Zaproszenie do Łagiewnik

16 października 1978 r. rektor krakowskiego seminarium duchownego był w drodze do Rzymu (samolotem via Warszawa). Chciał odwiedzić chorego przyjaciela, ks. Andrzeja Deskura. Wieczorem w Warszawie okazało się, że podróż nabiera zupełnie nowego charakteru...

11.01.2004

Czyta się kilka minut

Nominacja nowego biskupa została ogłoszona 30 grudnia, choć wstępne rozmowy z władzami odbyły się już 24 października. Jeszcze w Rzymie, w kontekście inauguracji pontyfikatu, podczas spotkania prymasa Wyszyńskiego z przewodniczącym Rady Państwa Henrykiem Jabłońskim stało się jasne, że obsadzenie Krakowa odbędzie się z pominięciem dotychczasowych procedur (zwłaszcza trzymiesięcznego okresu opiniowania kandydatury przez rząd PRL). Wybór papieża-Polaka owocował pierwszymi konsekwencjami...

Stanisław

Przez pierwsze dni arcybiskup-nominat mieszkał dalej w seminarium; Msze odprawiał w tamtejszej kaplicy - bardziej siostrom niż przebywającym na feriach klerykom. 4 stycznia wyjechał ponownie do Rzymu. Konsekracja miała miejsce w bazylice św. Piotra 6 stycznia. 11. abp Macharski wrócił do Krakowa. Na drogę otrzymał od Papieża trzy dary-drogowskazy: krzyż pektoralny kard. Sapiehy oraz dwa utwory Karola Wojtyły (w rękopisie): “Brat naszego Boga" i “Stanisław". Odpowiedzią było przyjęte zawołanie biskupie: “Jezu, ufam Tobie!"

Poemat “Stanisław" był drogowskazem szczególnym. Od kilku lat w archidiecezji trwał synod, którego celem była recepcja nauczania Vaticanum II. W blisko pięciuset zespołach (parafialnych, środowiskowych, stanowych...) analizowano dokumenty soborowe. Ramami czasowymi (1972-79) synod nawiązywał do 900. rocznicy biskupiej posługi św. Stanisława w Krakowie. W myśli kard. Wojtyły biskup-męczennik miał się stać “patronem bierzmowania", tzn. wiary dojrzałej.

Od połowy lutego 1979 trwały rozmowy (z władzami państwowymi i z Watykanem) na temat przyjazdu Papieża do Polski - na 900. rocznicę śmierci św. Stanisława właśnie. Nowy arcybiskup znalazł się w centrum wydarzeń, których przyspieszenie można wyczytać choćby z kalendarza konsultacji: 14 II Warszawa (władze państwowe), 20-24 II Rzym, 10-13 III Rzym, 16 III Kraków (rozmowy z przewodniczącym Rady Wojewódzkiej, Kazimierzem Barcikowskim oraz z prezydentem miasta Edwardem Barszczem), 20 III Warszawa (Rada Główna Episkopatu, a potem Komisja Mieszana), 22 III Warszawa (spotkanie z kard. Casarolim), 24 III Kraków-Bielsko Biała-Katowice (I posiedzenie Komitetu organizacyjnego; spotkania z władzami wojewódzkimi), 22-26 IV Rzym, 27 IV konsultacje z min. Kąkolem... I tak już niemal do ostatniej chwili przed pielgrzymką - częstotliwość nie wynikająca zgoła z równej otwartości stron. Władze nie zgodziły się na przyjazd Papieża w maju na uroczystości stanisławowskie. Wyjście kompromisowe - przesunięcie przyjazdu o miesiąc - było pomysłem abpa Macharskiego.

Pierwsze owoce pielgrzymki były z pozoru niewielkie: 14 czerwca, w Boże Ciało, arcybiskup poprowadził (po 40 latach zakazów!) procesję na Rynek; władze pozwoliły także erygować 3 nowe parafie. Wkrótce jednak wybuchła “Solidarność": najpierw na Wybrzeżu, ale Kraków dołączył niemal natychmiast, na swój własny, twórczy sposób. To właśnie tu - w osobie ks. Józefa Tischnera - związek zyskał jednego z najważniejszych “kapelanów". 19 X 1980 r. w wypełnionej do granic możliwości katedrze wawelskiej została odprawiona Msza dla “polskiego świata pracy" (przybył m.in. Lech Wałęsa). Homilia ks. Tischnera była punktem wyjścia: od listopada do kwietnia w kolejnych numerach “Tygodnika" ukazało się 19 szkiców, które złożyły się na “Etykę Solidarności". Nic dziwnego, że we wrześniu ’81 Autor został zaproszony na I Krajowy Zjazd Delegatów związku, a jego kazanie podczas Mszy inaugurującej drugi dzień obrad zostało włączone do oficjalnych dokumentów zjazdu. Potem przyszły teksty poświęcone filozofii pracy i działania praktyczne - jak próby wsparcia rolnictwa na Podhalu (wyjazdy szkoleniowe do Austrii, transporty maszyn rolniczych).

Krakowski Arcybiskup (od 30 czerwca ’79: kardynał) miał także swoje miejsce w przemianach lat 80. Równie ważne, choć nie tak spektakularne. Do dziś pozostaje ono raczej tajemnicą archiwów - przede wszystkim tych, które dokumentują prace wskrzeszonej po Sierpniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu.

Pierwsze jej posiedzenie odbyło się 24 IX 1980; stronę kościelną, obok kard. Macharskiego (współprzewodniczący), reprezentowali abp Stroba, bp Dąbrowski i ks. Orszulik. Kardynał podniósł od razu sprawę nakładu “TP" (postulował 200 tys. egzemplarzy). Wykrętna odpowiedź Kazimierza Barcikowskiego, zasłaniającego się brakiem papieru, spotkała się z ripostą bpa Dąbrowskiego: “brakiem papieru operuje się już od paru lat, a tymczasem wydaje się nowe pisma wojewódzkie, marnie redagowane; drukuje się książki pornograficzne w nakładzie 70 tys. Brak tu konsekwencji".

