Anastazja - znaczy powstająca z martwych

Pochówek szczątków rodziny ostatniego cara w Petersburgu w 1998 r. miał być hołdem, złożonym przez pierwszego prezydenta postkomunistycznej Rosji zamordowanym. Miał też zakończyć spekulacje o niejasnych okolicznościach śmierci Romanowów z rąk bolszewików. Spory jednak nie ucichły. A ostatnio pokazano światu... cudem uratowaną najmłodszą carską córkę Anastazję. Dokładniej: kolejną Anastazję.

29.02.2004

Czyta się kilka minut

W Rosji nadal nie brakuje entuzjastów przywrócenia monarchii. Pod koniec stycznia w ich szeregach zapanowało ożywienie: do Moskwy przywieziono z obczyzny jeden z klejnotów koronnych Romanowów. Koronę wykupił od angielskiej arystokratki patriotycznie nastawiony biznesmen. Czy będzie pasować na głowę którejś z tłumu rzekomych Anastazji?

Coraz grubsze nici

Najnowsza Anastazja - bodaj trzydziesta trzecia na liście samozwańczych córek cara - ma ponad sto lat, nazywa się dziś Natalia Pietrowna Bilichodze i jest obywatelką Gruzji. Według historyka Aleksandra Griannika, który odnalazł “wielką księżniczkę", przeprowadzono 22 ekspertyzy potwierdzające jej tożsamość. Rosyjska telewizja nadała wystąpienie “Anastazji". W nakładzie 20 tys. egzemplarzy ukazały się jej pamiętniki. Autorka pisze, że w przeddzień egzekucji, która odbyła się w domu kupca Ipatjewa w Jekaterynburgu, wykradł ją niejaki Wierchowcew (Wierchowski), podstawiając na jej miejsce podobną dziewczynkę. W ten sposób “wymieniono" także resztę rodziny i bolszewicy rozstrzelali nie Romanowów, lecz ich sobowtórów. Powód: prawdziwy car był rzekomo potrzebny bolszewikom do politycznej rozgrywki ze światem.

Dalej życie “Anastazji" było prozaiczne: wyszła za mąż za czekistę, który został rozstrzelany w 1937 r., mieszkała na prowincji pod okiem KGB (jakże by inaczej) i niczym się nie wyróżniała. I oto po latach ogłasza zdumionej publiczności, że jest jedyną pełnoprawną pretendentką do rosyjskiego tronu. I nie tylko tronu, ale także nieprzebranych bogactw, zdeponowanych w zagranicznych bankach przez zapobiegliwych rodziców.

Temat legendarnych carskich skarbów nie jest nowy. Pojawiał się za każdym razem, gdy kolejne “Anastazje" upominały się o schedę. To jeden z ulubionych tematów rosyjskich mediów: wraca kilka razy do roku i za każdym razem ktoś upomina się o majętności w imieniu narodu rosyjskiego, za każdym razem tłumaczy się widowni, że komuś “na górze" prawda jest nie w smak. A za jakiś czas temat można znowu “odgrzać" jako sensację.

Do złota próbował podessać się także legion samozwańczych cesarzewiczów Aleksych. Tylko ostatnio ujawniło się kolejnych dwóch “następców tronu": jeden w Kanadzie, drugi w Brazylii (co ciekawe, ciemnoskóry).

Z biegiem lat trzeba było coraz grubszych nici, aby potwierdzić tożsamość starzejących się łże-Anastazji i łże-Aleksych, a także uzasadnić ich tytuł do majątku. Bo choć pożywką dla wyobraźni zwolenników odrodzenia monarchii pozostaje okoliczność, że wśród szczątków członków rodziny carskiej nie było szkieletów dwojga najmłodszych dzieci, to nie ulega wątpliwości, że Anastazja i Aleksy nie mogli przeżyć metodycznie przeprowadzonej egzekucji (według komisji rządowej, badającej okoliczności śmierci Romanowów, ciała następcy tronu i jednej z jego sióstr zostały przez sprawców zbrodni doszczętnie spalone).

Pokłony przed złotem

Faktami nie przejmują się działacze fundacji imienia Anastazji Romanowej. Można by ich zaliczyć do przedstawicieli znanego w Rosji nurtu “autobusowych proroków" - wsiada taki do środka komunikacji i zaczyna głosić swoją prawdę o spisku masonów, a potem śpiewa włoskie arie, straszliwie fałszując - gdyby nie to, że są wśród nich byli doradcy przewodniczącego Dumy Państwowej, profesorowie, historycy oraz ludzie, którzy potrafią liczyć pieniądze w rodzimej i obcej walucie. Założenie fundacji, zbierającej datki na legalizację Anastazji-Natalii może przynieść spory “materiał do przeliczenia".

