Zanim babcia pojedzie na rolkach

Wzywamy karetkę do mamy. - Ile ma lat? - pyta dyspozytorka. - Osiemdziesiąt dwa. - To po co ją zabierać? - słyszymy.

09.11.2009

Czyta się kilka minut

Obudziła się jak zwykle o szóstej. Powiedziała do kota: "Życie jest piękne". Helena Śliwińska, rocznik 1943, gdynianka, po raz pierwszy od 30 lat nie musiała iść do pracy - ostatnio w biurze firmy transportowej. Przez tydzień robiła gruntowne porządki. Potem wyjechała do siostry na Kaszuby. Po powrocie zaczęła ją nękać bezsenność. O świcie stawała w oknie, patrząc na śpieszących do pracy ludzi i płakała.

Polski emeryt przedwczesny

Maria Lehman, rocznik 1941, warszawska psycholog zajmująca się osobami w wieku emerytalnym, nie ma wątpliwości: Śliwińską dopadł syndrom pustego czasu - zjawisko nagminne wśród ludzi, którzy przestali pracować. Opowiada o swoich pacjentach: kobietach snujących się całymi dniami po mieszkaniu w szlafroku. O mężczyznach skamieniałych na podwórkowych ławkach. O ich gasnących oczach. - Syndrom pustego czasu dopada prędzej czy później każdego - mówi Lehman. - Ulga zamienia się w koszmar.

A statystyki szokują: w Polsce pracuje zaledwie 27 proc. ludzi w wieku 55-64 lat, najmniej w Europie. W słynącej z rozbuchanego socjalu Francji - 38 proc., w Czechach 45, w Szwecji 69, najwięcej w Islandii - aż 84 proc. Gdy Polak rezygnuje z pracy w wieku niespełna 58 lat, to jego niemiecki sąsiad trzy lata później, a Szwed pięć. Wszystkich dystansuje Amerykanin, który idzie na emeryturę w okolicach siedemdziesiątki.

Skąd taka różnica? Mści się polityka społeczna z przełomu lat 80. i 90., kiedy to, by zachęcić starszych do ustępowania miejsca pracy młodym z boomu demograficznego, władze sypały hojnie świadczeniami przedemerytalnymi. Joanna Tokarz z Akademii Rozwoju Filantropii, organizacji pozarządowej, która zajęła się nagłaśnianiem problemów ludzi starszych, wskazuje też na inne przyczyny: niedocenianie potencjału, jakim jest doświadczenie pracowników z długim stażem, i przekonanie, że opłaca się inwestować tylko w młodych.

A także klimat pogardy wobec starszych, jak w pewnym dużym biurze konstruktorskim, gdzie dwóch panów po sześćdziesiątce, zatrudnionych jako roznosiciele poczty, pogania się okrzykiem: "Ej, żółwie, do wieczora nie zdążycie!". Albo jak w firmie telekomunikacyjnej, której szef powtarza, że promuje młodzieńczą fantazję, i wznosi hasło: "Precz ze starczą rutyną!". Albo jak w jednym z państwowych mediów, gdzie członek zarządu deklaruje, że ma dość kierowania zespołem "o średniej wieku jak na cmentarzu", i pomstuje na "złogi gomułkowsko-gierkowskie".

W relacjach zebranych przez ekspertów Akademii w dziesięciu polskich miastach znajdziemy wyznanie 57-letniego rzemieślnika wysokiej klasy, który usłyszał od pracodawcy: "Pan jesteś dla mnie przeżytek", a także sześćdziesięciolatki, która wygrała konkurs na posadę w jednym z miejskich urzędów, by nazajutrz otrzymać telefon od sekretarki szefa: "Przykro mi, okazała się pani za stara. Przyjęto 24-latkę".

W Państwowej Inspekcji Pracy przyznają, że w trakcie kontroli trudno stwierdzić, czy gdzieś stosuje się dyskryminację ze względu na wiek, bo PIP nie może przesłuchiwać świadków. W dokumentach nie zostają ślady, choć 40 proc. pracodawców przyznaje, że zatrudniając pracownika bierze pod uwagę metrykę. Do sądów pracy trafiło dotąd zaledwie kilka spraw z tej kategorii: brakuje świadomości prawnej i wiary w sprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości.

