Co oznacza „Abba, Ojcze”

Prawie wszyscy ulegliśmy sugestii, że jedno słowo z Nowego Testamentu otwiera dostęp do najgłębszej natury Trójcy Świętej. Dziś wiemy, że słowo to zostało błędnie odczytane.

02.07.2018

Czyta się kilka minut

Andrea Mantegna „Modlitwa w Ogrójcu”, ok. 1460 r. / UNIVERSAL HISTORY ARCHIVE / GETTY IMAGES
Andrea Mantegna „Modlitwa w Ogrójcu”, ok. 1460 r. / UNIVERSAL HISTORY ARCHIVE / GETTY IMAGES

Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty!” – tak według ewangelisty Marka modlił się Jezus w ogrodzie Getsemani, gdy zbliżyła się do Niego godzina Krzyża (14, 36). Wielu chrześcijan, hierarchów, teologów, kaznodziejów i katechetów w słowach tych – szczególnie zaś w wezwaniu Abba – widzi najważniejszy klucz do tego, jak Jezus pojmował tajemnicę Boga – jako Ojca, i rozumiał samego siebie – jako Syna Bożego. W „imieniu” Abba ma wręcz kryć się linia demarkacyjna oddzielająca „nowe” od „starego”, wizję Boga Jezusa czy chrześcijan od wizji Boga Żydów. Ale czy na pewno?

Tatusiu, tatko

W 1987 r. Jan Paweł II w jednej z katechez powiedział: „Nie ma słowa, w którym bardziej wyraziłoby się samoobjawienie się Boga w Synu, jak to właśnie słowo »Abba – Ojcze«. (…) »Abba« (…) w ustach Jezusa wyraża świadomość wyłącznej i jedynej relacji, jaka zachodzi między Ojcem a Nim, między Nim a Ojcem. (…) Słowo Abba nie tylko objawia tajemnicę więzi wzajemnej pomiędzy Ojcem a Synem, ale zarazem streszcza całą poniekąd prawdę o życiu wewnętrznym Boga w Jego trynitarnej głębi: objawia owo wzajemne poznanie Ojca i Syna, z którego płynie przedwieczna miłość. Słowo Abba należy do języka rodziny, świadcząc o tej szczególnej komunii osób, jaka zachodzi pomiędzy Ojcem a Synem przez Niego zrodzonym, Synem miłującym i umiłowanym. Kiedy Chrystus posługiwał się tym słowem mówiąc o Bogu, musiało to dziwić Jego słuchaczy, a nawet gorszyć. Izraelita nie użyłby tego słowa nawet w modlitwie”. Papież Franciszek doda do tego, że Abba w ustach Jezusa ma charakter kameralny – to Boże „imię” można tłumaczyć jako „tatusiu”, „tatko”.

W swoich rozważaniach o Abbie Franciszek i Jan Paweł II, podobnie jak od kilku dekad rzesze teologów, kaznodziejów czy katechetów różnych wyznań chrześcijańskich, nawiązują do stanowiska niemieckiego luterańskiego biblisty Joachima Jeremiasa, który niejako odkrył „imię” Abba dla chrześcijaństwa w XX w. W opublikowanym w 1966 r. artykule pt. „Abba”, jednym z najsłynniejszych tekstów teologiczno-biblijnych, tłumaczył on, dlaczego dla Żydów w czasach Jezusa odniesienie do Boga „imienia” Abba miało być nie do przyjęcia, z jakich racji miało budzić ich sprzeciw: „Przyczyny, dla których modlitwy żydowskie nie zwracają się do Boga jako do Abba, stają się jasne, gdy się rozważy tło lingwistyczne tego słowa. Początkowo wchodziło ono w skład słownictwa dziecięcego. (…) Jesteśmy więc w stanie stwierdzić, czemu w modlitwach żydowskich nie spotyka się słowa abba w wezwaniach do Boga. Nazywać Boga imieniem tak poufałym byłoby dla mentalności żydowskiej dowodem braku szacunku, a więc czymś nie do pomyślenia. Było to więc absolutne novum, niepowtarzalne i wyjątkowe, że Jezus odważył się na zwracanie się do Boga tak prosto, tak intymnie, bez strachu, jak dziecko do swego ojca”. Konkluzja Jeremiasa brzmi: „Dlatego też jest niewątpliwe, że słowo Abba, którym Jezus zwraca się do Boga, ukazuje najgłębszy sens Jego z Nim związku”.

