Benedykt między młotem a kowadłem

Po niedzielnej modlitwie Anioł Pański (16 marca) na Benedykta XVI spadły medialne gromy. Tradycyjnie po katechezie Papież wzywa do modlitwy o pokój na świecie i za prześladowane narody, odnosząc się do aktualnej sytuacji politycznej - w tym przypadku nie wspomniał o Tybetańczykach, kiedy w Lhasie trwały walki uliczne, a chińska milicja strzelała do buddyjskich mnichów.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Publicyści, w tym księża, nie rozumieli "braku głośnego sprzeciwu Papieża wobec prześladowań Tybetańczyków", jak wyraził się o. Venanzio Milani z agencji Misna. Trzy dni później, w czasie środowej audiencji ogólnej Benedykt XVI powiedział jednak: "Z wielkim przejęciem śledzę doniesienia, które napływają w tych dniach z Tybetu. Moje serce ojca odczuwa smutek i ból w obliczu cierpienia tak wielu osób". Do modlitwy o pokój w Tybecie wezwał też w wielkanocnym orędziu "Urbi et Orbi". Pojawiły się wtedy głosy, że początkowo źle pokierowali nim doradcy i brakowało mu informacji (co sugerowało zresztą watykańskie Biuro Prasowe), a teraz ugiął się pod naciskiem medialnym.

Od początku pontyfikatu Benedykt XVI nie ustaje w staraniach o nawiązanie kontaktów dyplomatycznych z Chinami, wysłanie tam nuncjusza, wzięcie pod opiekę 12 mln katolików i doprowadzenie do zjednoczenia Kościoła podziemnego z koncesjonowanym (z których żaden nie ma możliwości legalnego kontaktowania się ze Stolicą Apostolską). Ci, którzy o tym pamiętali, zarzucali Papieżowi prowadzenie wyrachowanej Realpolitik: milczenie o Tybecie miało nie drażnić władz chińskich.

W ową niedzielę Papież znalazł się między młotem a kowadłem. Zastanówmy się, dlaczego nie wspomniał o Tybetańczykach. Nie troszczy się o ich dobro? Zależy mu na układach z Chinami, jak milczącym Stanom Zjednoczonym czy Polsce? Nie, wybrał dobro mniej obecnych medialnie chińskich katolików. Nie wierzę, by go ta decyzja nie bolała, nie wierzę też, by obserwując reakcje świata, n ie czuł się upokorzony, że musi narażać własną wiarygodność i budzić pytania o moralność polityki Watykanu. Nie wierzę, żeby w tamtych dniach nie modlił się za Tybetańczyków.

A dlaczego w końcu o nich powiedział? Sądzę, że Papież nie chce, by jego apele miały charakter polityczny. W środę, kiedy walki w Tybecie zeszły już z czołówek gazet, słowa Benedykta XVI były szczerym wezwaniem do modlitwy. I świadectwem, którego oczekiwali jego krytycy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008