Brat Lew i beatowcy

„Różnimy się w wielu sprawach, ale mu nie przeszkadzam, bo wiem, że wszystko robi z dobrego serca i z głębokiej wiary” – mówił prymas Wyszyński o ks. Leonie Kantorskim.

03.12.2018

Czyta się kilka minut

Ks. Leon Kantorski, Podkowa Leśna, 1997 r. / PIOTR WÓJCIK / AGENCJA GAZETA
Ks. Leon Kantorski, Podkowa Leśna, 1997 r. / PIOTR WÓJCIK / AGENCJA GAZETA

Zebrani słyszą ten najbardziej znany fragment Ewangelii Łukasza, który w każdym domu rozbrzmiewa przed Wigilią. Maryja zaraz zrodzi Syna w ubogim żłobie, bo nie było dla nich miejsca w gospodzie. Lecz tym razem Narodzenia Pana nie wyśpiewa chór aniołów, a dynamiczne wejście gitary. Jest 14 stycznia 1968 r., a w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej rozpoczyna się pierwsza msza ­beatowa.

Nie byłoby jej bez ks. Leona Kantorskiego. Gdy pierwszy raz o nim usłyszałem, przedstawiono mi go jednym określeniem: „przedstawiciel Kościoła otwartego”. Z jednej strony trochę mało jak na prężnego duszpasterza i pedagoga, aktywistę i działacza politycznego, proboszcza z zacięciem do liturgicznych reform, a raczej – nazwijmy to po imieniu – rewolucji. Z drugiej, to mówi wszystko. Bo jeśli kimś ks. Kantorski z pewnością był, to otwartym człowiekiem.

Kościół otwarty

Słyszysz „Kościół otwarty”, a przed oczyma jak na zawołanie stają równo ułożone roczniki „Znaku”, „Tygodnika Powszechnego” i „Więzi”, czy dużego kalibru debaty inteligencji toczone w krakowskich i warszawskich salonach. Kantorskiego „mniej interesowały kwestie filozoficzne czy metafizyczne, a bardziej ludzkie” – powie o nim Henryk Wujec.

Urodził się 31 marca 1918 r. w Domaradzicach w Wielkopolsce. Święcenia kapłańskie przyjął w Paryżu dwa lata po wojnie z rąk kard. Emmanuela Suharda.

„Kiedy pierwszy raz przybył do Podkowy, przechadzając się wokół kościoła, podszedł do baraku, w którym mieściła się stara plebania, i tam usłyszał próbę chóru. »Jest wspólnota«­­­ – ucieszył się” – wspomina Władysław Gołąb. Nowy proboszcz nie zatrzymał się na zadowoleniu z zastanego stanu parafii. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się kolejne wspólnoty. Koniec lat 60. to Agapa, będąca zaczątkiem działalności domowego kościoła, w którym zaprzyjaźnione małżeństwa dzieliły się wzajemnie Słowem Bożym, modlitwą i wolnym czasem.

Lata 70. i 80. należą do Świetlików, czyli ruchu duszpasterstwa i formacji młodzieży, który animował ks. Kantorski w Podkowie Leśnej. To była nie tylko zabawa, ale solidna praca duchowa i etyczna.

„Ksiądz mówił dobitnie i wpajał nam wartości, czasem w sposób bezwzględny. Niektórych kwestii nie można z nim było przedyskutować” – wspomni Anna Estrei­cher. Czy był surowym duszpasterzem? „Brat Leon niczego nie narzucał” – doda Bogdan Wróblewski, ale jeśli pogardzało się drugim człowiekiem, to potrafił nawet wyrzucić z obozu. Chodziło o przyjaźń i wzajemny szacunek. Tego ks. Kantorski chciał nauczyć młodych.

Każdy jest ważny

Każdy, kto pochodzi z małej miejscowości, wie, że zmiana proboszcza na parafii to trudny okres – nowy ksiądz zwykle spotyka się z nieufnością.

„Ksiądz Leon sprawił, że ludzie zaczęli rozmawiać, zaprzyjaźniać się z sobą i z Kościołem. Chodził po kolędzie do każdego. Jeżeli ktoś mówił, że jest niewierzący, odpowiadał: »Dobrze, ale jest pan obywatelem Podkowy. Możemy przecież porozmawiać o sprawach podkowiańskich«” – przypomina Władysław Gołąb.

