Co nam zmalował Matejko

Niemożność zmierzenia się z artystą, który do dziś jest odpowiedzialny za to, jak definiujemy polskość, to przykład słabości nie tylko polskich muzeów, ale też życia intelektualnego.

07.08.2023

Czyta się kilka minut

Co on zmalował
Kaptur Stańczyka pochodzący z XIX wieku, jeden z najpopularniejszych rekwizytów pracowni Matejki. Kraków, 4 sierpnia 2023 r. / ANNA OLCHAWSKA / MATERIAŁY PRASOWE MNK

Co z tą przeszłością, którą namalował nam Jan Matejko? Jego dzieła ilustrowały podręczniki szkolne, opracowania historyczne i encyklopedie. Kolejne pokolenia uczyły się z nich polskiej historii. Ileż to postaci historycznych – wydaje nam się – znamy dobrze z twarzy? Dzięki niemu właśnie.

Przekleństwo i natchnienie

„Matejko. Malarz i historia” w Muzeum Narodowym w Krakowie to ekspozycja jubileuszowa. Zorganizowano ją w 185. rocznicę urodzin malarza i 130. jego śmierci. W tym roku mija także 125. rocznica powstania Muzeum Dom Jana Matejki, pierwszego biograficznego muzeum na ziemiach polskich. Kraków wydaje się oczywistym miejscem dla organizacji takiej wystawy – malarz tu się urodził i zmarł. Był również jednym z inicjatorów powołania w 1879 r. tutejszego Muzeum Narodowego.

Zgromadzono ponad 300 obiektów: obrazów, szkiców, rysunków, ale też fotografii, dokumentów, strojów i przedmiotów, które Matejko wykorzystywał jako rekwizyty. Jednak twórcy wystawy spróbowali wyjść poza rocznicową celebrę i zapytać, dlaczego właśnie jej bohater odegrał tak ważną rolę w naszej historii. Czy nadal jest taki ważny? A może, choć nieustannie natykamy się na jego obrazy, już na nie nie patrzymy?

Zacznijmy od kwestii zasadniczej: Matejko tak nam spowszedniał, że już go nie doceniamy. A przecież to za jego sprawą dokonała się zmiana jednego z podstawowych paradygmatów w ubóstwiającej słowo polskiej kulturze: uznano, że obrazy (a nie tylko teksty) mogą nieść istotne treści i dotrzeć do szerokiego odbiorcy. Że malarz może kształtować wyobrażenia Polek i Polaków o nich samych.

Choć Matejko przetarł drogę kolejnym pokoleniom, dla wielu był wręcz artystycznym przekleństwem Polaków ­(Józef Czapski nie widział w nim malarza, tylko ilustratora polskiej historii). A jednak stał się punktem odniesienia dla wybitnych nowoczesnych twórców, którzy chcieli mierzyć się z naszą przeszłością.

Twórczością Matejki fascynował się Edward Dwurnik. Namalował nawet własne wersje „Bitwy pod Grunwaldem” i „Hołdu pruskiego”. Dziś Karol Radziszewski, tworząc serię wizerunków nieheteronormatywnych postaci w naszej historii, jawnie nawiązał do Matejkowskiego „Pocztu królów polskich”. Mikołaj Sobczak, jeden z najciekawszych ­artystów młodego pokolenia, podkreśla, że Matejko należał do twórców, którzy ukształtowali jego malarskie imaginarium.

Tym bardziej uderzające jest, że w ostatnich dekadach nie powstała żadna istotna wystawa, która pokazywałaby jego twórczość. A przecież pojawiały się ważne, nowe interpretacje, jak świetna, odświeżająca patrzenie na malarza książka Jarosława Krawczyka „Matejko i historia”.

Dziejopis i Stańczyk

Co on zmalował

Niemożność zmierzenia się z artystą, który do dziś jest odpowiedzialny za to, jak definiujemy polskość, to przykład słabości nie tylko polskich muzeów, ale też życia intelektualnego. Tym ważniejszym wydarzeniem jest wystawa w Krakowie.

