Bracia odrzucani

Kiedy w jakiejś praepoce sięgnęłam pierwszy raz po "Zbrodnię i karę", odrzuciłam książkę na długie lata, doczytawszy do snu Raskolnikowa. Nie potrafiłam przebrnąć przez tę potworną scenę. A niedawno zdarzyło mi się coś zupełnie podobnego: zgasiłam telewizor, nie będąc w stanie dalej oglądać krótkiego reportażu z Jabłonki, z targu zwierząt, nielegalnego pono, ale tolerowanego od bardzo dawna przez władze lokalne. Przestałam oglądać dla tego samego powodu, dla którego kiedyś nie miałam odwagi czytać Dostojewskiego. Porażało okrucieństwo opisywane i pokazywane.

14.07.2009

Czyta się kilka minut

Niezależnie od czasu i wieku. Chciało się jednego tylko: wołać "nie". Przed wojną widziałam wiele razy straszne traktowanie zwierząt czy to na wsi, gdzie spędzałam wakacje, czy na ulicach miasta, gdzie zaprzęgi konne były o wiele liczniejsze niż mechaniczne. Naiwnie mogłam się nad Dostojewskim pocieszać, że to inna epoka i kraj, ale sceny realne były niestety nazbyt podobne. A reportaż z niedalekiej Jabłonki, oglądany parę tygodni temu, krzyczał prawdą, że tu się nic nie zmieniło od pokoleń, że okrucieństwo trzyma się dobrze niezależnie od czasu i stopnia cywilizacyjnej ogłady. Ale jeszcze bardziej porażała atmosfera tego samego dziś co kiedyś przyzwolenia i obojętności. I jeszcze pamięć, że w życiu nie zdarzyło mi się usłyszeć ani jednego kazania o grzechu okrucieństwa wobec zwierząt. Ani kazania o świętym Franciszku i jego "braciach najmniejszych". Świętego Franciszka zawdzięczam tylko książce Zofii Kossak i Asyżowi.

W kraju od tysiąca lat chrześcijańskim współczucie wobec cierpienia zadawanego bezbronnym i nic niewinnym powinno być czymś najbardziej naturalnym pod słońcem. Tymczasem ludzie upominający się o to dla zwierząt są u nas traktowani podejrzliwie właśnie w imię chrześcijaństwa. Zwłaszcza gdy argumentują nieprawomyślnie. Przeczytałam ostatnio parę tekstów katolickiego publicysty, którego zmartwieniem były nie fakty okrucieństwa wobec Bożych stworzeń, czego dalej pełny jest świat - lecz użyte przez próbujących stawać po stronie zwierząt argumenty o prawach, których one nie mają, a powinny. Położyłam przed sobą te kartki i czytałam kilka razy, z niedowierzaniem, że to naprawdę jest najważniejsze wtedy, gdy uznajemy Boga nad sobą jako Stwórcę nie tylko nas, ale także wszystkiego, co z jego dobroci otrzymało dar życia. I zamiast spotkać się, wierzący i niewierzący, w tym samym współczuciu dla niezawinionego cierpienia i w proteście przeciw podłości okrucieństwa, mamy pono dzielić się jak najbardziej wyraziście i ostro na tych, co wierzą, i tych, co nie wierzą, a nie wierząc, tylko się mylą i błądzą.

Jakie dobro ma z tego wyrosnąć?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2009