Kantorski chciał poznać tych, którzy go otaczają i do których został posłany. Właśnie dlatego w Świetlikach lądowały zarówno dzieci z rodzin bardzo wierzących, jak i dalekich od Kościoła. Wiara nie miała znaczenia, bo istotna była bliskość między młodymi.

W Rzymie najtęższe głowy teologii debatowały nad kształtem Kościoła na nowy wiek. Kościoła, który ma być przystanią, miejscem, w którym wszyscy mogą się odnaleźć. Który wreszcie będzie otwarty na przedstawicieli innych religii czy obrządków. W Podkowie brat Lew niemal w tym samym czasie już to robił. Marta Werner była protestantką, ale ks. Kantorskiemu jej wyznanie nie przeszkadzało. Poznała go po przeprowadzce do Podkowy w 1967 r. Mąż Marty, Stanisław, oraz ich dzieci od razu zaangażowali się w życie parafii, ale ona stała trochę na uboczu. „Ksiądz powiedział kiedyś, że chciałby poznać jeszcze mnie. Przyszłam więc się przywitać, a on spytał: »­­­A więc to jest mama od tego towarzystwa?«. Ja odparłam, że tak, ale jestem ewangeliczką, a on na to: »Co to zmienia? Możesz tutaj być«­­­. I tak właśnie się poczułam – mile widziana”.


Czytaj także: Anna Goc: Misja: parafia


Podkowa była miejscem, w którym dialog ekumeniczny i wewnątrzkościelny działał w praktyce, jakby sam z siebie. Nie potrzebował odgórnego przykazu. Ks. Leon zapraszał do kościoła wszystkich. Przyjeżdżali i głosili tam pastorzy, w 1984 r. odbyła się słynna msza pojednania polsko-ukraińskiego z grekokatolikami, a w codzienne życie parafii byli wprowadzani adwentyści czy ewangelicy.

„Służył radą Żydom i protestantom, pomagał biednym i nieszczęśliwym, bronił prawdy i uczciwości, chrzcił dzieci zrodzone z uczucia; ich rodziców (...) nie pytał nigdy o świadectwa komunii świętej i bierzmowania” – mówi Ryszard Bugaj, polityk lewicy i podkowianin. Sam będąc człowiekiem świadomie lokującym się poza Kościołem, miewał trudne doświadczenia z jego instytucjonalnym wymiarem, ale z Kantorskim było inaczej. Kiedy pasierbica Bugaja, Joasia, chciała przystąpić do pierwszej komunii, proboszcz bez wahania ją ochrzcił. Wiedział, na czym polega sytuacja, i choć potrafił strofować, to tylko wtedy, gdy było to naprawdę uzasadnione.

Działanie poza powszechnymi regułami to zresztą główna cecha ks. Leona obdarzonego wyjątkowo konfrontacyjnym charakterem. Podczas wielu homilii publicznie prosił, by obecni w kościele agenci wyłączali urządzenia rejestrujące. Wspierał działaczy Solidarności, a po aresztowaniu Mirosława Chojeckiego w Podkowie zorganizował głodówkę w intencji wyzwolenia więźniów politycznych. Roztoczył nad głodującymi ogromną opiekę – zarówno fizyczną, jak i duchową. „Ja Leona szanuję. Wiem, że się różnimy w wielu sprawach, ale mu nie przeszkadzam, bo wiem, że on wszystko to robi z dobrego serca i z głębokiej wiary” – mówił prymas Wyszyński.

