Zaangażowany sceptyk

25 października zmarł wybitny historyk idei i socjolog Jerzy Szacki. Odszedł naukowiec światowej klasy i nauczyciel dystansu do rzeczywistości.

31.10.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jakub Ostałowski / FORUM
/ Fot. Jakub Ostałowski / FORUM

Choć Jerzy Szacki jest autorem, współautorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, młodym ludziom studiującym nauki humanistyczne jego nazwisko kojarzy się przede wszystkim z monumentalną „Historią myśli socjologicznej”. Książka, omawiająca filozofię społeczną od starożytności aż do czasów współczesnych, jest wyjątkowa przede wszystkim w porównaniu z innymi pracami z dziedziny historii socjologii. W większości prac niemieckich, ale także anglosaskich, historię socjologii rozpoczyna się zwykle od twórcy nazwy tej dyscypliny, czyli Augusta Comte’a.

Jerzy Szacki, podobnie jak inni uczeni wiązani z tzw. warszawską szkołą historyków idei, zajmuje się raczej historią pewnej wrażliwości na tematykę społeczną i polityczną. To pozwala mu zacząć rozważania już od starożytnych.

Mimo powszechnej dzięki internetowi dostępności dzieł autorów zagranicznych „Historia myśli socjologicznej” Szackiego zachowuje aktualność i świeżość. Dzieje się tak również dzięki dbałości o prostotę języka, niewpadającego w naukowy żargon. To dzieło dialogu z czytelnikiem. Szacki nie uczył nas dziejów socjologicznej myśli z wyżyn katedry.

Do „Historii myśli socjologicznej” podchodził z pokorą autora, który widzi, jak rozwija się przedmiot jego badań. Właśnie dlatego o aktualność swojego dzieła nieustannie dbał. Po kilkudziesięciu latach od pierwszej i drugiej publikacji „Historii myśli” w 1981 i 1983 r., przygotował nowe wydanie, uwzględniające zmiany, jakie zaszły zarówno w socjologii, jak i historii myśli socjologicznej. Tom wydany w 2012 r. zawiera nie tylko dwa nowe rozdziały, ale i szereg uzupełnień, poprawek stylistycznych czy fragmentów nowych przekładów.

Poza tą, siłą rzeczy, najszerzej znaną w świecie akademickim książką Szacki opublikował ponadto szereg prac o bardzo zróżnicowanej tematyce, m.in. „Ojczyznę, naród, rewolucję” (1962), „Tradycję” (1971), „Spotkania z utopią” (1980), „Dylematy historiografii idei” (1991). Był także tłumaczem i współredaktorem wielu książek, m.in. „Elementów teorii socjologicznych” (1975), „Tradycji i nowoczesności” (1984), „Stu lat socjologii polskiej” (1995) czy pracy „Ani książę, ani kupiec: obywatel” (1997).

Nauczyciel liberalizmu

Dla „Kultury Liberalnej”, środowiska intelektualnego, z którego się wywodzimy, niewątpliwie najważniejszą jego książką był „Liberalizm po komunizmie” (1994). To znaczący paradoks, że choć dziś krytykuje się powszechnie ojców polskiej transformacji ustrojowej za zachłyśnięcie się liberalizmem czy też „neoliberalizmem”, praca Szackiego wciąż jest w zasadzie najważniejsza, ponieważ stawia pytania o nowoczesną historię polskiego liberalizmu. I przyznać trzeba, że wiele z nich pozostaje wciąż bez odpowiedzi. Jak choćby to: co oryginalnego do historii liberalizmu wniosły doświadczenia polskiego przełomu ’89.

Szacki śledził w „Liberalizmie po komunizmie” sposób, w jaki na początku lat 90. XX w., gdy Polacy odzyskali swobodę poszukiwania politycznej tożsamości, pojęcie „liberalizmu” znalazło się na ustach wszystkich. Stawiał przy tym tezę o słabości polskiej tradycji liberalnej. Znajomość fundamentów liberalnej agendy – raczej niewielka – zależała wówczas od mniej lub bardziej przypadkowo dokonywanych tłumaczeń rozmaitych prac na język polski. Może to dlatego liberałowie z czasu przełomu demokratycznego, niczym bracia Niemojowscy, prekursorzy polskiego liberalizmu w XIX w., pragnęli raczej modernizacji Polski na kształt Zachodu. I to tego Zachodu wyobrażonego nad Wisłą, a niekoniecznie tego prawdziwego. Tak jak XIX-wieczni Kaliszanie przymykali oczy na niedostatki wychwalanego przez nich ustroju XIX-wiecznej Francji, tak i wielu zwolenników liberalizmu w latach 90. mało zaprzątało sobie głowy defektami państw Zachodu w XX stuleciu.

