Zakichany obowiązek

Wawrzyniec z Nawarry pisze: grzech ma siłę ognia, ale jałmużna ma siłę wody. Święty Augustyn dodaje: post bez jałmużny krzyżuje ciało, ale duszy nie oświetla światłem miłości.

19.03.2017

Czyta się kilka minut

Teodor z Orleanu stwierdza: post bez jałmużny jest powielaniem jedzenia, a nie zasług. Księga Tobiasza wyjaśnia: „jałmużna uwalnia od śmierci”, i daje praktyczną wskazówkę: „Jak ci tylko starczy, według twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę. Będziesz miał mało – daj mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny nawet z niewielkiej własności”.

Jakie to szczęście, że jest ksiądz (teraz już biskup) Grzegorz Ryś, który w 2008 r. wygłosił dla kleryków krakowskiego seminarium (był wtedy jego rektorem) wspaniałe rekolekcje o jałmużnie, w których pozbierał to, co o tej przedziwnie się nazywającej (w greckim oryginale to eleemosyne) praktyce mówili Pan Bóg, Kościół i ludzie Kościoła przez wieki. Rekolekcje w spisanej formie dołączył do jednego ze swoich numerów (646) „Znak”.

Uczyłem i uczę się z nich wszystkiego. Po pierwsze tego, że jałmużna to nie emocjonalny odruch. Po drugie: nie coś, do czego mam prawo, ale – jeśli nazywam się chrześcijaninem – mój zakichany obowiązek. Choć to znów złe słowo. Jałmużna to raczej niezbywalny element tożsamości chrześcijanina. Bo to przecież nic innego niż miłosierdzie. Jezus przypominał zaś za pośrednictwem siostry Faustyny, że Bóg, w którego wierzymy, to samo miłosierdzie. A więc ci, którzy przyznają się do więzi z Nim, nie mogą nie mieć choćby kapki owego miłosierdzia (jałmużny) w sobie.

Czym jest miłosierdzie? To z pewnością nie (dobroczynna) inwestycja. Nie sytuacja, w której zanim komuś coś dasz, każesz mu wypełniać kwestionariusze mierzące jego nędzę, by ustalić, czy zdobędzie wystarczającą liczbę biedapunktów, aby załapać się na pomoc. W jałmużnie nie może być miejsca na taktyczną pogoń za obdarowanym, by zweryfikować, czy dobrze wykorzysta środki. Jałmużna to nie dzielenie się z tym, kto na to zasłużył. Bo czym zasłużył człowiek na to, by zostać uratowany przez Boga? Jaką walutą, jakimi obietnicami przekonał Go, że warto dać za Niego życie? Nie można bardziej nie zasłużyć na czyjąś dobroć i miłość, niż zabijając dobrego i kochającego. A my, rękami ludzi pobożnych i ówczesnej władzy, dwa tysiące lat temu dokładnie to zrobiliśmy. Miłosierdzie (a więc i jałmużna) to dawanie za darmo temu, kto na nic nie zasłużył.

Nie każda darowizna jest więc jałmużną. Tylko taka, kiedy dajemy komuś taką ręką, jaką dawałby mu Bóg. I to właśnie dlatego jałmużna jest być albo nie być chrześcijanina: ona uczy człowieka języka, którym mówi Bóg i który będziemy musieli poznać, by odnaleźć się kiedyś w Jego Królestwie. Bez odroczenia, w tej chwili, mam więc spojrzeć oczami Boga na mój bardzo konkretny świat. W którym 62 osoby mają dziś tyle pieniędzy, co 3,5 mld osób, 2,4 mld ludzi nie ma dostępu do toalety, 170 milionów dzieci pracuje, choć nie powinno, 20 mln ludzi jest niewolnikami, a co parę sekund ktoś umiera z głodu.

Ksiądz Ryś szczegółowo wyliczał podczas wspomnianych rekolekcji tradycje dawania jałmużny praktykowane przez naszych przodków w Kościele. Bywały czasy, gdy całą kasę wspólnoty dzielono na cztery części, i jedna z nich należała do ubogich. Bywały takie, gdy wyraźnie mówiono wiernym i księżom: masz prawo do życia na przeciętnym, średnim poziomie. Wszystko, co masz ponadto, ukradłeś biednym – i to, że im to oddasz, nie jest jeszcze jałmużną, lecz czynem sprawiedliwości. Wielu moich znajomych praktykuje jałmużnę w formie skrupulatnie odliczanej od swoich dochodów dziesięciny. Tu naprawdę jednak nie liczy się suma, tylko to, czym dajesz: sercem czy portfelem.

Prowadzę dwie fundacje, pomagamy kilkunastu tysiącom ludzi rocznie, ratujemy ich od śmierci, zmniejszamy ból, karmimy, dajemy schronienie, edukujemy, wyrównujemy szanse. W tej robocie niezbędny jest trzeźwy osąd sytuacji, uruchamianie przelewów po upewnieniu się, że pieniądze zrobią robotę, którą mają zrobić, że nasz system pomocy w tym konkretnym miejscu ma ręce i nogi. Fundacja nie daje jednak jałmużny, ja mogę przekazać ją fundacji, ale moje osobiste dawanie (człowieka, który nieudolnie stara się być chrześcijaninem) będzie zawsze rządziło się innymi prawami. Ileż ja bojów stoczyłem w życiu z mędrcami przekonującymi mnie, że Bóg na pewno chce, bym gromadził kapitał i rozdawał odsetki (podczas gdy wszystko we mnie – oraz św. Paweł w Liście do Filipian – mówi, że mam rozdawać kapitał, bo to najpewniejsza metoda gromadzenia sobie odsetek w wieczności). Iluż to technologów dobra wyjaśniało mi, że należy szerokim łukiem omijać żebrzących na ulicy, bo wspieranie ich (jakiekolwiek) wpycha ich jeszcze głębiej w niesamodzielność i psuje cały system pomocy metodycznej, odbudowującej motywację do zmiany życia. Iluż to kapłanów słyszałem (zwłaszcza ostatnio) pochłoniętych przez chwalebną działalność chrzczenia pieniędzy i teologicznego kokietowania zamożnych, kojenia sumień, że wszystko z nimi OK, że przecież mamona to dar Boży i trzeba się modlić o światło, by mądrze ją pomnażać.

Paręnaście lat mocowania się z własną ręką, szukającą każdego wykrętu, żeby nie dać, parędziesiąt spotkań z żebrakami na ulicach, parę śmierci spotkanych w różnych częściach świata, potwierdziło mi prawdę, którą pierwszy tak wyraźnie wyłożył mi ksiądz profesor Ryś: moja modlitwa to tylko wzniosły monolog, a cały mój post to dieta lub duchowy fitness, jeśli nie rozdaję, tak jak Bóg, za darmo. Na Górze Błogosławieństw Jezus mówi wyraźnie: miłosierni miłosierdzia dostąpią – ci, co dają za darmo, będą dostawać za darmo. Dając jałmużnę, ratuję przede wszystkim siebie, dając to, co mam, innym – zapewniam wszystko sobie.

Kiedy ta obietnica się wypełni? Nie wiem. Ale wiem już, że Ewangelia to nie poemat romantyczny, a Jezus to nie Paulo Coelho. Jego słowo nie może się nie wypełnić. Kropka. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2017