Sprawa “Tygodnika" (oraz pozostałych czasopism i wydawnictw kościelnych) wróciła na następnym posiedzeniu 20-21 XI; władza zgodziła się ostatecznie na nakład 50 tys. Od września 1980 do początku stanu wojennego Komisja odbyła w sumie 12 spotkań, m.in na temat wypracowania jakiejś formy publiczno-prawnej osobowości Kościoła. Dyskutowano również tematy zasadnicze dla “normalności" życia społecznego, jak np. wielokrotnie wracającą kwestię cenzury, a szerzej - wolności kultury i nauki. 9 X 1981 kard. Macharski przedstawił obszerne pro memoria na ten temat. Punktem wyjścia uczynił soborowy tekst “Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym", podkreślając, że nie jest zadaniem państwa (podobnie zresztą jak Kościoła) ustalanie jednego słusznego modelu kultury (tym bardziej naginanie kultury do służenia władzom); państwo ma natomiast stwarzać warunki i środki potrzebne do podnoszenia kultury przez wszystkich, także wśród mniejszości narodowych. Kultura musi być - stwierdzał Kardynał - autonomiczna, wolna i pluralistyczna. Taka zresztą była zawsze w dziejach wielonarodowej i wielowyznaniowej Rzeczypospolitej. Z tych zasadniczych stwierdzeń Autor wyprowadzał postulaty konkretne: opracowanie nowej ustawy o ochronie zabytków (zwłaszcza świeckich - charakterystyczne, że o to musi troszczyć się Kościół!), rewizję programów szkolnych i podręczników, rozbudowanie przemysłu fonograficznego i kinematograficznego, wycofanie tajnych zarządzeń i instrukcji dyskryminujących wierzących w dziedzinie szkolnictwa wyższego, zwiększenie nakładów niepartyjnej prasy. Uderzające było podsumowanie wywodu: “W całości niniejszego przedłożenia nie akcentowano w jakiś szczególny sposób praw Kościoła czy ludzi wierzących, istotniejsze bowiem jest dobro ogólne".

W tym samym stylu zostało zredagowane przez kard. Macharskiego wystąpienie na posiedzeniu 15 V 1981 dotyczące “Aktualnych problemów moralności społecznej". Za najważniejsze cele w tej dziedzinie Kardynał uznał budzenie odpowiedzialności, inicjatyw społecznych i rzetelności, a za patologię - zagrożenie prawdy: nakazowe głoszenie jednej ideologii, poddanie nauki i kultury jej prymatowi, a nie prymatowi sumienia. Owoce? “Relatywizm wartości moralnych, porzucenie samodzielności myślenia", i konkrety: “cenzura, propaganda, obłuda, »prawda na życzenie«, klakierstwo". Dopiero w tym kontekście mówca podniósł kolejne problemy: potrzebę zmiany ustawy o przerywaniu ciąży i walkę z alkoholizmem.

Czasami rozmowa przebiegała wręcz przyjaźnie, kiedy np. omawiano stan zdrowia Jana Pawła II po zamachu oraz ciężko chorego prymasa. Kiedy indziej przybierała ton ostry. Tak było np. 27 sierpnia ’81, kiedy rząd zerwał rozmowy z “Solidarnością"; Kardynał sięgnął wtedy po słowa dla siebie raczej niecodzienne: “Wróciłem po krótkim pobycie w Rzymie i Francji do kraju. Nic nie pojąłem i nic nie pojmuję. Sądziłem, że po Zjeździe będzie wspólnota działania, a jest wspólnota - przepraszam za wyrażenie - lania się (...) Niemożliwe, by panowie nie wiedzieli, że w telewizji przeginają pałę".

W wyniku owych rozmów (a może raczej mimo braku wyników?) w krakowskim biskupie narastało przekonanie, że jedyną drogą dla polskich przemian jest dialog. Być może nigdzie lepiej nie wypowiedział Kardynał owego przekonania niż w Gdyni (17 XII 1980) podczas poświęcenia miejsca pod budowę pomnika ku czci poległych w grudniu ’70. Wtedy w jego słowach powrócił św. Stanisław - ale w jakim kontekście: “Całym sercem pragnąłem przywieźć na Wybrzeże na ten wieczór wielką, bezcenną relikwię - pamiątkę polskiego Narodu: relikwiarz św. Stanisława z Katedry Wawelskiej, zawierający czaszkę świętego Biskupa Męczennika. (...). Przed dziewięcioma wiekami Bolesław wypisał mieczem na posadzce kościoła to imię »Stanisław«, wypisał je w kronikach narodowych krwią Stanisława. To mogło oznaczać wielkie rozejście się Polaków, to mogło było oznaczać pójście w dwie różne drogi, w dwa różne kierunki, to mogło oznaczać na wieki całe podział na zwyciężonych i zwycięzców, na tych, którzy należą do jednych albo do drugich - jako ich dzieci, jako ich synowie i córki. A tak się nie stało! Ta czaszka, która nosi na sobie do dziś szczerby od miecza, znaki tragedii, ta czaszka stała się znakiem nie rozbicia i podziału, ale znakiem jedności! Znakiem wspólnoty! Ona nas, Polaków, nie podzieliła; ona nas złączyła, ona nas w jedno scaliła".

Rzecz jasna, występowanie “pomiędzy" władzą a “Solidarnością" nie oznaczało równego dystansu do stron. Kalendarz kard. Macharskiego z roku 1981 pełny jest adnotacji o spotkaniach z liderami “Solidarności" i NZS-u...

"Zło dobrem zwyciężaj"

Pierwsze trzy dni stanu wojennego kard. Macharski spędził w Warszawie. Po powrocie, 17 grudnia wieczorem odprawił Eucharystię w Bazylice Mariackiej, na rocznicę Grudnia ’70. Dwa dni później w kościołach archidiecezji odczytane zostało “Słowo" jej pasterza. Nie było w nim protestów czy podniosłych deklaracji; za to wezwanie do czynu: “zatroszczcie się o rodziny internowanych. Proszę, poszukajcie ich, choćby się do Was nie zgłaszali, ułatwiajcie ich kontakt z parafiami czy klasztorami, podawajcie ich adresy".

Kardynał i jego otoczenie też wzięli na siebie tę pomoc. Już po dziesięciu dniach od wprowadzenia stanu wojennego do rąk Metropolity dotarła (z Komendy Wojewódzkiej MO!) lista diecezjan internowanych na terenie woj. krakowskiego; 7 I 1982 otrzymał analogiczną listę przesłaną przez płk. Jerzego Grubę z Katowic. Dzięki temu jeszcze w styczniu do wszystkich komendantów ośrodków odosobnienia wysłano prośby o umożliwienie dostarczenia pomocy internowanym. Jej organizowaniem zajął się Arcybiskupi Komitet Pomocy Więźniom i Internowanym. Wkrótce przedstawiciele Komitetu ruszyli w Polskę. 7 marca internowanych w Załężu odwiedził bp Albin Małysiak, 12 marca w Jastrzębiu - sam Kardynał, pod koniec marca do 170 kobiet internowanych w Gołdapi dotarli ks. Tischner, Tomasz Gizbert-Studnicki i Wiesław Zabłocki. Gdy w czerwcu Irena Łazarska i Krystyna Gąsowska odwiedziły internowanych w szpitalach zabrzańskich, w notatce-relacji odnotowały: “Do tej pory jedynie nasza Kuria odwiedzała chorych internowanych". Zestawienie tych wyjazdów można by ciągnąć - jeszcze w listopadzie ’83 organizowano transporty z pomocą.

