Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Zleciła Pani Instytutowi Badań Edukacyjnych sprawdzenie, jaki jest odbiór lekcji wychowania do życia w rodzinie i skąd młodzi czerpią wiedzę o seksie. Wyniki zaskakują?
JOANNA KLUZIK-ROSTKOWSKA: I to pozytywnie. Najbardziej to, że głównym źródłem wiedzy nie jest dla młodych internet, ale rówieśnicy i – w następnej kolejności – rodzice. Druga dobra informacja: WDŻ jest oceniane dobrze.
Przez tych, którzy nań chodzą, bo przedmiot nie jest obowiązkowy. Załóżmy, że gorzej oceniają WDŻ ci nieuczęszczający.
Uczęszcza większość. W gimnazjach około 70 proc., potem nieco mniej. Rzecz kolejna: większość rodziców chce wsparcia szkoły w dziedzinie edukacji seksualnej. Co ciekawe, w badaniach jakościowych mieliśmy piątkę rodziców określających się jako liberalni i piątkę konserwatystów. Sami byli zadziwieni, jak wiele ich w sprawach wychowania łączy. Znacznie więcej niż liberałów i konserwatystów w Sejmie.
Inny wniosek: uczniom trudno się rozmawia o seksualności z nauczycielem, który na co dzień uczy ich innego przedmiotu. O WDŻ mówi się, że w wielu miejscach prowadzą je nieprzygotowani katecheci i wychowawcy.
Powtórzę: lekcje są dobrze oceniane. Poza tym nie czas na demolowanie systemu: w maju dyrektorzy decydowali, kto będzie tego przedmiotu uczył w następnym roku. Kolejność postępowania jest taka: mamy badania, później zastanawiamy się nad ewentualnymi zmianami w treściach nauczania, a na koniec myślimy o nauczycielach: jakiego wsparcia potrzebują.
Etap diagnozy kończy Pani tuż przed prawdopodobną wyprowadzką z resortu.
Mam nadzieję, że jest w Polsce ciągłość instytucji. Nie ma powodu, bym nie realizowała planów tylko dlatego, że może zmieni się władza. Powołam zespół ekspertów, który tę podstawę przeanalizuje. Ekspertów, nie ideologów.
Pięknie brzmi, ale trudno to zrealizować, gdy przychodzi do konkretów. Np. antykoncepcja. Powinna być na WDŻ?
Tak! Te zajęcia są po to, by młodzi odpowiedzialnie wchodzili w dorosłość.
A ci, którzy takich treści sobie nie życzą?
Właśnie dlatego zajęcia nie są obowiązkowe. To rodzice są od decydowania, jakie wartości czy treści przekazywać dzieciom. ©℗