Blask prawdy

Veritatis splendor oznacza blask prawdy. Jakiej prawdy? Oczywiście tej religijnej, która oświeca rozum i kształtuje wolność człowieka, człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo samego Boga. Termin prawda występuje w encyklice w nieco innym znaczeniu, niż jesteśmy przyzwyczajeni; nie chodzi tu o prawdę naukową, rzecz jest o prawdzie etycznej, a dokładniej: o prawym sumieniu. Prawda jest bowiem bardzo blisko prawości.

14.08.2005

Czyta się kilka minut

Późniejsze encykliki Jana Pawła II (“Veritatis splendor" została opublikowana w 1993 r.) mają swoistą strukturę literacką - punktem wyjścia jest zwykle któraś ze scen biblijnych, przede wszystkim ewangelicznych. Rozważania o “blasku prawdy" otwiera zapisana przez św. Mateusza rozmowa Jezusa z młodzieńcem, który przychodzi i pyta: “Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?". Ale można powiedzieć, że cała encyklika stanowi medytację nad słowami Ewangelii: “Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Widzimy tu związek między dwoma rzeczywistościami: prawdy i wolności. I pytanie, jaka wolność jest prawdziwą wolnością człowieka?

Niektórzy mówią: wolność to oderwanie się od wszelkiej przemocy, od nacisku zewnętrznego; inni mówią: wolność to wewnętrzna moc, która umożliwia realizację wartości i dobra. Bardzo prosto, ale dobitnie sformułował to sam Jan Paweł II, gdy w 2000 r. na górze Synaj powiedział, że na tablicach z przykazaniami zapisane jest orędzie wolności, ale nie “wolności podążania za naszymi ślepymi namiętnościami, lecz wolności do kochania, do wyboru tego, co jest dobre w każdej sytuacji, nawet wtedy, kiedy czynienie tego jest ciężarem". Nie mówimy więc o wolności czynienia tego, czego chcemy w danej chwili, lecz o “wolności do wyboru tego, co jest dobre".

Dramat związku wolności i prawości sumienia staje przed każdym człowiekiem, bo człowiek nie tyle jest, co staje się; rodzimy się obdarzeni wolnością, ale wolnością do realizacji jakiegoś zadania, jakiegoś dobra, które jest dobrem zadanym każdemu z nas osobno. Papież przytacza tu zdanie jednego z Ojców Kościoła - św. Grzegorza z Nyssy: To, kim jestem, jest “skutkiem wolnego wyboru, tak że w pewien sposób to my sami jesteśmy własnymi rodzicami...". To niesłychane powiedzenie, głębokie nie tylko poetycko, ale i duchowo - “jesteśmy własnymi rodzicami". Mówiąc inaczej: nasze życie zawdzięczamy naszym rodzicom, ale kształt tego życia zawdzięczamy naszym wyborom. Co jest ważniejsze: to, że mam wolność wyboru, czy to, że mam nadać kierunek i kształt mojej wolności?

Bardzo trafnie komentuje to ks. Tischner: “Wolność nie jest najwyższą wartością człowieka, ponieważ służy prawdzie i dobru. Ale jest wartością podstawową. Bez wolności nie ma mowy o odbudowie osobowej tożsamości człowieka". Wolność nie jest najwyższą wartością, ale wartością podstawową, ona bowiem umożliwia realizację innych wartości. Trzeba wyraźnie wypowiedzieć ważną prawdę: tylko człowiek wolny może wyzwalać swoją wolność. Zaś wolność do robienia cokolwiek mi się chce jest pozorną wolnością.

Spontanicznie nie dążymy do wolności, ale do tego, żeby zapanować - nad rzeczami, nad sprawami, nad innymi ludźmi; spontanicznie uważamy, że jesteśmy wolni, gdy potrafimy zniewalać innych. Nie chodzi tylko o wielkie wymiary polityczne, ale również i o nasze osobiste relacje - w rodzinie, w miłościach, przyjaźniach, układach towarzyskich; bardzo często sądzimy, że jesteśmy wolni, gdy górujemy nad innymi, gdy zawłaszczamy ich wolność.

