Znów w domu

Po siedmiu tygodniach pracy nad Biesami w Moskwie lecimy z Krystyną do domu. W samolocie pierwsze zetknięcie z polską prasą, której konsekwentnie unikałem przez cały ten czas.

18.04.2004

Czyta się kilka minut

Na pierwszej stronie “Gazety Wyborczej" wybór przewodniczącego Episkopatu. Z niejasnych komentarzy dowiaduję się wielkiej nowiny. Dotychczas, to znaczy przez całe moje długie życie, sądziłem, że to Kościół w Polsce przewodzi ludowi Bożemu. Sam pamiętam, jak naszym duchowym przywódcą w wojennym Radomiu był nasz katecheta, ksiądz Kokociński od Filipinów, którego po latach odwiedziłem w Rzymie jako generała zakonu. Teraz, jak rozumiem, to lud Boży powie, czego domaga się od Kościoła.

Zaniepokojony kartkuję gazetę i trafiam na dział kulturalny. W nim duży tytuł: “Prasa moskiewska chłodno przyjęła »Biesy«". Mam w walizkach cały plik nie przeczytanych gazet, miło, że ktoś w kraju już się za to wziął.

Wracam parę stron wstecz i czytam, że Lepper idzie jak burza, budzi zachwyt mas, porusza wyobraźnię młodzieży. Choć trudno zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, skoro jest zwiastunem złej nowiny. Czyżbyśmy się raz jeszcze zawiedli na naszym polskim narodzie?

Zamykam gazetę ze słowami poety z “Wesela": “Nie chcę żadnych więcej prób, / serce miałem kiedyś młode...". Za oknem samolotu zbiera się noc. 20 marca 2004 - mija pięćdziesiąt lat, jak stanąłem za kamerą, aby wyreżyserować nocną scenę, od której zaczęliśmy zdjęcia do “Pokolenia". Mam 27 lat, niezawodną przyjaźń Tadeusza Łomnickiego i zaczynam mój pierwszy film. Pięćdziesiąt lat to dużo, zwłaszcza że historia kina ma niewiele ponad sto lat. Ale co tam, było, minęło.

Spod “Gazety" wyślizguje się glansowana okładka “Polityki". Ki czort? Znów Lepper. Siedzi na całą stronę, a w środku znów rozważania, jaki sprytny, jaki przystępny i jak pewnie idzie po swoje.

Czy naprawdę tajemnica Leppera jest niemożliwa do przeniknięcia? Wracam z Moskwy, siedem tygodni żyłem w świecie “Biesów". Przed oczami staje mi pewna scena, dialog Wierchowieńskiego ze Stawroginem:

- Rosjanina najłatwiej zjednać głoszeniem otwarcie prawa do braku honoru.

- Cudowne słowa! Złote słowa! Prawo do braku honoru! Ależ wtedy wszyscy do nas przybiegną. Po tamtej stronie nie zostanie nikt!

Kiedy przypominam sobie te słowa, tajemnica Leppera się rozjaśnia. Któż jak nie on zhańbił polski Sejm, zajmując siłą mównicę, do której dostępu strzeże polska demokracja? Kto jak nie on podniósł bezkarnie rękę na cudzą własność, wysypując na tory zboże należące do kogoś innego? Kto pozwala hańbić święte prawo wyborcze przez dopisywanie nazwisk na listach poparcia dla kandydatów? Nie tylko rosyjskiego, polskiego człowieka też najłatwiej zjednać prawem do hańby.

- Zachwieje się stara buda, a wtedy wzniesiemy gmach ze stali - woła Piotr Wierchowieński. Czyż przywódca w biało-czerwonym krawacie nie obiecuje we wszystkich gazetach i stacjach telewizyjnych i radiowych dokładnie tego samego?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2004