Pierwszy raz Kardynał odwiedził internowanych w Boże Narodzenie, 25 grudnia ’81 w Wiśniczu Nowym. Wygłosił wówczas kazanie, którego fragmenty warto przytoczyć: “Słowo, które Wam przynoszę, nie jest słowem żadnego ludzkiego, choćby najmądrzejszego programu, ludzkiej rady, ludzkim pomysłem. Przynoszę coś potężniejszego, nie dlatego, żem bezradny, ale dlatego, że znaleźliśmy się na tej drodze, na której Chrystusowa sprawa zawsze była. Zawsze droga Chrystusowa to jest droga słabości. Betlejem jest miejscem słabości. Betlejem jest miejscem niewłaściwym dla Boga? Miejscem źle wybranym? Źle wybranym? W Betlejem było zimno, w Betlejem był głód, w Betlejem była niepewność, w Betlejem brakło przyjaciół, w Betlejem brakło tego, co najbardziej podstawowe. W Betlejem byli bezdomni ludzie, wykorzenieni, nie na swoim miejscu. Betlejem nie było przypadkiem, Betlejem nie było dziełem złych ludzi. Betlejem było »pomysłem« Boga, który tak umiłował świat, że mu otworzył w Betlejem drogę wychodzenia ze wszystkiego, co dokuczliwe".

Słowa nadziei głoszonej w perspektywie ściśle religijnej - bez polityki. Nadziei, która rodzi się z zupełnie innego oglądu rzeczywistości, z odnalezienia się w historii Boga, a raczej w tym nurcie historii ludzkiej, który Bóg przyjął za swój. Jakby z lękiem, by nie zredukować chrześcijaństwa do żadnej ideologii: “Nie wielką sprawę, ale Boga-Człowieka Maryja w żłobie położyła (...) Bracia moi, przyszedłem do Was ze słowem niezłomnym, potężnym, najpotężniejszym: narodził się nam Chrystus, Nadzieja nasza! Próba wiary, próba miłości, próba ufności, próba! Bo wszystkiego brakuje, co należy do atmosfery świąt; wydaje się, że wszystkiego brakuje. Czy w żłóbku serca ludzkiego braknie Jezusa? Nie braknie! Na powrót kładą w żłóbku serca ludzkiego dłonie Maryi Jezusa, nie »sprawę«, ale Boga-Człowieka (...) Ile to razy w dostatku i przyzwyczajeniu i w obrzędowości naszej, mówię to do siebie, mówię to do Was, ileż to razy chodziliśmy koło wszystkiego, a tak mało koło Jezusa, Jezusa w sercu, Jezusa w głębi człowieka".

Mógłby ktoś zapytać, czy to nie ucieczka w jakąś formę religijnej alienacji. Oto odpowiedź: “Zbawienie rozpoczęło się w tym szaleństwie, w szaleństwie Boga, który tak umiłował świat, że zgodził się jakoś krok po kroku, rok po roku, a w ludzkim sumieniu żyłka po żyłce, mięsień po mięśniu, przemieniać, odnawiać, nie urządzając od jednego razu wspaniałego świata. Zostawiając ludziom troskę o to, aby wtedy, kiedy myślą, że się nic nie powiedzie, kiedy gotowi pomyśleć, że stracone, wtedy okazuje się nam otwarta brama do Betlejem: Betlejem Jerozolimskiego, Betlejem Polskiego". Być może w politycznej historii Polski ten tekst znaczy niewiele; w dziejach Ewangelii na polskiej ziemi znaczy dużo.

Niespełna dwa tygodnie później, w Trzech Króli Kardynał sprawował Eucharystię w pełnej ludzi katedrze. Kazanie niosło ze sobą zdecydowaną ocenę rzeczywistości: “Stało się źle! (w zapisie maszynowym to zdanie jest podkreślone). Tak mówi każdy Polak - że się stało wielkie zło". I miało także momenty dramatyczne: “niedawno ktoś mi napisał: pamiętaj sobie, co spotkało twego poprzednika Stanisława Szczepanowskiego i arcybiskupa Romero z San Salwadoru! Pamiętam, ze czcią pamiętam...". Ta pamięć Stanisława (“patrona ładu, ale nie przez miecz i siłę") dyktowała Kaznodziei wnioski nieoczywiste: “Godne i słuszne wyjście jest tylko jedno: rozmowa (...) proszę - niech przyjdzie czas rozmowy między równymi i wolnymi".

Sam Kardynał również nie uchylał się od rozmów: z władzami wojewódzkimi i miejskimi, komisarzem Komitetu Obrony Kraju; przede wszystkim jednak na forum Komisji Wspólnej. Jej pierwsze posiedzenie w stanie wojennym odbyło się 18 I 1982. Kardynał przekazał na nim Barcikowskiemu utrzymane raczej w zdecydowanym tonie “Pro memoria". Wyrażał w nim wprawdzie wiarę w możliwość “narodowego porozumienia" i deklarował ze strony Kościoła konieczną “pomoc i pośrednictwo". Wyraźnie jednak stwierdzał, iż właściwym partnerem do rozmów z rządem pozostaje “autentyczna »Solidarność«, działająca w oparciu o Porozumienia społeczne z 1980 r." i pod kierunkiem Lecha Wałęsy (“bez p. Wałęsy »S« nie będzie autentyczną ani dla Kraju, ani dla świata"). W drugiej, obszernej części dokumentu przedstawiono sytuację internowanych: traktowanie ich zgodnie z regulaminem więziennym (zamykanie cel, uciążliwe apele, karcer, częste przeszukania), uniemożliwianie opieki duszpasterskiej i lekarskiej. Na koniec opisywano niepokojące zjawiska w zakładach i szkołach (zwolnienia z pracy, domaganie się deklaracji lojalności).

Gdy w lutym 2000 r. miałem okazję z nim rozmawiać w zakopiańskiej “Księżówce", Metropolita opowiedział o swojej pierwszej reakcji na stan wojenny. Był nią list do papieża Jana Pawła II, z prośbą o pomoc. Jaką? “Poprosiłem o dwie rzeczy: o kanonizację ojca Maksymiliana i o beatyfikację brata Alberta". Kardynałowi chodziło o jasny znak; o pokazanie ludzi, którzy zachowali swe człowieczeństwo w zderzeniu z przemocą i niesprawiedliwością, nie ulegając pokusie zemsty i agresji. Komunizm musiał przegrać, ale istotne pytanie brzmiało: kim będą ludzie, którzy go przeżyją?