Trzeba jakiegoś nawrócenia, czyli odwrócenia się od tej spontanicznej postawy dążenia do zawładnięcia światem i innymi, po to, żeby mogła się wyzwolić moja wolność.

Zauważmy, jakie to trudne, dlatego że cała współczesna kultura (łącznie z reklamami) uważa, iż wolność polega na budzeniu rozmaitych pragnień i pożądań, na dążeniu, żeby czymś lub kimś zawładnąć. W gruncie rzeczy polega to na sprowadzaniu nas wszystkich do tego samego wzorca. Ten cudowny slogan: “Bądź sobą, wybierz Pepsi" - prawda, jakie to proste - bądź jak wszyscy, czyli bądź zniewolony. Wolność bowiem - ta podstawowa - dopiero warunkuje możliwość wychowania siebie w sposób autentyczny, czyli prawy.

***

Papież rozważa klasyczny problem wszystkich refleksji etycznych: co jest podstawą oceny naszych czynów. Powiada się czasami, że cel uświęca środki. Jeżeli przyjąć takie kryterium, to podstawą do oceny czynu stają się konsekwencje, które z niego wypływają. Twierdzi się, że jeżeli są one pożyteczne, dla mnie czy dla innych, to czyn jest oczywiście dobry. Inni powiadają, że najważniejsza dla oceny czynu jest intencja sprawcy: chciałem dobrze... Autor encykliki jest stanowczy: nie chodzi o cel, który miałby uświęcać środki, nie o najlepsze nawet intencje, ale o obiektywną wartość czynu, zasadzającą się na odniesieniu do samego przedmiotu.

Czyn, który sam jest wewnętrznie zły, nie staje się dobry dzięki intencji sprawcy bądź zamierzonemu przez niego celowi. Jaki czyn jest “wewnętrznie zły"? Kłamstwo, “spędzenie płodu - czytam papieskie słowa - eutanazja, dobrowolne samobójstwo"; wszystko, co krzywdzi osobę ludzką: “okaleczenie, tortury, nieludzkie warunki życia, deportacje, niewolnictwo"... Wszystko to, co czasami w wielkiej polityce dyktatorzy uznają za służące dobru państwa, więc jakiemuś celowi, któremu wolno podporządkować wszystko.

Czyny wewnętrznie złe nie mogą stać się dobrymi. Wszystko to, co hańbi i poniża człowieka, jest niezgodne z Bożym wymiarem życia, który ostatecznie zawiera się gdzieś w tym dziesięciorgu przykazań, w tych “dziesięciu słowach", które Bóg dał ludzkości na Synaju.

Czym człowiek ma się kierować w życiu? Powiedziałem: przykazaniami. Pamiętam znakomity fragment wspomnień prof. Władysława Tatarkiewicza. Miał osiemdziesiąt kilka lat i gdzieś na marginesie opowieści o swoim życiu zanotował, że stając się coraz starszym, coraz wyraźniej widział, iż dziesięcioro przykazań to nie tylko Boże nakazy, ale także “reguły mądrości życiowej". Taka uwaga starego mędrca: szkoda, że tego nie wiedziałem, gdy miałem dwadzieścia jeden lat; dobrze, że się tego nauczyłem w ciągu życia, ale ta wiedza była mi tak potrzebna wcześniej. Myślę, że powinniśmy wszyscy sobie życzyć, by w wieku 80 lat dojść do tego, że “przykazania są regułami mądrości życiowej", że to nie są przepisy dla naiwnych i życiowo nieudolnych, ale reguły życia mądrego, które winniśmy stosować.

I może uwaga dla młodszych: póki tego jeszcze nie rozumiemy, niewątpliwie winniśmy tej prawdzie zawierzyć, bowiem jest to mądrość, która kształtuje nasze sumienia, a “blask prawdy" może zalśnić w życiu każdego z nas.

PS. Czytajcie encykliki! To, co mogę tu powiedzieć, jest tylko niewielką częścią zawartego w nich bogactwa. I pamiętajmy: nie zdarzyło się i długo się chyba nie zdarzy, że mamy możliwość czytania ich w języku oryginału. Czytajmy, bo encykliki to także dzieło literackie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2005