Biden–Putin – nowa forma pokojowego współistnienia?

Ton rozmowy w Genewie był wyważony. Żadna ze stron nie wpadła w częsty przy takich okazjach patos, że stało się coś niezwykłego i przełomowego. Nie stało się. Zrobiono remanent. Co z tego wyniknie – to zależy.
w cyklu ROSYJSKA RULETKA

17.06.2021

Czyta się kilka minut

Spotkanie Biden-Putin w Genewie, 16 czerwca 2021 r. / FOT. BRENDAN SMIALOWSKI/AFP/East News /
Spotkanie Biden-Putin w Genewie, 16 czerwca 2021 r. / FOT. BRENDAN SMIALOWSKI/AFP/East News /

Po aneksji Krymu i rozpętaniu wojny na Donbasie w 2014 roku Rosja zasiadła na oślej ławce w międzynarodowej klasie politycznej. Wyleciała z formatu G7, czego do dziś nie może przeboleć, o czym świadczą choćby jęki kremlowskiej propagandy komentujące niedawny szczyt tej grupy: „O czym to rozmawiają w tej piaskownicy?” – pytał prowadzący głównego wydania dziennika telewizyjnego, zapowiadając reportaż z wydarzenia. NATO niech się nie waży przekraczać czerwonych linii. „Po co oni zapraszają Ukrainę do Sojuszu? Niech się potem nie dziwią, że Rosja robi to, co robi” – grzmiał jeden z uczestników codziennych seansów nienawiści do Zachodu w państwowej telewizji.

Wskazuję te dwa tematy nie bez kozery. Zarówno G7, jak i szczyt NATO były bowiem ważnymi elementami europejskiej podróży prezydenta Joego Bidena przed genewskimi rozmowami w willi La Grange z Władimirem Putinem. Biden rozmawiał z europejskimi i natowskimi partnerami również o Rosji. Był przygotowany.


Serwis autorski Anny Łabuszewskiej: „Tygodnikowe” obserwatorium spraw rosyjskich >>>


Z kolei etapem przygotowań Putina do rendez-vous z Bidenem były wywiady, jakich rosyjski prezydent udzielił najpierw rodzimej telewizji, a potem amerykańskiej NBC. Z długiego wywodu z rozmowy z dziennikarzem NBC wyciągnę tylko fragment, w którym Putin powołuje się po raz nie wiem który na rzekomo dane Związkowi Sowieckiemu przez zachodnich przywódców zapewnienie, że nie będzie rozszerzenia NATO na wschód. Putin wskazał w tym wywodzie na Michaiła Gorbaczowa, wywołał go bez mała do tablicy, aby potwierdził, że takie zapewnienie padło. Ustnie. Twierdzenie to stanowi fundament rosyjskiej niezgody na przystępowanie do Sojuszu nowych członków, choć nie znajduje ono potwierdzenia w żadnych dokumentach. Tłuczone jest natomiast na okrągło w rosyjskich mediach i jałowych dysputach w TV. Putin nie po raz pierwszy sięgnął publicznie po tezy swojej propagandy, podobny chwyt zastosował podczas konferencji prasowej w Genewie. Ale o tym za chwilę.

Putin był spragniony bezpośredniego kontaktu z przywódcą USA. Izolacja Rosji i sankcje za łamanie prawa międzynarodowego nie sprzyjały mu w budowaniu wizerunku polityka, bez którego nic na świecie stać się nie może. A taki wizerunek jest mu potrzebny choćby na użytek wewnętrzny, by wzmocnić jego legitymację władzy. W celu zwrócenia na siebie uwagi Ameryki Kreml uruchomił sprawdzoną metodę: destrukcję. Ataki hakerskie na wrażliwe cele w USA, wpływ na proces wyborczy, oranie opozycji na własnym podwórku, wspieranie ruchów antyestablishmentowych za granicą, obrona takich kontrowersyjnych polityków jak Asad, któremu Zachód zarzuca użycie broni chemicznej wobec własnych obywateli, wreszcie zastosowanie zabronionych konwencją substancji do uciszania adwersarzy Kremla przez rosyjskie służby – to tylko pobieżny przegląd owych destrukcyjnych działań. Ważnym tematem w rosyjskim przekazie propagandowym przed genewskim spotkaniem było odwoływanie się do argumentu o bliskich relacjach Moskwy z zachwyconym nią Pekinem i podkreślanie, że stosunki Waszyngtonu z Chińską Republiką Ludową są kiepskie.

Gra znaczonymi kartami

Ton rozmowy w Genewie był wyważony. Żadna ze stron nie wpadła w częsty przy takich okazjach patos, że stało się coś niezwykłego i przełomowego. Nie stało się. Stworzono podglebie do wycofania się z pewnych ostrych akcji. Na przykład ambasadorowie mają powrócić do swoich misji – Antonow do Waszyngtonu, Sullivan do Moskwy.

Zrobiono remanent. Co z tego wyniknie – to zależy. Na przykład od tego, czy Rosja uszanuje przekazaną przez Bidena listę szesnastu obiektów, które mają być nietykalne dla rosyjskich hakerów. Zapowiedziano, że będą kontynuowane rozmowy o wymianie Rosjan siedzących w amerykańskich więzieniach i Amerykanów w rosyjskich. Nie wszystkich.