4 II 1982 kard. Macharski był już w Rzymie. Potem udawał się tam jeszcze w marcu i lipcu (w maju towarzyszył Papieżowi w pielgrzymce do Fatimy). Za każdym razem - obok rozmów z Janem Pawłem II - celem podróży były konsultacje w Kongregacji Sakramentów i Kultu Bożego. Z Papieżem Kardynał omawiał możliwość kolejnego przyjazdu do ojczyzny. Zanim do niego doszło, 10 X w Rzymie odbyła się kanonizacja o. Kolbego. Brat Albert został beatyfikowany na krakowskich Błoniach 22 VI 1983 (proces rozpoczął się zaledwie pół roku wcześniej). Stan wojenny został zniesiony miesiąc później.

Nie oznaczało to jednak normalizacji. W październiku 1984 zamordowano ks. Jerzego. Dramatyczne momenty nie ominęły także Krakowa. Taką chwilą był - jeszcze w stanie wojennym - pogrzeb Bogdana Włosika, chłopca zastrzelonego przed kościołem-Arką w Nowej Hucie 13 X 1982 przez funkcjonariusza SB. W 1985 r. przy kościele w Bieżanowie miał miejsce strajk głodowy w obronie więźniów politycznych. Wolność myślenia i słowa na nowo zamknęły się w kościołach. Czasem przyjmując formę systematycznych i ciągłych działań (jak np. w Mistrzejowicach, gdzie ks. Kazimierz Jancarz utworzył Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy i Konfraternię Robotniczą); częściej - formę sporadycznych, choć nie pozbawionych regularności akcji (np. Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej). Rzecz jasna, budziły one protesty władz. Raz po raz - a to z Urzędu ds. Wyznań, a to z kancelarii Prezydenta Miasta Kardynał otrzymywał wielostronicowe opracowania, odnotowujące każdy przejaw “wykorzystywania kościołów do celów politycznych": od wykładów i kazań, przez dekorację ołtarzy czy szopek, po intencje formułowane w modlitwie wiernych. W piśmie z 18 II 1985 prezydent Salwa wyrażając kolejny raz “niepokój ludzi głęboko wierzących", wymieniał nazwiska duchownych i świeckich, występujących na czwartkowych nabożeństwach w Mistrzejowicach i podważających “ustrojowe zasady współżycia społecznego": Ks. K. Jancarz, Ks. W. Stokłosa, Ks. A. Chojnacki, Ks. S. Kardasz, Ks. H. Jankowski, Ks. A. Małkowski, Ks. H. Łabuda, S. Bratkowski, A. Walentynowicz, M. Gil, S. Handzlik, A. Wajda, A. Szczepkowski, J. Fedorowicz i in. Bezpośrednią przyczyną interwencji była “kolejna manifestacja polityczna, w której uczestniczył ob. Lech Wałęsa, powitany przez ks. K. Jancarza jako »przewodniczący« NSZZ Solidarność". W zakończeniu pisma prezydent wyraził zaniepokojenie “niektórymi inicjatywami Klubu Inteligencji Katolickiej", zrzeszającego elity “znane z wrogiego stosunku do ustroju". Enigmatycznie zostały potępione różnego rodzaju “imprezy kulturalne" i “wieczory autorskie".

Jeśli nie padła wprost nazwa “Tygodni Kultury Chrześcijańskiej", to chyba jedynie dlatego, iż było wiadomo, że odbywają się one przy swoistym “współautorstwie" Kardynała. Każdy z Tygodni przygotowywany był m.in. na przynajmniej dwóch spotkaniach Zespołu Programującego z Metropolitą. W wywiadzie-rzece “Widziane z Franciszkańskiej" Kardynał wspomina: “Taki luksusowy towar na czasy wolności: tygodnie kultury chrześcijańskiej, na które przyjeżdżali ludzie z różnych stron, ze swoimi Noblami czy jeszcze bez. (...) Tu im nikt nie mówił, co mają mówić, i nie uprawialiśmy żadnej cenzury. To właśnie było to, co się tak bardzo władzy nie podobało". Przejrzyjmy pobieżnie listę “występujących". W 1983 r.: Tischner, Błoński, Zdybicka, Rodziński, Turowicz, Budzisz-Krzyżanowska, Polony, Globisz i in.; w 1986 r.: Komorowska, Przybylska, Łukaszewicz, Peszek, Voit. Od 1984 r. “Tygodnie" przestały być specyfiką “krakowską": organizowano je w Myślenicach, Chrzanowie, Nowym Targu, Zakopanem...

III pielgrzymka Papieża odbyła się w 1987 r. Bezpośrednim powodem przyjazdu był II Kongres Eucharystyczny i Eucharystia była rzeczywistym tematem papieskiej katechezy (np. w spotkaniu z krakowską młodzieżą w “oknie" Domu Arcybiskupów, kiedy Jan Paweł II mówił o “sakramencie siły przebicia"). Papież nie uchylał się jednak od diagnozy “politycznej" i wkrótce po jego wyjeździe historia nabrała przyspieszenia. W maju 1988 przez kraj przeszła fala strajków, żądających legalizacji “Solidarności". Podjęcie rozmów między władzą a opozycją, przy pośrednictwie Kościoła, pokazywało się coraz jaśniej jako jedyny rozsądny scenariusz. Kardynał miał w jego realizacji swój udział. Wystarczy przyjrzeć się niektórym datom z jego kalendarza: 12 V 1988 - wizyta (w kurii) gen. Kiszczaka; 22 VIII 1988 - wizyta sekretarza Komisji Wspólnej, Stanisława Cioska; 4 I 1989 - spotkanie “nieformalne" Komisji Wspólnej, 23 I - posiedzenie Komisji, 10 II - rozmowy z Lechem Wałęsą, 16 II - wizyta Barcikowskiego, 18 II 1989 - posiedzenie Komisji Wspólnej.

Pod koniec lutego zaczął się “okrągły stół".

Samotność kardynała

Najtrudniejsza sprawa tego ćwierćwiecza? Kardynał z reguły o niej nie mówi, nigdy nie pojawia się ona w składanych mu gratulacjach czy podziękowaniach (nawet z okazji “pełnych" jubileuszy, jak 20 lat posługi biskupiej lub 50-lecie kapłaństwa). Gdy o to zapytałem podczas wspomnianej rozmowy w lutym 2000, odpowiedział dwoma zdaniami: “Nigdy wcześniej i nigdy później nie byłem tak samotny" oraz “Do takich decyzji dojrzewa się całe życie, albo... nigdy". Chodzi o Oświęcim.