Zwolennikiem autentyczności rzekomej księżniczki jest np. profesor Władlen Sirotkin. Co ciekawe, ten noszący rewolucyjne imię monarchista (Władlen to nowatorskie kiedyś połączenie od “Władimir Lenin") jeszcze niedawno nawet nie zająknął się o istnieniu Natalii Bilichodze, a teraz twierdzi, że ujawniła się ona już kilka lat temu - i już wtedy przekazała Dumie dokumenty potwierdzające tożsamość, po czym została przyjęta do przeznaczonej dla członków najwyższych władz kliniki kremlowskiej.

Czy jednak stało się tak dlatego, że Kreml uznał w niej carską córkę? O tym za chwilę.

Podobnie jak poprzedni cudownie ocaleni “Romanowowie", również Natalia Pietrowna obiecuje, że w razie pozytywnej identyfikacji podzieli się skarbem z narodem. We wstępie do “pamiętników" pisała: “Władza w Rosji występowała przeciw mnie, ale mnie strzegły tajne służby, które jej nie słuchały. Potem prezydent Jelcyn zabronił im. Ale teraz mamy inną władzę. Chciałabym przekazać pieniądze Rosji tej nowej, uczciwej władzy, która troszczy się o lud". Zdaniem “carewny" ma ona prawa do, bagatela, 30 miliardów dolarów.

Opowieści o cudownym przetrwaniu carskiej córki wpisują się w umiłowanie oper mydlanych: w Rosji po kilkuletnim okresie histerycznego uwielbienia dla bohaterów brazylijskich tasiemców, nastąpiła epoka kręcenia rodzimych “mydelniczek", poziomem nie odbiegających od wzorców południowoamerykańskich. Rozpala umysły również “wątek majątkowy": łatwiej uwierzyć, że sytuację gospodarczą Rosji uzdrowią nie mozolne reformy, ale miliardowy zastrzyk z mitycznej skarbnicy.

Wiara w skuteczność takich cudów jest równie trwała, jak tradycja rosyjskich samozwańców, na różne sposoby próbujących przekonać świat o swoim prawie do tronu i majątku. Tymczasem eksperci przypominają, że ani samozwańcy, ani nawet prawdziwi członkowie Domu Romanowów nie mają na co liczyć. Car Mikołaj II jeszcze przed abdykacją wycofał z berlińskiego banku aktywa rodziny, chcąc dać przykład patriotycznej postawy (trwała I wojna światowa). Ponadto 13 lipca 1918 r. Rada Komisarzy Ludowych wydała dekret o nacjonalizacji majątku byłego imperatora. Bolszewicy przejęli wszystko, nie tylko rezydencje i nieruchomości. Po zamordowaniu Romanowów ich rzeczy zapakowali do dwóch wagonów i odprawili do Moskwy. A czekista Grigorij Nikulin wiózł w brudnym worku złoto, wyjęte ze szkatułek imperatorowej. To też było zgodne z prawem rewolucji: “grab zagrabione", i też nie podlega zwrotowi.

Zresztą, gdzie tego szukać?

Karuzela Anastazji

Najbardziej znaną “Anastazją" była Anna Anderson (Andersen). Jej los, opisany w kilku powieściach, posłużył za kanwę scenariusza filmowego i telewizyjnych seriali. Anna-Anastazja od momentu pojawienia się w Berlinie w 1920 r. - kiedy wśród rosyjskiej emigracji i monarchistycznych kół w kraju żywe były idee powrotu Romanowów - do śmierci w 1984 r. bez powodzenia walczyła o uznanie swojej rzekomej tożsamości. Jedyną osobą, która rozpoznała w niej Anastazję, był syn lekarza carskiej rodziny (jego ojciec zginął w domu Ipatjewa). Pośmiertna analiza DNA wykluczyła przynależność pani Anderson do Romanowów.

Inna podająca się za Anastazję samozwanka, Maria Boczkariowa, została w 1937 r. aresztowana przez służby bezpieczeństwa ZSRR i rozstrzelana. Tym razem nie dopuszczono do powstania wątpliwości, że przeżyła egzekucję.

Wkład w “rozmnażanie" uratowanych księżniczek wniosła Bułgaria: miały tam mieszkać co najmniej trzy Anastazje. Bułgarska legenda o uratowaniu carskich dzieci (tu również wykorzystano wątek o podstawieniu sobowtórów) obejmowała także cesarzewicza Aleksego.

Jeszcze w 2002 r. o swoje dynastyczne prawa próbowała się upominać niejaka Lubka Tersijewa, podająca się za wnuczkę Anastazji. Czy pretensje “wnuków" Romanowów oznaczają, że historia samozwańców nie będzie miała końca, że w kolejnych pokoleniach zawsze znajdzie się ktoś “dobrze poinformowany", kto wskrzesi mit?

