Biegniemy tulić

W poznańskim szpitalu im. Raszei rusza tej jesieni akcja „Senior maluszka tuli”.

19.08.2019

Czyta się kilka minut

Osoby po sześćdziesiątce, które odchowały swoje dzieci, wnuki albo po prostu mają trochę czasu i czułości do rozdania, będą pomagać w opiece nad najmniejszymi dziećmi, którymi rodzice nie mogą albo nie chcą się zajmować. Wiadomo, jak krytycznie ważną sprawą jest, by dziecko dopiero co przyszłe na świat było w pierwszym okresie ziemskiej wędrówki, gdy na całe życie formuje się w nim model poznawania i reagowania, otaczane miłością, ciepłem i troską. By miało poczucie bezpieczeństwa, kogoś, kogo może zawołać, do kogo może się przytulić, gdy poczuje, że się czegoś boi, żeby miało wokół siebie dobre dźwięki, dobre twarze, doświadczało dobrego dotyku.

Inicjatorzy – miasto Poznań i miejscowy oddział Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej – nie spodziewali się takiego odzewu. Chęć zostania „wolontariuszem od tulenia” zgłosiło ponad 130 tys. ludzi. W szpitalu nie potrzeba rzecz jasna tylu pomocników, przeprowadzono więc selekcję, kursy z opieki nad noworodkiem, przewijania, karmienia, podstaw medycyny, psychologii dziecka, a nawet RODO. Na oddziale zawsze będzie dyżurował jeden wolontariusz.

Podobny projekt, pod nazwą „Terapia sercem”, działa też w innej poznańskiej lecznicy, w szpitalu przy Polnej. Tu też – ale już bez względu na wiek – można zapisać się na wolontariat, w którym głównym zadaniem będzie okazywanie czułości, troski, zainteresowania, uczenie relacji maluchów, które tego potrzebują. Z tego, co się orientuję, tacy wolontariusze pracują też w jednym z zaledwie paru w Polsce Interwencyjnym Ośrodku Preadopcyjnym w Otwocku (do głównego celu działania takich miejsc nawiązuje nazwa innego takiego ośrodka, powołanego przez wspaniałą łódzką Fundację Gajusz, ich dom dla najmniejszych to „Tuli luli”).

Ośrodki preadopcyjne, takie jak ten otwocki i łódzki, to kolejny, poszpitalny etap opieki nad dzieckiem pozostawionym w szpitalu lub w oknie życia (takich dzieci mamy w Polsce rocznie około 800). Trafiają tu też noworodki, do których rodzice tracą właśnie prawa. Zwłaszcza sytuacja maluchów z FAS (alkoholowym zespołem płodowym, w Polsce notuje się ok. 900 przypadków pełnoobjawowego FAS rocznie i dziesięć razy więcej przypadków FASD – alkoholowego uszkodzenia płodu), których rozwój ciężko upośledził nałóg (albo bezmyślność) matki, oraz dzieci z chorobami genetycznymi, nie jest łatwa – ich szanse na zostanie adoptowanymi są ­znacznie mniejsze. Nie na wszystko jednak mamy przecież wpływ, nie jesteśmy w stanie mieć pełnej kontroli, zadekretować rzeczy takich jak wzbudzenie w sobie na tyle silnej miłości do dziecka, że przybierze ona formę gotowości do przysposobienia, włączenia w swoje życie, swoją rodzinę. Przytulić jednak można. Dać z siebie tyle, ile jesteśmy w stanie. Czasem i w dorosłym życiu bywa tak, że to, co z definicji powinna dać nam rodzina – dostajemy od wyposażonych w dobre serce obcych.

Po co o tym wszystkim piszę? Bo gdy przeczytałem gdzieś o poznańskiej akcji tulenia przez seniorów (wzorowanej na amerykańskich, niemieckich i innych), zobaczyłem, jaki oddźwięk wywołała, jakie komentarze zostawiali ludzie na moim Facebooku, po raz kolejny z całą mocą dotarło do mnie, ilu wokół mnie jest zwyczajnie dobrych ludzi. Polityka, media, biznes, czasem nawet Kościół, zajmują się segregowaniem ludzi na łatwiej zarządzalne stada i stadka, mniejsze czy większe zbiorowości. A ja wciąż głęboko wierzę, że choć można – jak się okazuje – skutecznie przestraszyć uchodźcami 50 czy 60 procent Polaków, to (prawie) każdy z tych Polaków z osobna, gdyby zobaczył matkę – uchodźczynię z dzieckiem – na swojej ulicy, nie przeszedłby obojętnie, przynajmniej zastanowiłby się, czy i jak mógłby pomóc.

Po 30 latach budowania 38 milionów prywatnych Polsk, prywatnych dobrobytów dla siebie, dla rodziców, dla dziecka, czemu towarzyszyło stałe defraudowanie terminu „wspólnota”, degradowanie go do plemiennej sekty stale walczącej z innymi sektami o kwestie światopoglądowe, historyczne, religijne, wciąż jest w nas gen solidarności, naturalny odruch: gdy ktoś zapala światło, to lgniemy. Gdy dziecko zapłacze – biegniemy tulić, ratować.

I zaprawdę nie jestem w stanie zrozumieć niektórych polityków, tych tępych partyjnych aparatczyków, którzy z narodu tak wspaniałych ludzi z taką konsekwencją robią walczące ze sobą wciąż na takie czy inne pały armatnie mięso. Którzy nie pokazują im, jak wspaniali byliby, gdyby połączyli te światła, które mają w sobie, w silniejszy promień. Słowo daję, że gdybym był prezydentem (bo z innej pozycji zrobić się tego nie da), ogłosiłbym pięcioletnie moratorium na wszelkie spory światopoglądowe, wetował wszystkie ustawy choćby o centymetr zmieniające status quo (w jedną albo w drugą stronę) w tematach takich jak aborcja czy LGBT.

Bo wojenki na kolokwiach habilitacyjnych z seksuologii czy bioetyki to będziemy sobie robić, jak odfajkujemy przedszkole. Dostrzeżemy, że kawał naszego życia, całą sferę debaty publicznej, publicznego zaangażowania, wyjęliśmy spod podstawowego kryterium, którym oceniać będziemy kiedyś nasze życie. Bo to chyba przecież dla większości z nas jest w miarę jasne, że na nagrobkach dzieci nie będą nam pisać: „W latach 2005–2055 głosował tylko na PiS” albo „Walczył z ideologią LGBT”. Ale: „Kochający, wrażliwy przyjaciel”, „Wspaniała matka”, „Najlepszy mąż”, „Był dobrym człowiekiem”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2019