Akademia przemocy

Ponad 40 procent studentek i studentów doświadczyło molestowania, co trzecia osoba – molestowania seksualnego. Według anonimowych badań, bo oficjalne skargi są rzadkością, a sprawcy latami pozostają bezkarni.

02.04.2021

Czyta się kilka minut

 / IL.: ANDRZEJ WIETESZKA
/ IL.: ANDRZEJ WIETESZKA

Post pojawia się 9 czerwca 2020 r., 22 minuty po północy. Do tej pory administrator facebookowej strony ŚUMemes wstawiał głównie prześmiewcze memy z życia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Ten wpis jest inny. Autor pisze, że uczelnia zamieniła się w piekło. Prosi studentów, by opisali swoje historie. Kończy: „ŚUM-ie kochany, ogarnij się. Błagamy”.

42 godziny później pod postem jest 736 komentarzy. W specjalnie stworzonej ankiecie – 420 odpowiedzi. W skrzynce odbiorczej na Facebooku – 1988 wiadomości. To historie studentów, w większości – historie mobbingu, znęcania się nad studentami, molestowania i seksizmu. Uczelnia z początku odpowiada, że do rektora nie wpłynęła żadna oficjalna skarga. Sugeruje nawet obronę dobrego imienia uczelni na drodze prawnej.

Historii przybywa, oskarżenia robią się coraz poważniejsze. Część pojawia się na ŚUMemes. M.in. relacje z obozów dla studentów ratownictwa medycznego w Bieszczadach. Studentka pisze o tym, jak pijani wykładowcy weszli do pokoju jej i koleżanki. „Objął mnie od tyłu, zaczął całować po szyi, stałam jak wryta” – pisze dziewczyna. Inna historia: „upatrzył sobie jedną z dziewczyn. Poprosił, żeby przyszła do niego wieczorem i spytał, czy chce mieć piątkę w indeksie. Dziewczyna się skusiła. Po wszystkim on wystawił ją za drzwi i oddał indeks. Kiedy go otworzyła, znalazła 5 złotych...”.

Sytuacja na ŚUM trafia do mediów, w jej wyjaśnienie włącza się Rzecznik Praw Obywatelskich, ton zdecydowanie zmienia też sama uczelnia. Publikuje w internecie oficjalny formularz do zgłaszania skarg. ŚUM składa pięć zawiadomień do prokuratury, zaczyna trzynaście postępowań dyscyplinarnych. Z jednym z wykładowców bardzo szybko rozwiązuje umowę, niektóre postępowania nadal trwają. Kilka miesięcy później, komentując chaos związany z nauką zdalną, admin ŚUMemes pisze: „Wielokrotnie zadawane jest nam pytanie, czy coś zmieniło się na uczelni. Powyższa sytuacja jest doskonałym przykładem tego, że nie bardzo. Część z najczarniejszych bohaterów ma sprawy dyscyplinarne, część zdobywa nagrody. Ale atmosfera, podejście do spraw studenta pozostało niezmienne”.

Tajemnica poliszynela

O patologii na uczelniach słyszymy dość regularnie. Ostatnio dzięki doniesieniom o przemocy i molestowaniu w Szkole Filmowej w Łodzi. Historia ŚUM była wyjątkowa ze względu na skalę. Dlaczego akurat ten wpis w internecie wywołał lawinę? Większość spraw, które wyszły na jaw, trwała przecież od lat i nigdy nie została oficjalnie zgłoszona. Jaka jest skala problemu?

Jednym z niewielu źródeł jest opublikowany w 2018 r. raport z badań prowadzonych na zlecenie RPO. Wzięło w nich udział 4284 studentów i studentek z 76 uczelni. Ponad 40 proc. (wśród kobiet – 47) z nich doświadczyło w trakcie studiów molestowania (nie tylko seksualnego – patrz ramka poniżej). Co czwarta osoba – na terenie uczelni.

Autorzy badań podkreślają, że przeważająca liczba przypadków molestowania seksualnego dotyczy kobiet. W trakcie studiów przynajmniej jednej takiej sytuacji doświadczyło 44 proc. z nich (wśród mężczyzn 12 proc.). W 15 proc. przypadków sprawcą był pracownik naukowy. Tylko co dwudziesta kobieta zgłosiła sprawę komuś z uczelni.

– Spodziewamy się, że nasza uczelnia nie jest wyjątkiem, ale brakuje nam dokładnych danych – komentuje statystyki Michał Powszedniak, p.o. kierownika Działu ds. Bezpieczeństwa i Równego Traktowania (Bezpieczni UJ) na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Możemy opierać się tylko na zgłoszeniach, a te nie oddają pełnego obrazu sytuacji.

Tylko że zgłoszeń oficjalnych jest jak na lekarstwo. Na ogromnym UJ – kilkanaście spraw rocznie. Na ŚUM przez lata nie było żadnego zgłoszenia. Historie molestowania, zwłaszcza seksualnego, opowiada się raczej bliskim, przyjaciołom. A często stają się anegdotą znaną na całym wydziale: zazwyczaj wszyscy studenci wiedzą, która profesorka lubi obrażać studentów, który wykładowca ma lepkie ręce.

– Odnoszę wrażenie, że każda osoba studiująca zna takie historie – komentuje Powszedniak. – Ale jeśli ktoś sam przez to przejdzie, nie chce do tego wracać, a kolejne roczniki dalej zmagają się z problemem. Najczęściej potrzebna jest jedna osoba, która zacznie mówić. Niestety przeważnie to ktoś, kto nie ma już nic do stracenia. Dobrze, jeśli trafia do nas. I wtedy często dołączają kolejne.

Taką uczelnianą „tajemnicą poliszynela” na UJ było molestowanie studentek przez Macieja M., dziennikarza i wykładowcę Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych. Tutaj zmowę milczenia udało się przełamać. Na M. wpłynęły trzy skargi, pod jedną było aż 20 podpisów. W lutym M. został dyscyplinarnie zwolniony z UJ, w sprawie dalej toczy się postępowanie przed komisją przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Sprawa M. pokazuje ważny problem. Uczelnia przyznała, że od dawna wiedziała o zarzutach wobec niego m.in. z anonimowych ankiet wypełnianych przez studentów.

– Ankiety są bardzo ważne – podkreśla Powszedniak. – Nie oszukujmy się, jeśli w ankietach od lat zgłaszane są nieprawidłowości, to ewentualna skarga staje się dużo bardziej wiarygodna. Ale ona musi się pojawić, nie możemy działać wyłącznie na podstawie anonimowych ankiet.

4,75 terapeuty

Molestowanie, mobbing opierają się na układzie: silny–słaby. Doniesienie na własnego wykładowcę czy przełożonego zawsze wiąże się z dużym ryzykiem. Ofiara potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W tym aspekcie na niektórych uczelniach przez ostatnią dekadę zmieniło się naprawdę dużo. 10 lat temu rektor UJ powołał pełnomocniczkę ds. bezpieczeństwa studentów i doktorantów, Katarzynę Jurzak. Od początku 2020 r. Jurzak (obecnie na dłuższym urlopie) kieruje już całym działem Bezpieczni UJ. Od marca 2019 r. uniwersytet oferuje też studentom wsparcie psychologiczne w Studenckim Ośrodku Wsparcia i Adaptacji SOWA. Przez dwa lata SOWA przyjęła 912 osób, w większości w trybie interwencji kryzysowej.

– Specjaliści z zespołu nie pracują nigdzie indziej na uczelni, nie oferujemy też pomocy psychologicznej dla wykładowców – mówi Jagna Kazienko, kierowniczka SOWY. – Podstawą naszej pracy jest zaufanie. Studenci mają się u nas czuć bezpiecznie. Student nie spotka tu swojego promotora na korytarzu. Wykładowcy dostają wsparcie w innej formie, np. warsztatów z zakresu komunikacji w sytuacjach trudnych.