Nic dziwnego zatem, że liberalizm w początkach III RP był tworem w wielkiej mierze importowanym. Mało tego – Szacki zwracał uwagę, że jego nazwy używał każdy, kto chciał przez to po prostu odróżnić się od skompromitowanej ideologii marksistowskiej. Skutkowało to niemal całkowitym rozmyciem tej idei. To dlatego „Liberalizm po komunizmie” rozpoczyna się parafrazą pierwszego zdania „Manifestu komunistycznego” Marksa i Engelsa – „Widmo krąży po Europie Środkowo-Wschodniej – widmo liberalizmu”.

Szacki wskazywał tym samym na konieczność ostrzejszego sformułowania idei liberalnej oraz przekroczenia nieumiejętności opisania w jej języku najistotniejszych doświadczeń kolejnych pokoleń Polaków. Była w jego rozważaniach także sugestia konieczności wypracowania nowych fundamentów polskiego pluralizmu.

Poza dwiema Polskami

Jerzy Szacki pozostawał poza wszelkimi łatwymi klasyfikacjami ideologicznymi. Nie należał do żadnej z dwóch zwaśnionych Polsk. Jak ujął to w ostatnich dniach prof. Andrzej Waśkiewicz, nie można było go zwerbować. Nie znaczy to jednak, że nie był zainteresowany debatą publiczną. Było mu daleko do figury naukowca zamkniętego w wieży z kości słoniowej. Nie tylko publikował książki na tematy żywo dyskutowane, jak społeczeństwo obywatelskie, liberalizm, konserwatyzm, lecz także osobiście pojawiał się na konferencjach naukowych czy debatach publicznych dotyczących polityki i społeczeństwa III RP.

Nie odmawiał również komentarzy w związku z istotnymi problemami współczesności. W 2009 r. tak pisał o kryzysie liberalizmu związanym ze światowym kryzysem finansowym: „Okres transformacji po 1989 roku był – jak na warunki polskie – okresem ekspansji liberalizmu. Stało się tak jednak dlatego, że żadnego innego projektu po prostu nie było. Projekt liberalny przyjął się zatem u nas trochę z braku alternatywy, a trochę dlatego, że w dziedzinie gospodarki nikt na nic lepszego nie wpadł. Nie istnieje on jednak jako konkretna propozycja, bo też w ogóle brakuje u nas konkretnych programów społeczno-gospodarczych. (…) W społeczeństwie zniknęła pewność siebie, tak niezbędna, by tworzyć i przeforsowywać nowe projekty i programy” („Kultura Liberalna”, nr 38/2009).

Obserwując jego eseistykę, np. tę publikowaną w miesięczniku „Znak” w latach 90., można stwierdzić, iż zajmował raczej pozycję neutralnego arbitra. W czasach rosnącej polaryzacji, z którą mierzymy się obecnie w Polsce, postawa taka wydaje się ważnym wzorcem osobowym. Dziś widać wyraźnie, iż jego odmowa łatwego opowiadania się po jednej ze stron i ostrożny sceptycyzm były gwarancją szacunku dla idei i praktyki pluralizmu. Być może – dodajmy – Szackiemu było łatwiej niż innym z tego względu, że jako historyk idei zdawał sobie doskonale sprawę, jakie są konsekwencje ideologicznego zaślepienia. Zdawał sobie sprawę, w którym miejscu przebiega granica między snuciem fantazji na temat idealnego społeczeństwa a realnością politycznych okrucieństw. Gdy zatem wypowiadał się publicznie, raczej schładzał rozpalone umysły polemistów. Publicystyka Szackiego uczy nas, jak elegancko prowadzić gorące spory o Polskę, jak wygląda szacunek do pluralizmu w praktyce.

Uśmiech profesora

Współpracownicy i studenci wspominają Jerzego Szackiego jako skromnego i małomównego człowieka. Niektórzy twierdzą, że rzadko się uśmiechał – ale być może czynił to bardzo dyskretnie. Wobec własnej biografii i swoich błędów był szczery i krytyczny. Świadczy o tym wywiad zatytułowany „Byłem gapiem”, udzielony Magdalenie Bajer i opublikowany w jej książce „Blizny po ukąszeniu”. Szacki nie uchylił się od rozmowy poświęconej polskim naukowcom w czasach komunizmu. Prawie nigdy się nie chwalił, niewiele zatem osób wiedziało, że był także Sprawiedliwym wśród Narodów Świata.

Na pierwszy rzut oka robił wrażenie potężnie zbudowanego. Być może dlatego części osób początkowo wydawał się nieco surowy i nieprzystępny, zanim zauważyli jego ciepło, wrażliwość i erudycję. Może także dlatego niewiele osób zdawało sobie sprawę, w jak potężnym kryzysie zdrowotnym znalazł się ostatnio. Będzie go szalenie brakowało. ©

JAROSŁAW KUISZ, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UW, współdyrektor projektu „Knowledge Bridges – Poland and United Kingdom” na Uniwersytecie Oksfordzkim.

KAROLINA WIGURA, szefowa działu politycznego „Kultury Liberalnej”, adiunkt w Instytucie Socjologii UW, współdyrektorka projektu „Knowledge Bridges – Poland and United Kingdom” na Uniwersytecie Oksfordzkim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016