Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nieszczęście trapi jednak nie tylko chrześcijan, ale również wyznawców innych religii i niewierzących. W Ewangelii św. Mateusza Jezus mówi: „Z wnętrza, z serca ludzkiego, pochodzą złe myśli, rozpusta, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota. Całe to zło wychodzi na zewnątrz i plami człowieka”. Dzisiaj, zauważa papież Franciszek, napotykamy „niebezpieczeństwa innego rodzaju. Panują dwie przeciwne tendencje, z jednej strony sekularyzm, który prowadzi do światowości. Druga pokusa to zamknięcie się w przestarzałym albo wręcz nieewagelicznym sposobie rozumienia swojej roli w Kościele, prowadzącym do bezpłodnego klerykalizmu”. Jak nie ulec temu zepsuciu?
Wśród wielu sposobów zaradzania temu nieszczęściu Franciszek wymienia nadzieję i wskazuje na młodzież jako jej „bohaterów”: „Nadzieja, przyszłość są w [ich] rękach”. Papież wie, jak delikatny i wymagający jest ten skarb, dlatego zachęca młodych: „Niech otuchy dodadzą wam słowa: nie lękajcie się, bierzcie odpowiedzialność w swoje ręce, bądźcie odważni, realizujcie swoje marzenia”. Ale o czym młodzi marzą? Odpowiedzi na to pytanie szukał Synod.
Młodzi mają to do siebie, że, jak mówił Czesław Miłosz, sięgają po niemożliwe, czyli marzą o cudzie przemiany wody ludzkiego życia w wino. Szukają proroka takiego jak Eliasz, który wskaże im dzban, w którym nigdy „nie skończy się mąka”, i baryłkę, w której nigdy „nie braknie oliwy (...) aż do dnia, w którym Pan ześle deszcz na ziemię”. Marzą o niewyczerpującym się źródle, z którego wypływa światło dla oczu, rozumu i serca, aby trafnie rozeznać, zrozumieć, co tu i teraz jest działaniem Boga. Dlatego liczą na pomoc życiowo doświadczonych: rodziców i starszych Kościoła.
Jezus zapoczątkował swoją działalność przy stole weselnym w Kanie, dopełnił przy stole paschalnym w Jerozolimie i przedłuża w każdej mszy po to, byśmy umieli dostrzec Go również poza świątyniami w naszych domach, przy naszych domowych stołach-ołtarzach. A ponieważ Jezus zawsze przychodzi w towarzystwie ludzi, to znaczy, że przyprowadza nam gości, których my, „w Jego Imię”, mamy zaszczyt podejmować. Wszystko po to, żeby sen-marzenie młodych i starych, ale również Boga, mógł się spełnić. Żeby tak się stało, trzeba chrześcijan na wzór Maryi, sług z Kany i apostołów. To dzięki ich uważności, wrażliwości i pracowitości, dzięki ich zaufaniu Jezusowi, mógł On uratować ich „radość miłości”, a tym samym upewnić nas, że cud Jego obecności i działania wciąż trwa. ©