Łącznicy

W niedzielę Zesłania Ducha Świętego wyświęcono w Polsce jeszcze jednego diakona stałego. Tych duchownych, którzy mogą mieć własne rodziny, jest wciąż niewielu.

14.06.2021

Czyta się kilka minut

Cezary Uszyński uczestniczy w mszy św. – pierwszy raz jako diakon.  Warszawa, 23 maja 2021 r. / JACEK TARAN
Cezary Uszyński uczestniczy w mszy św. – pierwszy raz jako diakon. Warszawa, 23 maja 2021 r. / JACEK TARAN

W środku już sporo ludzi. Mimo że do rozpoczęcia mszy w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie zostało jeszcze sporo czasu, większość ławek już zajęta. Jeden z kapłanów ściszonym głosem udziela ostatnich wskazówek dotyczących dzisiejszej ceremonii.

W procesji do ołtarza zmierzają biskup, kapłani i diakoni, ubrani we właściwe dla dzisiejszego święta czerwone ornaty i dalmatyki. Spośród nich wyróżnia się mężczyzna w białej albie – jest inżynierem elektrykiem, mieszka w Podkowie Leśnej.

Kilka metrów dalej w pierwszych ławkach – jego rodzina. Towarzyszy mu w szczególnej chwili – za kilkanaście minut ten mąż, ojciec i dziadek stanie się osobą duchowną.

Ludzie godni

Diakoni byli w Kościele już w czasach apostolskich. Św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Tymoteusza ­ (3, 8-13) jasno wskazuje, kto tę posługę może spełniać – mają to być ludzie godni, o czystym sumieniu, wiodący życie bez zarzutu. O diakonach pisali pierwsi pisarze chrześcijańscy (m.in. Orygenes, św. Klemens Aleksandryjski, św. Efrem Syryjczyk), określając ich obowiązki. W Kościele pierwszych wieków instytucja ta rozkwitała. Diakonami stałymi byli m.in. św. Szczepan, św. Wawrzyniec czy św. Filip (później także św. Franciszek z Asyżu).

W IV w. diakonat w Kościele łacińskim zaczął stopniowo tracić na znaczeniu, stając się jedynie stanem przejściowym do kapłaństwa (w formie stałej posługi zachował się w Kościele prawosławnym oraz związanych z Rzymem Kościołach wschodnich – syryjskim i koptyjskim).

Nad przywróceniem tej instytucji w Kościele katolickim debatowano na Soborze Trydenckim, jednak nie powzięto w tej sprawie żadnych wiążących uchwał. Kwestię tę podjęto ponownie dopiero podczas Soboru Watykańskiego II – zgromadzeni wówczas w Watykanie biskupi zadekretowali w Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” odnowę diakonatu stałego w Kościele łacińskim.

Sakrament święceń obejmuje trzy stopnie: diakonat, prezbiterat i episkopat, przy czym biskupi i księża przyjmują święcenia dla kapłaństwa, a diakoni dla posługi. Pełniąc swój urząd, diakon winien być znakiem służby Bogu i ludziom, gdyż ma za wzór Jezusa Chrystusa, który przyszedł na świat, by służyć, a nie by jemu służono.

Dziś na świecie jest blisko pięćdziesiąt tysięcy diakonów stałych. Polski Episkopat zwrócił się do Watykanu z prośbą o wprowadzenie tego urzędu w Kościele w Polsce w 2001 r. Jako pierwszy odpowiedni dekret w tej sprawie wydał biskup toruński Andrzej Suski w 2005 r. 6 czerwca 2008 r. ten sam biskup toruński wyświęcił pierwszego rzymskokatolickiego diakona stałego w Polsce, Tomasza Chmielewskiego.

Grono diakonów stałych w Polsce w ostatnich latach powoli się powiększało. 23 maja 2021 r. dołączył do niego czterdziesty trzeci wyświęcony – Cezary Uszyński.

Pisemna zgoda żony

Msza już się rozpoczęła. Odprawia ją biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Michał Janocha. Po odczytaniu Ewangelii biskup wypowiada słowa: „Niech przystąpi mający przyjąć ­święcenia diakonatu”. Cezary odpowiada: ­„Jestem”. Następnie upoważniony przez biskupa prezbiter zaświadcza, że kandydat został uznany za godnego święceń.

Po przyjęciu sakramentu święceń, którego zawsze udziela biskup, diakon staje się członkiem hierarchii kościelnej. Jako osoba duchowna jest m.in. zobowiązany do codziennego odprawiania modlitwy brewiarzowej.

Biskup Janocha ogłasza, że brat Cezary został wybrany do stanu diakonatu.

Stan ten dzieli się na przejściowy i stały. Do stanu przejściowego wyświęca się alumnów seminariów duchownych znajdujących się na drodze do kapłaństwa (wiąże się to z przysięgą celibatu, którą składają oni około rok przed ukończeniem nauki). Diakonami stałymi mogą natomiast zostać zarówno kawalerowie (po 25. roku życia), którzy przysięgają pozostać do końca życia celibatariuszami, jak i mężczyźni już żonaci (mający ukończone 35 lat, co najmniej 5-letni staż małżeński oraz pisemną zgodę żony). Jak Cezary Uszyński.

