Angielska pogoda

Po największej od dziesięcioleci suszy nadeszły burze i powodzie. To dziwne lato pokazuje, że aura, którą zwykliśmy uważać za typową dla Wysp Brytyjskich, odchodzi w przeszłość.
z Wielkiej Brytanii

22.08.2022

Czyta się kilka minut

Po fali upałów nad południową i wschodnią częścią Wielkiej Brytanii przeszły burze, które spowodowały lokalne podtopienia. Londyn, 17 sierpnia 2022 r. / TOLGA AKMEN / EPA / PAP
Po fali upałów nad południową i wschodnią częścią Wielkiej Brytanii przeszły burze, które spowodowały lokalne podtopienia. Londyn, 17 sierpnia 2022 r. / TOLGA AKMEN / EPA / PAP

Promenada w nadmorskim mieście Southport w północno-zachodniej Anglii wciąż pełna jest urlopowiczów, rodzin z podekscytowanymi dziećmi, przechadzających się emerytów. Nieopodal zgromadziła się grupa motocyklistów, najwyraźniej w wakacyjnej podróży. Karuzela się obraca, pachnie watą cukrową i rybą z frytkami. Wakacje w pełni. Jest piękne letnie popołudnie, nie za gorąco. No i nie pada, choć prognozy grożą burzami.

Niedaleko promenady, w tutejszym parku Wiktorii, odbywają się jedne z największych brytyjskich targów ogrodniczych Southport Flower Show. Trawniki gdzieniegdzie są pożółkłe i wypalone, ale po tym, jak od tygodni w całym kraju mówi się o suszy, nikogo to nie dziwi – i tak w ciągu czterech targowych dni przejdzie po nich wiele tysięcy gości.

Podlewać czy nie?

Wystawcy przywieźli do Southport mnóstwo przepięknych kwiatów – jak rozkwitające teraz w całej gamie kolorów dalie, rudbekie, jeżówki. A także mnóstwo ogrodniczych akcesoriów. Na stoisku z oczkami wodnymi i fontannami woda relaksująco szumi – na pozór nic nie psuje humorów ogrodników, sprzedawców i odwiedzających targi.

Sprzedawcy kwiatów, którzy przyjechali z różnych stron kraju, przyznają jednak, że mają za sobą ciężkie chwile. Jak udało im się dowieźć kwiaty w rozkwicie mimo panującej w wielu regionach Anglii suszy? – Podlewaliśmy i podlewaliśmy, co było robić… – jeden z hodowców tylko macha ręką.

Z kolei ogrodniczka przybyła z hrabstwa Worcestershire opowiada, że kwiaty podlewała dwa razy dziennie: wcześnie rano i wieczorem. – Mamy też swoje sposoby utrzymywania wilgoci w glebie – dodaje.

Ona również niespokojnie patrzy w przyszłość: – Niedaleko, w Oxfordshire, jest już gorzej, trawy tam właściwie nie ma. Kto wie, czy i u nas nie ogłoszą zakazu podlewania ogrodów.

Zakaz używania wody do podlewania ogródków (przydomowych, nie komercyjnych), wypełniania dziecięcych basenów czy mycia samochodów obowiązuje już w wielu regionach Anglii i dotyka blisko 30 mln obywateli. Dwa dni przed rozpoczęciem targów w Southport w pobliskim Yorkshire – jako dziewiątym już regionie Anglii – oficjalnie ogłoszono stan suszy. Niewiele wcześniej, w połowie sierpnia, media obiegły zdjęcia z kanału Huddersfield Narrow w pobliżu wioski Slaithwaite w tamtym rejonie: pokazywały niemal wysuszony kanał i uwięzione w błocie barki.

Coraz bardziej gorąco

Seria upałów przyszła do Wielkiej Brytanii w lipcu – podobnie jak do wielu innych krajów Europy Zachodniej. Przez kolejne dni temperatury przekraczały 30 stopni. W hrabstwie Lincolnshire padł brytyjski rekord: odnotowano tam 40,3 stopni. Pojawiły się zdjęcia spalonych przez słońce trawników w miejskich parkach i popękanego dna w zbiornikach wodnych. Z obawy przed zagrożeniem pożarami część sklepów wstrzymała sprzedaż jednorazowych grillów, które latem Brytyjczycy tak chętnie zabierają na pikniki w parkach i nad brzegami rzek.