Gorszyciel z Nazaretu

Fakt, że Jeremiasowe wyjaśnienie tak szybko i tak powszechnie zostało w chrześcijaństwie zaakceptowane, może dziwić. I nie trzeba być teologiem, by temu zdumieniu dać wyraz. Wystarczy uważna lektura. Bo jakże można twierdzić, że Boże „imię” Abba było nie do przyjęcia dla mentalności żydowskiej, że było ono dowodem braku szacunku wobec Boga czy w końcu, że Izraelita nie użyłby tego „imienia” w modlitwie, skoro właśnie w modlitwie, jak czytamy w Ewangelii Marka, posłużył się nim nie kto inny jak autentyczny Izraelita, prawdziwy, obrzezany i praktykujący Żyd, Jezus – czyli Jehoszua z Nazaretu, syn Żydówki, Miriam, poślubionej Żydowi Józefowi? Także w wypadku Jezusowego Abba trzeba pamiętać o zasadzie sformułowanej przez Jana Pawła II: „Kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm”. Jak ujął to ks. Waldemar Chrostowski w artykule „Żydowskość Jezusa” (1993 r.): „Gdyby podczas Jego [Jezusa] publicznej działalności ktoś postawił Mu pytanie: »Czy jesteś Żydem?«, byłoby ono dla Niego zaskakująco niezrozumiałe. (…) Bez Jezusa-Żyda, który urzeczywistnił i wypełnił nadzieje mesjańskie wielu pokoleń swych rodaków, nie byłoby chrześcijaństwa. A skoro żydowski kontekst Jezusa jest tak ważny dla należytego odczytania Jego osoby i misji, trzeba posunąć się jeszcze dalej: bez religii biblijnego Izraela oraz bez judaizmu (…) również nie byłoby chrześcijaństwa. Odrywanie Jezusa od żydowskich uwarunkowań i tła grozi zgubną mitologizacją i wypaczeniem Ewangelii. Pozbawienie religii chrześcijańskiej zakorzenienia w Jezusie-Żydzie uczyniłoby z niej »idealistyczną nadbudowę«, upodabniającą ją do jakiejś ideologii”.

Fakt, że Jezus, Żyd, używał „imienia” Abba, a używał go – co do tego nie powinno być wątpliwości – może oznaczać, że dla mentalności żydowskiej wzywanie Boga z pomocą tego „imienia” po prostu było do przyjęcia. Za takim stawianiem spraw kilka rzeczy.

Do myślenia daje np. fakt, iż w czterech Ewangeliach, i w ogóle w całym Nowym Testamencie, nie znajdziemy najmniejszej wzmianki o tym, że Jezusowe Abba gorszyło kogokolwiek albo że spotykało się choćby ze zdziwieniem. Ewangelie co do tego są zgodne, że niektóre działania i wypowiedzi Jezusa rodziły kontrowersje, nawet – należy podkreślić – wśród Jego uczniów. Już na początku Ewangelii Marka dowiadujemy się np., że faryzeuszy gorszył stosunek Rabbiego z Nazaretu do przepisów szabatu. Uczniowie w święty dzień judaizmu zrywali kłosy zboża – „Na to faryzeusze rzekli do Niego: »Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?« On im odpowiedział: (…) »To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu«”. Potem Rabbi z Nazaretu także w szabat w synagodze uzdrowił człowieka z uschłą ręką – „A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mk 2, 23 – 3, 6). Przypomnijmy jeszcze zdziwienie samych uczniów Rabbiego z Nazaretu, gdy – jak ukazuje to Ewangelia Jana – zobaczyli, że publicznie rozmawia z kobietą (przy studni). Takie to były czasy, że konwersacja pobożnego Żyda-mężczyzny z kobietą, do tego heretyczką, w miejscu publicznym przynosiła mężczyźnie ujmę.

Charyzmatyczny Żyd

Tymczasem ci sami autorzy – powtórzmy – nic podobnego nie mają do powiedzenia w wypadku Bożego „imienia” Abba. Geza Vermes, żydowski badacz historii Jehoszuy z Nazaretu, w książce „Jezus Żyd. Ewangelia w oczach historyka” przytacza przykład starożytnego tekstu judaistycznego, w którym Boga nazywa się Abbą, przy czym tekst ten, którego bohaterem jest niejaki charyzmatyczny chasydyjczyk Chanan (Hanin ha-Nehba), znajduje się także w studium Jeremiasa, który, nie wiedzieć jednak czemu, widzi w nim świadectwo na potwierdzenie własnej tezy: „Kiedy świat spragniony był deszczu, rabbiowie mieli zwyczaj wysyłać do niego [do Chanana] dzieci ze szkoły, które chwytały połę jego płaszcza i mówiły: »Abba, Abba, daj nam deszcz!«. On powiadał do Boga: »Panie wszechświata, wyświadcz łaskę niepotrafiącym odróżnić tego Abba, który daje deszcz, od tego Abba, który deszczu nie daje«”. Vermes ma rację, że tekst ten w rzeczywistości idzie pod prąd twierdzenia Jeremiasa – wyraźnie świadczy przecież o tym, że charyzmatyczny Żyd Chanan, podobnie jak inny charyzmatyczny Żyd, Jehoszua z Nazaretu, nazywał Boga Abbą – i że w obu wypadkach ich teologiczne „rewelacje” były do przyjęcia także (przynajmniej) dla tych, którzy spisali ich słowa, i tych, którzy je czytali.