Jeszcze trudniej uwierzyć w wersję syna Ławrientija Berii, Sergo, który w opublikowanej w 1994 r. książce opisuje przypadkowe spotkanie z rzekomą Anastazją - przywiezioną z Polski za zgodą Józefa Stalina mniszką, która podawała się za carską córkę. Według Sergo Berii wróciła ona do klasztoru w Polsce, a do generalissimusa miała tylko jedną prośbę: żeby pochować ją w carskim grobowcu w Leningradzie.

Skąd taka mnogość samozwańców?

Najkrócej: z kłamstwa. Bolszewicy wiele zrobili, by zakłamać historię tragicznego losu Romanowów. Zaczęło się od tego, że po egzekucji poinformowano oficjalnie o śmierci samego cara, dodając, że rodzina została ewakuowana w bezpieczne miejsce. Potem przez długie lata półoficjalnie powtarzano, że decyzję o rozstrzelaniu podjęli samodzielnie bolszewicy z Jekaterynburga. Dopiero niedawno ujawniono dokumenty, świadczące o udziale Lenina i Swierdłowa w przygotowaniu egzekucji.

Anastazja świętą

Sprawa mordu na carskiej rodzinie należała w ZSRR do sfery tabu i najbezpieczniej było o niej w ogóle nie wspominać. Ale nawet gdy po upadku ZSRR zaczęto o niej mówić, znów okazało się, że łatwiej jest tworzyć mity, niż pokazać prawdę: wokół mitu Romanowów rozgrywano polityczną partię, a każdy z jej uczestników wykorzystywał wersję, która była dlań wygodna. A w rozgrywce tej udział brała także Cerkiew.

Nad celowością kanonizacji Mikołaja II dyskutowano w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przez wiele lat. Prasa donosiła, że przełom w sprawie uznania członków carskiej rodziny za świętych męczenników nastąpił dopiero z chwilą zmiany na najwyższym stanowisku w państwie, kiedy ustąpił przeciwny podobno kanonizacji Borys Jelcyn (który będąc kiedyś sekretarzem komitetu obwodowego w Swierdłowsku, dawniej Jekaterynburgu, wydał zgodę na zniszczenie domu Ipatjewa). Urząd objął Władimir Putin, kreowany na człowieka wierzącego, prawosławnego. Dlaczego Putinowi miałoby zależeć na kanonizacji cara, nie wiadomo. On sam nie wypowiadał się na ten temat.

Sprawa kanonizacji Mikołaja była rozpatrywana na soborze w 1996 r. Oficjalnie komisja synodalna nie znalazła dość powodów do uznania Romanowów za świętych. W istocie była to rozgrywka między Rosyjskim Kościołem Prawosławnym oraz nie uznającym zwierzchnictwa moskiewskiego patriarchy Rosyjskim Kościołem Prawosławnym Za Granicą, który kanonizował Mikołaja w 1981 r. i czci jego relikwie, znajdujące się w brukselskiej cerkwi.

W 1998 r. patriarcha Moskwy Aleksy II ostentacyjnie odmówił udziału w uroczystym pochówku szczątków carskiej rodziny w Petersburgu. Ale równolegle w Cerkwi trwały zabiegi grupy zwolenników kanonizacji Romanowa, którzy twierdzili, że Mikołaj jest “ofiarą rytualnego mordu Żydów, działających w ramach światowego spisku".

Kolejny sobór, który w sierpniu 2000 r. jednak kanonizował carską rodzinę, nie wspierał się, rzecz jasna, takimi argumentami. Mówiono o męczeńskiej śmierci z rąk bezbożnych zbrodniarzy, o idei narodowej itd. Ani prezydent, ani nawet jego przedstawiciel nie byli obecni na nabożeństwie kanonizacyjnym.

Życie po życiu raz jeszcze

Wróćmy na koniec do Natalii Bilichodze.

Wysoko postawieni działacze fundacji imienia Anastazji chcą nie tylko uznania znalezionej przez siebie księżniczki za następczynię tronu, ale próbują zrobić złoty interes, mimo że ich podopieczna... od czterech lat nie żyje. Jak się okazało, pokazywane w telewizji filmy i wypowiedzi Anastazji-Natalii pochodzą sprzed kilku lat.

W 2000 r. Kreml zainteresował się sprawą Bilichodze, bombardowany listami i zapytaniami przez doradcę przewodniczącego parlamentu i innych założycieli fundacji. Utworzono więc grupę roboczą, w skład której weszli urzędnicy administracji prezydenta, ministerstwa sprawiedliwości i Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Kiedy dotarli do starszej pani, ta była w stanie skrajnego wyczerpania, chora na zapalenie płuc. Przewieziona do Centralnej Kliniki Kremlowskiej, po kilku dniach zmarła.

Badania DNA wykluczyły pokrewieństwo z rodziną Romanowów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004