Ciąg dalszy

Przed tygodniem pisałam o wspólnych mianownikach, bez których - jestem o tym przekonana - rozleciałoby się w drobny mak nasze życie społeczne, narodowe, obywatelskie. Chcę jeszcze do tego wrócić. Powie przecież niejeden, że owych wspólnych mianowników w różnych wcieleniach mamy aż nadmiar: czyż nie są nimi owe, tak wspaniale brzmiące, wzniosłe imiona nadawane wartościom? Iluż pomyłkom utorowano drogę w ten sposób, ile fałszywych tropów wyznaczono, a przede wszystkim ilu pustych wewnętrznie (jeśli nie zakłamanych wręcz) moralistów i apostołów dowartościowało się i osiadło na piedestale dzięki powtarzaniu przepięknych haseł? Więc rzecz nie w tym tylko, by nie odmawiać innym prawa do powoływania się na zawłaszczone przez nas - prawem kaduka - wartości. Rzecz także w tym, by wspólne mianowniki były sprawdzalne, dawały się zweryfikować naszym i cudzym świadectwem. Dlatego można ich szukać od przeciwległego bieguna - od ich wymiaru najmniejszego. Oto przykład.

30.10.2007

Czyta się kilka minut

Nie bardzo lubię "Wysokie obcasy" za lansowanie dalekich mi pomysłów na kobiecość. Pewnie i wiek ma w tym swój udział. Ale od czasu do czasu ten sam magazyn podejmuje coś, co wydaje mi się wyjątkowo ważne, i aż zdumiewa, że nie stało się to wcześniej. Tak było lat temu parę z wielką akcją "Rodzić po ludzku", tak jest od niedawna z programem "Dzieciaki do domu", czyli akcją zastąpienia koszarowego chowu porzuconych dzieci w domach dziecka - jak najszybszym przygarnianiem ich w rodzinach zastępczych, gdzie - i tylko tam - zaspokoją głód miłości najbliższych i same nauczą się kochać. Robi się to rzetelnie i precyzyjnie. Nie polega na deklamacjach ani na głosach potępienia. Pokazuje prawdziwe zagrożenia i mówi, jak im zapobiegać. Psycholog i lekarz przypominają na przykład, co się dzieje z głodem bezpieczeństwa u niemowlęcia, które na próżno płaczem przyzywa matkę, a zamiast niej zjawi się co najwyżej od przypadku do przypadku ktoś obcy, mechanicznie zaspokajający tylko biologiczne potrzeby. Opiszą, dlaczego wcześniak włożony do inkubatora powinien być głaskany przez matkę wiele razy w ciągu doby, choć jeszcze "nic nie rozumie". I nieustępliwie będą bombardować statystykami kosztów idących na domy dziecka, z których nie wyjdą ludzie uczuciowo okrzepli, zestawianymi ze skąpstwem dodatków dla rodzin.

Ale co ma do tego ów upragniony wspólny mianownik? To otóż, że hasło "rodzina" zamienione w realny obraz sytuacji domagających się zmiany powinno zbliżać do siebie solidarnie wszystkie środowiska twierdzące, iż to wartość im bliska. Takie akcje jak "rodzić po ludzku" czy "dzieciaki do domu" powinny budzić echo w wielu miejscach. Powinny być popierane niezależnie od różnic dalej owe środowiska dzielących. Podobnie setki innych. Dla niepełnosprawnych, dla wyjątkowo zdolnych, dla szczególnie cierpiących, dla bardzo młodych i bardzo starych. Dzieje się tak nieraz, ale jeszcze ciągle nie dzieje się tak dość często i dość szeroko, abyśmy czuli się czymś złączeni czy bodaj trochę bliżsi. A musimy. To kwestia naszego być.

Piszę to jeszcze przed niedzielą wyborczą. W przekonaniu, że ewentualny czytelnik, ten z przyszłego tygodnia, uzna, iż jest to aktualne i potrzebne niezależnie od treści komunikatów z PKW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2007