Jeremias – dodajmy – podkreślał, iż opowieść o Chananie to – jak pisał – „tylko jeden fragment” w późnej literaturze judaistycznej z Bożym „imieniem” Abba. Odnosi się wrażenie, jakby w oczach niemieckiego biblisty ta jednostkowość była ewidentną słabością tego świadectwa – co innego, gdyby w literaturze judaistycznej tamtych czasów istniało więcej takich tekstów. Tymczasem „imię” Abba w ustach Jezusa pojawia się również tylko jeden jedyny raz w całym Nowy Testamencie, wyłącznie w czternastym rozdziale Ewangelii Marka, i nigdzie więcej, ale fakt ten w rozważaniach Jeremiasa w żaden sposób nie wpływa na osłabienie świadczącej roli tego „tylkojedynego” ewangelicznego tekstu. Dlaczego? Skąd bierze się ta metodologiczna niekonsekwencja, że występowanie czegoś jeden raz w jednym wypadku znaczy „tylko”, a w innym – „aż”? Tymczasem jeśli poważnie traktuje się związek Jezusa z judaizmem Jego czasów, jeśli spotykając Rabbiego z Nazaretu, spotykamy judaizm, to znaczy to, że w rzeczywistości istnieje nie jedno starożytne judaistyczne świadectwo za Bożym „imieniem” Abba, ale przynajmniej dwa – bo, z jednej strony, opowieść o Chananie sprowadzającym deszcze oraz, z drugiej strony, opowieść o modlącym się Jehoszui z Nazaretu.

Dysponujemy zatem dwoma starożytnymi judaistycznymi świadectwami z boskim „imieniem” Abba, a właściwie można powiedzieć, że nawet czteroma, jeśli uwzględnić dwa Listy apostoła Saula, czyli Pawła z Tarsu – do Rzymian i do Galatów, gdzie jednak „imię” to nie pojawia się w ustach Jezusa. W pierwszym z nich czytamy: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: »Abba, Ojcze!«” (8, 14-15). Z kolei w Liście do Galatów: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: »Abba, Ojcze!«” (4, 6). Charakterystyczne, że Saul, Żyd, nie odnosi Bożego „imienia” Abba źródłowo do Jezusa, tylko powołuje się na natchnienie Ducha Świętego, jakby nie znał tradycji o tym, że Abba pochodzi ze słownika samego Rabbiego z Nazaretu, że to On nauczył uczniów (i uczennice) wzywać Boga z pomocą tego „imienia”. Można pytać, czy Saul/Paweł nie akcentowałby Jezusowego źródła Abby, gdyby dotarła do niego informacja czy tradycja o tym, że „imię” to w historii Jezusa budziło zgorszenie, sprzeciwy i kontrowersje współziomków.

Dziecięce gaworzenie?

Zwolennicy egzegezy Jeremiasa akcentują to, że słowo Abba pochodzi ze słownictwa dziecięcego. Wielu tłumaczy je jako „tata”, „tatuś” czy „tatko”, podkreślając intymny oraz pełen dziecięcej ufności i oddania wymiar relacji łączącej osobę modlącą się i Boga, bliskiego Tatusia, czułego, pomocnego, zdolnego wyzwolić z trudnej sytuacji. Tymczasem sam Jeremias zdawał sobie sprawę z tego, że w epoce przedchrześcijańskiej słowo to – cytuję – „nabrało innego sensu w języku aramejskim Palestyny. (…) Nie było (…) już tylko częścią słownictwa dziecięcego. Młodzi chłopcy i młode dziewczęta także nazywali swego ojca abba”. W efekcie słowo to nie musiało mieć w każdym wypadku owego dziecięcego zabarwienia. Mimo tych językowych transformacji niemiecki biblista jednak akcentował dziecięcą źródłowość, na niej opierając teologiczno-dogmatyczną tezę, że Abba zawiera w sobie najgłębszy sens związku Jezusa z Bogiem, Syna z Ojcem.