Jak opowiada Jagna Kazienko, najwięcej osób zgłasza się w czasie sesji i na początku roku akademickiego. – Najczęściej są to objawy lękowo-depresyjne, a ich podłoże jest bardzo różne: trudności ze studiowaniem, w relacjach – mówi. – Wielu z tych spotkań można by uniknąć, gdyby w szkole istniała np. edukacja emocjonalna czy łatwiejszy dostęp do psychoterapii dla nastolatków. Historie mobbingu i molestowania, różnego rodzaju nadużyć też słyszymy, to są bardzo trudne rozmowy. Niestety, takie rzeczy dzieją się w każdej hierarchicznej strukturze.


Joanna Stryjczyk, psychoterapeutka: Poczucie słabości ofiary to pierwszy warunek mobbingu czy molestowania. Dlatego gdy widzę wykładowców przyjaźniących się ze studentami, zawsze zapala mi się czerwona lampka.


 

W niektórych miesiącach SOWA realizuje nawet 300 interwencji. Od zwykłych rozmów po telefony na pogotowie z podejrzeniem próby samobójczej. Obecnie cały zespół pracuje zdalnie, dyżurując przy telefonach. Jeśli policzyć etaty, SOWA zatrudnia 4,75 psychoterapeuty.

– Oprócz tego studenci mogą też skonsultować się z psychiatrą tu na miejscu. Współpracujemy też ze Szpitalem Uniwersyteckim w Krakowie. Już w pierwszym miesiącu przyjęliśmy 40 osób. Okazało się, że zapotrzebowanie jest ogromne i to na każdą pomoc psychologiczną – opowiada kierowniczka ośrodka.

Większość podobnych do SOWY jednostek na uczelniach funkcjonuje np. jako część Wydziału Psychologii – tak jest m.in. na Uniwersytecie Warszawskim. Oddzielenie od reszty uczelni, także przestrzenne, wyraźnie służy ośrodkowi. SOWA ma dobrą opinię wśród pracowników i studentów UJ.

– Niektórzy wykładowcy traktują nas jak psychologa szkolnego – dodaje Jagna Kazienko. – Dzwonią do nas i proszą, żeby zająć się studentem, bo coś się z nim dzieje. Mają dobre intencje, ale my dorosłym człowiekiem możemy zająć się tylko wtedy, kiedy sam się do nas zgłosi.

Duży może więcej

Podobne rozwiązania wdrażają inne uczelnie. 7 stycznia 2021 r. ŚUM powołał specjalną komisję oraz Rzecznika Praw Studenta i Doktoranta. Rozwój oferty najlepiej widać na Uniwersytecie Warszawskim. Stanowisko ombudsmana, czyli rzeczniczki akademickiej, istnieje tam od 10 lat. W 2012 r. rzeczniczce zgłoszono 130 spraw, w zeszłym roku 265.

– Faktyczna liczba problemów albo pozostaje taka sama, albo się zmniejsza, ale jest coraz większa gotowość do ich zgłaszania – mówi Anna Cybulko, ombuds- man UW. – Po części odpowiada za to zmiana pokoleniowa i zmiana oczekiwań. Poszły za tym działania uczelni, wiele osób czuje ich skuteczność. Zwiększyły się też moje możliwości. 10 lat temu miałam tylko swoje dwie ręce i pół etatu. Dzisiaj pracujemy w czteroosobowym zespole.

Wsparcie na UW to nie tylko ombuds- man. Główna Specjalistka ds. Równouprawnienia, Komisja ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, Rzecznik Praw Studenta, Konsultantka ds. Przemocy Seksualnej, Koordynator i Komisja ds. Przeciwdziałania Mobbingowi, Centrum Pomocy Psychologicznej… lista instytucji się nie kończy i rozmiarem odpowiada samej uczelni. Na UW jest prawie 45 tys. studentów i 7,5 tys. pracowników. To największa wyższa szkoła w kraju.