Opowiada o miejscu, jakie przeszłość zajmowała w twórczości malarza, o konstruowaniu przez niego historycznych wyobrażeń, ale też o stosunku współczesnych do Matejki. Wszystkie te wątki przenikają się z biografią artysty – przy czym skupiono się na jego młodości. Nie zabrakło nawet opowieści o trudnych relacjach Matejki z żoną, jakby uznano, że dla współczesnego odbiorcy skandalizujące wątki są konieczne.

„Pragnął być artystycznym dziejo­pisem” – podkreśla Michał Haake, kurator wystawy. Chciał połączyć dwie odrębne profesje: historyka i malarza. Tworzyć obrazy, a jednocześnie upowszechniać wiedzę o przeszłości. Nie tylko poprzez obrazy: wpływ na współczesnych i na kolejne pokolenia miały ilustrowane przez niego publikacje z „Pocztem królów polskich” na czele. Był świadomy pozycji, jaką osiągnął. Jego obrazy zdobywały międzynarodowe nagrody. „Kazanie Skargi” nagrodzono złotym medalem na Salonie paryskim w 1865 r. Lista zaszczytów otrzymanych przez Matejkę jest imponująca (na wystawie zebrano je w specjalnych, ogromnie nużących gablotach).

Jeszcze za życia malarza, przy okazji nadania mu honorowego obywatelstwa miasta Krakowa, wschodnią część dawnego Kleparza przemianowano na plac Matejki. On sam podkreślał swoją pozycję, wykraczającą poza bycie malarzem. W 1892 r. wybitny kolekcjoner Ignacy Korwin-Milewski zamówił u niego ­autoportret. Podobnie jak inni poproszeni – a byli wśród nich m.in. Anna Bilińska i Aleksander Gierymski – miał namalować stojącą postać z paletą w ręku. Matejko wyłamał się z tego schematu. Siedzi swobodnie w fotelu, paletę odłożył na bok. Spoczywa na opasłym historycznym tomie, jakby chciał pokreślić: nie tylko malarzem jestem.

Synonimem malarza historycznego stał się przede wszystkim za sprawą wielko­formatowych obrazów poświęconych kluczowym wydarzeniom z dziejów Polski. To za ich sprawą zdobył też międzynarodowe uznanie. Paradoksalnie ich pokazanie (z racji rozmiarów tych płócien) stanowi dla twórców wystaw Matejki największe wyzwanie: na krakowskiej można zobaczyć zaledwie dwa. Dokonano jednak najlepszego wyboru.

„Kazanie Skargi”, pierwszy wielkoformatowy obraz Matejki, to dzieło zaledwie 26-letniego artysty. Stanisław Tarnowski pisał o nim wtedy jako o wielkim przełomie w polskim malarstwie. Dwa lata później powstaje „Rejtan”, nagrodzony złotym medalem na Wystawie Światowej w Paryżu w 1867 r. Jednak w kraju obraz wywołuje skraje reakcje. Józef Ignacy Kraszewski pisał, że malarz obraził uczucia narodowe. I dodawał: „Policzkować trupa matki się nie godzi”.

Skąd to oburzenie? Matejko należał do uważnych czytelników tekstów konserwatysty Józefa Szujskiego, który przyczyn upadku Rzeczypospolitej upatrywał przede wszystkim w „błędach narodu”. I choć malarz nie do końca podzielał poglądy współtwórcy krakowskiej szkoły historycznej stańczyków, to ich sposób myślenia o dziejach Polski był mu bliski.

