Reklama

Ładowanie...

Wzorcowy okręg Rzeszy

Wzorcowy okręg Rzeszy

22.09.2009
Czyta się kilka minut
Wkraczające do Wielkopolski wojska niemieckie miały listy proskrypcyjne, na których pierwsze miejsca zajmowali weterani Powstania Wielkopolskiego. Mordy polskich elit zaczęły się w pierwszych dniach wojny.
P

Proszę wziąć książkę telefoniczną Poznania z 1939 r. i wyszukać osoby należące do inteligencji. Niemal wszystkich znajdzie pani albo tu, w Forcie VII, albo wśród wywiezionych do "Generalnego Gubernatorstwa" - mówi Leszek Wróbel. Rozmawiamy w kierowanym przez niego Muzeum Martyrologii Wielkopolan w Forcie VII, pierwszym na ziemiach polskich niemieckim obozie koncentracyjnym.

Tędy przeszedł Poznań

Niemcy nie zostawili żadnych dokumentów dotyczących więzionych tu ludzi; ich lista jest więc od lat rekonstruowana. A na niej najważniejsze postacie Wielkopolski. - Fortu na dłuższą metę nie dawało się przeżyć, tak uważali sami więźniowie - Leszek Wróbel pokazuje jadłospis z najlepszych czasów obozu: kubek kawy (z żołędzi albo trawy ze stoków fortecznych), na obiad szklanka zimnej na ogół zupy (raczej wody z nielicznymi, nadgniłymi warzywami), na kolację znów kawa z żołędzi i chleb pieczony z dodatkiem trocin. Do tego dramatyczne warunki higieniczne: w Forcie w zasadzie nie było możliwości umycia się, w celach nie było prycz, za to było przepełnienie. Tortury stanowiły część codzienności.

Do obozu często przywożono więźniów po przesłuchaniach w siedzibie gestapo (przedwojennym Domu Żołnierza): pobitych, bez paznokci. Witani byli gestapowską "ścieżką zdrowia": pałkami i psami. Inne "zabawy" Niemców? Wróbel wymienia "wycieczkę w Karpaty": wpędzani na forteczne stoki więźniowie musieli wykonywać przewroty w przód, po czym wracać na koronę Fortu. Dalej: "zabawa na schodach śmierci" - więźniowie wbiegali na schody z ciężkimi kamieniami, a strażnicy spychali ich; zimą schody polewano wodą. Albo "polskie powstanie": ćwiczenia padnij-powstań, do wyczerpania.

Jedna z ceglanych cel Fortu VII była świadkiem śmierci 15 przedstawicieli wielkopolskiej elity intelektualnej, gdy 6 stycznia 1940 r. trzech gestapowców zaczęło strzelać do zgromadzonych w niej więźniów. Zginęli wtedy m.in. Stefan Cybichowski (projektant budynków na Targach Poznańskich i wielu kościołów), prof. Stanisław Pawłowski (światowej sławy geograf, rektor Uniwersytetu Poznańskiego) i Nikodem Pajzderski (dyrektor Muzeum Wielkopolskiego, niszczonego i rozkradanego przez Niemców).

Wśród zamordowanych w Forcie byli nauczyciele, księża, prokuratorzy, kupcy, aptekarze... - dla okupanta: "nosiciele polskiego oporu". Tu zginął malarz Leon Prauziński. Naraził się Niemcom potrójnie. Nie dość, że brał udział w Powstaniu Wielkopolskim - co już kwalifikowało go na listę Polaków do eksterminacji - to jeszcze Powstanie malował. Jego 12 obrazów olejnych, powstałych na podstawie tworzonych na bieżąco szkiców, zostało spopularyzowanych przez wydawane w dwudziestoleciu pocztówki. Niemcy obrazy zniszczyli (podobnie jak niszczyli pocztówki), a autora aresztowali 1 listopada 1939 r.

Książka śmierci

Trzeci powód, dla którego malarz trafił na czarną listę, też dotyczył jego twórczości: przyłożył rękę do oprawy plastycznej książki "Ziemia gromadzi prochy". Praca przy tej książce groziła zresztą śmiercią każdemu. Przekonali się o tym już we wrześniu 1939 r. historycy, z którymi autor - Józef Kisielewski - konsultował swą pracę: prof. Józef Kostrzewski, badacz Biskupina i studiujący wtedy na Uniwersytecie Poznańskim Gerard Labuda (później słynny historyk średniowiecza). Kostrzewski poszukiwany był nie tylko z powodu tej książki. Zdaniem gestapo był "wrogo nastawiony do wszystkiego, co niemieckie i germańskie, (...) nawet Berlin był dla niego pierwotnie osadą polską". