Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zderzenie sacrum i profanum w delikatnej materii, którą jest muzyka, musi prowadzić do napięć. Kościół - przypominają autorzy dokumentu - to coś więcej niż "budynek publiczny", to miejsce święte, znak zamieszkania Boga pośród ludzi. Jego sakralność pozostaje pod ochroną. Koncerty są dopuszczalne, ale na program winny składać się utwory "komponowane na użytek liturgii, utwory uduchowione (...) jak oratoria, pieśni religijne, kantaty religijne".
Podane w cytowanym dokumencie przepisy są zrozumiałe: bezpłatny wstęp do kościoła, w którym odbywa się koncert, godne stroje i zachowanie uczestników, przeniesienie Sanctissimum do bocznej kaplicy itd. Najtrudniejsze zadanie ma biskup, który rozstrzyga o "sakralności" programu. "Udostępnić kościół można na koncerty muzyki sakralnej lub religijnej. Nie należy udostępniać w przypadku innych rodzajów muzyki. Najpiękniejsza muzyka symfoniczna nie jest ipso facto muzyką religijną" - czytamy w dokumencie z 1987 roku. Dwanaście lat później, w Liście do Artystów, Jan Paweł II napisał jednak: "każde autentyczne natchnienie zawiera w sobie jakby ślad owego »tchnienia«, którym Duch Stwórcy przenikał dzieło stworzenia od początku (...). Słusznie mówi się wtedy - choć tylko przez analogię - o »działaniu łaski«, ponieważ człowiek ma tu możliwość doświadczenia w jakiejś mierze Absolutu".
Sprowokowana listem kardynała Dziwisza do muzyków dyskusja dotyczy muzykowania poza liturgią. Debata to potrzebna, uzasadniona i ciekawa. Pozostaje jednak pytanie o sakralność muzyki w czasie liturgii. W przywołanym przez Księdza Kardynała motu proprio Piusa X (z 1903 r.), które "nic nie straciło na ważności", ta właśnie sprawa zajmuje wiele miejsca. Oto kilka cytatów: muzyka sakralna musi być "powszechną w tym sensie, że chociaż pozostawia każdemu narodowi swobodę w kompozycji kościelnej (...), to jednak o tyle uwzględnić winna charakter powszechny (...), iżby każdy obcoplemieniec, słuchając jej, dodatnie odniósł wrażenie". "Własności te posiada w najwyższym stopniu śpiew gregoriański, będący wskutek tego właściwym śpiewem Kościoła rzymskiego (...). Był i pozostanie śpiew gregoriański na zawsze najdoskonalszym wzorem muzyki kościelnej" . [Wymagana jest] "dobroć form, czyli [ma] być prawdziwą sztuką, bo inaczej nie pozostawi w duszy słuchacza tego wrażenia, jakie kościół, wprowadzając sztukę muzyczną do liturgii, zamierza". "I na nowszą muzykę zezwala [się] w świątyni, skoro kompozycja jest tak dobrą, tak poważną i tak wzniosłą, że nie uwłacza w niczym obrządkom liturgicznym (...) Ponieważ jednak muzyka nowoczesna wyrosła na służbie u świata, dlatego tym bardziej trzeba uważać na to, by kompozycje, na których wykonywanie w kościele się pozwala, nie były przesiąknięte duchem tego świata, ani też przeplatane reminiscencjami z teatru". "Raz na zawsze wykluczamy tzw. psalmy koncertowe i śpiewać je w kościele zakazujemy". "W Hymnach kościoła trzeba zachować formę Hymnu. Nie wolno przeto ułożyć »Tantum Ergo« w ten sposób, iżby pierwsza zwrotka miała charakter rzewnej śpiewki lirycznej, druga zaś charakter marsza weselnego". "Chór kościelny sprawuje prawdziwy urząd liturgiczny, przeto niewiasty w skład chóru tego wchodzić nie mogą. Kto tedy pragnąłby mieć w chórze swoim soprany i alty, winien wedle bardzo starego zwyczaju kościoła posługiwać się głosami chłopięcymi". "Nie wolno używać w kościele fortepianu ani instrumentów hałaśliwych, ani zbyt światowych, jak małego i wielkiego bębna, talerzy mosiężnych, dzwonków itp." "Ostro zakazujemy grać w kościele chórom trębaczów".
No cóż, tempora mutantur et nos mutamur in illis... Obecność niewiast w kościelnych chórach stała się zjawiskiem powszechnym, rzewne śpiewki liryczne i marsze w miejsce hymnów zdają się nikogo nie razić, małe i wielkie bębny oraz mosiężne talerze uświetniają odpustowe liturgie, nie mówiąc już o chórach trębaczów. Ale z koncertem Vivaldiego mogą być kłopoty.
PS. W numerze 48. z 27 listopada błędnie podałem odnośnik do numeru, w którym zamieściliśmy odpowiedź Jerzego Turowicza na list Papieża wysłany na 50-lecie "Tygodnika Powszechnego". Odpowiedź została opublikowana w "Tygodniku Powszechnym" nr 14 z 2 kwietnia 2006 r., w dołączonym do numeru dodatku "Miłość, dialog, spór. Korespondencja Karola Wojtyły - Jana Pawła II z Jerzym Turowiczem". Przepraszam.