Polski przedwczesny emeryt zapewne by się zdziwił, że na Zachodzie organizuje się specjalne kursy dla pracowników, którzy niebawem zostaną rentierami, nakreślające perspektywy dalszego związku z firmą. W niemieckim Boschu np. odchodzący na emeryturę wypełniają ankietę, w której piszą o swoim doświadczeniu i zainteresowaniach, a jej treść trafia do wewnętrznej bazy danych, żeby - w razie potrzeby - szefowie mogli zgłosić się do byłych podwładnych po pomoc. Jan Nadworny, inżynier elektronik z 40-letnim stażem w amerykańskim koncernie samochodowym, pracował do 73. roku życia - przez ostatnie dziesięć lat w zespole z młodymi kolegami: oni pomagali mu posługiwać się nowoczesnymi technikami komputerowymi, on wprowadzał ich w strukturę firmy.

Helena Śliwińska na rok przed uzyskaniem uprawnień emerytalnych usłyszała od przełożonego: - Mam już trzy kandydatki na pani miejsce.

Polski przedwczesny emeryt kończy życie zawodowe i połyka tabletki na nerwy i sen.

Polski emeryt zniewolony

Ale z badań opinii publicznej wynika, że zaledwie 9 proc. z nas spodobałoby się przedłużenie czasu pracy choćby o rok czy dwa. Dlaczego? - Bo jesteśmy zmęczeni życiem - uważa prof. Barbara Szatur-Jaworska, gerontolog społeczny z UW. Tym bardziej że w kraju, w którym brakuje żłobków, przedszkoli i instytucji opiekuńczych, panuje społeczna presja, by wprząc babcię i dziadka w opiekę nad wnukami.

- Niektóre dzieci stosują szantaż emocjonalny - zwraca uwagę Maria Lehman. - Jeśli zajmiesz się wnukami, to udowodnisz, że nas kochasz, i my będziemy cię kochać.

Syndrom pustego czasu zamienia się w syndrom zniewolenia. Janina S. z podwarszawskiego Otwocka, rocznik 1939, na emeryturze od dziesięciu lat, godzi się na rozmowę pod warunkiem anonimowości: nie chce urazić córki. Ma cukrzycę, nadciśnienie, skrzywienie kręgosłupa, zgrubienia w palcach dłoni i nawyk ściszania głosu, nabyty w czasach pracy w ośrodku dla głuchoniemych. - Na emeryturę przeszłam w sobotę. W poniedziałek stawiłam się o siódmej rano w mieszkaniu córki, bo wyjeżdżała do pracy. Wnuczki miały półtora roku i trzy latka, ciągle chorowały, kaprysiły. Gotowałam obiad raz z jedną, raz z drugą na rękach. Nieraz nosiłam dwie jednocześnie. Prałam, sprzątałam, tak do siódmej wieczorem, czasem dłużej. Gdzieś po roku, jak wracałam do siebie na noc, zemdlałam i zabrało mnie pogotowie.

Janina S. należy do trudnej do oszacowania rzeszy emerytów, głównie kobiet, które los darmowej rodzinnej siły roboczej kwitują słowem: "poświęcenie". - Jeśli je wypowiadasz, niech ci się zapali czerwone światełko - ostrzega Maria Lehman. - Musisz czasem powiedzieć najbliższym "nie". Musisz nauczyć się mówić: " ja", "moje potrzeby", "moje zdrowie", "moje życie".

Bo kiedy zabraknie ci sił, twoja sytuacja nie będzie do pozazdroszczenia. Zwłaszcza kiedy nie żyje już współmałżonek. Prof. Elżbieta Trafiałek z Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego w raporcie o "Stanie przestrzegania praw osób starszych w Polsce", przygotowanym dla Rzecznika Praw Obywatelskich, podkreśla, że w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym dużo miejsca poświęca się obowiązkom alimentacyjnym rodziców względem dzieci, ale nie ma nic o obowiązku opieki nad bezradnym, schorowanym rodzicem. Także w znowelizowanej w 2004 r. ustawie o pomocy społecznej nie uświadczysz zapisu o gwarancji pomocy państwa człowiekowi, który dobiegł starości.

Tymczasem szacuje się, że co najmniej milion z 7,5-milionowej rzeszy emerytów i rencistów to osoby niesamodzielne pod względem fizycznym i intelektualnym. A nie wiadomo - bo gminy nie prowadzą takiego monitoringu - ilu 80- i 90-latków żyje w pojedynkę.

