Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W sobotni wieczór, chwilę po 23:00 rozpędzony van wjechał w przechodniów na moście London Bridge w Londynie. Gdy samochód zjechał z mostu, trzech napastników wysiadło i zaczęło ranić nożami przypadkowe osoby przy Borough Market, miejscu, gdzie mieści się wiele pubów, barów i restauracji. Horror trwał kilka minut, dopóki nie pojawili się uzbrojeni policjanci i zastrzelili napastników. Od chwili ataku do śmieci zamachowców minęło – jak podkreśla policja – zaledwie osiem minut.
Tragiczny schemat
Do podobnego zamachu – z użyciem samochodu i noża – doszło już w Londynie w marcu. A wcześniej w Berlinie i Nicei. Tego rodzaju atakom bardzo trudno zapobiec. Nie wymagają ani skomplikowanego sprzętu, ani przeszkolenia zamachowców. Wystarczy ktoś odpowiednio zdeterminowany i wypożyczony lub skradziony samochód.
Inaczej było z zamachem w Manchesterze, gdzie użyto bomby. Przy tego rodzaju zamachach, ze względu na stopień trudności przy zdobyciu materiałów wybuchowych i konstrukcji bomby, zaangażowana jest zwykle cała siatka ludzi. Dlatego też po tamtym ataku poziom zagrożenia terrorystycznego w Wielkiej Brytanii, który i tak od dłuższego czasu jest bardzo wysoki, podniesiono do poziomu najwyższego „krytycznego”, co oznacza, że kolejny atak może być nieuchronny. Nie można było bowiem wykluczyć, że wspólnicy zamachowca są na wolności i być może mają jeszcze jedną bombę. Śledztwo w tej sprawie podobno jednak posuwało się szybko na przód, zatrzymano kilkanaście osób i stopień zagrożenia ponownie wrócił do niższego, „poważnego”, który oznacza, że atak jest bardzo prawdopodobny.
Teraz kiedy doszło do kolejnego zamachu, choć przeprowadzonego inną metodą, powstaje wiele pytań, również to czy wszystkie trzy zamachy nie są częścią jednego planu. Na razie jednak tożsamość zastrzelonych przez policję zamachowców nie jest jeszcze znana lub też nie została podana do wiadomości publicznej, podobnie ich powiązania czy motywacje.
Czas wyborów
Do zamachu doszło w bardzo szczególnym momencie. Już za kilka dni, 8 czerwca Brytyjczycy mają głosować we wcześniejszych wyborach parlamentarnych. Po poprzednim zamachu kampania wyborcza została zawieszona, teraz jest podobnie. W mediach społecznościowych pojawiły się nawet głosy, że same wybory powinny być przełożone, ale pani premier Theresa May oraz inni politycy wykluczają taką możliwość. Jak podkreślają, problemem byłyby procedury prawne, ale przed wszystkim wybory są jednym z przejawów demokracji, którą chcą podważyć zamachowcy i Brytyjczycy nie mogą się ugiąć. Wybory odbędą się więc 8 czerwca.
Trudno natomiast przewidzieć jak kolejny zamach terrorystyczny w tak krótkim czasie może wpłynąć na preferencje wyborcze obywateli. Kiedy w czasie świąt wielkanocnych premier Theresa May ogłaszała decyzję o rozpisaniu wcześniejszych wyborów, jej Partia Konserwatywna miała około 20 procentową przewagę na największym opozycyjnym ugrupowaniem Partią Pracy.
Konserwatyści odnieśli też sukces w wyborach lokalnych na początku maja. Wydawało się więc pewne, że Theresa May odniesie sukces, będzie mieć jeszcze większą większość w parlamencie a jej pozycja w partii umocni się. Niespodziewanie jednak kampania wyborcza z Brexitu i osoby pani premier, obiecującej „silne i stabilne przywództwo” zeszła na sprawy socjalne. Zapowiedzi cięć niekorzystnych dla osób starszych, które konserwatyści ogłosili w swoim programie wyborczym, wywołały prawdziwą burzę i zmieniły dynamikę kampanii. Theresa May znalazła się w defensywie, i w ostatnich sondażach konserwatyści mają jedynie kilka punktów procentowych przewagi.
Dodatkowo po zamachu w Manchesterze przypomniano, że to ona jako minister spraw wewnętrznych decydowała o obcięciu budżetu policji. Nie wiadomo jak przebiegną te ostatnie dni przed głosowaniem, ale poważnie rozważane są i takie scenariusze, że konserwatyści nawet jeśli wygrają, to nie będą już mieli większości. Oznaczałoby to problem z utworzeniem rządu i to w chwili, gdy negocjacje w sprawie Brexitu mają się rozpocząć jeszcze w czerwcu, no i osobistą klęskę pani premier, która przecież wcale wyborów nie musiała rozpisywać.
W duchu oporu
Nie tylko zamach na London Bridge odbył się według znanego już tragicznego schematu. Również Londyńczycy zareagowali tak jak wcześniej mieszkańcy Manchesteru – ze spokojem i zaangażowaniem. Niemal natychmiast w internecie pojawiły się oferty pomocy i noclegu dla osób dotkniętych przez atak. Ludzie przytaczają historie odwagi i solidarności. Politycy zgodnie potępiają zamach. Tak samo zrobiła Rada Muzułmanów Wielkiej Brytanii, a jej przedstawiciel zwrócił uwagę, że obecnie trwa Ramadan, czas gdy muzułmanie poszczą i modlą się, więc ci, którzy zamach przeprowadzili za nic mają wiarę i ludzkie życie.
W Londynie nadal zamknięte są niektóre ulice, a pociągi metra nie zatrzymują się na niektórych stacjach. Jak zawsze jednak ludzie starają się nie okazywać strachu. W Manchester zgodnie z planem odbędzie się zaś koncert Ariany Grande, z którego dochód ma być przekazany dla ofiar poprzedniego zamachu.