Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla Barroso to polityczna klęska. A przecież niedawno, w lipcu, sam doświadczył rosnącej siły Parlamentu, bo także jego wybór stał pod znakiem zapytania. Mimo to długo nie przyjmował do wiadomości krytyki, którą wielu deputowanych kierowało pod adresem składu nowej Komisji, a do krytyków odnosił się arogancko. Zachwalana przez niego lista 24 komisarzy okazała się najmniej trafiona w historii Unii. Teraz Barroso musi zmienić niektóre nazwiska, jeśli chce przy następnym podejściu zyskać poparcie Parlamentu.
Styl stylem, ale nie sam Barroso jest winny kryzysu. To państwa członkowskie (czyli ich rządy) decydują, kogo wyślą do Brukseli. Ważne są przy tym nie tylko kompetencje, ale i wewnętrzne układy. Także rozdział resortów podlega naciskom unijnych stolic - a to oznacza już ingerencję w uprawnienia przewodniczącego Komisji. Zresztą gdy Barroso opublikował swoją listę komisarzy i przydzielonych im resortów, spotkał się z krytyką wielu rządów (kilka państw odebrało nowe nominacje jako utratę wpływów w Brukseli). Z kolei reakcja posłów była pozytywna, gdyż dostrzegli w nim polityka, który jest w stanie przeciwstawić się naciskom.
Dlatego obecny spór o skład Komisji jest - wbrew temu, co powtarza wielu obserwatorów z “prawa" czy “lewa" (skupiając się na przypadku Rocco Buttiglionego) - nie tyle kłótnią o idee, co instytucjonalną próbą sił między Parlamentem Europejskim a rządami państw członkowskich. Od dawna już posłowie ze Strasburga chcą współdecydować o obsadzie Komisji, bo to (w ich opinii) zapewni jej większą demokratyczną legitymizację. Dziś struktury europejskie cierpią na niedomiar demokracji - np. posłowie mogą jedynie Komisję w całości przyjąć albo odrzucić. Sprawa ta pokazuje, że obecny sposób powoływania komisarzy jest archaiczny i wymaga zmiany. Tylko wówczas będzie można uniknąć takich kryzysów jak obecny, w którym spór o kompetencje komisarzy przerodził się w kryzys wokół kompetencji Parlamentu.