Akcje w akcji

/fot. K. Dąbrowski - visavis.pl

03.04.2006

Czyta się kilka minut

Hossa na polskiej giełdzie trwa już od trzech lat ku radości inwestorów, którzy sukcesywnie się bogacą. Z telewizorów do telewidzów sączą się reklamy funduszy inwestycyjnych, które obiecują zyski z powierzenia pieniędzy właśnie im - specjalistom od inwestycji giełdowych. Czy naprawdę warto zainteresować się ich ofertą? A może lepiej spróbować inwestować samemu albo trzymać oszczędności na lokatach bankowych i bezpiecznych, choć mało dochodowych obligacjach? Każdy musi sobie na to pytanie odpowiedzieć sam. Ale zanim odpowiedź padnie, warto dowiedzieć się, czym jest giełda i czy inwestowanie na niej jest wielką sztuką, wiedzą tajemną znaną jedynie garstce specjalistów.

Dla myślących

Wbrew przechwałkom doświadczonych inwestorów i obietnicom funduszy inwestycyjnych, giełda nie jest maszynką do zarabiania pieniędzy. Ryzyko poniesienia porażki towarzyszy każdej działalności biznesowej i nie inaczej jest z rynkiem akcji. Ale giełda nie jest jaskinią hazardu. Zmiany wartości akcji nie są grą losową. To "gra" przyczynowo-skutkowa. Zmiany kursów dają się logicznie wytłumaczyć, a nawet przewidywać. Na tym właśnie polega jej piękno. Dobry inwestor to inwestor myślący i przewidujący. Potrafiący celebrować sukcesy, ale też umiejący przyznać się do porażki, a przede wszystkim trzymający emocje pod kontrolą.

Datki na rozwój

Giełda ma dwie funkcje. Pierwsza to kojarzenie przedsiębiorstw posiadających plany rozwoju, ale potrzebujących pieniędzy na jego finansowanie, oraz inwestorów, którzy te pieniądze mają i chcieliby je pomnożyć. Spółki ubiegają się więc o pieniądze inwestorów przeprowadzając emisje akcji - w zamian za przekazaną gotówkę, kupujący stają się akcjonariuszami firmy, a więc otrzymują prawa do zysków firmy i prawo do wpływania na jej losy (podczas obrad walnego zgromadzenia akcjonariuszy). Stają się jej współwłaścicielami. Transakcje, w których spółki sprzedają akcje bezpośrednio inwestorom, zawierane są na rynku pierwotnym (jeszcze bez pośrednictwa giełdy). Czasem przedsiębiorstwa trafiają na giełdę nie przeprowadzając emisji akcji, a jedynie sprzedając te już istniejące (często dotyczy to prywatyzacji przez giełdę). To także jest rynek pierwotny - transakcje przeprowadzane są bezpośrednio między oferującym akcje i je kupującymi. Cechą rynku pierwotnego jest cena akcji - raz ustalona nie zmienia się w trakcie przyjmowania zapisów od inwestorów i jest taka sama dla wszystkich.

Giełda jak sklep

Z kolei rynek wtórny, czyli obrót akcjami już na giełdzie, umożliwia przeprowadzanie transakcji między samymi inwestorami. Ci, którzy kupili akcje w publicznej emisji (na rynku pierwotnym), mogą się rozmyślić albo po prostu chcieć zrealizować zyski. Inni z kolei uważają, że akcje danej firmy jeszcze podrożeją i chcą je kupić - tak to mniej więcej wygląda. Aby to lepiej wytłumaczyć, najlepiej uciec się do przykładu. Giełda często bywa przyrównywana do hipermarketu. Ale do takiego, w którym ceny nieustannie się zmieniają - właścicielem towaru nie jest bowiem sklep, lecz jego klienci. Tam gdzie tworzą się kolejki po dany towar, cena natychmiast rośnie. Tam, gdzie towar jest omijany szerokim łukiem, urządzane są nieustanne promocje i ceny spadają. Ceny akcji zależą bowiem - jak każdego innego towaru - od siły popytu i podaży.

