Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pół wieku po słynnych „procesach oświęcimskich” we Frankfurcie nad Menem – precedensowych rozprawach w RFN, które w latach 60. wywołały pierwszą wielką debatę o zbrodniach III Rzeszy – i 70 lat po II wojnie światowej przed sądem w RFN stoi człowiek oskarżony o współudział w zabiciu kilkuset tysięcy ludzi w niemieckim obozie zagłady, który stał się symbolem Holokaustu. Wobec mordu, tym bardziej masowego, nie ma przedawnienia. Nawet jeśli oskarżony ma 93 lata – jak Oskar Gröning, SS-Unterscharführer z KL Auschwitz, sądzony właśnie w Lüneburgu.
To proces niezwykły. Nie tylko z powodu wieku oskarżonego i nie tylko dlatego, że to być może ostatnia taka rozprawa dotycząca zbrodni III Rzeszy – za chwilę nie będzie wśród nas nie tylko ofiar, lecz także oprawców. Ale wyjątkowość polega tu jeszcze na czymś innym. Gröning nie był rzeźnikiem, nie obsługiwał komór gazowych, osobiście pewnie nikogo nie zabił – gdy tymczasem dawniej w Niemczech Zachodnich dowiedzenie bezpośredniego udziału w mordach było w takich procesach warunkiem skazania. Jego rola w obozie była znana od lat: zwano go „księgowym z Auschwitz”, gdyż rejestrował pieniądze zrabowane idącym na śmierć; zasilały one fundusz SS (przynajmniej raz stał na osławionej rampie, gdy wjechał pociąg z więźniami i trwała tzw. selekcja). Prokuratura uważa dziś, że jest winny współudziału w zamordowaniu co najmniej 300 tys. ludzi – tylu przybyło do obozu od maja do czerwca 1944 r. w 137 transportach kolejowych.
Jeszcze jedna okoliczność sprawia, że to proces niezwyczajny. Wcześniej oskarżeni zwykle zaprzeczali swej winie lub twierdzili, że wykonywali jedynie rozkazy. Tymczasem choć Gröning zeznał, że nie brał udziału w mordach i był „tylko kółkiem w machinie”, to złożył obszerne zeznanie i okazał skruchę. „Nie ma dla mnie wątpliwości, że ponosiłem moralną współwinę” – mówił. I poprosił o wybaczenie. Pozostają pytania, na które – na gruncie prawnym – musi odpowiedzieć sąd. Czy ktoś, kto nie zabijał, lecz liczył pieniądze zabitych, także jest oprawcą? Czy można było należeć do załogi KL Auschwitz i nie być współwinnym zbrodni?
W procesie występują oskarżyciele posiłkowi, ekswięźniowie. 89-letnia Eva Pusztai mówiła, że dla niej nie jest istotne, czy wiekowy esesman pójdzie do więzienia. Powiedziała, że mu wybaczyła. Zaznaczyła zarazem, że dla niej ważne jest, iż niemiecki wymiar sprawiedliwości chce dziś osądzić czyny Gröninga. ©