Co o polskim futbolu powiedziałby Freud

Coś tu się próbuje wydarzyć, a nie potrafi. Coś próbuje się wydostać na powierzchnię, a wciąż utyka w otchłani. I dopóki tak to będzie wyglądało, dopóty skazani jesteśmy na powtarzanie tego samego.

27.09.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Karol Paciorek /
Tomasz Stawiszyński / Fot. Karol Paciorek

Nie trzeba, jak sądzę, być ekspertem od futbolu na miarę Michała Okońskiego – którego najnowszą książkę „Stałe fragmenty” czytam właśnie z ogromną zachłannością, mimo że jej zasadniczy temat nigdy nie budził we mnie emocji (wyzwala je wyłącznie lektura Okońskiego, o czym już kiedyś w „Tygodniku” pisałem) – żeby dostrzec w losach polskiej reprezentacji jakąś osobliwość. I nie mówię tu tylko o fatum od lat uniemożliwiającym naszej drużynie przekroczenie odpowiednich progów w tych czy innych mistrzostwach. Mówię również o towarzyszącej temu filozofii, nakazującej zmiany selekcjonerów w sytuacji, kiedy dochodzi do takiego nieprzekroczenia. Czyli, w tym przypadku, regularnie i permanentnie. A przecież już sama powtarzalność jednego schematu, trwała niezdolność do wykroczenia poza odtwarzający się wciąż na nowo scenariusz powinny naprowadzić piłkarskich decydentów na hipotezę, że źródło problemu znajduje się gdzieś indziej, niż to się odruchowo narzuca. Tymczasem uporczywość, z jaką wymienia się trenerów polskiej reprezentacji, dorównuje tylko uporczywości, z jaką reprezentacja ta przegrywa kluczowe mecze. Wydaje się wręcz, że problem oraz stosowane wobec niego remedia są ze sobą ściśle powiązane – ale na zasadzie wzajemnego wzmocnienia.

Może zatem, jeśli rzeczywiście pragniemy się z tego powiązania wydobyć – a jest to reguła oparta tyleż na „zdrowym rozsądku”, ile na jednym z najbardziej przenikliwych wglądów Zygmunta Freuda – powinniśmy raczej postarać się zrozumieć jego głębszy sens, odnaleźć w nim niewidoczną na pierwszy rzut oka (czytaj: nieświadomą) logikę? Bo najwyraźniej podążanie za logiką widoczną, założenie, że wyjście jest proste i wystarcza doń świadoma decyzja – to strategia, delikatnie mówiąc, przeciwskuteczna: nie tylko nie pomaga, ale jeszcze głębiej wtłacza nas w zapętlenie. Dlaczego? Może dlatego, że zapętlenie nie bierze się znikąd, nie jest bezsensowne i chaotyczne, lecz ma u podstaw – jak by sugerował Freud – jakieś zaślepienie i zaniechanie? Coś tu się – mówiąc inaczej – próbuje wydarzyć, a nie potrafi. Coś próbuje się wydostać na powierzchnię, a wciąż utyka w otchłani. Coś chciałoby zostać dostrzeżone, a nieustannie spotyka je obojętność. I dopóki tak to będzie wyglądało, dopóty skazani jesteśmy na powtarzanie tego samego.

Ta diagnoza ma zastosowanie zarówno do tzw. zwykłego życia – założę się, że doskonale wiecie, o czym mowa, kiedy mowa o repetycji tych samych błędów, tych samych niekonstruktywnych zachowań, nieprawdaż? – jak i do zjawisk o znacznie szerszym zakresie. Pozwalam sobie na eksperymentalne zastosowanie jej do rozumienia losów polskiej reprezentacji, ale oczywiście dałoby się z jednakowym powodzeniem zastosować ją również do rozumienia polskiej polityki. Pozwólcie jednak, że w te mroczne ostępy – coraz mroczniejsze skądinąd, im bliżej do 15 października – nie będę się teraz zapuszczał. Pozostańmy w odrobinę bezpieczniejszym kręgu, w kręgu polskiej piłki. Otóż – stawiam hipotezę – jeśli mechanizm opisywany przez Freuda faktycznie występuje, kolejne zmiany selekcjonerów nie pomogą. Niezależnie od tego, jaki przyjedzie tu trener, niezależnie od tego, czy będzie to trener jakiegoś malutkiego lokalnego klubu z piątej ligi czy też sam Lionel Scaloni – nic to zupełnie nie zmieni, ponieważ w grze (nomen omen) są tutaj procesy o zgoła niepiłkarskiej naturze. Polska drużyna – jak się wydaje – musi wciąż i wciąż przegrywać w kluczowych momentach dopóty, dopóki nie dostrzeże czegoś, co jej teraz (i nam również) permanentnie i za każdym razem umyka.

Jak to dostrzec? Nie ma oczywiście recepty. Ale istotnym, a nawet przełomowym etapem na drodze do uzyskiwania wobec nieświadomych uwarunkowań pewnej autonomii jest… wzięcie odpowiedzialności za własne objawy. Nie oznacza to (a przynajmniej nie powinno) ani obwiniania się za swoje cierpienia, ani sztucznego uwewnętrzniania tego, co ma zewnętrzne przyczyny. Oznacza wyłącznie uznanie, że to, co się z nami dzieje, stanowi dla nas poznawcze i psychologiczne wyzwanie. Oznacza dostrzeżenie, że jesteśmy więcej niż tylko świadomym „ja”, które, owszem, często planuje i chce tego lub tamtego, ale za chwilę konstatuje, że wydarzyło się coś dokładnie przeciwnego do tych planów i chęci. A dlaczego się wydarzyło? No właśnie – kto nie chce wziąć za swoje symptomy odpowiedzialności, ten powie, że plany i chęci regularnie krzyżuje mu inny (np. kiepski trener). Kto natomiast zechce tę odpowiedzialność wziąć, ten zacznie zgłębiać źródła własnej porażki, pytając samego siebie – paradoksalnie – jakie korzyści taki obrót spraw mu przynosi, z czym pozwala się nie skonfrontować, czego uniknąć, jakiego wyzwania nie podjąć…

Jak brzmią odpowiedzi na te pytania w przypadku polskiej reprezentacji? Nie mam pojęcia, ale jestem pewien, że warto je w ogóle postawić. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że podejmowanie tematyki futbolowej na łamach pisma, którego redakcja słynie z rekordowej liczby wielbicieli i znawców tej dyscypliny – o zagorzałych kibicach wśród czytelników już nawet nie wspominając – jest co najmniej ryzykowne. Z drugiej jednak strony mam szczere przekonanie, że filozofia i psychoanaliza (ta ostatnia w dawkach niewielkich i ostrożnie aplikowanych) czasami się przydają – także w piłce nożnej. Zwłaszcza że – jak głosi rekapitulowane tu przeze mnie ongiś „prawo Okońskiego” – piłka nożna to przecież mikrokosmos, w którym odbija się całe życie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Przymus powtarzania