Po homilii Cezary potwierdza, że chce jako diakon pomagać prezbiterom, przyrzeka też cześć i posłuszeństwo biskupowi oraz jego następcom.

Diakonat obejmuje jednocześnie trzy posługi: liturgii, słowa i miłości. Diakon nie sprawuje Eucharystii, nie spowiada, nie udziela sakramentu namaszczenia chorych. Zakres jego działań określa biskup w porozumieniu z proboszczem parafii, do której zostaje posłany. Diakoni mogą asystować biskupowi lub kapłanowi podczas mszy, błogosławić śluby, prowadzić pogrzeby, udzielać chrztu i komunii, czytać Ewangelię, głosić homilie, przewodniczyć nabożeństwom, sprawować sakramentalia oraz prowadzić działalność charytatywną i społeczną w imieniu Kościoła.

Podczas litanii do wszystkich świętych Cezary leży krzyżem.

Biskup z nałożoną mitrą staje przed ołtarzem. Gdy Cezary przed nim klęka, biskup w ciszy nakłada na jego głowę ręce.

Następnie wygłasza formułę święceń. Diakoni obecni na mszy pomagają założyć wyświęconemu diakonowi stułę przewieszoną ukośnie przez lewe ramię spiętą u dołu z prawego boku oraz dalmatykę będącą jego właściwą szatą liturgiczną.

Cezary klęka znów przed biskupem, który podaje mu księgę Ewangelii, polecając głosić z wiarą Słowo Boże i żyć zgodnie z nim.

Działanie z góry

Podkowa Leśna. Niewielki dom przy jednej z bocznych uliczek. Ogród zarośnięty jak diabli – widać, że trawnik dawno nie widział kosiarki.

– Te chwasty to też jest owoc ostatnich lat – śmieje się na powitanie Cezary Uszyński. Tłumaczy, że po prostu nie miał czasu zająć się ogrodem. Cóż, doba bywa za krótka: rodzina, praca, posługa nadzwyczajnego szafarza komunii świętej, czteroletnie przygotowania do święceń.

Czy to dla niego ważny dzień?

– No, nie tak ważny jak chrzest święty, ale na pewno jeden z najważniejszych w życiu – odpowiada, prowadząc na taras z tyłu domu; przy kawie wszystko opowie.

Przyznaje: przed laty za nic by nie pomyślał, że taki dzień nadejdzie. Kiedyś był „niedzielnym katolikiem”. W latach szkolnych właściwie stracił wiarę. – Było to kilka lat posuchy – opowiada.

Jego życiem było wtedy harcerstwo – w wieku osiemnastu lat został nawet komendantem szczepu. Ciągle mu jednak czegoś brakowało. Pomodlił się pewnego wieczoru do Boga – ot tak, bo przecież niezbyt wtedy wierzył: „Panie Boże, jeżeli jesteś, spraw, abym był komuś potrzebny”. Po jakimś czasie przypomniał sobie o tej modlitwie – minęły dwa miesiące i Cezary poznał piękną dziewczynę, Magdalenę. Zakochali się w sobie. Po przeszło dwóch latach znajomości pobrali się. On miał wtedy 22 lata, ona 21. Dwa lata później urodziła się pierwsza córka, w następnych latach trzy kolejne. – Zobaczyłem, jaki jestem potrzebny! – wspomina.

Żeby utrzymać rodzinę, przeniósł się ze studiów dziennych na wieczorowe na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej, pracując jednocześnie w Zakładzie Energetycznym. Rok po ich ukończeniu w 1980 r. założył własną firmę. – W latach komuny było to bardzo trudne, ale udało się – mówi. Praca na dwa etaty, od rana do nocy – wracał co wieczór cały obsypany pyłem (pracował głównie na budowach); w wannie niemal zasypiał.

W 1991 r. przeprowadził się z rodziną do Podkowy Leśnej. Pewnego dnia żona mówi mu, że byli u niej dwaj księża przekazujący sobie probostwo miejscowej parafii i zaproponowali jej prowadzenie katechezy w szkole. On na to: „Czy oni poszaleli?”. Bo przecież żona nie miała odpowiednich kwalifikacji (z wykształcenia była bibliotekoznawczynią), a poza tym przez ostatnie 16 lat zajmowała się domem i dziećmi. „Mieszkamy tu dopiero od pięciu miesięcy, nikt nas tu właściwie nie zna – dlaczego zwrócili się do ciebie?”. Wspólna decyzja: żona pójdzie na plebanię i odmówi. Poszła wieczorem. Wraca i mówi: „Nowy proboszcz i nowy wikariusz siedzieli z podkrążonymi oczami, chyba się czymś struli – nie miałam sumienia...”.

– Tak Magda została katechetką – bez kwalifikacji, z dziećmi na głowie. Opiekując się chorymi rodzicami, równolegle zajmowała się domem i robiła 6-letnie studia na ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej (dziś Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Dlatego mówię, że to było działanie z góry.