Będzie być może coś, co rosyjska dyplomacja wprost uwielbia – rozmowy o traktatach międzynarodowych dotyczących pułapów broni. Zapowiedziano mgławicowo, że mają powstać grupy robocze. Rosja będzie próbowała nie dopuścić do nakręcania wyścigu zbrojeń, który z powodu jej znacznie mniejszego potencjału gospodarczego może tylko przegrać. W lapidarnym komunikacie po rozmowach obie strony zapewniły, że nie można dopuścić do wojny jądrowej, która byłaby końcem naszego świata. Stany podkreślały jeszcze przed szczytem, że zależy im na stabilności.

Być może Rosja uzna, że po spotkaniu z Bidenem może wrócić do policy as usual, czyli bez zmiany linii politycznej i planu działań przejść do wymuszania na stronie amerykańskiej kolejnych ustępstw.

No i jest jeszcze szalenie dla Moskwy ważna kwestia Ukrainy. Wsparcie Waszyngtonu dla zachodnich aspiracji Kijowa jest w oczach Kremla zamachem na bezpieczeństwo Rosji. We wspomnianym wyżej wywiadzie dla rosyjskiej telewizji Putin wyliczał, o ile minut skróci się czas lotu rakiet wystrzelonych z terytorium Ukrainy w stronę Moskwy. Na konferencji prasowej zaznaczył, że temat wstąpienia Ukrainy do NATO został poruszony jedynie pobieżnie. Biden z kolei zapewnił, że USA popierają integralność terytorialną Ukrainy.


CZYTAJ TAKŻE:

KOMENTARZ MARTY ZDZIEBORSKIEJ: Joe Biden sięgnął po sztandarową wizję starcia między „obozem demokracji” i „obozem autorytarnych reżimów”. Porządkując relacje z Europą, naciskał, by UE zaostrzyła kurs wobec Pekinu >>>


Kreml podejmie bez wątpienia próby odstraszenia USA od prób wspierania opozycji politycznej w Rosji. Biden nie odpuścił tego tematu w rozmowach – mówił i o prześladowaniu opozycji pozasystemowej, i o otruciu Nawalnego. „Jeżeli Nawalny umrze w łagrze, to będzie to miało fatalne skutki dla Rosji” – powiedział amerykański prezydent na swojej, oddzielnej konferencji prasowej (strona rosyjska chciała wspólnej konferencji, ale strona amerykańska stanowczo trwała przy oddzielnych konferencjach).

Wspominałam powyżej, że Putin w rozmowie z dziennikarzami użył wielu sformułowań oficjalnej kremlowskiej propagandy, fałszywych jak liczmany. Co znamienne, znowu jak ognia unikał wypowiedzenia nazwiska Nawalnego. Mówił np. „Ów pan, ignorując prawo, świadomie wyjechał za granicę na leczenie”. Przypomnę, że decyzję o wywiezieniu nieprzytomnego opozycjonisty do Berlina podjął osobiście Putin na usilną prośbę Julii Nawalnej.  Przebywający na emigracji rosyjski socjolog Igor Ejdman napisał na swoim profilu na FB: „Wiecie, na czym polega różnica między Putinem i Nawalnym? Aleksiej w komie wyjechał na leczenie, a Putin w stanie niepoczytalności rządzi krajem i wcale nie zamierza się leczyć”.

Putin sięgnął po kłamliwe tezy propagandy także w passusie dotyczącym wyjaśnienia, dlaczego Fundacja Walki z Korupcją [Nawalnego] została uznana za organizację ekstremistyczną – wskazał m.in., że FWK namawiała nieletnich do udziału w nielegalnych zgromadzeniach i zamieszczała materiały szkoleniowe, jak przygotować koktajl Mołotowa. Te twierdzenia były swego czasu powtarzane z uporem przez kapłanów kremlowskiej propagandy. Tymczasem współpracownicy Nawalnego wielokrotnie wzywali, by zajrzeć na stronę internetową organizacji, aby przekonać się, że apeli do nieletnich nie kierowano, nie mówiąc już o instrukcjach produkcji koktajli. Putin brnął w sformułowania przypominające hasło z czasów ZSRR „a u was biją Murzynów” – np. porównał opozycję w Rosji z uczestnikami szturmu Kapitolu w styczniu br. Biden skontrował na swojej konferencji prasowej: „Odpowiedziałem, że to porównanie jest nieuprawnione. To byli przestępcy, którzy wtargnęli na Kapitol i zabili policjanta. A to są ludzie, którzy bronią swobody słowa”.

Czy po wymianie zdań w Genewie Putin dojdzie do wniosku, że już czas, aby wyjść z kąta, bo nastał kres karencji po wybrykach krymskich i donbaskich? Czy wyruszy znów, by przekonywać kolejnych przywódców europejskich, że nic się nie stało i wreszcie można się przytulać, skoro nawet amerykański prezydent uścisnął dłoń człowieka, którego nie tak dawno nazwał „zabójcą”? Czy będzie nowe rozdanie i partnerzy ochoczo przymkną oko na to, że Rosja gra znaczonymi kartami i na dodatek zmienia w trakcie gry jej zasady? Może jeszcze za wcześnie na takie rozważania po wstępnej inwentaryzacji plusów i minusów. Zwłaszcza że zaufania nadal brak. A jeżeli Rosja znowu sięgnie po hakerów, Biden przypomni sobie o zamiarze wprowadzenia kolejnych sankcji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej