Chwasty wchodzą na salony. Z wizytą na Chelsea Flower Show

Tegoroczna wystawa Chelsea Flower Show była polem debaty między zwolennikami precyzyjnych projektów ogrodniczych a tymi, którzy zwracają się do natury.
z Londynu

04.06.2023

Czyta się kilka minut

Londyńska wystawa Chelsea Flower Show, maj 2023 r. / WICEK SOSNA
Londyńska wystawa Chelsea Flower Show, maj 2023 r. / WICEK SOSNA

Trzy kobiety w podkoszulkach z napisem „Just Stop Oil” zjawiły się rano, wkrótce po otwarciu wystawy. W jednym z ogrodów rozrzuciły pomarańczową farbę w proszku. „Po co ci ogród, jeśli nie możesz jeść? Po co tradycja, gdy rozpada się społeczeństwo?” – wołały, apelując o wstrzymanie wydawania nowych licencji na wydobycie paliw kopalnych.

Był to jeden z wielu ostatnio takich protestów w wykonaniu aktywistów klimatycznych z brytyjskiej organizacji „Just Stop Oil”. Można się zastanawiać, czemu na ich celowniku znalazła się akurat Chelsea Flower Show – coroczna wystawa organizowana przez Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze. Od lat propaguje ono przecież zrównoważone ogrodnictwo, zielone przestrzenie w miastach, oszczędzanie wody itd.

Jedna z protestujących kobiet wyjaśniała, że jeśli ktoś kocha ogrody, musi opowiedzieć się „po stronie dobra”, a zatem przeciw przemysłowi wydobywczemu paliw kopalnych, i że powinien dołączyć do „obywatelskiego ruchu oporu przeciw ropie i gazowi”. Opinie odwiedzających wystawę o proteście były podzielone, ktoś bił brawo, ktoś oblał aktywistki wodą. Wkrótce zatrzymała je policja.

Natomiast na pytanie wykrzyczane przez aktywistkę – po co nam dziś ogrody – Chelsea Flower Show dostarczyła wyjątkowo ciekawych odpowiedzi.

Podziel się z owadami

„Nasze ogrody nie istnieją w izolacji. One są częścią szerszego, zielonego, połączonego krajobrazu. Istnieje też przekonanie, że ogrody służą tylko ludzkiej przyjemności. Tymczasem ważne jest, byśmy czerpali radość z dzielenia się nimi z naturą” – mówił projektant ogrodów Tom Massey w niedawnym wywiadzie dla pisma „The Garden”.

Massey, autor książki „Resilient Garden” (Odporny ogród), zaprezentował na Chelsea Flower Show swój projekt: ogród stworzony jako przestrzeń dla ludzi i owadów. Wprawdzie od dawna mówi się o sadzeniu kwiatów odpowiednich np. dla pszczół, ale ogrodu dzielonego z owadami nikt jeszcze na wystawie nie proponował.

– Owady zawsze mnie interesowały, jeszcze jako dziecko lubiłem je obserwować – mówi Massey „Tygodnikowi”. – Chciałem teraz pokazać, jak ważne dla owadów są nasze wybory dotyczące roślin i materiałów wykorzystywanych w ogrodach.

Centralnym punktem jego ogrodu jest laboratorium w formie półotwartej kopuły, której kształt jest inspirowany okiem owadów. Przejrzyste panele w kształcie koła, zrobione z recyklowanego plastiku, zmieniają kolory zależnie od punktu, w którym stoimy.

– Tak widzą owady, zależnie od kąta padania światła – wyjaśnia mi Luke Tilley z Królewskiego Towarzystwa Entomologicznego. – W Wielkiej Brytanii mamy 24 tysiące gatunków owadów. Pewnie mniej niż w Polsce, bo jesteśmy wyspą. Musimy je wspierać, choćby przez rozwiązania zastosowane w tym ogrodzie. Chodzi o zapewnienie owadom pożywienia, materiałów na gniazda i schronienia, jak pnie starych drzew – dodaje Tilley.

– To miejsce dla owadów, a także rodzaj rzeźby – mówi Massey, wskazując w ogrodzie powalone drzewo pocięte na bloki.

Oczywiście także żywe rośliny mają tu rolę do odegrania, np. kwitnący właśnie głóg służy około trzystu gatunkom owadów. Jest tu też mały zbiornik wodny oraz ścieżki z piasku, kamieni i kawałków cegły. Kopczyki gruzu służące owadom za schronienie i gabionowe ogrodzenie, tj. rodzaj klatek z drutu wypełnionych gruzem, patykami, liśćmi. – Patrzmy na ogród jako na miejsce szeroko pojętego życia, także owadów – przekonuje Massey.

Odporny jak chwast

W ogrodzie Masseya widać też chyba najważniejszy – i najciekawszy – z trendów tegorocznej wystawy w Chelsea: chwasty.

O ile polne kwiaty zadomowiły się w brytyjskich ogrodach (można je kupić w sklepach ogrodniczych, a zamiana choć części trawnika w łąkę jest już niemal obowiązkowa), o tyle w tym roku nie chodzi o chabry i maki, lecz o rośliny uważane dotąd przez ogrodników za pospolite chwasty: pokrzywa, mniszek lekarski, koniczyna, wyka.

– Wierzę, że za kilka lat chwasty staną się w pełni akceptowanymi roślinami w naszych ogrodach – mówi Massey i zwraca uwagę na pewien aspekt: chwasty, które często mają dłuższy niż kwiaty ogrodowe czas kwitnienia, są ważnym źródłem pożywienia dla owadów.

Chwasty są też zwykle roślinami bardzo odpornymi – mogą przetrwać w warunkach coraz bardziej zmieniającego się klimatu. Ich obecność w wielu ogrodach w Chelsea, również tych autorstwa najbardziej znanych projektantów, jest dowodem wielkiej zmiany w podejściu do ogrodnictwa. Bo choć nigdy nie było tu oficjalnego zakazu użycia chwastów na wystawie (taki dotyczy np. ogrodowych krasnali), to jednak jeszcze kilka lat temu w pokazowych ogrodach raczej nie mogłaby zaplątać się np. zwykła pokrzywa.

Odrodzenie na gruzach

W ogrodzie Masseya stare cegły i inne odpady budowlane wykorzystano jako miejsce schronienia dla owadów. Natomiast w ogrodzie Cleve’a Westa, najbardziej nagradzanego projektanta w historii Chelsea, odgrywają inną rolę. On stworzył swój ogród, by zwrócić uwagę na narastający problem bezdomności wśród młodych ludzi. W 2022 r. w Wielkiej Brytanii ich liczba sięgnęła 129 tysięcy.

W centrum ogrodu Westa znajdują się: ściana zrujnowanego domu, palenisko kominka, wiktoriańska posadzka, góra cegieł. Wokół zaś – rośliny ozdobne i także te, które możemy znaleźć raczej poza ogrodami, jak polne kwiaty, paprocie, trawy. Oraz, jak u Masseya, chwasty, które – podkreśla West – nie muszą być wrogami ogrodnika.

Całość wygląda jak ogród zapomniany i już zdziczały, do którego od dawna nikt nie zaglądał. West podkreśla, że to eksperyment: świadome przełamanie konwencji estetycznego ogrodu i rozszerzenie definicji tego, czym jest ogrodnictwo. Przede wszystkim jednak chodziło o bezdomnych: jak przyznano w jego opisie, może i ogród nie jest „ładny”, ale w bezdomności młodych ludzi nie ma nic ładnego.

Ruiny są tu zatem metaforą utraconego domu, a ogród wokół pokazuje, że życie może się odradzać i rany kiedyś się zagoją. I w tym ogrodzie mamy leżące drzewo – symbol utraty korzeni, które jednak z czasem stanie się siedliskiem owadów i mikroorganizmów (West podkreślał, że drzewa nie ścięto na użytek ekspozycji).

Po zamknięciu wystawy część ogrodu zostanie przeniesiona do hostelu w londyńskiej dzielnicy Ealing, który prowadzi organizacja Centrepoint. Pomaga ona w wychodzeniu z bezdomności.

W ogrodzie bez bólu

– Mogę opowiedzieć, czemu ten ogród jest wyjątkowy – proponuje Raquel Siganporia, która porusza się na wózku i jest ambasadorką pierwszego w pełni dostępnego dla osób z niepełnosprawnością ogrodu w historii Chelsea.

– Popatrz na ścieżki, szerokie i bez ostrych zakrętów. A zbiornik? Jest niski, można podjechać na wózku i sięgnąć ręką wody. Teraz dotknij powierzchni ścieżki. Czujesz, jaka gładka? – Raquel zwraca uwagę na szczegóły projektu dla fundacji Horatio’s Garden, która pomaga ludziom z uszkodzonym rdzeniem kręgowym.

Jak wyjaśnia, każda nierówność chodnika czy ogrodowej ścieżki powodują ból u takich osób poruszających się na wózku. Dlatego ścieżki są idealnie gładkie. Jednak nie użyto w nich cementu i przepuszczają wodę, co zapobiega powstawaniu kałuż i ułatwia utrzymanie ogrodu. Kwiaty i krzewy posadzono zaś tak, by najlepiej było je widać z poziomu wózka.

– Spójrz na nią – Raquel wskazuje brzozę pośrodku ogrodu. – Rzuca cień, ale nie całkowity, między jej drobnymi liśćmi przebija się słońce. To ważne, bo osoby z uszkodzonym rdzeniem mają problem z regulacją temperatury ciała. Potrzebna jest więc odpowiednia ilość świata słonecznego.

W tym ogrodzie jest też miejsce, gdzie można wstawić szpitalne łóżko. Okna tego „pokoju” są obniżone tak, by osoba leżąca mogła patrzeć na kwiaty. Zadbano też o okno w suficie, by widać było niebo. – Ludzie po uszkodzeniu rdzenia spędzają w szpitalach długie miesiące. Taki ogród to wytchnienie, a także rodzaj niezależności – mówi „Tygodnikowi” Raquel. – Aż 96 proc. pacjentów twierdzi, że czas spędzony w ogrodzie łagodzi ich ból.

Po Chelsea ten ogród trafi do szpitala w Sheffield w północnej Anglii, gdzie znajduje się jeden z największych w kraju ośrodków leczenia urazów kręgosłupa. To będzie już ósmy z ogrodów zbudowanych przez tę fundację. I kolejna odpowiedź na pytanie, po co nam ogrody.

Rabarbar nad stawem

„Rośliny sprawiają, że czuję się spokojniejszy i bardziej sobą” – te słowa znalazły się na murze ogrodu zaprojektowanego przez Harry’ego Holdinga.

We współpracy z fundacją School Food Matters prowadził warsztaty ogrodnicze z dziećmi ze szkół w Londynie i Liverpoolu. Jedno z nich właśnie tak opowiedziało o swoim doświadczeniu. Inne stwierdzały: „Powinniśmy chronić drzewa, żeby mogły siadać w nich ptaki”. Albo: „Nie wiedziałem, że można jeść liście!”. Takie liście – jak sałata, wraz z jadalnymi kwiatami, rabarbarem i paprociami – otaczają oczko wodne w ogrodzie Holdinga.

Harry zaprasza, abym usiadła z nim na niewielkim murku, i z pasją opowiada o pracy nad projektem: – Pytaliśmy dzieci, jaki jest ich wymarzony ogród, co chciałyby w nim zobaczyć. Staraliśmy się też zainteresować je ogrodnictwem, pokazać mniej znane warzywa, zioła i te rośliny, które rosną dziko, ale które można zbierać i jeść.

Jego ogród nie przypomina typowego warzywniaka: warzywa rosną tu wśród traw i kwiatów, wzdłuż krętych ścieżek w kolorze piasku. Holding mówi, że chodzi o zachęcenie dzieci do ogrodnictwa, o ich edukację, a prawo do zdrowej żywności i kontaktu z naturą jest prawem fundamentalnym. – Nawet w małym miejskim ogródku powinniśmy być w stanie wyhodować dość warzyw na jeden posiłek w tygodniu – przekonuje.

Dzieci, po raz pierwszy zaproszone do Chelsea, były zachwycone realizacją ich pomysłów. Nie tylko one: odwiedzający uznali ogród Harry’ego za najlepszy w swojej kategorii.

Wszystkie nasze zmysły

Z ogrodu Holdinga przechodzimy do tego stworzonego przez projektantkę Camellię Taylor z myślą o osobach w spektrum autyzmu.

Kwiaty utrzymane są w pastelowej, łagodnej palecie kolorów, a rośliny dobrano tak, by symulowały poszczególne zmysły. Camellia zaś chętnie oprowadza mnie po ogrodzie: – Zapach, to akurat jest proste. Ale wybrałam też rośliny, których owoce po ściśnięciu głośno pękają. Drżączka, rodzaj trawy, także wydaje dźwięk, gdy porusza nią wiatr. Z kolei czyściec wełnisty ma specyficzną powierzchnię liści i miło się go dotyka. Zmysł smaku to np. truskawki i mięta.

Przygotowując projekt, Camellia, która wcześniej studiowała psychologię, współpracowała z fundacją Aspens, wspierającą osoby autystyczne i ich rodziny. – Znam tę fundację, znam tych ludzi. Wiedziałam, czego oczekują – Camellia tłumaczy, że wzięła też pod uwagę przyszłą lokalizację ogrodu, który, podobnie jak inne w Chelsea, zostanie potem przeniesiony na swoje stałe miejsce. Ten – do jednego z ośrodków fundacji w hrabstwie Kent, gdzie będzie pełnił funkcje terapeutyczne.