W Polsce działają 94 publiczne uczelnie. W latach 2010-18 przypadki molestowania zgłaszano na 25 z nich. Z raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z 2019 r.: „jedynie 14 spośród 93 uczelni [Uniwersytet Rzeszowski nie odpowiedział na pytania w badaniu – red.] wprowadziło instytucje, do których zadań należy przeciwdziałanie dyskryminacji”. Wszystkie znajdują się w 7 największych. Uczelnie w mniejszych ośrodkach polegają na niejasnych zasadach składania zgłoszeń i procedurze postępowania dyscyplinarnego. Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach w badaniu odpowiedziała, że takiego organu nie ustanowiono „być może dlatego, że takie przypadki nie są odnotowane i nie mają miejsca”. Wachlarz form wsparcia na UW czy UJ to raczej wyjątek niż reguła.

– W porównaniu z innymi uczelniami mamy bardzo dobrą sytuację – mówi Anna Cybulko. – Możemy skutecznie pomagać. Sytuacje mobbingu czy molestowania to bolesny, ale nie tak duży wycinek naszej pracy.

Takie metody

Mnogość instytucji wcale nie gwarantuje ich skuteczności. Pomimo widocznych zmian ofiara zgłaszająca molestowanie nadal musi być gotowa na rozczarowanie.

– Poważne sprawy prędzej czy później trafiają do mnie – opisuje procedurę Anna Cybulko. – Zapraszam osobę pokrzywdzoną, wysłuchuję i informuję, że nic nie zadzieje się bez jej zgody. Z tego punktu mamy dwie możliwe ścieżki. Miękka, czyli najczęściej moja interwencja. Spotykam się ze sprawcą i tłumaczę np. że nie wszyscy muszą lubić, jak się ich obejmuje ramieniem. Uniwersytet też jest różnorodny, naprawdę nie wszędzie przypomina straszny, feudalny dwór. Taka rozmowa często rozwiązuje cały problem. Czasami ja pokazuję złe zachowanie, a wykładowca upiera się, że „on ma takie metody”. I że dobrze o nim piszą w ankietach. Wtedy rozmawiam z przełożonym, a w skrajnych przypadkach mogę zasygnalizować problem rektorom.

Michał Powszedniak tłumaczy, jak powinna wyglądać taka rozmowa: – Trzeba wyraźnie nazwać to zachowanie. Trzeba powiedzieć „molestowanie”, a nie „niestosowne zachowania”. Jasno pokazać, że uczelnia tego nie akceptuje.


Dariusz Kosiński: Proces ujawniania mechanizmów przemocy i poniżenia działających w teatrze i na uczelniach jest konieczny i nie da się go zatrzymać. Na końcu drogi będziemy patrzeć na teatr jako na opuszczony z żalem i ulgą rodzinny dom zły.


 

W większości placówek jedyną alternatywą dla takich miękkich rozwiązań jest postępowanie dyscyplinarne. Najsurowszą karą, jaką może wymierzyć komisja dyscyplinarna na uczelni, jest obcięcie pensji o 25 proc. na 2 lata. Poważniejsze kary – aż do 10-letniego zakazu wykonywania zawodu – mogą nakładać jedynie komisje przy ministrze lub Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Postępowanie potrafi trwać miesiącami. Często w tym czasie sprawca nadal prowadzi zajęcia.

– To przypomina postępowanie karne, więc muszą być przestrzegane wszystkie wymogi formalne, zachowana procedura odwoławcza. To musi trwać, tylko co uczelnia ma w tym czasie zrobić? – zastanawia się Anna Cybulko. – Niestety, w wielu przypadkach procedura dyscyplinarna jest mało efektywną formułą reagowania, a nie mamy żadnej innej.

– Istnieje luka – przyznaje Michał Powszedniak. – Dobrym wyjściem mogą być takie dokumenty jak np. polityka antydyskryminacyjna, choć UJ dopiero pracuje nad swoją.

Na UW procedura antydyskryminacyjna weszła w życie 31 sierpnia 2020 r. Odchodzący rektor, prof. Marcin Pałys, podpisał ją dzień przed złożeniem urzędu. Procedura przewiduje powołanie na uczelni komisji, która bada skargi, wyjaśnia i ocenia sytuację pod kątem możliwości wystąpienia dyskryminacji oraz molestowania i przekazuje swoją opinię rektorowi. Według procedury powinna to zrobić w ciągu dwóch miesięcy.