Wielu pod naciskiem rodziny przepisało mieszkania na krewnych lub znajomych w zamian za obietnicę dożywotniej opieki. Ale tym, którzy byliby skłonni się z niej wywiązać, nie przysługuje rekompensata pieniężna (choć z punktu widzenia budżetu byłoby to mniej kosztowne niż utrzymanie sędziwego człowieka w państwowej placówce) i często tej opieki odmawiają. Nierzadko stosują przemoc. Szanse, że zostaną ukarani, są bliskie zeru, bo w kodeksach taka klasyfikacja prawna (dziecko znęcające się nad rodzicem) nie występuje.

Że problem istnieje, dowiodła analiza telefonów do Niebieskiej Linii (pogotowia dla ofiar przemocy w rodzinie) z lat 2003-06. Okazało się, że tylko 1,2 proc. starszych dręczonych przez dzieci szuka pomocy u rodziny i znajomych, a 14 proc. u pracowników socjalnych, ale zgłaszającymi przemoc niemal zawsze są świadkowie, nie jej ofiary. Te się wstydzą ("wychowałem dziecko, a teraz mam na nie donosić?") albo boją ("a co, jeśli odeślą mnie do domu starców?").

A jeśli naszemu emerytowi przyszłoby do głowy np. cofnięcie darowizny z powodu niewdzięczności rodziny, nic nie wskóra, bo według prawa można to zrobić tylko przez rok, a sądy rzadko rozstrzygają na korzyść darczyńców.

Polski emeryt zazwyczaj niesie swój krzyż w pojedynkę.

Polski emeryt wzbogacony

A według statystyk może dać coraz więcej. Dochód na osobę w gospodarstwach emerytów jest o 15 proc. wyższy niż w gospodarstwach pracowniczych. Sprawił to mechanizm indeksacyjny: emerytury rosły nawet wtedy, gdy płace podatników je finansujących stały w miejscu lub spadały. "Diagnoza społeczna" z ostatnich dwóch lat potwierdza: polski emeryt wyszedł ze sfery ubóstwa, a z ostatnio opublikowanych badań europejskich wynika, że pod względem finansowym ma się lepiej niż np. brytyjski, który ze swoją przeciętną emeryturą ok. 1000 euro boryka się ze znacznie wyższymi kosztami utrzymania.

Prof. Szatur-Jaworska podkreśla jednak ogromne dysproporcje między świadczeniami emerytów.

Aż 2,9 mln z nich dostaje od 500 do 1000 zł. Kolejne 2,4 mln - od 1000 do 1500 zł. Tylko 925 tys. osób mieści się w przedziale 1500-2000 zł, jeszcze mniej, 391 tys. osób, w następnym: 2000-2500 zł. Szczęściarzy, którzy pobierają co miesiąc do 3000 zł, jest zaledwie 3 proc., a nieco powyżej tej sumy - 1,6 proc. Pół tysiąca polskich emerytów (w większości dawni mundurowi) to krezusi: biorą więcej niż 6 tys.

- Nasz system emerytalny jest głęboko niesprawiedliwy - ocenia badaczka. - Stosuje różne kryteria przyznawania świadczeń.

Szczególnie uderza to w zestawieniu emerytur pracowniczych z mundurowymi. Kowalski w fabryce czy na uczelni musi pracować na uprawnienia emerytalne 30 lat, a Nowak w komendzie 15. - W dodatku nie wszyscy w Polsce odprowadzają składki emerytalne; ich emerytury obciążają budżet, a w sławetnym KRUS-ie nawet bardzo zamożni rolnicy płacą minimalne składki, bo zrzucają się na nich inni podatnicy.

Dlaczego, wbrew statystykom, emeryt deklaruje poczucie biedy? Bo z punktu widzenia gospodarstwa domowego przejście na emeryturę jest szokiem. - Jeszcze miesiąc temu przynosiłam do domu prawie 3000 zł, a w tym mam tylko połowę. A przecież moje potrzeby o połowę się nie zmniejszyły - tłumaczy Hanna Pawlik, była nauczycielka w łódzkiej podstawówce. W jej codzienność wkradł się strach. - A co, jeśli dopadnie mnie choroba i zabraknie na lekarstwa? A co, jeśli zepsuje się piecyk i trzeba będzie kupić nowy?

