Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Parlamentarna droga dokumentu Rady Europy zakończyła się w ubiegłym tygodniu. Wtedy to Senat – po burzliwych obradach – zaakceptował ustawę zezwalającą na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Tym samym robiąc prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu nie lada kłopot.
Jaki jest dalszy harmonogram prac nad kontrowersyjnym dokumentem? Prezydent ma na swoją decyzję 21 dni. Z czterech opcji, wśród których może wybierać, jedną możemy odrzucić z niemal stuprocentową pewnością – zawetowanie ustawy byłoby posunięciem wbrew rządzącej partii, macierzystego ugrupowania Komorowskiego, z którym prezydent z pewnością nie chce iść na tak otwarte zwarcie.
Pozostałe rozwiązania? Podpisanie ustawy i będąca jej konsekwencją ratyfikacja Konwencji z jednej strony, z drugiej zaś – wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności ustawy (wraz z towarzyszącym jej dokumentem RE) z przepisami Konstytucji. W tym drugim przypadku Bronisław Komorowski musiałby wskazać, które fragmenty Konwencji budzą jego wątpliwości. Jest jeszcze i trzecie rozwiązanie: prezydent podpisuje ustawę ratyfikacyjną, jednak samej Konwencji nie ratyfikuje, grając na zwłokę.
Którą z opcji wybierze prezydent i jednocześnie kandydat na prezydenta (zwłaszcza to drugie zdaje się mieć znaczenie – Bronisław Komorowski musi się zastanawiać nad polityczną opłacalnością swoich dzisiejszych decyzji)? Z dotychczasowych sygnałów płynących z Belwederu trudno ułożyć spójny przekaz. Najpierw z otoczenia prezydenta usłyszeliśmy, że Bronisław Komorowski „liczy się z opinią prof. Andrzeja Zolla” (znanego konstytucjonalisty i krytyka Konwencji), co mogłoby wskazywać, że skłania się ku wysłaniu dokumentu RE do Trybunału. Z kolei w ostatnich dniach Jan Lityński, doradca prezydenta, wyraził na antenie radia TOK FM przekonanie, że Komorowski ustawę podpisze.
Która z opcji jest najbardziej prawdopodobna z punktu widzenia przedwyborczej pragmatyki? Grając na zwłokę – tę oznaczałoby zarówno wysłanie dokumentu do TK, jak i odkładanie w nieskończoność złożenia podpisu pod samą Konwencją – prezydent ma zapewne sporo do zyskania. Chodzi o ewentualne głosy bardziej konserwatywnego elektoratu, który mógłby docenić ruch idący wbrew poglądom prezydenckiego środowiska politycznego.
Ale jednocześnie Komorowski ma bardzo wiele do stracenia. Bo granie na zwłokę – przedstawiane jako „opcja pośrednia” między wetem o złożeniem podpisu – w istocie żadną opcją pośrednią nie jest. W każdym razie nie byłoby za taką uznane przez zwolenników Konwencji. Zwłaszcza że dotychczasowa droga legislacyjna dokumentu Rady Europy jest między innymi historią opóźniania prac, przekładania kolejnych posiedzeń sejmowych komisji, prób legislacyjnych forteli itd.
Prezydent, opóźniając ratyfikację Konwencji antyprzemocowej, zyskiwałby potencjalny – ale wysoce niepewny przecież – urobek w postaci dodatkowych głosów. Ryzykowałby jednak, jak się zdaje, znacznie więcej: stratę głosów w swoim naturalnym elektoracie i niemal pewne ochłodzenie relacji z własnym politycznym zapleczem.