– Postępowanie komisji w większości przypadków nie trwało dłużej niż parę miesięcy. W realiach uniwersytetu to jest ekspresowe tempo – cieszy się Cybulko.

Element patologii

– Ciężkich przypadków mobbingu, molestowania jest naprawdę mało. To pojedyncze sytuacje, ale tak trudne i bolesne, że rozrastają się latami i nabierają mocy – mówi ombudsman UW.

Najpoważniejsze sprawy nadal podlegają sztywnej procedurze dyscyplinarnej. Niestety, nie zawsze skutecznie. – Dla mnie to jest strasznie bolesne – przyznaje Anna Cybulko. – To zniechęca do działania. Ludzie się otwierają, decydują się na bardzo trudny krok, mają wsparcie moje i uczelni. A potem lądujemy w pacie i np. procedura jest umarzana, bo komisja pracuje za długo.

Na Uniwersytecie Warszawskim obecnie toczą się cztery postępowania dyscyplinarne. – To są bardzo poważne sprawy – tłumaczy Cybulko. – Nie zaczęły się ani wczoraj, ani tydzień temu. Do mnie często latami spływają skargi, ale nikt nie chce mi dać upoważnienia do działania. Wiem o wszystkim, a nic nie mogę zrobić, bo poufność musi być priorytetem. W jednej z tych spraw zgłosił się ktoś, kto skończył studia lata temu, mieszka za granicą, a nadal się boi. Ale dostałam np. kontakty. Zbierałam dokumenty, skany, print screeny z rozmów. W końcu ktoś pozwolił mi działać.

Czy te sprawy dotyczą molestowania seksualnego? – Też – odpowiada rzeczniczka. – Dotyczą ludzi, którzy z czasem uznali, że nie obowiązują ich jakiekolwiek granice. Wtedy molestowanie jest tylko elementem takiej systemowej patologii.


Dariusz Kosiński: Połączenie niedawnej śmierci Lud­wika Flaszena i oskarżeń pod adresem Włodzimierza Staniewskiego z Teatru Gardzienice zapewne wyda się niestosowne i dziwaczne. Sądzę jednak, że odsłania ważną zmianę, która właśnie się dokonuje. W świecie.


 

Co się z tymi sprawami stanie? – Postępowania trwają – mówi Anna Cybulko. – Jeśli chcemy, by ludzie nam ufali, to te komisje muszą stanąć na wysokości zadania. Liczę na to, innej wersji sprawdzać nie chcę.

Zapytana, ile spraw przez 10 lat jej pracy skończyło się bez poważnych konsekwencji dla sprawców, w ilu uczelnia nie stanęła na wysokości zadania, przez kilka sekund rzeczniczka akademicka UW milczy.

– Myślę, że mogłabym ten procent wyliczyć – odpowiada wreszcie. – Ale nie jestem gotowa o nim rozmawiać.

Gdzie jest granica

– Czasami trafiają do nas osoby, które doświadczyły nadużycia. Często współpracujemy z Bezpieczni UJ – mówi Jagna Kazienko, kierowniczka SOWY. – To dobry sygnał. Dla nas to informacja, że są na uczelni miejsca, w których czują się bezpiecznie. Na pierwszej konsultacji zawsze informujemy, że w sytuacji informacji o przestępstwie mamy obowiązek zgłoszenia sprawy. Zwykle rozmawiamy o ewentualnym zgłoszeniu skargi, przedstawiamy konsekwencje. Decyzję zawsze podejmuje student. Z psychologicznego punktu widzenia najważniejsze jest odzyskanie sprawczości. Zgłoszenie sprawy jest trudnym procesem, ale pozwala na to, żeby konsekwencje poniosła osoba, która krzywdzi.

Anna Cybulko, ombudsman UW, zapytana o to, co jeszcze można zrobić, by uczelnie były bezpieczniejszym miejscem pracy i nauki, mówi: – Prosta odpowiedź to: stworzenie procedur, usprawnienie postępowania dyscyplinarnego. Ale wydaje mi się, że to często nie jest kwestia lepszych procedur. To, co mamy, jest dobrym punktem wyjścia. Główny problem mamy z jasnością oceny. Na przykład: jaki powinien być dystans relacyjny między wykładowcą a studentem? Czy mogą randkować, przyjaźnić się, razem chodzić na piwo? Gdzie jest granica? Z takimi ustaleniami mamy problem.

