Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niewiele zmieniłoby zmniejszenie liczby posłów i senatorów, jak też ustanowienie prawa do dożywotniego fotela senatorskiego dla byłych prezydentów.
Zasadnicze ograniczenie zakresu immunitetu parlamentarnego mogłoby skutecznie osłabiać - uzasadnioną! - opinię, że w Polsce parlamentarzyści są kastą ludzi stojących ponad prawem. Choć niepokoić może formuła użyta dla zaprezentowania tej propozycji przez premiera Tuska i przewodniczącego Schetynę: nadawanie immunitetu "tylko wtedy", gdy istnieje podejrzenie nadużycia władzy przeciwko parlamentarzystom. Problem przecież polega na tym, że dotąd niezgoda Sejmu i Senatu na zdjęcie immunitetu argumentowana była takim podejrzeniem i że ten argument był cynicznie nadużywany. Czyli przepisy o immunitecie trzeba zmienić, ale trzeba je zmienić naprawdę.
Bardzo wiele zmieniłoby ograniczenie siły weta prezydenta w stosunku do ustaw. Pytanie, jakie stoi w tle tej propozycji, jest takie: Czy chcemy, aby rząd mógł wdrażać program, dzięki któremu została mu demokratycznie powierzona władza, czy też chcemy, aby prezydent mógł w majestacie prawa sabotować wdrażanie tego programu? Rzecz jasna opowiedzenie się po stronie zmiany status quo nie unieważnia pytań bardziej szczegółowych. Na przykład o to, czy przełamywanie weta większością bezwzględną nie likwiduje w praktyce tego narzędzia. Czy tego chcemy, a jeśli tak, to dlaczego? A jeśli nie chcemy jego likwidacji, to jak to pogodzić z potrzebą zmiany obecnego status quo?