Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Budowa nowego portu lotniczego dla Polski nie budziłaby dziś takich kontrowersji, gdyby poprzedni rząd nie uczynił z tej inwestycji propagandowego teatrzyku. Następcy mogliby wtedy po prostu przyznać, że widzą sens kontynuacji.
Jako że w debacie o CPK liczby zwykle nie padają, skoncentrujmy się właśnie na nich. Lotnisko na warszawskim Okęciu dziś balansuje na progu przepustowości. W ubiegłym roku przyjęło 21,1 mln pasażerów. Żeby obsłużyć więcej podróżnych, port musiałby przejść kolejną dużą rozbudowę – ale brak na to miejsca, bo sąsiaduje z obwodnicą Warszawy. Z pomocą drobnych inwestycji można by wyśrubować częstotliwość lotów w godzinach szczytu powyżej obecnych 48 na godzinę, ale – jak wynika z analiz spółki Polskie Porty Lotnicze – to zwiększy przepustowość Okęcia tylko do około 27-28 mln pasażerów rocznie.
Tymczasem Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) przewiduje, że już w tym roku ruch lotniczy w Polsce wróci do stanu sprzed pandemii i na naszych lotniskach pojawi ok. 50 mln pasażerów. Do 2040 r. ich liczba ulegnie podwojeniu – to prosta konsekwencja rozwoju gospodarczego Polski. Jeśli infrastruktura nie będzie na to przygotowana, lotniska staną się hamulcowymi naszej gospodarki.
Port w Baranowie w pierwszym etapie inwestycji już w 2030 r. mógłby tymczasem przyjąć 40 mln pasażerów. Pięć lat później – 50 mln. „Na zero” inwestycja wyjdzie tymczasem już przy ruchu na poziomie ok. 29 mln rocznie. Gwarancją finansowej stabilności CPK jest więc zamknięcie lotniska na Okęciu i przeniesienie całego ruchu stamtąd do Baranowa.
Prawie 60 proc. Polaków chce, by rząd Donalda Tuska kontynuował budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego – wynika z sondażu IBRiS dla dziennika „Rzeczpospolita”.