Bonowicz: Trochę o Mrożku

Autorów ważnych rozpoznaje się po zakreśleniach, wynotowaniach, a ostatnio – po zdjęciach całych stron w telefonie. I tak jest z Mrożkiem.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

 /
/

Co go wezmę do rąk, to coś zanotuję, zaznaczę, sfotografuję. Pisarz prawdziwy, nie ma co gadać. Przy tym nie tylko znakomity dramaturg, ale też błyskotliwy felietonista, panujący nad akapitem jak mało kto. Dobrze wypadający w wywiadach, intrygująco rozgadany w listach, nad miarę marudny jedynie w dziennikach.

Toteż nie dzienniki czytam na ogół, lecz opowiadania i felietonistykę. „Małe listy” przede wszystkim. Ale też różne rzeczy doraźne, gdzieś tam zagubione, dostępne dzięki starannej edycji spuścizny Mrożka przez Noir sur Blanc. W ten sposób odnalazłem np. wydrukowany w 1977 r. w „Dialogu” artykuł „Zaniedbana relacja”, który przed laty zrobił na mnie duże wrażenie. Powołując się na swoje doświadczenia teatralne (asystowanie reżyserom, ćwiczenia w szkołach), pisze w nim Mrożek, że aktorzy, których obserwuje, mają ogromny problem ze zrozumieniem „sytuacji doraźnie granej na scenie, choć nieraz bardzo prostej. Nie wiedzą i nie są ciekawi, a nawet nie przychodzi im do głowy, dlaczego ktoś w danej chwili wykonuje taki, a nie inny gest (…), tym bardziej nie umieją odpowiedzieć gestem właściwym, a nie jakimkolwiek”. Rozumieją „motywacje ogólne, analizowane przy stoliku”, ale nie rozumieją sytuacji poszczególnych – choćby tego, „dlaczego dana postać ma zamiar podrapać się w głowę albo spojrzeć na lewo zamiast na prawo”. Dlaczego tak jest? Czy winni są aktorzy, czy może reżyserzy? Jedni i drudzy, pisze Mrożek, są dziećmi swojej epoki, którą charakteryzuje to m.in., że „umiemy wszystko, ale nie umiemy spostrzec tego, co najbliżej, i obecności drugiego człowieka, bez której nie można się obejść, a z którą nie wiadomo, co począć”.

Owszem, dziś ta uwaga nie wydaje się już tak oryginalna, ale przed laty – przeczytałem ten tekst pewnie gdzieś w połowie lat 80. – uderzyła mnie swoją trafnością. Kiedy w teatrze aktorzy nie współpracowali, myślało się, że to jakiś feler techniczny, brak zmysłu, niedostatek talentu, a może po prostu się nie lubią… Nie myślało się, że oto na scenie oglądamy własną bezradność, nieuważność, nieumiejętność odczytania drugiego. Dzięki Mrożkowi tak to właśnie zobaczyłem; dziś, kiedy oglądam spektakl i widzę w roli głównej aktora, który nie wie, co zrobić z rękami (czasem lepiej, by trzymał je wobec innych nieruchomo), albo kiedy słucham aktorek i aktorów mówiących obok siebie, nie rozmawiających, wiem, że problem leży głębiej. Koncentracja na sobie jest tak wielka, że drugi człowiek właściwie znika nam z oczu, mówimy do kogoś, kogo nie widzimy – i scena tylko to ujawnia. A przecież, jak pisze Mrożek, „jakkolwiek wysoko byśmy się wzbili w niebo abstrakcji, nic nie jest możliwe bez owego drugiego człowieka na ziemi. Nasze wnętrze bez niego by nie powstało i najbardziej osobiste fantazmy nie mogą się obejść bez jego obrazu”.

Zanotował te słowa ktoś, kto przeszedł do legendy jako człowiek skupiony na sobie, artysta-autysta, któremu obecność innych raczej przeszkadzała. Kto cierpiał z powodu braku zainteresowania i jednocześnie z trudem znosił popularność. Krążą na ten temat dziesiątki anegdot, wśród nich ta opowiedziana kiedyś przez Andrzeja Mleczkę, który miał wieźć Mrożka samochodem przez pół Polski. „Czy nie będzie panu przeszkadzało – miał zapytać potencjalny pasażer – jeśli nie będę się odzywał przez całą drogę?”.

Tych rzeczy jednak nie należy mylić. Człowiek zamknięty niekoniecznie jest człowiekiem nieuważnym czy niewspółpracującym. Przeciwnie – często intensywniej przeżywa „międzyludzkie”, owe drobne, powszednie sytuacje poszczególne, które taki kłopot sprawiają nie tylko aktorom przecież. Dystans nie oznacza też, że nie czerpiemy z drugich. Czerpiemy z nich garściami – bo tylko ich mamy. „Nigdy nie spotkam monarchii bez króla, prezydentury bez prezydenta, ojczyzny bez rodaka”, zauważa trzeźwo Mrożek. Kiedy idee, fantazmaty odrywają się od konkretnych ludzi, rzeczywistość robi się niebezpieczna.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Trochę o Mrożku