W tym sklepie jest miejsce i dla silnych, dużych inwestorów, i dla całkiem małych, z dziurami w kieszeni. Sklep otwarty jest dla wszystkich chętnych od 9 rano do 16.30 po południu. Później handlować nie można.

Ile warte są akcje?

Ba! O ile łatwo wycenić rzeczywiście istniejące towary (na ich cenę składają się koszty produkcji i marża producenta oraz sprzedawcy), choćby porównując ceny w różnych sklepach, to jak u licha wycenić wartość czegoś tak abstrakcyjnego jak akcje?

Są na to metody. Wspomnieliśmy już, że posiadanie akcji zmienia inwestorów we współwłaścicieli firm. A zatem daje im także prawo do zysków spółki - proporcjonalnie do liczby posiadanych akcji. Jeśli spółka X, która wyemitowała milion akcji, miała milion złotych zysku, to na jedną akcję przypada złotówka zysku. To już jest jakaś podstawa do szacowania wartości akcji. Dla inwestorów istotna jest bowiem nie przeszłość (jaki zysk spółka wypracowała), lecz przyszłość (jaki zysk przedsiębiorstwo wypracuje). Często więc cena akcji jest wielokrotnością zysku przypadającego na jedną akcję - inwestorzy kupują przyszłość wierząc często, że akcje warte są kilkanaście razy, albo i kilkadziesiąt razy tyle, ile wynosi zysk przypadający na jedną akcję.

Cena przez zysk

Chodzi tu o rynkową (giełdową) cenę akcji podzieloną przez zysk przypadający na jedną akcję. Wskaźnik ten w skrócie nazwano C/Z (cena przez zysk na akcję, z ang. Price per Earnings - P/E) - jest codziennie publikowany przez gazety, w których znajdują się tabele z notowaniami akcji. To bardzo ułatwia porównywanie wycen różnych spółek - można ich kursy porównywać ze sobą, podobnie jak ceny towarów w sklepie. Im niższy jest wskaźnik C/Z, tym cena akcji jest atrakcyjniejsza. Weźmy naszą spółkę X, która wypracowała 1 zł zysku na akcję, oraz spółkę Y, która wypracowała 3 złote zysku na akcję. Wydawałoby się, że lepiej mieć w portfelu akcje spółki Y. Jednak wszystko zależy od tego, jaka jest obecna cena rynkowa tych akcji.

Załóżmy więc, że akcje spółki X kosztują 10 złotych, a akcje spółki Y 60 złotych. Wskaźnik ceny do zysku dla spółki X wyniesie 10 (10 złotych podzielone przez 1 złoty). C/Z dla spółki Y wyniesie 20 (60 złotych podzielone przez 3 złote zysku na akcję). Wynika z tego, że akcje spółki X są tańsze niż Y i jeśli perspektywy rozwoju tych firm są takie same, to lepiej mieć akcje spółki X, które są niedowartościowane wobec Y.

Tylko przyszłość

Musimy pamiętać, że rynek wycenia przyszłość. Ale jak my mamy ją odgadnąć? Najlepszym na to sposobem jest uważne wczytywanie się w komunikaty danej spółki i wypowiedzi jej przedstawicieli. Zarządy mają często w zwyczaju publikować prognozy zysków swoich przedsiębiorstw, co jest bardzo pomocną wskazówką. Istotne są także wszelkie informacje o podpisywanych kontraktach, umowach itp. Drugim źródłem informacji są analitycy i rekomendacje, które sporządzają oni dla akcji danej firmy. Często zawierają one niezależnie sporządzone prognozy zysków oraz wskazówki, co z danymi akcjami należy robić (np. kupować, sprzedawać, powoli gromadzić, powoli sprzedawać, nic nie robić).

Najlepszą rekomendacją jest jednak zachowanie członków zarządu danej firmy. Jeśli oni kupują akcje (mają obowiązek powiadomić o tym inwestorów), to jest to dość czytelna wskazówka, że uważają oni akcje za niedowartościowane i ryzykują własnymi pieniędzmi, wierząc w poprawę notowań. Jeśli akcje sprzedają (także muszą o tym informować), może to znaczyć, że perspektywy spółki pogarszają się albo że obecna wycena akcji na giełdzie jest zbyt optymistyczna.

Skąd czerpać wiedzę?

Wszystko pięknie, tylko skąd czerpać te wszystkie informacje? Inwestowanie na giełdzie - obojętnie czy bezpośrednio, czy przy pomocy funduszy inwestycyjnych, wymaga poświęcenia odrobiny czasu temu zajęciu. Wprawdzie powierzając pieniądze funduszom inwestycyjnym przerzucamy większość obowiązków (śledzenie notowań, wybór spółek do portfela) na specjalistów, ale i tak warto się tematem interesować, choćby po to, żeby wiedzieć, kiedy inwestycję należy zakończyć lub przynajmniej czasowo wstrzymać ze względu na np. zbliżające się spowolnienie gospodarcze.

Można ten czas wykorzystać na czytanie specjalistycznych gazet poświęconych giełdzie i gospodarce (np. "Parkiet", "Puls Biznesu", "Rzeczpospolita"), można także szukać tych informacji na stronach internetowych. Praktycznie każdy większy portal ma strony poświęcone inwestycjom giełdowym, jeszcze lepszym adresem są portale specjalistyczne (bankier.pl, parkiet.com.pl, money.pl i inne).

Gdzie lepiej?

Prawda jest taka, że inwestując samodzielnie, można na giełdzie uzyskać o wiele lepsze wyniki, niż są w stanie uzyskać fundusze inwestycyjne. Wystarczy podać, że w 2005 roku tylko jeden fundusz miał wyniki lepsze "niż rynek", to znaczy, że stopa zwrotu, którą wypracował dla klientów, okazała się wyższa niż wzrost indeksów. Pozostałe - choć wypracowują zyski - nie wykorzystały w pełni potencjału, jaki niosła ze sobą hossa. Dzieje się tak dlatego, że fundusze inwestycyjne są kolosami zarządzającymi miliardami złotych. Z tego względu muszą one kupować akcje największych firm, ponieważ te mniejsze mają zbyt niską płynność (pamiętajmy o siłach popytu i podaży - popyt wielokrotnie silniejszy od podaży wywinduje ceny bardzo wysoko). Tymczasem to właśnie te mniejsze firmy bywają często lepszym celem inwestycji (potrafią szybciej dostosować się do zmieniających się warunków gospodarczych).

Zasady inwestowania

Aby odnieść sukces na giełdzie, trzeba przede wszystkim umieć poskromić emocje, a najlepiej umieć stosować złote zasady inwestowania. Znane są one wszystkim od lat, a jednak - cóż za paradoks - choć są skuteczne, mało kto potrafi je zastosować w praktyce. Oto one:

Ucinaj straty. To najważniejsza, żelazna zasada inwestowania i najtrudniejsza do zastosowania. Jeśli zamiast w górę kurs naszych akcji idzie w dół, należy bezwzględnie je sprzedać i nie pozwolić na narastanie strat. Dlaczego to takie trudne? Teorii jest wiele, jedna z nich mówi o tym, że inwestorowi trudno przyznać się do błędu przed samym sobą i zrealizować stratę. Większość woli poczekać, aż kurs ponownie wzrośnie, i wtedy rozważyć sprzedaż, niż sprzedać ze stratą "gwarantowaną". Jak sobie z tym poradzić? Jeśli sprawy przyjmują zły obrót, warto sprzedać choć część akcji (np. połowę). W ten sposób uda się ograniczyć ryzyko powstawania większej straty, a jednocześnie zachować szansę na ich odrobienie. Jeśli kurs nadal będzie spadał, trzeba sprzedać resztę i szukać innego celu.