W tych i kolejnych obrazach – w doborze tematów postępował potem znacznie ostrożniej – pokazywał, że nawet w chwilach polskiego triumfu, jak „Bitwa pod Grunwaldem” czy „Hołd pruski”, można dostrzec zapowiedzi przyszłych klęsk. Wynikających nie tylko z działań obcych, lecz z błędnych decyzji, zaniechań czy próżnych ambicji ówczesnych Polaków. Co więcej, zaskakujące dla niektórych nieścisłości w jego dziełach, jak obecność w „Rejtanie” Szczęsnego Potockiego, jednego z przyszłych głównych targowiczan (był za młody, by uczestniczyć w sejmie rozbiorowym w 1773 r.), nie wynikają z braku wiedzy malarza, lecz są celowym wyborem.

Przez dzisiejsze środowiska konserwatywno-prawicowe Matejko zapewne zostałby określony mianem ojkofoba. Nie bał się bowiem krytycznie myśleć o naszych dziejach. I trzeba przyznać, że twórcy wystawy – chociaż z krytyczną postawą malarza mają pewien problem – przypominają właśnie o tym zapominanym wymiarze twórczości malarza obiegowo uchodzącego za „pocieszyciela polskich serc”.

Na wystawie przywołano zresztą inny, kluczowy dla niego obraz, „Stańczyka” – niestety pokazano jedynie studium do tego płótna. Stańczyk stał się alter ego
samego Matejki, który ośmiela się mówić (malować) o tym, o czym inni milczą.

Nasza Rzeczpospolita

Muzeum Narodowe w Krakowie, poczynając od zorganizowanej w 2017 r. wystawy „#dziedzictwo” po zaplanowany na lata 2021-2024 cykl „4xnowoczesność”, stale przygląda się znaczeniu tradycji w dzisiejszym świecie, a mówiąc o przeszłości dotyka bardzo aktualnych tematów spornych, jak modele polskiej tożsamości, relacje między modernizacją a tradycją czy między lokalnością i procesami globalizacyjnymi. Ekspozycje pozwalają uchwycić sposób widzenia, hierarchie wartości oraz postrzeganie współczesności przez środowiska bliskie obozowi, który obecnie w Polsce sprawuje władzę.

Co on zmalował

Wystawa matejkowska bardzo dobrze wpisuje się w ten nurt. Na przykładzie mniej znanych obrazów Matejki pokazano, jak groźna jest pokusa skupienia władzy w jednych rękach czy problem zabezpieczenia sprawiedliwości, zwłaszcza dla nieuprzywilejowanych grup społecznych. Wybór dzieł jest znaczący w kontekście współczesnej sytuacji w Polsce. Maciej Borkowic skazany przez Kazimierza Wielkiego na śmierć głodową, egzekucja Samuela Zborowskiego w 1584 r. czy los mieszczan skazanych za zabicie Andrzeja Tęczyńskiego w 1461 r. – te przykłady zostały wykorzystane do rozmowy o modelu państwa. Dotyczą czasów odległych, ale dla środowisk konserwatywno-prawicowych dawne dzieje Polski, zwłaszcza I Rzeczpospolita, są kluczowym punktem odniesienia.

Wystawa Matejki dobrze pokazuje ograniczenia z tym związane. Problemem nie jest bowiem to, że nieustannie rozmawiamy o przeszłości, lecz to, że za jej pomocą dyskutujemy o teraźniejszości i przyszłości, nie zauważając, iż historia narzuca nam coraz mniej adekwatne interpretacyjne wzory. Obrazy twórcy „Hołdu pruskiego” nie objaśnią nam świata, w którym funkcjonujemy – nawet dla współczesnych Matejce nie były przecież w pełni czytelne bez odpowiednich „ściąg”. Natomiast sama postawa Matejki wobec własnej przeszłości – nie zapominając o jego uprzedzeniach – nadal powinna budzić ciekawość, intrygować. Czas o nim wreszcie pomyśleć. ©

 

MATEJKO. MALARZ I HISTORIA, Muzeum Narodowe w Krakowie, wystawa czynna do 7 stycznia 2024 r., kurator: Michał Haake 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Co on zmalował