“Oświęcim jest miejscem, którego nie można tylko zwiedzać" - powiedział podczas pierwszej pielgrzymki Jan Paweł II. Ostatecznie jednak papieska refleksja prowadziła dalej: do przykazania miłości, które “konkretyzuje się także w poszanowaniu drugiego, poszanowaniu jego osobowości, jego sumienia; konkretyzuje się w dialogu z drugim, umiejętności poszukiwania i uznania tego, co może być dobre i pozytywne także w kimś, kto wyznaje idee różniące się od naszych". Pośród słuchaczy nikt zapewne nie mógł przypuścić, jak kluczowe okażą się słowa “miłość" i “dialog" dla losów tego miejsca w następnych latach.

Na początku 1984 r. władze Oświęcimia przekazały w “wieczystą dzierżawę" Karmelitankom Bosym budynek tzw. Starego Teatru z przyległym doń terenem z przeznaczeniem na klasztor. W listopadzie Metropolita w specjalnym “Słowie" poinformował archidiecezję o powstaniu klasztoru, a tzw. zamknięcie klauzury odbyło się 30 XII 1985. Wkrótce jednak wokół Karmelu rozpętała się burza. Na wiosnę ’85 organizacja “Kirche in Not" rozpowszechniła ulotkę apelującą o finansowe wsparcie budowy klasztoru. Wzbudziło to zdecydowaną reakcję organizacji żydowskich, które uznały, że największy cmentarz w historii Żydów powinien być “miejscem ciszy", a na pewno na terenie byłego obozu nie powinien znajdować się klasztor chrześcijański. Kardynał zdecydował się na rozmowy.

Pierwsze miały miejsce już w półtora miesiąca po “zaistnieniu" klasztoru. 17 II 1986 r. Metropolita spotkał się z delegacją żydowską w Brukseli. Następne spotkanie - już w znacznie poszerzonym gronie (obok kard. Macharskiego wzięli w nim udział kardynałowie: Godfried Danneels, Albert Decourtray i Jean-Marie Lustiger oraz ks. Stanisław Musiał i Jerzy Turowicz z Podkomisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem) odbyło się 22 VII w Genewie. Kardynał przygotował się do spotkania na swój sposób: pojechał na kilka dni do Ziemi Świętej. Nie, nie dla jakichkolwiek rozmów; 17 lipca spędził w Bazylice Grobu Pańskiego; 18 - na Górze Błogosławieństw...

Efektem lipcowego spotkania była tzw. Deklaracja Oświęcimska: “ZAKHOR! - PAMIĘTAJ!" W ślad za nią poszła następna - wydana po II spotkaniu genewskim (22 II 1987). Strona katolicka zobowiązała się do stworzenia poza obszarem obozów Auschwitz i Birkenau nowego ośrodka (później nazwany: Centrum Informacji, Wychowania, Spotkań i Modlitwy), do którego miał być przeniesiony klasztor. “Nie będzie więc stałego miejsca kultu katolickiego na terenach obozów Auschwitz i Birkenau. Każdy będzie mógł się tu skupić zgodnie z własnym sercem, własną religią i własną wiarą".

Budowa “Centrum" ruszyła - po krytycznym roku 1989 - na początku 1990 r. Rozpoczynając ją (19 II), Kardynał wypowiedział jedynie dwa zdania: “Niech sprawiedliwość, pokój, miłość promieniują z tego miejsca. Niech w tym miejscu ludzie znajdują dość sił, aby pokonać wszystko, co ich dzieli - dla tego dobra, które po Bogu jest dla nas najważniejsze, dla dobra człowieka". Pierwszy budynek stanął w ciągu dwóch lat, ale Siostry w znakomitej większości nie zamierzały się przenosić. Kiedy zaś w maju 1993 bp Tadeusz Rakoczy odprawił pierwszą Mszę w nowym klasztorze, wydzierżawiły stary Stowarzyszeniu Ofiar Wojny. Miasto uznało ten akt za złamanie umowy z 1984 i cofnęło darowiznę; tę decyzję Karmelitanki (nie bez aprobaty swoich władz) zaskarżyły najpierw do Urzędu Wojewódzkiego, a następnie do NSA.

Kardynał (z niewielkim gronem współpracowników) znalazł się sam. Między agresją miejscowych “komitetów", sprzeciwiających się “wyrzucaniu Karmelitanek", a szantażem rabina Weissa, który groził ponownymi “manifestacjami" wobec Karmelu (pierwsze zorganizował w lipcu 1989, demonstrując brak szacunku dla chrześcijańskich przekonań i symboli; wtedy zdecydowaną postawę Kardynała poparły żydowskie organizacje w Polsce). W 6. rocznicę Genewy mogło się wydawać, że historia wróciła do punktu wyjścia. Sytuacji nie rozumieli chyba nawet zachodni sygnatariusze porozumienia. 6 V 1993 kard. Macharski skierował do nich list z “naglącą prośbą o stworzenie w tym momencie koniecznych warunków finansowych" dla prowadzenia dalszej budowy, zakończony dramatycznym apelem: “To moje odezwanie się ma w tej sytuacji - i mojej osobiście - akcent dramatyczny: ufam, że nie potrzebuję tego wyjaśniać. Ja proszę o solidarność, i o to, by nas nie zostawić samych!".

Skąd brała się owa samotność?

Być może stąd, że bohaterom tej historii została postawiona bardzo wysoka duchowa poprzeczka. Najlepiej opisał ją chyba Jan Paweł II, który 9 IV 1993 skierował osobisty list do Karmelitanek, prosząc o przejście do nowego miejsca; “W dalszym ciągu bowiem Oświęcim - i to wszystko, co się z nim łączy jako tragiczne dziedzictwo Europy i ludzkości, pozostaje zadaniem Karmelu. Pozostaje tym zadaniem w szczególności to, co się łączy z obozem zagłady »Auschwitz-Birkenau« w pamięci narodów: w pamięci synów i córek Izraela, a zarazem to, co łączy się w dziejach Polaków, w historii naszej Ojczyzny. W jaki sposób przyszłość będzie wyrastała z tej najboleśniejszej przeszłości, to w znacznej mierze zależy od tego, czy u progu Oświęcimia będzie czuwała ta miłość, która jest potężniejsza niż śmierć".

Tak więc zadaniem Karmelu jest - według Papieża - nie tylko “chrześcijańska pamięć" o tym miejscu, z którą się trzeba jedynie “przesunąć" o kilkaset metrów; ale także “żydowska pamięć" o Auschwitz. Nie “ustępstwo" przed “ich" racjami; ale przyjęcie ich za własne. Recepcja takiego sposobu myślenia nie dokonuje się łatwo...

Czasy, chwile, ludzie

Różnorodność spotkań Kardynała z ludźmi jest uderzająca. Równie łatwo podejmuje wielkich tego świata (np. królową Elżbietę II czy prezydenta Włoch Carlo Ciampi), jak i mogących stosunkowo najmniej (np. dzieci ze szkoły dla niewidomych). Przez jego dom przewijają się politycy, wielcy charyzmatycy współczesnego Kościoła (matka Teresa czy Chiara Lubich) i przedstawiciele innych wspólnot religijnych (patriarcha Konstantynopola czy krakowska wspólnota Adwentystów Dnia Siódmego). Każde z tych spotkań jest pewnie różne: od rutynowych po bardzo dramatyczne (np. spotkanie z płk. Kuklińskim, 29 IV 1998, rozpoczęte Mszą za jego zamordowanych synów) oraz takie, których ranga pozostaje tajemnicą rozmówców (np. 24 VIII 1995 Kardynał przyjął 9 biskupów z Chin). Przez całe lata 80. raz w miesiącu Kardynał zapraszał do siebie redakcję “Tygodnika". Spotkania odbywały się wieczorem, z reguły poprzedzała je Eucharystia w domowej kaplicy, a gospodarz na prywatny użytek zwykł je nazywać... “ring". Tradycją - odziedziczoną po poprzedniku - były także odbywane w wąskim gronie uczonych sympozja, poświęcone np. “sprawie Galileusza" (1984) czy eutanazji (2001).

Przy tej okazji warto wspomnieć o własnej działalności Kardynała w tym zakresie. Metropolita wygłasza odczyty (przede wszystkim z zakresu teologii pastoralnej) w kraju i za granicą, np. w ramach “Katholikentagów" w Austrii czy w Niemczech. Niektóre z podejmowanych przezeń tematów uprzedzały pytania, które miały dopiero się narodzić: “Życie chrześcijańskie w trudnych czasach" (Grandes Conferences Catholiques, Bruksela 1981), “Chrystus jest jutrem Europy" (Vicenza 1992). Trzeba również wspomnieć zasługi dla organizowania nauki teologicznej w Polsce, a zwłaszcza w Krakowie (jest pierwszym Wielkim Kanclerzem Papieskiej Akademii Teologicznej, utworzonej w grudniu 1981 w oparciu o istniejący od 1387 r. Wydział Teologiczny, usunięty w 1954 z Uniwersytetu). Związki ze światem nauki zostały symbolicznie zwieńczone doktoratami honorowymi przyznanymi mu w 2000 r. jednocześnie przez UJ i Papieską Akademię (wcześniej Kardynał otrzymał doktoraty h.c. uniwersytetów w Taipei i w Manili, oraz warszawskiej ATK).

W kwestii tworzenia nowych parafii okres pasterzowania kard. Macharskiego będzie określany jako wyjątkowy. W ciągu 25 lat udało się Metropolicie nadrobić zaległości, wynikające z ograniczeń pod rządami komunistów: ponad 1/3 istniejących obecnie parafii została przezeń erygowana. Co do wspólnot i ruchów religijnych: większość z nich (np. Oaza, “Wiara i Światło", Odnowa w Duchu Świętym) została zapoczątkowana jeszcze za czasów kard. Wojtyły, ale ten swoisty “spadek" został życzliwie podjęty. Kardynał jest łatwo “dostępny" także dla tych wspólnot, wobec których większość księży woli zachowywać rezerwę (np. od 1997 co roku zaprasza do katedry na Niedzielę Palmową wspólnoty neokatechumenalne). Sam jest głęboko związany z założonym przez Chiarę Lubich ruchem “Focolari", uczestniczy w jego spotkaniach (także osobnych spotkaniach formacyjnych dla biskupów), chętnie odwiedza “focolarich" w ich krakowskim domu.

Na przeciwległym do pracy w małych wspólnotach krańcu inicjatyw duszpasterskich lokują się te, które socjologowie religii zaliczają do “masowych" czy “ludowych" form religijności. Polska pobożność ma tu swoje upodobania - wśród nich kult obrazów, zwłaszcza maryjnych. W Archidiecezji Krakowskiej nietrudno wskazać sanktuaria o dawnej - najczęściej XVII-wiecznej - metryce (Kalwaria Zebrzydowska, Myślenice, kościół św. Jana w Krakowie), w ciągu ostatniego ćwierćwiecza przybyło jednak wiele nowych, wyróżnionych np. koronacją otoczonych czcią wizerunków Matki Bożej. Wśród tych uroczystości szczególne miejsce zajmuje z pewnością koronacja figury Matki Bożej Fatimskiej z nowohuckiej “Arki".

Na tydzień przed tym wydarzeniem Kardynał znalazł się niespodziewanie w krakowskim Instytucie Onkologii. Wszystko potoczyło się ekspresowo: 7 września 1992 - badania; 8 operacja. Kolejne dni Kardynał spędził na oddziale intensywnej terapii, tu odprawiając Msze (w koncelebrze z kapelanem, ks. Andrzejem Fryźlewiczem). Właśnie podczas jednej z tych Mszy (12 IX) poświęcił koronę dla bieńczyckiej Figury. Kardynał wyszedł ze szpitala 18 IX, ale rekonwalescencja zatrzymała go w łóżku do 14 X. Tego też dnia, opuszczając po raz pierwszy dom przy Franciszkańskiej, wybrał się wprost do Bieńczyc; długo modlił się też przy pomniku Bogdana Włosika oraz na miejscu brutalnego napadu na kierowcę niemieckiego TIR-a.

Wydarzeniami “masowymi", które ogniskowały życie duchowe Diecezji były bez wątpienia pielgrzymki papieskie. Jan Paweł II odwiedzał swą dawną stolicę biskupią siedem razy. Trzy pierwsze zostały już wspomniane. W 1991 r. punkt kulminacyjny stanowiła Msza na Rynku, połączona z beatyfikacją Anieli Salawy. Sześć lat później Jan Paweł II kanonizował fundatorkę Wydziału Teologicznego, Królową Jadwigę. W 1999 r. papieski przyjazd wiązał się z obchodami 1000-lecia diecezji (ale zaczęło się od niezwykłej wizyty w Wadowicach). Znów były Błonia: półtora miliona ludzi w rzęsistym deszczu, z ogromnym skupieniem słuchało słów Papieża. Odczytywał je kard. Macharski, a Papież, chory, leżał w swoim dawnym domu na Franciszkańskiej. W 2002 r. Jan Paweł II przyjechał wyłącznie do Krakowa (o czym będzie jeszcze mowa) i do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tym razem w równej mierze uczył słowami, jak milczeniem (telewizja uczyniła nas świadkami blisko półgodzinnej medytacji następcy Piotra). Nikt już później nie mógł się dziwić, że ostatnie przed odlotem, jakby najbardziej prywatne kroki Jan Paweł II skierował do klasztorów kontemplacyjnych: Kamedułów na Bielanach i Benedyktynów w Tyńcu. Papieska modlitwa i cisza były też zapewne podpowiedzią, gdzie i w jaki sposób można się zmierzyć z owocami wielkich liturgii, którym przewodniczył: w sanktuarium w Łagiewnikach, w klasztorze kalwaryjskim, a zwłaszcza na Błoniach, gdzie przyszło 2,5 miliona ludzi.