Pytanie, jak to zmienić? Rzeczniczka UW powtarza, że uczelnia powinna mieć Kodeks Etyki. – Kiedyś uważałam to za abstrakcyjną formę, pustosłowie i poezję – przyznaje. – Dzisiaj widzę to inaczej. Zmieniamy się tak szybko, że to, w czym mamy pełną zgodę, na co się zgadzamy, powinniśmy mieć spisane. Żebyśmy raz na zawsze uzgodnili, że mówienie: „Ładnie pani wygląda w tym sweterku pani Jolu, a bez niego jeszcze lepiej” nie jest akceptowalne. Pytanie doktorantów o ich życie intymne nie jest akceptowalne. Oczekiwanie od pracowników wykonywania zadań służbowych w trakcie urlopu lub zwolnienia nie jest akceptowalne. I to wszystko niezależnie od stanowiska. Musimy się umówić, że się na to nie zgadzamy, i być gotowi odpowiednio reagować. ©

Molestowanie: wachlarz nadużyć

▪ POD TERMINAMI „molestowanie” i „molestowanie seksualne” kryje się cały wachlarz zachowań. Od tych traktowanych pobłażliwie lub jako brak kultury osobistej, do ujętych w kodeksie karnym.

▪ MOLESTOWANIE to m.in: niestosowne uwagi, wyśmiewanie, niepozwalanie na wypowiedź, ostentacyjne lekceważenie, obrażanie, oczernianie w gronie znajomych czy współpracowników, niesprawiedliwe wymagania, obraźliwe gesty, naruszenie nietykalności cielesnej, prześladowanie (śledzenie, niechciane wiadomości), groźby.

▪ MOLESTOWANIE SEKSUALNE to m.in.: obnażanie się przed kimś w celu przestraszenia lub dokuczenia, wysyłanie nieprzyzwoitych wiadomości, sprośne komentarze, publiczne komentowanie czyjegoś ciała, wysyłanie nagich zdjęć, naruszenie nietykalności cielesnej, uzależnianie sytuacji drugiej osoby od zgody na seks.

▪ SCENARIUSZ, w którym profesor dręczy czy uwodzi młodą studentkę lub studenta, jest na ogół najłatwiejszy do wyobrażenia. Warto pamiętać, że to scenariusz dość częsty, ale nie jedyny. Poszkodowani bywają nie tylko studenci, ale też inni pracownicy i pracowniczki naukowe. Zdarza się również, że to wykładowca jest molestowany przez studentów czy studentki.

▪ WSPÓLNĄ CECHĄ tych sytuacji jest różnica pozycji między sprawcą a ofiarą. W raporcie przygotowanym dla RPO w 2018 r. okazało się, że nawet dość poważne naruszenia występują często. Ponad 11 proc. studentek było obejmowanych lub całowanych wbrew woli (tylko 2,9 proc. mężczyzn). Co dziesiąty student znalazł się w sytuacji, w której wymagano od niego więcej niż od reszty grupy.

▪ NADUŻYCIA na uczelni dzieją się często w sposób bardzo jawny. W cytowanym badaniu 70 proc. sprawców to byli mężczyźni, a ponad połowa najbardziej przykrych dla studentów sytuacji miała miejsce na sali wykładowej. Sprawca ma silną pozycję, poszkodowani zaś czują się bezsilni. Często bagatelizują to zachowanie jako element „twardej szkoły”. W badaniu 88 proc. osób stwierdziło, że sprawca był odpowiedzialny za sytuację. Tylko co trzecia odpowiedziała, że powinien zostać ukarany. © KS

Autor zaprasza do kontaktu osoby, które doświadczyły nadużyć władzy na uczelni lub były ich świadkiem i chcą o tym opowiedzieć: kontakt@krzysztofstory.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2021