Reklama

Ładowanie...

Znamy fajnego księdza

Znamy fajnego księdza

14.04.2009
Czyta się kilka minut
Zmarł ksiądz Mieczysław Turek. Przypominamy jego portret, pióra ks. Adama Bonieckiego.
Ks. Mieczysław Turek podczas wielkanocnego "jajeczka" w redakcji "TP", marzec 2015 r. / Fot. Grażyna Makara
Ks. Mieczysław Turek podczas wielkanocnego "jajeczka" w redakcji "TP", marzec 2015 r. / Fot. Grażyna Makara
J

Jedna z jego uczennic nazywa go nie tylko dowodem na istnienie Boga, ale i na to, że Bóg jest dobry. Należy do krajobrazu Krakowa, podobnie jak do krajobrazu Krakowa należał jego ojciec Franciszek, malarz, o którym napisano: "Wgląda on w każdy zaułek, wstępuje do podwórza najmniej okazałego domu, przystaje w różnych porach dnia na odległych ulicach Kazimierza..." ("Czas" 7.02.1918). I jak matka, która - co sam opowiada - "była z pochodzenia żydówką, ale przyjęła świadomie, dobrowolnie chrzest, wiedząc, co to znaczy. Chciała po studiach medycznych swobodnie dysponować swoją osobą, niezależnie od rodziny, która przyjęła ten fakt z wielkim żalem. Jednak ojciec ją potem przeprosił". Pani Maria była lekarzem. Musiała się cieszyć szacunkiem i życzliwością otoczenia, skoro okupację przeżyła we własnym mieszkaniu przy ul. św. Jana. Sąsiedzi, co prawda, mówili o nich: "ci Żydzi spod dziewiątki", ale jednak jakoś nikt ich Niemcom nie wydał.

Ks. Mieczysław Turek - dla tych, którzy go znają: ksiądz Mieszek - po Krakowie nie wędruje jak jego ojciec, którego prace przechowywane są w krakowskich muzeach i zbiorach prywatnych. Trudno wymagać, by ktoś, kto się urodził w roku 1924, miał czas na włóczenie się po mieście. Zresztą on Krakowa nie maluje: on go zna na wylot, nosi w sercu i stanowi jego cząstkę. Długo ubolewał, że malować nie potrafi i nadrabiał to fotografią (przyjaciołom lubił pokazywać wschody i zachody słońca oraz niezwykłe zdjęcia baniek mydlanych). Kocha góry i muzykę: gra na skrzypcach i jest współzałożycielem znakomitego chóru Schola Cantorum Cracoviensis. Na pytanie, czym jest dla niego muzyka, odpowiada: "jest dla mnie jak powietrze. Jak nie można żyć bez powietrza, ja nie mogę żyć bez muzyki. Jeśli nie słucham albo nie gram, to mi samo w głowie gra i siedzi w głowie i nie mogę się od tego odczepić...".

Biogram księdza Mieszka jest prosty. Szkoła, dom, w latach okupacji praca w Monopolu Tytoniowym, a wieczorami nauka. W roku 1942, za radą katechety, wizyta u arcybiskupa Sapiehy, który rozmawiał z chłopcem, chodząc dookoła stołu ("potrzebny mi jest ruch"), zakończona przez Księcia Metropolitę konkluzją: "no to trzeba zacząć". Potem lata studiów w krakowskim seminarium, ze znakomitymi wówczas wykładowcami i z surowym reżimem. Święcenia kapłańskie w 1949 r., z czego niezbicie wynika, że w seminarium był kolegą przyszłego papieża (kiedy Karol został papieżem, Mieszek przestał się do niego zwracać po imieniu). Po święceniach pierwsze w życiu, krótkie wakacje nad morzem, i pierwsza placówka - wikariat w Poroninie. Po trzech latach (w 1951 r.) św. Florian w Krakowie, stanowisko wikariusza na miejsce urlopowanego dla przygotowania habilitacji ks. Wojtyły. Po sześciu latach mianowany prefektem seminarium (do jego wychowanków zalicza się m.in. ks. Stanisław Dziwisz) i katechetą liceum muzycznego. W 1962 proboszcz krakowskiej św. Anny, późniejszy biskup Jan Pietraszko, zabiera go do św. Anny. Mieszka tam i pracuje do dziś, już jako czcigodny prałat ("kapelan papieski"), a od lat 90. także - na polecenie kard. Franciszka Macharskiego - niejako kapelan (bo nie asystent kościelny) "Tygodnika Powszechnego".

O jego katechezach krążyły legendy. Wizytator - ks. Józef Rozwadowski uznał, że katecheza księdza Turka "jest dobra, ale nietypowa". On sam tak to komentuje: "nie wiem, na czym polegała nietypowość. Ja wiedziałem jedno, że trzeba młodzież po prostu kochać i trzeba młodzieży służyć. Nie z góry, nie wymagać. Ja młodzieży nie łajałem. Ja młodzieży wierzyłem, a z drugiej strony chciałem, żeby była prawdziwie wierząca i bardzo mądra. Żeby miała światopogląd szeroki, otwarty na wszystko, co mądre tu na świecie i w niebie".

Agnieszka Hennel-Brzozowska uznała jego lekcje religii za ideał, a jego samego - za dowód nie tylko na istnienie Boga, ale i na to, że Bóg jest dobry. Miała możliwość wyboru: przestała chodzić na religię w parafii, bo w którymś momencie zaczęła ją denerwować, aż koleżanka jej powiedziała: "przyjdź, znamy fajnego księdza...". Wiadomo, że nie był przesadnym formalistą i przyjmował wszystkich, którzy chcieli (co oznacza: którzy sprawiali kłopoty gdzie indziej).

Liczba wdzięcznych uczniów i przyjaciół ks. Mieszka Turka jest ogromna. Wśród nich chcę wspomnieć jednego, który sam już nie zabierze głosu - Jerzego Turowicza. W ciągu długiej choroby Naczelnego ks. Turek był przy nim, systematycznie przynosił mu Komunię, czasem przy chorym odprawiał Msze, udzielił mu też Sakramentu Namaszczenia. Wiem od Jerzego i pani Anny, jak było to ważne i z jaką wdzięcznością przyjmowane.

Kiedyś sam ks. Mieszek przyznał się, że jest "strasznym bałaganiarzem". Znając go od ponad 40 lat, wiem, że z tym "strasznym" to przesada, liczę jednak, że wybaczy mi opóźnienie życzeń, którym ten tekst ma towarzyszyć, a to z racji rocznic księdza Mieszka: 85. urodzin (23 marca) i 65. rocznicy kapłaństwa (10 kwietnia).

Mieszku Kochany, dobrze, że jesteś w Krakowie! Żyj długo i szczęśliwie i bądź z nami!

Autor artykułu

Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]