Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podobnie jak rok temu Janina Iwańska i Leon Weintraub czy w 2018 r. Maria Hörl i Bronisława Karakulska – wymieniać mógłbym długo, bo naczelną zasadą obchodów jest to, że najważniejszy głos należy do Ocalałych.
Żadne z nich nie mówiło rzeczy łatwych. Dagan wspominała m.in. o żądzy zemsty, która była siłą pozwalającą przetrwać w piekle; pytała też, patrząc w oczy międzynarodowych delegacji, „gdzie żeście wy wszyscy byli, gdzie był świat, który widział i słyszał i nic nie robił” (choć wspomniała, że Shoah to nie tylko straszne rzeczy, ale i „sprawiedliwi, którzy pomagali i chowali”). Zalewski zastanawiał się, czy można odpuścić winy tym, którzy na klamrach pasów mieli napis „Gott mit uns”, i przypominał, że warunkiem pojednania jest prawda. Baker upominała się o pamięć ludobójstwa na Sinti i Romach. Turski, cytując słowa obecnego na obchodach prezydenta Austrii, że „Auschwitz nie spadło z nieba”, apelował do młodych, by nie byli obojętni, jeśli widzą kłamstwa historyczne, dyskryminowanie mniejszości czy naruszanie przez władzę umów społecznych.
Ciekawe: umieszczone w historycznym wywodzie, o tym jak III Rzesza stopniowo pozbawiała Żydów kolejnych praw, słowa te uznano za bieżący komentarz, a ich autora gorliwie lustrowano. Jacek Karnowski z prorządowego portalu wpolityce.pl uznał nawet, iż Turski „budował de facto tezę, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest właściwie tym samym, co działania nazistowskich władz w latach 30.”, i zarzucił dyrekcji Muzeum Auschwitz, że dopuszczając byłego więźnia do głosu zastawiła pułapkę na prezydenta Dudę. Na złodziejach czapka gore – można by ironizować, gdyby słowa Karnowskiego nie brzmiały jak zapowiedź zamachu na jedną z ostatnich niepartyjnych instytucji publicznych w kraju. Wiem, że ktoś, kto nawet w kościele prowadzi kampanię wyborczą, nie uwierzy, ale Auschwitz nie jest miejscem uprawiania polityki. ©℗