Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Punkt wyjścia miał być przecież podobno taki, że tekst jubileuszowej Deklaracji Berlińskiej będzie czymś więcej niż tylko lapidarnym "wspólnym minimum", na jakie może się zgodzić 27 krajów Unii. Niemcy, prowadzący negocjacje w sprawie kształtu Deklaracji, podobno myśleli początkowo nawet o tym, że będzie ona sążnistym dokumentem, czymś w rodzaju wiążącego drogowskazu dla Wspólnoty na najbliższe lata. Skończyło się tak, że Deklaracja jest krótka, wzniosła i ogólnie słuszna i zawiera tylko jedno przesłanie polityczne. A właściwie życzenie, zawarte w przedostatnim zdaniu Deklaracji: przywódcy 27 krajów deklarują, że są zgodni, iż Unia powinna wypracować "odnowiony wspólny fundament" jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 r.
Tylko tyle. A może aż tyle? Bo patrząc na kilka ostatnich lat i na nieustające spory wokół projektu europejskiego traktatu konstytucyjnego [patrz dyskusja "Być i mieć w Europie" na str. 5 - red.], można odnieść wrażenie, że te dwa lata, które unijni przywódcy dali sobie na wypracowanie nowego "wspólnego fundamentu", to bardzo mało czasu.