Przez uszy do serca

Myślę, że się nie pomylę, gdy stwierdzę, że w połowie kościołów w Polsce melodia do „Baranku Boży” jest taka sama. Nie żartuję, to jedna z tych najbardziej powszechnych i powtarzalnych. Nie byłoby jej, gdyby pewnego dnia ks. Leon nie zapukał do drzwi kompozytorki Katarzyny Gärtner z prośbą „Kasiu, napisz mi mszę”. Niemal na pewno nie wiedział, że w październiku 1967 r. w niewielkim nowojorskim Public Theater miała miejsce premiera pierwszego musicalu rockowego. Wtedy zaczęła się epoka „Hair!”. Już kilka miesięcy później w niewielkim kościele w Podkowie Leśnej wybrzmiewa msza beatowa „Pan przyjacielem moim”, która na zawsze wpisze się w kanon światowej muzyki rozrywkowej i sakralnej obok „Mass in F Minor” The Electric Prunes oraz musicalu „Joseph and the Amazing Technicolor Dreamcoat”. Te trzy dzieła są właściwie rówieśnikami, choć historia stojąca za „Pan przyjacielem moim” jest dłuższa.

Zaczęło się niewinnie. Mieszkańcy Podkowy wspominają, że do kościoła przyszedł chłopak z gitarą, który po uzyskaniu zgody księdza zaczął akompaniować nabożeństwom majowym. Zamiłowanie brata Leona do wspólnot łatwo zaowocowało powstaniem... zespołu o wdzięcznej nazwie Trapiści, który na gitarach elektrycznych podpiętych do jednego wzmacniacza wypełniał kościół niespotykanymi w tej przestrzeni dźwiękami. Reforma liturgiczna tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła, a i dziś z obecnością gitar mówiąc skrótowo różnie bywa, lecz Podkowa stanowiła absolutnie pionierski punkt. Wielu zastanawiało się, jak na takie rewelacje zareaguje konserwatywny prymas Wyszyński, jednak ten, choć na początku nieprzekonany, po odwiedzinach Trapistów i proboszcza z Podkowy, stwierdził ponoć: „Ja tego nie rozumiem, ale grajcie”.

Zespołowi zamarzyło się coś więcej. Ks. Kantorski nie miał pojęcia o muzyce, ale miał w parafii ogromnie cenioną wtedy kompozytorkę, która chętnie odpowiedziała na jego prośbę. Proboszcz wraz z Kazimierzem Grześkowiakiem ułożyli tekst psalmów tak, aby były zdatne do śpiewania w zaaranżowanej wersji, ale większość części stałych pozostała bez zmian. Dla łatwiejszego śpiewu skorzystano z kilku kolęd i pastorałek, wykonywanych zwyczajowo w tym czasie. Do projektu ściągnięto także Czerwono-Czarnych – ten zespół poprowadził wykonanie.

Całość musiała wywołać piorunujące wrażenie. Dość powiedzieć, że wiadomości o mszy beatowej dotarły do BBC i Radia Wolna Europa. Do Podkowy zjeżdżali wierni z całej Polski, a nawet przedstawiciele zagranicznych ambasad. „Z dumą obwieszczaliśmy światu, że jesteśmy z Podkowy, tej Podkowy, w której odbywają się słynne msze beatowe. Znajdowaliśmy się w samej szpicy nowoczesności i czuliśmy się ważniejsi od innych, to dawał nam ksiądz Kantorski” – powie opozycjonista Zbigniew Bujak.

Pan Jezus wybrzmiewał w głośnikach w całym kraju, bo nagrana płyta rozeszła się w nakładzie ćwierć miliona egzemplarzy. Słucha się jej świetnie do dziś. W 2018 r., w 50 lat od premiery, wznowiła ją znakomita wytwórnia GAD Records. Choć za przebój na proboszcza Kantorskiego czekały szykany i zarzuty o świętokradcze praktyki, on sam się nimi nie przejmował. Wierzył w to, co robi, bo kościół zapełniali ludzie, którzy dawno w nim nie byli i omijali go szerokim łukiem. Pojawiali się „młodzi w skórach”, całe rzesze ludzi, dla których kościół był obcym miejscem. Ks. Leon znalazł sposób, żeby także do nich dotrzeć.

W uderzającej liczbie wspomnień o ks. Leonie powraca ten sam wątek – starał się w każdym bliźnim zobaczyć człowieka. Taki zwykły proboszcz. Po prostu brat. Zmarł 26 lipca 2010 r.©

W tekście korzystałem ze zbioru wspomnień zebranych oraz wydanych przez Izabelę Górnicką-Zdziech i Grzegorza Dąbrowskiego „Brat Lew. Ksiądz Leon Kantorski we wspomnieniach”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2018