Kard. Macharski był inspiratorem i głównym organizatorem pobytów Papieża w dawnej diecezji. Był i jest jednak najpierw kimś jeszcze: pierwszym wśród słuchających. To rys łatwo zauważalny przez każdego, kto styka się z Kardynałem.

Można by mówić jeszcze o dziesiątkach spraw. O trosce o seminarium i powołania (w ciągu 20 pierwszych lat posługi udzielił święceń kapłańskich 1115 księżom), albo o zupełnie nowych zjawiskach, jak istniejące od 1993 r. radio diecezjalne. Z całą pewnością jednak trzeba wspomnieć o “Białym marszu" - reakcji krakowskich studentów na zamach na Jana Pawła II. W obliczu tego, co stało się 13 V 1981 nie mieli wątpliwości: przygotowywane właśnie Juwenalia nie mogą się odbyć. Jeszcze wieczorem tego dnia przedstawiciele studenckich organizacji spotkali się na AGH i postanowili w najbliższą niedzielę zorganizować BIAŁY MARSZ (uczestnicy mieli ubrać jasne stroje lub nieść ze sobą białe flagi - żadnych napisów i transparentów), kończący się Mszą w Rynku. O 1. w nocy udali się na Franciszkańską i po krótkiej rozmowie z Kardynałem uzyskali jego poparcie. Marsz organizowały nie tylko duszpasterstwa akademickie czy NZS, ale i Socjalistyczny Związek Studentów Polskich oraz kilkusetosobowa grupa hipisów. Jeden z ich liderów mówił: “Nie odbieram marszu poprzez religię, jestem niewierzący, łączy nas idea pokoju".

17 maja o godz. 10.00 “marsz" wyruszył z Błoń, a w południe na Rynku było blisko pół miliona osób. Kardynał, w absolutnej ciszy, tłumaczył, co tak naprawdę nas przerasta: “Trudna jest ta droga i trudne jest wytrwanie przy człowieku (...). Ku Człowiekowi, ku Człowiekowi idziemy w tej chwili z myślą życzliwą, wszyscy - wierzący i niewierzący (...). Miłosierdzie Boże jest większe niż ludzka słabość, a nawet większe niż ludzka nienawiść".

Przed końcowym błogosławieństwem okazało się, że organizatorom “marszu" udało się nagrać z radia króciutkie przemówienie, jakie w tym czasie w Rzymie wygłosił Papież przed modlitwą Anioł Pański. Wspomina Iwona Cichecka: “Ktoś podszedł do Kardynała i powiedział, że mamy to nagranie. Kardynał powiedział zebranym, że Ojciec Święty niespełna godzinę temu przemawiał i możemy teraz Go posłuchać. Włączono magnetofon. U najbardziej odpornych pojawiły się łzy w oczach. Kard. Macharski zasłonił głowę dłońmi. Chyba także płakał".

W Krakowie “marsz" pozostaje żywym wspomnieniem. Tym bardziej, że jeszcze w roku 1981 zrodziła się z niego Piesza Pielgrzymka Krakowska na Jasną Górę.

Wyobraźnia miłosierdzia

Do roku 1989 Kościół w Polsce spełniał wiele funkcji, które nie należą wprost do jego misji. Lata 90. zadały mu zwrot ku zadaniom i metodom właściwym Ewangelii. Nie odbyło się to łatwo. Wielu, nawet życzliwym Kościołowi krytykom wydawało się, że wybiera on drogę łatwiejszą (i pozornie bardziej skuteczną) - instytucjonalnego zawarowania swojego stanu posiadania oraz wpływu na państwowe prawodawstwo. Łatwo wskazać etapy tego procesu: spór o prawną ochronę życia poczętego, powrót katechizacji do szkół, zapis postulujący ochronę “wartości chrześcijańskich", sprawa konkordatu. Kiedy bierzemy do ręki książkę rzetelnie dokumentującą te kwestie (“Kościół w czasach wolności" Jarosława Gowina), okazuje się, że nazwisko Macharski... nie pada w niej ani raz. Czyżby Kardynał nie angażował się w rozstrzyganie owych zagadnień? A może to tylko oznaka dystansu do poziomu dyskusji, najłatwiej znajdującego odbicie w mediach?

Z perspektywy lat widać wyraźnie, że w diecezji krakowskiej “czas wolności" stał się przede wszystkim okresem ponownego odkrywania jej specyficznego charyzmatu: charyzmatu miłosierdzia. Była też po temu okazja: świętowane w roku 2000 tysiąclecie Kościoła krakowskiego. Na dwa lata przed jubileuszem Kardynał pisał w adwentowym liście do wiernych o potrzebie “mocnego znaku" dla pokoleń, które mają przejąć dziesięciowiekowe dziedzictwo wiary. Miały nim być Łagiewniki - nie tyle nowy kościół, co “szkoła miłosierdzia" (“Nie można by spokojnie budować dużej szkoły miłosierdzia, jaką będą Łagiewniki, gdyby nie to, że razem z budynkami w Łagiewnikach, razem z kościołem rosną także po całej diecezji dzieła miłosierdzia" - z kazania w Borku Fałęckim, 4 X 2000). Nie, żeby nie było innych pomysłów; Kardynał mówił o nich w kategoriach pokusy i ucieczki od dojrzałej wiary: “może byłoby i łatwiej postawić pomnik lub usypać pomnik na pamiątkę Jubileuszu..."

12 V 2000 r., odbierając w katedrze wawelskiej medal “CRACOVIAE MERENTI" dla biskupstwa krakowskiego, Metropolita mówił przede wszystkim o ludziach, “którzy przynaglani swoją wiarą (...) przekładali ją na czyn służby wobec Krakowa i jego mieszkańców". To były słowa syntezy. Skrót historii Kościoła, którego kamienie węgielne stanowią brat Albert, ks. Skarga i s. Faustyna, a także bezimienni - jak wspomniany w owym przemówieniu 14-letni ministrant ks. Marcina Pobielskiego, posługujący wraz z nim ludziom dotkniętym zarazą w 1677 r. (zarażeni, obydwaj zmarli).