Delikatne impulsy

W tym czasie Magdalena często uczestniczyła w porannej mszy. Po jakimś czasie dołączył do niej Cezary.

Tak, żona go inspirowała: – Wówczas tylko jej towarzyszyłem – opowiada. – Byłem pełen podziwu, ile udaje się jej zrobić. Zdarzało się na przykład, że rodzice dzieci przygotowujących się do pierwszej komunii pod wpływem jej katechezy decydowali się zawrzeć sakramentalne małżeństwo. Widać było, że prowadzi ją Duch Święty.

Cezary opowiada, że jego przewodnikiem duchowym stał się ówczesny proboszcz, ks. Leszek Slipek, który na różne sposoby pokazywał mu drogę do Boga. Utrzymywał z nim kontakt nawet po przeniesieniu księdza do jednej z warszawskich parafii. Pewnego dnia nowy proboszcz w Podkowie Leśnej, ks. Wojciech Osial, zaproponował Cezaremu kurs nadzwyczajnego szafarza komunii świętej. On jednak odmówił. – Byłem wtedy tak zajęty, że nie było o tym mowy – wspomina. Po dwóch latach proboszcz ponowił propozycję. – Pomyślałem wtedy: „To musi być jakiś znak. Ale kim jest ten szafarz nadzwyczajny?”. To była dla mnie zupełna egzotyka. Zgodziłem się jednak. Po jakimś czasie ludzie, którzy znali mnie z niedzielnej mszy, zaczęli do mnie przychodzić z pytaniami. Mówiłem im: „Idźcie do księdza!”. Oni na to, że się krępują. Wielu ludzi miało nikłą wiedzę teologiczną – widać woleli ze mną pogadać, gdy im bezpieczniki naprawiałem – śmieje się.

A pytania były coraz ciekawsze. Zdarzało się, że do późnej nocy z ludźmi dyskutował na ulicy. Poczuł, że ma braki w wiedzy teologicznej – w końcu był elektrykiem, a nie teologiem. Pomyślał: „Dlaczego nie zapisać się na studia teologiczne?”. Miał jednak wątpliwości: w wieku 56 lat zaczynać naukę? Rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego na warszawskich Bielanach na to: „A niby dlaczego za stary...?”.

Na studiach nie myślał o diakonacie stałym. Ale znowu przychodziły impulsy. Ktoś go pewnego dnia pyta: „Chce pan zostać diakonem?”. „A kto to jest?”. Potem znów ktoś zadaje to samo pytanie. I znów. – Pomyślałem, że może rzeczywiście coś w tym jest. Bo Pan Bóg jak powołuje, to robi to nienachalnie.

Pojechał na rekolekcje diakonów stałych – chciał zobaczyć, kim oni są. Spotkał tam wspaniałych ludzi: otwartych na drugiego człowieka, niewspółzawodniczących ze sobą, nienastawionych na karierę. Został przyjęty z sercem i życzliwością. Zafascynowało go to – dotąd znał tylko świat biznesu, konkurencji, wygryzania się.

Postanowił: „Idę w ciemno”.

Element poruszający

Nie wie jeszcze, jaki będzie nosił strój jako diakon. W polskim Kościele II Synod Plenarny precyzyjnie określa jedynie strój prezbiterów. Diakon stały w Polsce, jako osoba duchowna, może więc w codziennym życiu nosić sutannę lub koszulę z koloratką, ale nie jest do tego zobowiązany. – Nie, sutanny jeszcze nie kupiłem. Ale może to zrobię – zastanawia się i podaje argument: – Bo jak idzie się z wiatykiem do chorych, to oni oczekują jednak widoku księdza. Podobnie przy prowadzeniu pogrzebu.

– Do marketu jednak z żoną w sutannie już nie pójdę – dodaje ze śmiechem.

Podkreśla: najważniejsza jest dla niego relacja z Bogiem. Diakoni powinni być blisko ludzi, zanurzeni w normalnym życiu. – Jesteśmy chyba trochę takim łącznikiem pomiędzy księżmi a zwykłymi ludźmi. Często księża – choć oczywiście nie wszyscy – gdy zrobili już swoje, zamykają się na plebaniach i chcą odpocząć. Diakoni są tym elementem, który może coś poruszyć.

Wie już, gdzie będzie posługiwał: w warszawskiej parafii pw. św. Andrzeja Apostoła na Chłodnej. – To szczególny dla mnie kościół. Parafią kieruje ks. Leszek Slipek. Poza tym w tym właśnie kościele czterdzieści sześć lat temu wzięliśmy z Magdą ślub.

Pierwszy chrzest

Na tarasie pojawia się Magdalena i pyta, czy nalać rosołu.

Czy będą świętować? Tak, ale skromnie: zjedzą dziś kolację z jedną z córek, zięciem i wnuczkiem – Ignasiem. Potem jadą do drugiej córki – do Zakopanego. Diakon Cezary Uszyński ochrzci tam swojego drugiego wnuka, dwumiesięcznego Józia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2021