Zwycięzca

1. Paradę ma zawsze otwierać reprezentacja Grecji lub przynajmniej jej sztandar. Tak to zostało ustalone przez Pierre'a de Coubertina, który 25 listopada 1892 roku na zgromadzeniu Union des Sports Athletiques w Paryżu zapewniał, że dzięki przywołaniu cnotliwego ducha dawnych igrzysk, ruch olimpijski może stać się silnym aliantem sprawy Pokoju.

22.08.2004

Czyta się kilka minut

Idea nie cieszyła się szczególną popularnością ani wśród ówczesnych działaczy sportowych, ani wśród polityków, ani wśród Greków. Ateny zrazu nie zgodziły się na organizację zawodów i wjazd zawodników. Trzeba było wielkich wysiłków Barona, Dimitriosa Vikelasa (pierwszego prezydenta Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego) i profesora Williama M. Sloane (z Princeton University), aby król Grecji dokonał otwarcia Olimpiady w 1896 roku. Piszę to z niejakim rozrzewnieniem, patrząc na listy nazwisk tych działaczy MKOL, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat musieli podać się do dymisji, bo nie odmówili wzięcia łapówek od przedstawicieli miast zainteresowanych organizacją olimpiady. Podobno po raz pierwszy do aktów korupcji doszło w związku z wyborem Salt Lake City na gospodarza igrzysk zimowych. Niektórzy jednak twierdzą, że ostatnią olimpiadą, która przyniosła straty (finansowe) była ta w Rzymie, w 1960 roku, gdy wpływy ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych osiągnęły poziom zaledwie jednego miliona dolarów.

2. Zdawało się, że nie zareagował na strzał startera. Przez ułamek sekundy stał niezdecydowany. W połowie pierwszego okrążenia był na trzecim miejscu. Na drugim okrążeniu stało się coś złego. Potknięcie. Nie, nie potknięcie. Kłopot z wybiciem się do skoku przez rów z wodą. Potem zresztą pisano, że były jeszcze i inne problemy. Co piszą, to piszą. Może nawet prawdę. Ale ja pamiętam swoje. Po tym skoku przez rów Zdzisław Krzyszkowiak biegł z głową nieco opuszczoną i przechyloną ku lewemu barkowi. Wsłuchiwał się w rytm serca? Zdany na własne siły. Tylko na własne siły. Komentatorzy sportowi mówią wtedy, że nadeszła chwila prawdy. Bo właśnie tak jest: chwila prawdy to chwila ostatecznej samotności. Nikt tego nie zrobi za ciebie. Tylko ty możesz narzucić sobie dyktat: Citius - Altius - Fortius, i podjąć próbę, w której będziesz głuchy na narastający łomot serca, będziesz nieczuły na ból, zapomnisz, że jest coś ważniejszego, niż zwycięstwo nad samym sobą. Kiedy w Rzymie w 1960 roku Zdzisław Krzyszkowiak stanął na podium, by odebrać złoty medal za zwycięstwo w biegu na trzy tysiące metrów z przeszkodami, miał nadal pochyloną głowę. Wciąż słuchał. Spokojny. Nieco skonsternowany gratulacjami. Mistrz olimpijski. Tak pamiętam. Nie z telewizji. Więc skąd? Nie wiem, ale tak było. Taka jest prawda.