Strach podsuwa wizję życiowej apokalipsy: śmierci małżonka, która przyniesie samotność, a zabierze jego emeryturę - a wiadomo, że z dwóch utrzymać się łatwiej.

Ale na subiektywne poczucie biedy emeryta duży wpływ ma również sytuacja materialna dzieci czy wnuków. Polskie i europejskie badania potwierdzają bowiem zjawisko przepływu pieniędzy z budżetów emeryckich do gospodarstw ich potomków. - Bywa, że dzieci bez żenady sięgają po emerytury rodziców albo nie pytając ich o zdanie wprowadzają się po rozwodzie ze swoimi dziećmi, bo to wygodniej i taniej. To niewidzialna przemoc, której rozmiarów nie znamy - zauważa Maria Lehman.

Skalę problemu finansowego uzależnienia młodszych od starszych uświadamia ujawniony przed kilkunastu dniami fakt masowego zajmowania emerytur przez komorników. W samej tylko Bydgoszczy do ZUS wpływa od banków ponad 300 wniosków o egze-

kucję komorniczą miesięcznie, w Rzeszowie tylko we wrześniu było ich prawie tysiąc. Żeby zrozumieć, co się stało, wystarczy zajrzeć na Targówek, do jednej z najbiedniejszych dzielnic Warszawy, i zapukać do drzwi mieszkającej przy ul. Handlowej na 30 metrach kwadratowych dwupokoleniowej rodziny Stasiaków. Tu pracuje tylko 27-letni syn, ale na budowie - dorywczo i na czarno. Jego żona wychowuje dwoje dzieci. - Pralka się popsuła, a synowi by kredytu nie dali, to sam wziąłem - tłumaczy Stasiak senior, właściciel 970 zł emerytury - bo bez pralki z dzieciakami nie da rady. Dopóki syn miał pracę, to spłacał. Skończył się sezon na budowy i katastrofa.

A bezrobocie rośnie, w tym roku podwoiła się liczba pracowników, którzy nie dostali pensji.

Polski emeryt wycofany

Choć pojęcia "ageizm" używa po raz pierwszy amerykański gerontolog Roman Butler już w 1969 r., w Polsce pojawia się w debacie publicznej dopiero po tym, jak prof. Jerzy Jedlicki, rocznik 1930, opisuje w "Gazecie Wyborczej" swoją rozmowę z pracownikiem banku, który odmówił mu - stałemu i dobremu klientowi - przyznania karty kredytowej. "Ona przysługuje tylko do 70. roku życia" - oświadcza bankowiec. Jest rok 2005.

Ageizm ("wiekizm") to zestaw uprzedzeń i stereotypów, które prowadzą do dyskryminacji za względu na wiek. W jakim stopniu dotyka Polski?

Szpital w Kielcach. Pogotowie przywozi 65-latka z objawami zawału. Lekarz dyżurny odmawia przyjęcia go na oddział intensywnej terapii, bo "jak mi przywiozą czterdziestolatka, będę przenosił dziadka na internę w środku nocy?".

Szpital w Lublinie. Pielęgniarka do pacjenta: "Dziadek, siedź cicho!". Za chwilę: "Dziadek, wypinaj się, zrobię ci zastrzyk". "Dziadkiem" jest emerytowany lekarz, były pracownik tego szpitala.

W pierwszej scenie filmu "Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej le­kar­ka rozkazuje bohaterce (Danuta Szaflarska), nawet na nią nie patrząc: "Niech się rozbiera i położy". "Niech się pocałuje w dupę" - odpiera pacjentka i wychodzi. Ale w życiu pacjentka zwykle zaciska zęby i przyjmuje rolę istoty przynależnej do innego wymiaru, w którym nie ma już osoby ani płci.

Z relacji emerytów i ich bliskich: "Wzywam karetkę do mamy. »Ile ma lat?« - pyta dyspozytorka. »82«. »To po co ją zabierać?«". "Raz proszę o skierowanie na USG, innym na EKG. »O, pani jest po siedemdziesiątce, nie przysługuje« - informuje lekarz".

