Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ubiegły rok pożegnaliśmy wzrostem cen na poziomie 8,6 proc. Styczniowy odczyt poznamy lada dzień, a prognozy oscylują już w przedziale 9,5-10 proc. W danych za styczeń nie będzie jeszcze widać efektu obniżek (głównie podatków paliwowych), które rząd wprowadził od 1 lutego, za to na pewno dadzą o sobie znać podwyżki taryf energetycznych dla firm. Jeśli dodać presję na podwyżki widoczną już w niemal każdym sektorze gospodarki, przepis na inflacyjny koktajl będzie kompletny.
GOSPODARKA TRZESZCZY. Wojna, waluty, inflacja: co nas czeka? CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM
Rząd i NBP uspokajają, że wystrzał drożyzny ma charakter incydentalny i już w przyszłym roku średnioroczna inflacja wróci w okolice 3 proc. Na razie czekają nas jednak trudne miesiące, zwłaszcza jeśli inflacja faktycznie zdoła przełamać dwucyfrową barierę. Dane historyczne pokazują, że hamowanie wzrostu cen staje się wtedy o wiele trudniejsze, bo śledząc podwyżki (i w obawie przed kolejnymi) konsumenci przyspieszają zaplanowane zakupy. Jeśli jednak styczniowy odczyt nie pokaże tych wartości, rosną szanse, że nie zobaczymy ich wcale. W kolejnych miesiącach powinno dać się już bowiem zaobserwować efekty podwyżek stóp i tarcz antyinflacyjnych (rząd i NBP zapowiadają przedłużenie działania tych ustaw).
W wielu sektorach polskiej gospodarki dwucyfrową inflację mamy zresztą od miesięcy. Szczególnie trudna sytuacja panuje w branży spożywczej. Już w grudniu ub. roku mięso drobiowe zdrożało o 30,1 proc., wołowe o 19 proc., cukier o 22 proc., tłuszcze roślinne o 24,5 proc., a zwierzęce o 18,6 proc. Dwucyfrowe były także wzrosty ceny pieczywa (14,3 proc.), jaj (11,5) oraz warzyw (11,6).