Początek sierpnia nie przyniósł szczególnej ulgi – nawet na północy Szkocji temperatura sięgała rzadkich w tym regionie 28 stopni. Przede wszystkim jednak – nie padało. Teraz wiadomo już, że na terenie Anglii był to najsuchszy lipiec od prawie stu lat i najsuchsza pierwsza połowa roku od 1976 r.

W tej części Zjednoczonego Królestwa na deszcz czekano więc jak na wybawienie. Ale gdy przyszedł w połowie sierpnia, nie rozwiązał problemu: burze, które przeszły głównie nad południową i wschodnią częścią kraju, spowodowały lokalne podtopienia i powodzie. W ciągu upalnych tygodni ziemia stwardniała i wyschła na tyle, że opady nie mogły już w nią wsiąknąć.

Żeby uzupełnić wilgotność gleby i poziom wody w zbiornikach wodnych i rzekach, trzeba by systematycznego deszczu przez dłuższy czas. Eksperci podkreślają zgodnie, że sam fakt, iż akurat pada, nie oznacza, że susza się skończyła.

Letnie straty

„Oczekujemy ekstremów, a te ekstrema będą bardziej ekstremalne” – stwierdził ostatnio jeden z brytyjskich meteorologów, dr Rob Thompson z uniwersytetu w Reading. I wydaje się to trafną prognozą. Bo powodzie i susze już się w Wielkiej Brytanii zdarzały – choćby często przywoływana teraz w porównaniach wielka susza z 1976 r. Wtedy w niektórych regionach nie padało przez 45 dni, poziom opadów był najniższy od chwili, gdy zaczęto prowadzić pomiary, a rząd powołał specjalnego „ministra ds. suszy”.

Chodzi jednak o to, że dzisiaj zjawiska te mogą się nasilać i występować coraz częściej, stając się niemal regułą. Pytanie, na ile Brytyjczycy są na to przygotowani – bo wymaga to działań na wielu poziomach, od budowy nowych zbiorników wodnych, uszczelnienia i wymiany wodociągów po ułatwienie inwestycji rolnikom.

Do tego potrzebny jest czas, a konsekwencje obecnej suszy widać już teraz. Rolnicy alarmują, że mogą przepaść im zbiory ziemniaków, buraków cukrowych, a nawet kukurydzy, która zwykle dobrze sobie radzi w przesuszonej ziemi. To, co udaje się zebrać podczas przyspieszonych żniw, nie zawsze jest odpowiedniej jakości – rolników czekają więc straty, a konsumentów wyższe ceny. Bydło nie może być wypasane na pastwiskach, bo nie ma już na nich trawy – karmione jest więc paszą zimową. Dotknięta jest każda branża rolnicza czy hodowlana.

Do tego dochodzi ryzyko pożarów, które wybuchały na wielu polach. A to wszystko dzieje się w realiach rosnących już bardzo cen żywności i kryzysu wywołanego inflacją oraz zwiększającymi się kosztami utrzymania.

„To konsekwencja wieloletniego braku działania w związku z kryzysem klimatycznym. Efektem jest »perfect storm« w postaci braku bezpieczeństwa energetycznego, chaosu w dostawach żywności i ekstremalnej pogody, który szkodzi społeczeństwu” – pisała w dzienniku „Guardian” Caroline Lucas, posłanka z partii Zielonych.

Ogrodnicze dylematy

„Bądźmy realistami” – stwierdził niedawno Jack Wallington, znany projektant ogrodów i autor książek, przygotowując serię wskazówek dla ogrodników na czas suszy. „Wyznacz swoje priorytety: które rośliny ocalić, a które przepadną. Wszystko, co łatwo ponownie wyhodować z nasiona lub szczepki, należy zostawić swemu losowi” – pisał w „Guar­dianie”.