Na zmysły, choć w inny sposób, oddziałuje też ogród zaprojektowany przez Koreankę Jihae Hwang. Ze wszystkich ogrodów w Chelsea on jest najdokładniejszym odbiciem natury i zarazem hołdem dla koreańskiej góry Jiri, na której zboczach w szczelinach skał rośnie ponad półtora tysiąca gatunków roślin leczniczych. Wiele z nich jest dziś zagrożonych wyginięciem.

Trudno uwierzyć, że ten ogród jest tu od tygodnia – obrośnięte mchem głazy (jak się okazuje, przywiezione ze szkockiego Aberdeenshire), dzikie rośliny, paprocie i strumień wyglądają, jakby były w tym miejscu od wieków. Nawet liczni odwiedzający nie naruszają jego spokoju i harmonii.

Ogródek na balkonie

Niemal każdy z tegorocznych ogrodów mógłby dostarczyć własnej odpowiedzi na pytanie, po co istnieje. Po części dlatego, że powstają we współpracy z organizacjami charytatywnymi i mają zwrócić uwagę na ich działalność. Po części, bo projektanci, jak West czy Massey, widzą potrzebę bardziej odpowiedzialnego ogrodnictwa i dają temu wyraz.

Wystawa w Chelsea jest okazją, by pokazać nowe pomysły i inspirować zwiedzających do zmian, np. wyboru mniej wymagających macierzystych roślin. W tym roku pojawiła się też kategoria: ogród balkonowy, a wraz z nią ciekawe rozwiązania na oszczędność wody czy sadzenie roślin pochłaniających zanieczyszczenia.

Chelsea to też miejsce na innowacje techniczne. Szkocka firma Ocean Plastic Pots pokazuje piękne doniczki produkowane z recyklingowanych sieci i lin rybackich, wyrzucanych przez morze – w 2022 r. zebrali ich pięć ton tylko na wyspie Ulva. Założyciel firmy Ally Mitchell jest nurkiem i widzi, co dzieje się z morzami. Przełomem był dla niego, jak mówi, rok 2020, gdy zatrudniono go do oczyszczania statku, który utknął u brzegu Szkocji – przewoził dwa tysiące ton plastikowych odpadów.

Także Zena Holloway nurkowała, a zajmuje się podwodną fotografią. Skala zanieczyszczenia plastikiem, jaką zobaczyła pod wodą, wstrząsnęła nią, a splątane korzenie wierzby w rzece zainspirowały do działania. Pomyślała, że tak jak korzenie mogłyby rosnąć nasze ubrania – bo po przemyśle naftowym to produkcja ubrań odpowiada za najwięcej zanieczyszczeń. W Chelsea zaprezentowała biodegradowalne suknie ślubne, zrobione z hodowanych w specjalny sposób korzeni trawy.

Po co ten zgiełk

Chelsea Flower Show odbywa się od 110 lat, z przerwą tylko w czasie wojny i pandemii. Przygotowania trwają wiele miesięcy, a BBC relacjonuje kolejne dni imprezy.

Podczas pierwszego pojawiają się aktorzy, muzycy czy prezenterzy – w tym roku w ogrodach przechadzali się Jim Carter (Carson z serialu „Downton Abbey”), Matthew Macfadyen (Tom z „Sukcesji”) czy Dominic West (książę Karol z „The Crown”). Co roku Chelsea odwiedzała królowa, teraz po raz pierwszy zrobił to król Karol III.

W tle za szampanem, eleganckimi kapeluszami i towarzyskim zgiełkiem dzieją się jednak rzeczy ważne. Fundacje zdobywają wsparcie, odwiedzający przenoszą do swych ogrodów nowe rozwiązania, naukowcy i ogrodnicy mogą prezentować swoje osiągnięcia. Niezmiennie wystawa jest też elementem dyskusji o rozwoju ogrodnictwa – dziś zwrot ku rewilding, oddawaniu przestrzeni naturze, jest wręcz radykalny.

Po zakończeniu tej tygodniowej ogrodniczej „ekstrawaganzy” ogrody nie są niszczone, lecz przenoszone w inne miejsca. Np. owadzi ogród Toma Masseya znajdzie się koło parku olimpijskiego we wschodnim Londynie i w dalszym ciągu będzie służyć jako punkt badawczy dla entomologów.

Nie wiadomo, co będzie z ogrodem, w którym protestowały aktywistki „Just Stop Oil”. Jego projektant obawiał się, że pomarańczowej farby, nawet biodegradowalnej, może nie udać się usunąć z kamiennej powierzchni i z kwiatów. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Chwasty wchodzą na salony