Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy został powołany św. Paweł? Odpowiedź wydaje się oczywista: pod Damaszkiem. Rzucony na ziemię, oślepiony, a następnie podźwignięty poleceniem: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić…” (Dz 9, 6). A jednak nie! Paweł nie został powołany pod Damaszkiem. Został powołany odwiecznie.
Wtedy, kiedy Pan go pomyślał i kiedy go stwarzał – już „wtedy” widział w nim „apostoła narodów”. Wtedy postanowił, kim będzie i co będzie czynił. Stąd też w drugiej relacji wydarzeń spod Damaszku, a jest to relacja włożona w usta samego Pawła przemawiającego do Żydów w Jerozolimie, słyszymy precyzyjniej: „Powstawszy, idź do Damaszku, i tam będzie ci powiedziane o wszystkim, co postanowiono Tobie (w tłumaczeniu Wulgaty: quae statutum est tibi), abyś uczynił” (Dz 22, 10).
Dlatego też Ananiasz po przyjściu do ciągle jeszcze niewidomego Szawła wyjawia mu: „Bóg ojców naszych (dosł.) uprzednio zarządził (łac. praeordinavit) co do Ciebie, byś poznał Jego wolę” (Dz 22, 14).
Szaweł/Paweł mocno zapamiętał te zdania – pracowały w nim, aż ukształtowały w nim świadomość wyrażoną przepięknie w Liście do Galatów: „Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki i powołał łaską swoją…” (Ga 1, 15). A więc nie pod Damaszkiem, ale w łonie matki, zgodnie ze swym odwiecznym zamysłem, powołał go Bóg. Zanim jeszcze cokolwiek uczynił, zanim zrobił cokolwiek, co mogłoby wskazywać, że jest doskonałym kandydatem na największego z apostołów, zanim zrobił cokolwiek, co mogłoby być choć cieniem zasługi ku takiemu wyróżnieniu.
Przeciwnie: nic z tego, co zrobił, co uczynił historyczny Szaweł, nie zdołało unieważnić i odwołać tego Bożego powołania i wyboru. Ani to, że przyłożył poważnie rękę do śmierci Szczepana, ani to, że „dysząc nienawiścią”, prześladował, wtrącał do więzienia i zabijał chrześcijan; ani to, że z ucznia wielkiego Gamaliela stał się – wbrew swojemu mistrzowi – fanatykiem-prześladowcą, „walczącym z Bogiem” (por. Dz 5, 39). Żaden z jego grzechów nie był w stanie unieważnić Bożego powołania i wyboru. Jak sam pisze (prawda, że w zupełnie innym kontekście): „bo dary i powołanie Boga są nieodwołalne” (Rz 11, 29).
Historia Pawła niesie nam wielką nadzieję. I wielką prawdę o naszym życiu. Każdy może ją odnieść do siebie: Nie dlatego jestem mężem/żoną, ojcem/matką, dziadkiem/babcią, siostrą zakonną, księdzem, zakonnikiem, biskupem, kardynałem – że sobie na to zasłużyłem(-am) i zapracowałem(-am) swoimi czynami. Nie. Jestem, kim jestem, gdyż Pan, mimo wszystkich moich czynów, nigdy nie zmienił o mnie zdania, nie stracił co do mnie nadziei i ciągle mi mówi: „Potrzebuję cię!”. Chociaż już dawno powinien był zmienić zdanie…