Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Naród armeński przeprowadził drugą rewolucję w ciągu trzech lat. Pierwsza była aksamitną rewolucją bez użycia przemocy. Druga znowu jest demokratyczna, tylko że tym razem to stalowa rewolucja” – powiedział Paszynian, gdy stało się jasne, że jego partia zwyciężyła.
Trzy lata temu na skutek antyrządowych protestów Paszynian, były dziennikarz, został wyniesiony do władzy i został premierem. Opozycja liczyła, że przegrana wojna z Azerbejdżanem jesienią 2020 r. (zginęło w niej ponad 6 tys. ludzi, w większości po stronie armeńskiej) i obawa przed kontynuacją tego konfliktu przekonają wyborców, aby postawili na polityków, którzy sprawowali władzę przed 2018 r.
W parlamencie znajdzie się też blok Armenia byłego prezydenta Roberta Koczariana (uzyskał 21 proc.). Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły 5-procentowego progu wyborczego dla partii i 7-procentowego dla bloków. Tym samym przepadły ugrupowania dwóch innych eksprezydentów, Lewona Ter-Petrosjana i Serża Sarkisjana.
CZYTAJ TAKŻE
PAWEŁ PIENIĄŻEK Z ERYWANIA: Ormiańskie powojnie>>>
Blok Armenia ogłosił, że na razie nie zamierza uznać wyniku, aż do wyjaśnienia – wedle jego oświadczenia – „setek alarmów docierających z komisji wyborczych”. Sondaże dawały ugrupowaniom Paszyniana i Koczariana podobne poparcie. Teraz blok Armenia twierdzi, że wybory są „wysoce kontrowersyjne i nie wzbudzają zaufania”.
Przyspieszone głosowanie miało uspokoić nastroje i przełamać impas polityczny, w którym znalazła się Armenia po przegranej wojnie o Górski Karabach. ©