Pozwól rosnąć zyskom. Ta zasada jest równie trudna do realizacji i wynika z psychologii ludzkich zachowań. Większość z nas nie jest skłonna do ponoszenia ryzyka i jeśli ma do wyboru pewny, ale niewielki zysk teraz oraz niepewny wysoki zysk w przyszłości, wybierze pierwszy wariant. Tymczasem na giełdzie często opłaca się postępować odwrotnie. Akcje należy trzymać tak długo, jak długo utrzymują się one w trendzie wzrostowym. Działa tutaj inny ciekawy mechanizm. Inwestorzy wolą kupować akcje, które drożeją, i po prostu dołączają się do zakupów (a więc pozwalają zarobić więcej tym, którzy kupili wcześniej). Dlatego właśnie dobrze jest przezwyciężyć chęć sprzedaży akcji już po niewielkim wzroście ich wartości i starać się zmaksymalizować zyski, a więc sprzedać je po maksymalnie wysokiej cenie.

Rozkładaj ryzyko. Cała sztuka inwestowania polega więc na wpasowaniu się w trendy rosnące. Oczywiście łatwiej tego dokonać, kiedy na rynku trwa hossa, ale trzeba pamiętać, że nie zawsze okoliczności są tak sprzyjające. Dlatego aby uniknąć rozczarowań, należy rozkładać ryzyko inwestycyjne nie tylko na akcje różnych spółek, ale wręcz na różnego rodzaju aktywa (obligacje, waluty, nieruchomości). W ten sposób zwiększamy szansę na trafienie na trend rosnący - wówczas należy maksymalizować korzyści z jego wystąpienia i jednocześnie minimalizować straty z tych inwestycji, gdzie trend nie wystąpił.

Słuchaj swoich rad. W podejmowaniu decyzji inwestycyjnych nikt nas nie zastąpi. Owszem, analityków i doradców inwestycyjnych jest wielu. Codziennie w prasie pojawia się co najmniej kilka różnych rekomendacji dla inwestorów, eksperci zabierają głos w telewizji i prezentują swoje poglądy w internecie. Ale to nie oni ryzykują pieniędzmi (co najwyżej reputacją), lecz ci, którzy wykładają gotówkę na stół. Dlatego tak ważne jest, aby mieć silne przekonanie do własnych działań i swój pogląd na wiele spraw. Być może trzeba będzie wykazać się cierpliwością, aż nasze poglądy zostaną zweryfikowane przez rzeczywistość (np. czekać wiele miesięcy, aż akcje danej spółki rzeczywiście zainteresują szersze grono inwestorów), ale dochowanie wierności sobie samemu na dłuższą metę popłaca. Wiara we własną zdolność logicznego myślenia jest najlepszym orężem inwestora.

Giełdowe przysłowia

Oto dwa giełdowe powiedzonka, które mają zdumiewającą zdolność sprawdzania się w praktyce:

"Trend jest Twoim przyjacielem" - inwestorzy powinni się trzymać trendu tak długo, jak długo on trwa. Jeśli akcje drożeją od wielu miesięcy, to większa jest szansa na to, że będą drożały nadal, niż że nagle zaczną tanieć. Działa to także w drugą stronę - jeśli tanieją od miesięcy, to lepiej ich nie kupować, aż trend się nie wyczerpie. Kupowanie akcji znajdujących się w trendzie spadkowym nazywa się często łapaniem spadającego noża - skutki są podobne.

"Lepiej stracić okazję niż kapitał" - naczelną dewizą inwestora jest ochrona posiadanego kapitału (ucinanie strat, maksymalizacja zysków). Dlatego nie należy się przejmować niewykorzystanymi okazjami (myślenie typu: mogłem kupić akcje spółki X po 10 złotych, a teraz są po 100), lecz cierpliwie poszukiwać innych.

Jak zacząć?

Wszystkie drogi wiodące do rozpoczęcia inwestowania na giełdzie biegną przez biura i domy maklerskie. Tylko te instytucje są uprawnione do prowadzenia rachunków inwestycyjnych, a tylko na rachunkach inwestycyjnych można przeprowadzać transakcje kupna i sprzedaży akcji.