Dr Jarosław Derejczyk, wiceprezes Kolegium Lekarzy Specjalistów Geriatrii, twierdzi, że ludzie starsi to grupa najbardziej zaniedbana medycznie. Geriatrów ze świecą szukać; są województwa, gdzie nie ma ich wcale. W dodatku NFZ nie kontraktuje zabiegów z zakresu rehabilitacji i pielęgniarstwa geriatrycznego, a z badań profilaktycznych, np. w prewencji chorób krążenia, można skorzystać tylko do 65. roku życia. Siedemdziesięciolatka nie zrobi za darmo mammografii. System jakby otwiera drzwi śmierci.

Kto jednak sądzi, że służba zdrowia to jedyny obszar dyskryminacji, ten się myli. Cezurę wieku nagminnie stosują firmy ubezpieczeniowe.

Wiosną tego roku na emeryturę przechodzi Stefan Kwiatek, z zawodu inżynier. Wzorem zachodnich rówieśników chce wyruszyć z żoną w zagraniczną podróż. - Idę do ubezpieczyciela - opowiada - a on mi śpiewa stawkę trzy razy wyższą niż normalnie. "Czemu tak?" - pytam, a tamten rozkłada ręce: "No cóż, lata swoje pan ma, sorry".

W czerwcu 2009 r. Lech I., były prezes średniej wielkości spółki, występuje do firmy ubezpieczeniowej, w której ma wykupioną polisę na życie, o odszkodowanie za ciężką chorobę, jaką niedawno przeszedł. Firma odmawia: jej zarząd zdecydował nie honorować roszczeń klientów, którzy ukończyli 65 lat. Lech I. odwołuje się, upływają miesiące, firma nie odpowiada. Dopiero jak I. grozi skargą do rzecznika praw obywatelskich, odszkodowanie zostaje przyznane.

Ageizm wpełzł w naszą codzienność bezgłośnie i rozprzestrzenił się jak wirus. Znać go we wszechogarniającym kulcie młodości, dla którego zmarszczka to przekleństwo. Znać w hałaśliwych centrach handlowych, gdzie emerytów nie uświadczysz. "Wycofani" - tak zakwalifikował ludzi po sześćdziesiątce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w raporcie "Konsumentów obraz własny". "Wycofani" kupują tylko najpotrzebniejsze i najtańsze rzeczy - nie w supermarkecie, tylko na bazarze. Rozpoznacie ageizm po braku produktów i usług dla seniorów: proszę kupić eleganckie i wygodne buty dla siedemdziesięciolatki z odciskami i obrzmiałymi kostkami albo ładną bieliznę. Rozpoznacie w bilonie: proszę wygrzebać z portmonetki pięć groszy, gdy ma się zesztywniałe od reumatyzmu palce. W małej czcionce, jaką drukuje się informacje na drukach, ulotkach, umowach. W barierach architektonicznych: proszę wejść do przychodni czy urzędu, zlokalizowanych na trzecim piętrze bez windy. W nieprzystosowanych do wzroku i ograniczeń manualnych telefonach komórkowych i bankomatach.

- Pewna starsza pani przyznała mi się, że poprosiła obcą osobę o wprowadzenie PIN-u - wspomina Joanna Tokarz. - Nie widziała liter w bankomacie, a klawisze były za blisko.

Polski emeryt zakompleksiony

Jednak badania pokazują, że świadomość dyskryminacji ze względu na wiek jest wśród emerytów niewielka. Opisując stosunek otoczenia, najczęściej używają słów: poniżenie, obojętność, złe traktowanie. - To dlatego, że w ich myślenie wkradła się autodyskryminacja. Wielu uwierzyło w to, co się o nich mówi: że są za starzy na randkę, seks czy taniec - diagnozuje psycholog Maria Lehman, która jako 62-latka poszła na kurs tańca country. "Ale my często wyjeżdżamy na występy" - próbował spławić ją instruktor. Nie dała się.

