Zgwałcić widza

Najsmutniejsze jest to, że odwaga na gruncie polskiego kina oznacza podążanie drogą już dawno wydeptaną przez innych, niepolskich twórców.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Wszystko, co przetrawione u Lyncha, Almodóvara, von Triera, u nas przyjmowane jest niczym objawienie. "Nieruchomy poruszyciel" - trzeci, długo wyczekiwany film Łukasza Barczyka, w geście protestu niezgłoszony na festiwal w Gdyni (czym rozpętał pożyteczną dyskusję nie tylko o tej imprezie), trafił na ekrany w aurze pożądanego skandalu. Stał się papierkiem lakmusowym, którym testuje się dojrzałość polskiego widza. Jeśli film odrzucasz, pewnie jesteś kołtuńską ciotką albo złośliwym spowalniaczem przemian w polskim kinie.

A przecież podczas oglądania sadomasochistyczno-onirycznego spektaklu, rozgrywającego się pomiędzy dyrektorem huty (Jan Frycz) a jego podwładną (Marieta Żukowska), bynajmniej nie pospolite zgorszenie staje się problemem. "Poruszyciel" jest obrazem w jakiś sposób typowym dla polskiego kina: imponującym w szczegółach, lecz rozczarowującym jako pełnowartościowa opowieść o człowieku. Bo nie jest to przecież interwencyjny film o tym, co ma miejsce za zamkniętymi drzwiami obitych skórą gabinetów dyrektorów i polityków, ani o tym, co dzieje się w ich głowach. Barczyk chciałby pokazać, co dzieje się w naszych głowach. Chciałby zadać widzowi gwałt, obnażyć w nim podglądacza, tropiciela perwersji i sensacji, wreszcie sędziego wyrokującego w pozornie jednoznacznej sprawie. Wytacza przy tym istny arsenał: Arystotelesa (patrz tytuł), dialektykę kata i ofiary, studium zależności pomiędzy władzą i seksem, przypowieść o złu w stanie czystym i zaskakującym odkupieniu... W tle zaś rozbrzmiewają buddyjskie mantry i mroczne frazy Hanny Kulenty ścierające się z pastelowymi piosenkami Seweryna Krajewskiego czy Ordonki.

Wszystko to jednak zostało zespawane ze sobą na siłę, na zasadzie całkowitej umowności. Lynchowi, Kubrickowi - mistrzom, na których otwarcie powołuje się Barczyk - udawało się wciągnąć nas w swój świat niczym w otchłań. Czuliśmy się obezwładnieni, zafascynowani, zawstydzeni tym, że tak łatwo daliśmy się uwieść. Dzieło polskiego reżysera imponuje wyobraźnią wizualną i osobliwym połamaniem filmowego języka, zniechęca jednak wyczuwalnym niemal w każdej scenie inscenizacyjnym mozołem. Powstał film zrobiony głównie z intencji. I mam wrażenie, że niemal wyłącznie o tych intencjach piszą dzisiaj jego chwalcy.

NIERUCHOMY PORUSZYCIEL - scen. i reż. Łukasz Barczyk, zdj. Karina Kleszczewska, muz. Hanna Kulenty, wyst. Marieta Żukowska, Jan Frycz, Andrzej Chyra, Katarzyna Gniewkowska, Stanisława Celińska i inni. Prod. Polska 2008. Dystryb. Vision Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008