Czytaj także: Józef Majewski: Jezus w sieci


Ściśle mówiąc, Jeremias w różnych wypowiedziach twierdził, że słowo abba tak naprawdę należy do sfery dziecięcego gaworzenia. To właśnie w modlitewnym „gaworzeniu” Jezusa miałaby kryć się istota jego relacji z Bogiem – małego dziecka, synka – w pełni zdanego na Ojca i Ojca w pełni oddanego Synowi. Dzisiaj już jednak wiemy, że w starożytnym Izraelu w relacjach międzyludzkich słowa abba używały osoby w każdym wieku, nie tylko małe dzieci, ale również (bardzo) dorośli synowie w odniesieniu do swoich i nie swoich (nawet bardzo starych) ojców. Jak zauważa James Barr w artykule „Abba nie jest »Tatusiem«”: targumy, czyli starożytne tłumaczenia i parafrazy Biblii hebrajskiej, w wielu miejscach hebrajskie słowo „abi”, „mój ojcze”, w kontekście występowania dorosłych synów oddają przez „abba”. Tak dzieje się np. w 31. rozdziale Księgi Rodzaju, gdzie Izaak, ojciec dorosłego Jakuba, nazywany jest abbą – i nie chodzi tu o „tatusia”, ale o starszego już, a poważnego „ojca”.

Ponadto znaczące jest, że w czasach Jezusa w języku greckim, w którym napisany został Nowy Testament, istniały językowe odpowiedniki „taty”, „tatusia” czy „tatki”, tak charakterystyczne dla słownictwa dziecięcego: pappas (od którego, warto wiedzieć, pochodzi słowo „papież”), pappidion, patridion, atta. Szczególnie to ostatnie słowo jak ulał pasowałoby do biblijnej wykładni Jeremiasa, ponieważ w słowniku Homera zda się mieć znaczenia dziecięco-gaworzeniowe, niczym nasze „ta-ta”. Tymczasem w owych trzech miejscach Nowego Testamentu, gdzie Abba się pojawia, słowo to za każdym razem tłumaczone jest nie poprzez formę zdrobniałą czy dziecięcą, ale poważną: Abba, ho Pater, Abba, Ojcze…”. Marek i Saul/Paweł – podkreślmy – w „imieniu” Abba nie słyszą dziecięcego gaworzenia. „Tak więc – pisze Barr – greckie słowa wyrażające subtelność kryjącą się w słowie »Tatuś« były dostępne [dla Marka i Pawła], ale oczywiście żadnego z nich nie znajdziemy w grece biblijnej i nie ma co się dziwić: słowa te były całkowicie nieodpowiednie dla stylu biblijnego. Skoro nowotestamentalni autorzy zdawali sobie sprawę z subtelności »Tatusia«, z łatwością mogli dać temu wyraz, lecz w rzeczywistości mieli świadomość, że tą subtelnością nie był »Tatuś«, lecz »Ojciec«”.

Mój ojcze

W biblijnych rozważaniach Jeremiasa i jego spadkobierców ważne jest także to, że słowo abba pochodzi z języka aramejskiego, którym niewątpliwie na co dzień mówił Jehoszua z Nazaretu – i znaczy ono: „ten Ojciec”, a nade wszystko „mój Ojcze”. Niemiecki biblista podkreślał: „Jak dotąd nikt nie zdołał znaleźć w judaizmie palestyńskim ani jednego przykładu na to, aby Bóg był nazywany »mój Ojcze« przez jednostkę. Jest parę takich wypadków w judaizmie hellenistycznym, ale tu mamy do czynienia z wpływem greckim”. Powiedzmy najpierw, że nieuzasadnione jest Jeremiasowe eliminowanie świadectw z judaizmu hellenistycznego, posługującego się językiem greckim, skoro w epoce hellenistycznej właśnie w tym języku został napisany Nowy Testament. Z kolei dzisiaj dysponujemy już – wraz z odnalezieniem i odczytaniem starożytnych pism żydowskich w słynnych grotach w Qumran (lata 50. i 60. XX w.) – judaistycznymi tekstami tamtych czasów, w których Żyd w indywidualnej modlitwie zwraca się do Boga z pomocą formuły „mój Ojcze” (hebr. Abi). Tzw. Psalm Józefa (dokument oznaczony sygnaturą 4Q372) zaczyna się wezwaniem: „Mój Ojcze i mój Boże, nie pozostawiaj mnie w rękach pogan”. Z kolei w innej modlitwie znajdujemy słowa człowieka w trudnej sytuacji: „albowiem Ty nie opuściłeś swego sługi (…), mój Ojcze i mój Panie” (4Q460).

Stan dzisiejszych biblijnych ustaleń na temat Jezusowego Bożego „imienia” Abba pod znakiem zapytania stawia zatem tradycyjny już pogląd, że „imię” to wyznacza granicę oddzielającą od siebie wizję Boga Jezusa czy chrześcijan i wizję Boga Żydów. Trudno jest także utrzymywać, jakoby słowo to wskazywało na najgłębszy sens związku Jezusa z Bogiem, wręcz było „oknem”, przez które mamy najwłaściwszy teologiczny dostęp do wewnętrznego życia Trójcy Świętej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2018