Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W greckim tekście Ewangelii mamy tu słowo aion, które łacina z kolei oddaje jako saeculum - jedno i drugie oznacza najpierw "wiek": stulecie, okres czasu, doczesność (choć może także oznaczać: "świat ziemski, przemijający").
Być może nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie "Testament" św. Franciszka, w którym Biedaczyna wspomina i opisuje swoje nawrócenie. Pisze: "Pan sam wprowadził mnie między nich [trędowatych] i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem, nie czekając już długo, porzuciłem świat".
Tekst ten otwiera przed nami możliwość czytania Jezusowej perykopy w zupełnie nowym świetle. Przejście od bycia dzieckiem "tego świata" do bycia dzieckiem "świata, który przyjdzie" dokonuje się - według Franciszka - nie przez śmierć, lecz przez nawrócenie. Franciszek "porzucił świat" na wiele lat przed swoją śmiercią. Tak więc "porzucenie świata" nie przeszkodziło mu jeszcze długo na nim żyć, i to żyć pełną piersią - rozumieć ten świat, opisywać go jako rzeczywistość sobie bliską - zapełnioną mnóstwem braci i sióstr (słońce, księżyc, ogień, woda, ziemia itd.). Nigdzie się nie przeprowadził - przed i po nawróceniu mieszkał w przecudnej Umbrii. Chrześcijanin - nawrócony - nie emigruje, nie ucieka ze świata (nawet jeśli wybiera życie eremickie). Co więc porzuca?
W "Testamencie" Franciszka - podobnie jak w wyjściowym dla nas tekście Ewangelii - jest słowo saeculum. A więc: "wiek". Ten czas.
Chrześcijanin nawrócony żyje tam, gdzie żył wcześniej - i to nie tylko z naturalnej konieczności... Ma prawo kochać, i kocha ten świat. Postrzega go jednak (i swoją w nim obecność i aktywność) z innej perspektywy czasowej - z perspektywy innego czasu, tzn. z perspektywy wieczności. "Porzucić czas" to znaczy porzucić wartościowanie działań, spraw i rzeczy (swoich, cudzych) jedynie w świetle tego, co doraźne - co się sprawdzi dziś, jutro, za rok, nawet za pięćdziesiąt lat. Np. skłamałem - mam spokój. Choćby na chwilę. Na jak długą? Kłamstwo ma krótkie nogi... Wróci pojutrze, generując jeszcze większe problemy. A czym się okaże w wieczności? "Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw. Coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach" (Łk 12, 2-3).
Co z tego, za czym teraz gonimy i czemu poświęcamy wszystkie swe siły - ma wieczną trwałość? Co będzie dobre i słuszne zawsze? Nawrócenie jest naprawdę porzuceniem "czasu", a nie "świata".