Większość woli zrezygnować z wszelkiej aktywności. W rubryce "zawód" wpisują "emeryt" - jakby pożegnali w sobie tę część tożsamości, która przez kilkadziesiąt lat nadawała ich życiu społeczną wartość. Polski emeryt tylko z rzadka na pytanie, kim jest, odpowie: "Emerytowanym księgowym". Jeszcze rzadziej: "Człowiekiem w kolejnej fazie rozwoju". Autodyskryminacja przeistacza się w automarginalizację. Podczas gdy na Zachodzie przy ciałach samorządowych tworzy się Rady Seniorów, w Polsce tylko 8 proc. emerytów angażuje się w sprawy lokalnych społeczności. Według CBOS-u aż 53 proc. respondentów po 65. roku życia nie wykazuje gotowości współpracy z kimkolwiek spoza rodziny. Nie dziwi więc, że pod względem korzystania z nowoczesnego sposobu komunikowania, jakim jest internet, polski emeryt plasuje się na szarym końcu w Europie.

Ale zwiastuny nowego już są. Gdy niedawno w ramach programu "Akademia e-seniora" UPC Polska współorganizowała z Akademią Rozwoju Filantropii kursy komputerowe dla starszych, w dużych miastach ustawiały się kolejki. Pojawiające się jak grzyby po deszczu Uniwersytety Trzeciego Wieku - choćby ten świeżo otwarty przy Collegium Civitas w Warszawie - przeżywają oblężenie. - Przyjęliśmy 120 osób, a chętnych było znacznie więcej - mówi prof. Jadwiga Koralewicz, spiritus movens przedsięwzięcia. - Niejednokrotnie byli już słuchaczami na innych uczelniach. W miażdżącej przewadze to kobiety. Zazwyczaj mają wyższe wykształcenie. Chłoną wiedzę o Polsce i świecie, uczą się języków.

Ten trend do otwierania się, choć na razie elitarny - na UTW uczęszcza zaledwie 25 tys. emerytów - będzie się nasilał, bo na emeryturę przechodzą już ludzie urodzeni po wojnie, kiedy wykształcenie zasadnicze, a nawet średnie było osiągalne. Za kilkanaście lat emerytami zostaną dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie, z których znaczna część skończyła studia.

Jakość polskiej starości się zmienia.

Polski emeryt przyszłościowy

A jak ważny to problem, uświadamiają prognozy demograficzne. Już dziś 65 lat i więcej ma 13,5 proc. Polaków, w 2030 r. będzie ich niemal 24 proc., w całej UE - podobnie. Socjologowie są zgodni, że starzenie się społeczeństw przyniesie kolosalne zmiany kulturowe. Francis Fukuyama w "Końcu człowieka" wyraża obawę, że emerytura 20-, 30-letnia może wydawać się za długa, samotna i bez celu. Czy nauczymy się obcować ze starością, akceptując ją?

- Musimy prowadzić publiczną rozmowę. Nie tylko o dokończeniu reformy systemu emerytalnego, bez której skażemy przyszłych emerytów na nędzę, ale przede wszystkim o procesie starzenia się i jego konsekwencjach. Bez tego nie nawiąże się międzypokoleniowa współpraca, zarówno w planowaniu polityki społecznej, jak i architektury autobusowego przystanku - ostrzega prof. Szatur-Jaworska.

Joannie Tokarz, jeszcze przed trzydziestką, marzy się, żeby emeryta śmigającego na rolkach wokół Lasku Kabackiego przechodnie nie pokazywali palcami.

Marii Lehman marzy się taki widok, jaki zaobserwowała kilka lat temu w Rotterdamie: emeryci o wypogodzonych twarzach w leciutkich pojazdach na akumulatory (które dostają prawie za darmo) przemierzający supermarkety, place i parki. Marzą się jej streetworkerzy, przygotowani do pracy z błąkającymi się bez celu ludźmi, tymi z syndromem pustego czasu w oczach, półzdziczałymi z samotności - którzy zaprowadzą ich do dzielnicowych klubo-kawiarni, z herbatą za złotówkę, prasą, internetem i choćby jednym moderatorem. Jak Polska długa i szeroka spotkasz takich sędziwych, snujących się jakby poza czasem.

Na Rakowcu, gdzie Lehman mieszka, zbierają się wokół pobliskiego jeziorka. Kiedy współzałożyła Uniwersytet Trzeciego Wieku przy osiedlowym domu kultury, poszła nad jeziorko, rozdała emerytom ulotki informacyjne i sporo z nich zgarnęła. Część - choć już zimno - nadal krąży.

Relacje emerytów o ich traktowaniu przez pracodawców oraz przez służbę zdrowia pochodzą z publikacji Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce "STOP dyskryminacji ze względu na wiek".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2009