Wallington dodaje, żeby – dokonując trudnych wyborów – raczej ocalić pomidory, a poświęcić sałatę, która ma mniej wartości odżywczych i potrzebuje dużo wody. Ogrodnicy powinni też wykorzystać cień, osłaniając rośliny przed słońcem i wysuszeniem, oraz wodę gospodarczą, pozostałą np. po zmywaniu naczyń. Ozdobnym roślinom ona nie zaszkodzi, a liczy się każda zaoszczędzona kropla. Przede wszystkim jednak należy przygotować się na przyszłość, np. ustawiając pojemniki na deszczówkę.

W tym wszystkim pobrzmiewa pytanie, czy w suszy powinno się ogrody ratować i na ile inwestować w niektóre rośliny, nawet najpiękniejsze, w sytuacji, gdy zasoby wody są ograniczone. O tym, że należy sadzić rośliny rodzime i dobrze znoszące przesuszoną glebę, wielu projektantów mówi od dawna. Wallington idzie dalej i w swoim blogu zastanawia się, czy może należałoby pogodzić się z tym, że w czasie suszy ogród zamiera, by potem w lepszym okresie odżywać. „Czy Wielka Brytania jest gotowa na piękno obumarłych ogrodów?” – pisze.

Choć zatem wydaje się, że brytyjskie ogrodnictwo może w kolejnych latach przejść prawdziwą rewolucję, to jednak na targach w Southport nie było widać, by zmniejszała się popularność np. uwielbianych tu powszechnie dalii. Te kwiaty wymagają podlewania i lubią umiarkowany klimat.

Na szkockiej północy

Choć susza, ekstremalne temperatury i powodzie dotknęły tego lata głównie południową Anglię, to również w Szkocji widać zmiany. Wprawdzie nie w całej Szkocji, ale w jej wschodniej i północno-wschodniej części już tak. Poziom rzek w tych regionach od czerwca określany jest jako „zauważalnie niższy” lub niższy niż zwykle, a całe szkockie wschodnie wybrzeże kwalifikuje się jako suche.

Suche jest nie tylko to lato – taka była też wiosna i zima. Styczeń był tu najsuchszy od 1940 r. Na początku sierpnia Szkocka Agencja Ochrony Środowiska wydała ostrzeżenie związane ze znacznym niedoborem wody w regionie Fife. Wprawdzie nie ma mowy o zakazie podlewania ogrodów, jak w Anglii, ale możliwe są ograniczenia dla rolników w pompowaniu wody z rzek.

Szkocja jest krajem zasobnym w wodę: jest tu 90 proc. powierzchniowych zasobów słodkiej wody całej Wielkiej Brytanii. Słynne Loch Ness, największe ze szkockich jezior, zawiera więcej wody niż wszystkie jeziora Anglii i Walii, a mniejszych słodkowodnych „lochs” jest w sumie w Szkocji 31 tysięcy.

Na pozór obawy o niedobór wody mogą więc wydawać się przesadne. Na pozór, bo Loch Fyvie w hrabstwie Aberdeen­shire ma dziś tak niski poziom wody, że miejscami można by przejść z jednego brzegu na drugi. W przybrzeżną warstwę mułu wbito tablicę ostrzegawczą, aby ze względu na osad dzieci i psy trzymać z daleka. Kaczki na razie się tym nie przejmują, ale powinien to być sygnał ostrzegawczy dla wszystkich.

Przecież tu zawsze padało…

Według prognoz do października poziom wody w rzekach w niemal całej Wielkiej Brytanii, a szczególnie w środkowej i południowej Anglii, nadal będzie niższy od normalnego. Wyrównanie letnich strat wymagałoby zwiększonych opadów trwających przez kilka miesięcy. A co, jeśli nie będzie tak padać? „Jeśli będziemy mieć podobnie suchą jesień i zimę jak ostatnio, wejdziemy w lato roku 2023 z gorszej pozycji niż teraz” – uważa meteo­rolog Rob Thompson.

Tymczasem pierwszy dzień na targach Southport Flower Show był pochmurny, ale ciepły. Dopiero pod wieczór zaczęło lekko kropić – coś w rodzaju przelotnej mżawki. – Eee, to nie deszcz. Można powiedzieć, że dziś nie padało – dziwi się sprzedawca ogrodowych mebli. – Bo przyjeżdżam tu co roku i zwykle pada – wyjaśnia swoje zdziwienie.

Po chwili dodaje: – Może jutro też nie będzie padać?©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2022