Były to przecież także słowa syntezy osobistego doświadczenia religijnego, w którym miłosierdzie pełni rolę ogniskowej. U źródła jest zapewne spotkanie “ucznia" - Franciszka Macharskiego z “mistrzem", którym był kard. Sapieha. Charakterystyczne, że wspominając postać “Księcia niezłomnego", jego dzisiejszy następca najpierw mówi o działalności charytatywnej, a później dopiero np. o wyrosłej do rangi symbolu postawie w noc okupacji. Najwyraźniej w jego pamięci Książę Metropolita pozostał najpierw “jałmużnikiem", twórcą sieci kuchni dla potrzebujących, budowniczym szpitali w Zakopanem i Witkowicach.

Reszty dopełniła geografia Krakowa. Gdyby chcieć w niej wyznaczyć - choćby w oparciu o kalendarz Kardynała - duchowe dominanty, byłyby nimi z pewnością Łagiewniki i kościół “Ecce Homo". “Nie umiem powiedzieć, kiedy po raz pierwszy poszedłem do Łagiewnik - mówi w “Widziane z Franciszkańskiej". - Przypuszczam, że to było na początku lat 60., że jeszcze wcześniej niż zacząłem chodzić na dróżki kalwaryjskie, chodziłem do Łagiewnik, przynajmniej dwa razy w miesiącu".

W kalendarzu Metropolity z roku na rok przepisywane są “nienaruszalne" punkty i daty, które mówią same za siebie. Co roku np., Kardynał jada Wigilię z chorymi księżmi mieszkającymi w Domu w Swoszowicach (zwykle ok. 15, gdyż późnym wieczorem spotyka się na kolacji z klerykami). W 1989 r. Metropolita wybrał się także na Wigilię z bezdomnymi w przytulisku w Prokocimiu. W 1993 r. najpierw był w Swoszowicach, potem na Wigilii i kolędowaniu z bezdomnymi na Dworcu, później u kleryków, a wreszcie odprawił “Pasterkę" w więzieniu na Montelupich. Od tego roku Wigilia z bezdomnymi (na Dworcu, a od 1998 u Franciszkanów) stała się nieusuwalnym wydarzeniem w jego programie zajęć. W podobnym “stylu" spędza Wielkanoc: w Wielki Czwartek, między dwiema wielkimi liturgiami w katedrze, znów odwiedza swoszowickich księży, a w Wielką Sobotę zaprasza na “święcone" dzieci z krakowskich domów dziecka.

Są też miejsca stale odwiedzane. Wśród nich na pierwszym miejscu znajdują się szpitale (zwłaszcza Instytut Pediatrii w Prokocimiu), domy dla niepełnosprawnych (Śledziejowice, Radwanowice, Sułkowice, Kraków - Zielna), a w ostatnich latach nowohuckie Hospicjum. Kardynał poświęcił je 14 XII 1996; od tej pory bywa tam zapowiedziany lub nie. Uważny obserwator nie przeoczy też jego wizyt w więzieniach - tak na Montelupich, jak i w areszcie śledczym w Podgórzu.

Najbardziej jednak z kalendarza Kardynała mogą przemówić daty mniej spektakularne, np. wyprawy w te obszary świata, gdzie funkcje duszpasterskie sprawują krakowscy księża lub gdzie po prostu żyją dawni diecezjanie. Dwa razy odwiedzał misjonarzy w Brazylii, raz był w Tanzanii. Często wyjeżdżał do parafii polonijnych w USA i Niemczech, aby np. bierzmować niewielkie grupy młodzieży. W roku 1983 wielokrotnie wybierał się do Wiednia, by odwiedzić chorego ks. prof. Różyckiego (był to jedyny cel tych wyjazdów). 26 I 1993 Kardynał (sam dopiero co po przebytej rekonwalescencji) jedzie do Zakopanego, by odwiedzić w szpitalu ks. Tadeusza Kozaka. 20 IV t.r. o 14.30 wraca z Rzymu, o 15.00 jest w Łagiewnikach przy grobie s. Faustyny, a po 16.00 w szpitalu w Myślenicach u rannego w wypadku diakona Marka Matusika. Nie zabrakło Kardynała przy łóżku chorego Jerzego Turowicza (10 XII ’97) czy ks. Tischnera (odwiedzał go w kolejnych szpitalach i w Łopusznej). Tej listy nie wypada przedłużać; nawet taki fragment napawa lękiem o przekroczenie granicy prywatności. Z drugiej strony jej usunięcie zakryłoby ważny wymiar interesującej nas prawdy.

We wrześniu 1995 Kardynał skierował do diecezji odezwę o pomoc dla powodzian z okolic Miechowa. Katalog tego rodzaju wezwań również mógłby być długi: o dar dla ofiar wojny w Ruandzie (VII ’94; zebrano wtedy w diecezji 824 miliony zł), o pomoc dla mieszkańców Czeczenii (I ’95), dla powodzian z okolic Kłodzka i Polanicy (VII ’98), dla dotkniętych trzęsieniem ziemi mieszkańców Salwadoru (I ‘01) itd.

Charyzmat - wiadomo - potrzebuje uznania ze strony Kościoła. Najpierw, w 1993 r. Papież beatyfikował “apostołkę miłosierdzia Bożego", s. Faustynę Kowalską (kanonizacja przyszła 7 lat później: 30 IV 2000 w Rzymie). W końcu - 17 VIII 2002 - Papież konsekrował nowo wybudowaną bazylikę w Łagiewnikach i dokonał aktu “zawierzenia świata Miłosierdziu Bożemu".

To chyba synteza opowiadania o kardynale Franciszku: obraz bazyliki Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. I słowa, które napisał niemal równo w rok po jej konsekracji: “Co do miejsca [Łagiewniki]... To miejsce nie jest w pełni sobą, jeśli ludzie nie przyjmą go jako tego, w którym Bóg chce obdarować ich łaską miłosierdzia. Skocznia narciarska nie jest skocznią, jak długo narciarze z niej nie skaczą. Jeżeli jej używają, dają się wciągnąć sensowi tego miejsca, jego celowi i przeznaczeniu. To jest narzędzie i trzeba przyjąć z wiarą sens tego, co Ci Bóg daje. Jeśli zaczniesz używać fałszywie tego »automatu«, to potem nie wal pięścią w automat, nie rzucaj gróźb i nie pomstuj, że Cię oszukał. To, co mówię, nie jest odpędzaniem ludzi od Łagiewnik..."

Dopowiedzmy: jest do nich najwłaściwszym zaproszeniem.

Tekst jest skróconą wersją I rozdziału książki "Diecezja Krakowska na przełomie tysiącleci", wydanej nakładem Papieskiej Akademi Teologicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2004