Barbara Skarga: ratunek dla myślenia

W przedmowie do „Śladu i obecności” Barbara Skarga kilkakrotnie mówi o swoim zbiorze jako o „książeczce”. Co więcej, aby do końca zawieść oczekiwania czytelnika przygotowanego do czytania filozofa, rozpoczyna od wyznania przypadkowej proweniencji swoich tekstów.

18.05.2003

Czyta się kilka minut

Zdanie rozpoczynające ten zbiór esejów - „Książeczka ta powstała przypadkowo” -budzi nasze zdziwienie: jakże „książeczka”, gdy od filozofa spodziewamy się „księgi”, jakże „przypadkowo”, skoro filozof winien być stróżem celowych poczynań? W jakim sensie „Ślad i obecność” jest „książeczką”? Zapewne w takim, jaki wprowadza sama Autorka, kiedy ostrzega nas, iż problemy, których dotyka, wymagają dalszych „solidnych analiz”, a nie „luźnego w swej stylistyce eseju”, iż to, co czytamy, to ledwie „tropy jeszcze niezrealizowanego projektu”.

Ale dzieło, które trzymamy w ręce, jest „książeczką” w jeszcze innym, ważniejszym sensie. W przeciwieństwie do „księgi”, która trzyma nas na dystans i onieśmiela, której mądrość zdaje się nie przystawać do moego życia, „książeczka” jest tym, co „po(d)ręczne”, a co potrafi swoją interwencją uratować życie i nadzieję. Nowa książka Barbary Skargi jest „książeczką” w takim właśnie sensie. Bliska czytelnikowi nie tylko rozmiarem, lecz przede wszystkim tym, iż przychodzi nam w sukurs w opresji, jaką pod wieloma względami jest dzisiejsza rzeczywistość. Tak jak należycie rozumiana „książeczka do modlenia” (to nie tylko przywiązanie i sentymentalny obyczaj kazał nam tak nazywać książkę całkiem pokaźnych rozmiarów, „książeczka” ta jest bowiem ratunkiem i z tych samych względów nie może być „książką”, z jakich ratunkowy nie jest statek, lecz jedynie „łódź”) przynosi ratunek naszemu sumieniu, tak „książeczka” Barbary Skargi ratuje nasze myślenie.

Na czym polega siła owego ratunku? Na rozpoznaniu ograniczeń właściwych człowiekowi, o których nauka często zapomina, na sprowadzeniu ambicji do stosownej miary, zwykle przekraczanej w spektaklu próżności i pychy, jakim bywa nasze życie, a także, niestety, nasze myślenie. Jeśli dobrze rozumiem przesłanie książki, myślenie jest mozolnym ruchem po śladach i równie pracowitym śladów pozostawianiem. Problem w tym, aby tropy nie miały charakteru plamy, przy pomocy której oznaczam moje terytorium „niczym hiena zostawiająca swe odchody obok naszego ogniska” (s. 84).

Myślenie, a także nasza rzeczywistość, winny być wolne od mechanizmu skażenia, śladu jako piętna lub zmazy, której działanie ma to do siebie, iż nigdy nie zawęża się do jednostek, lecz zakaża swoim wyziewem całe grupy i społeczeństwa. Jakże celna i gorzko prawdziwa jest diagnoza Barbary Skargi wskazująca na to, iż myślenie i działanie chore na próżność owocującą przeświadczeniem o własnej racji dotyka nas wszystkich, nawet tych, którzy dalecy są od bezpośredniego z nim związku: „Ta plama, ta zmaza, choć nie przyłożyliśmy do niej ręki i nie zaistniała ona z naszej winy, ma źródło, o czym dobrze wiemy, w postawach i działaniach innych ludzi, niekiedy całych grup społecznych. Nasz opór, nasz niesmak dzielimy także nieraz z innymi. Znajduje on wyraz w języku, w którym pojawiają się słowa o brudzie, o bagnie, o zaraźliwej moralnej gangrenie, o panującym szeroko bezwstydzie itd.” (s. 83).

Ratunek, z którym spieszy „książeczka” profesor Skargi, polega zatem na przypomnieniu o naszej odpowiedzialności za czystość myślenia, czyli za to, aby swoją postawą nie poszerzać kręgu „bezwstydu” i „moralnej gangreny”. Niemodność tej książeczki, o której pisze Autorka w przedmowie, polega mniej na tym, że broni takichpojęć jak metafizyka czy obecność, a bardziej na tym, iż wskazuje na obowiązek zachowania przyzwoitości stanowiącej wyznacznik człowieka myślącego, czyli takiego, który nie „posługuje się” myślą dla własnych jedynie celów, lecz uważa się za tego, którego trosce myślenie powierzono.

Jest więc „książeczka” Barbary Skargi oczyszczeniem myśli. Jeśli zaś tak, przeto - i tutaj akcent polemiczny - moglibyśmy zapytać, dlaczego w szkicu poświęconym pustyni Autorka odczytuje ową rozbrzmiewającą symbolicznymi echami przestrzeń jedynie jako obszar, z którego wiatr „zwiał wszystkie tradycje, filozofie, teologie i ontoteologie, religie, nawyki myślenia, przesądy i wartości, właściwą kulturę” (s. 165). Bronię pustyni nie tylko jako miejsca oczyszczenia, zdzierającego z nas pozory wielkości i wszelkiego samozadowolenia, lecz także domeny, w której człowiek otwarcie i jawnie (bez uciekania się do iluzorycznego bezpieczeństwa oazy) zmaga się z tym, co demoniczne, a zatem z radykalnie obcym. Katharsis myślenia i działania to przejście przez noc pustyni właśnie. „Książeczka” Barbary Skargi przez taką pustynię nas prowadzi; nawet gnany wiatrem piasek zachowuje tutaj wciąż zarysy śladów poprzednich wędrowców.

BARBARA SKARGA, „ŚLAD I OBECNOŚĆ”, Warszawa 2002, Wydawnictwo Naukowe PWN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2003