Jak wybrać biuro? Lokalizacja biura schodzi dziś na drugi plan. Ważny jest poziom prowizji maklerskich oraz dostęp do rachunku. Składanie zleceń w siedzibie biura maklerskiego przechodzi już do lamusa - nie tylko ze względu na oszczędność czasu, ale także pieniędzy. Prowizje są bowiem najwyższe od zleceń składanych osobiście i sięgają nawet 4 proc. wartości zlecenia. Tańszym sposobem jest składanie zleceń przez telefon (do 2 proc.), a najtańszym i najwygodniejszym kanałem komunikacji jest internet (prowizje spadają nawet do 0,2 proc. wartości zlecenia).

Nie tylko akcje

Na giełdzie już od lat nie handluje się wyłącznie akcjami. Tutaj można też kupować i sprzedawać obligacje, a wielką popularność wśród inwestorów indywidualnych zyskały instrumenty pochodne. To papiery o bardziej skomplikowanej strukturze, dość jednak powiedzieć, że dzięki zastosowaniu dźwigni finansowej zyski z inwestycji potrafią sięgać kilkudziesięciu procent w ciągu dnia. Ale straty również bywają duże. Zaletą tych instrumentów jest możliwość zarabiania nie tylko na wzroście notowań, ale także na spadku, co sprawia, że doskonale sprawdzają się one w czasie bessy. Wśród instrumentów pochodnych najpopularniejsze są kontrakty terminowe, nieco mniej opcje, a najmniej transakcji przeprowadza się handlując warrantami.

Słownik giełdowy

bessa - pojęcie często nadużywane. Za bessę uważa się długoterminowy trend spadkowy, stan, w którym akcje tanieją przez dłuższy czas, przynajmniej przez kilkanaście miesięcy. Jej symbolem jest niedźwiedź.

cena/zysk - wskaźnik opisujący zależność między rynkową ceną akcji a zyskiem na nie przypadającym. Im niższą wartość ma wskaźnik, tym akcje są "tańsze". Uwaga: wskaźnika nie można wyliczyć, jeśli spółka przynosi straty.

dywidenda - w ostatnich latach notowane na giełdzie przedsiębiorstwa coraz chętniej dzielą się zyskami ze swoimi akcjonariuszami i wypłacają dywidendę. Kwotę, którą spółka chce wypłacić inwestorom, dzieli się przez liczbę akcji, a następnie wypłaca się ją akcjonariuszom, proporcjonalnie do liczby posiadanych akcji.

hossa - przeciwieństwo bessy. To długoterminowy, trwający co najmniej kilkanaście miesięcy trend rosnący. Jej symbolem jest byk.

korekta - zarówno w czasie bessy, jak i hossy zdarzają się okresowe zmiany trendu, nazywane korektami. To po prostu krótkoterminowe zachowanie rynku odwrotne do trendu długoterminowego.

rekomendacje - udzielają ich biura maklerskie w odniesieniu do konkretnych akcji. Mogą mieć zabarwienie pozytywne (kupuj, akumuluj, lepiej niż rynek), jak i negatywne (sprzedaj, redukuj, gorzej niż rynek). Mogą być także neutralne.

stopa zwrotu - inaczej wynik z inwestycji. To po prostu stosunek kwoty wycofywanej z inwestycji do kwoty zainwestowanej. Jeśli np. sprzedamy akcje za tysiąc złotych, a kupiliśmy je za 500, to stopa zwrotu wynosi 100 proc.

trend - na giełdzie ma trochę inną wymowę niż np. w modzie. Trend to sytuacja, w której ceny osiągają coraz wyższe szczyty (w przypadku trendu rosnącego), a w czasie korekt "dołki" położone są coraz wyżej względem poprzedniego dołka. W przypadku trendu spadkowego sytuacja jest odwrotna - ceny osiągają coraz niżej położone dołki, również "górki" z korekt położone są coraz to niżej względem poprzedniej.

zysk na akcję - to po prostu zysk wypracowywany przez spółkę podzielony przez liczbę akcji.

EMIL SZWEDA jest dziennikarzem "Manager Magazin" i stałym współpracownikiem działu gospodarczego "Życia Warszawy".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho Igielne - przewodnik (15/2006)