3. Pierwszym znanym zwycięzcą igrzysk olimpijskich był Koroebus z Elis, kucharz z zawodu, który w 776 r. p.n.e. wygrał bieg na dystansie stadionu (prawdopodobnie ok. 192 metrów, jeśli przyjąć, że długość bieżni była mierzona w stopach olimpijskich). Rzecz jasna igrzyska rozgrywane były wcześniej i w rozmaitych miejscach. Mówi się, że twórcą Olimpiad był Herakles, który, odpowiadając na wyzwanie Polygonusa i Telegonusa, wnuków Posejdona, stanął do walki, a że był biegły w zapasach, zabił przeciwników (Apollodorus, 2.5.9). Do głowy by mu nie przyszło, że zwyciężonemu można darować życie. Igrzyska były poświęcone Zeusowi, przy czym jedni twierdzą, że szło o uczczenie jego zwycięstwa nad Kronosem, drudzy zaś, że o złożenie hołdu Zeusowi jako twórcy stabilnego, pokojowego ładu. Pamiętać warto, że w wojnie z Kronosem, bogiem nader prostym, zgoła naiwnym, Zeus posłużył się był podstępem, kłamstwem, prowokacją i zdradą, na koniec zaś, schwytawszy przeciwnika, obciął mu genitalia; w umysłach zaś organizatorów olimpiad granica między sferą zawodów i sferą starcia zbrojnego była dosyć płynna. W każdym razie w pierwszym dniu igrzysk zawodnicy składali przysięgę, zobowiązując się do przestrzegania zasad fair play. Wszystko zależy od kryteriów: ówczesne zasady porządnej walki dalekie są od pojęcia fair play, którym posługiwał się Pierre de Coubertin: w pankrationie dopuszczalne było wszystko - z wyjątkiem gryzienia przeciwnika i wyłupiania mu oczu palcami; wybierani w drodze głosowania arbitrzy mogli sami - przynajmniej przez pewien czas - stawać do zawodów, co siłą rzeczy zachęcało ich do nadużyć. Zawodnicy byli amatorami - co znaczy tylko tyle, że w przypadku zwycięstwa mogli liczyć na wieniec oliwny. W istocie udział w zawodach był dla nich jedynym lub głównym sposobem zarobkowania, sukces zaś gwarantował prócz sławy i towarzyskich zaszczytów także znaczne dochody. Jak cenne było zwycięstwo zaświadcza Pliniusz, który, powołując się na Skopasa, opowiada o zawodniku Demenetosie, który dla olimpijskiego wieńca “zjadł wnętrzności dziecka złożonego w ofierze (Zeusowi Lykijskimu - p.m. MK), zmienił się w wilka, ale po dziewięciu latach, odzyskawszy ludzki wygląd, wrócił i wygrał w zawodach pięściarskich". Baron Pierre de Coubertin chciał widzieć w antycznych olimpijczykach ludzi złotej ery, ludzi z raju utraconego. Dlaczego? Może dlatego, że - jak wielu mu współczesnych - był przerażony brzydotą świata wytworzonego przez rewolucję przemysłową. To zgodne z duchem epoki, w której mit wspaniałej, harmonijnej Grecji był na tyle mocny, że skłaniał wydawców do cenzurowania dzieł klasycznych wedle kryteriów właściwych XIX-wiecznej obyczajowości mieszczańskiej. Nie ma chyba ważniejszego ruchu ideowego w Europie XIX i XX w., od skrajnej prawicy do skrajnej lewicy, w którym by nie zabrzmiała nuta tęsknoty za złotym snem o Helladzie.

4. Zaczęło się od wyścigu na dystansie jednego stadionu. Z czasem - w ciągu trzech stuleci - przybywały nowe dyscypliny: diaulos, odpowiednik, mniej więcej, biegu na 400 metrów, dolichos, bieg na długim dystansie, wyścigi konne, zapasy, pięciobój (bieg, skok w dal, rzut dyskiem, rzut oszczepem, zapasy), walka na pięści, pankration, walki uzbrojonych żołnierzy, zawody heroldów i trębaczy. Znawcy uważają, że w sporcie antycznym nastąpił proces, w którym igrzyska dla zawodników zaczęły przekształcać się w widowiska dla masowego odbiorcy (w Circus Maximum mieściło się dwieście pięćdziesiąt tysięcy widzów, jeśli nie więcej). Dyktat odbiorcy zmuszał uczestników igrzysk do najwyższego, za wszelką cenę, profesjonalizmu. Sport stał się domeną znacznych inwestycji, wielkiej gry finansowej i władzy, a także wielkich zysków: wieczna będzie pamięć o aurigach takich jak Pompejusz Epafroditus (1467 zwycięstw), Pompejusz Musclosus (3550 zwycięstw) i wreszcie - najsławniejszy z nich - Diodes, który po pięciu tysiącach zwycięstw poddał się rezygnacji z majątkiem trzydziestu pięciu milionów sesterców (równowartość około 2700 kilogramów złota).

5. Baron Pierre de Coubertin chciał uchronić ruch olimpijski od wpływu trzech czynników: wojny, polityki i pieniądza. Bezskutecznie. Sport od początku był traktowany przez siły zbrojne jako przedsionek armii, rezerwuar fizycznie odpornego materiału ludzkiego. O włączeniu się do polityki zadecydowały sympatie ideowe członków MKOL. Momentem przełomowym było głosowanie (korespondencyjne - a to z powodu taktycznej nieobecności większości członków Komitetu) w sprawie Olimpiady 1936. Kandydowały Barcelona i Berlin. Nieszczęściem Barcelony było to, że Hiszpania przekształciła się w republikę. Nazistowski Berlin wydawał się lepszy. Wreszcie: pieniądze. Wspomniałem, że w 1960 roku wpływy z tytułu olimpijskich transmisji telewizyjnych wyniosły milion dolarów. Za transmisje z igrzysk w Barcelonie w 1992 toku organizacje telewizyjne zapłaciły 663 miliony, do tej zaś sumy należy dodać gigantyczne wpływy z tytułu najrozmaitszych form sponsoringu. W tym zaś roku będzie parę razy więcej. Więc nie udało się?

6. A mimo wszystko ten samotny człowiek, który szepcze do siebie: Citius - Altius - Fortius, tak, mimo wszystko zwycięża w czystej walce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004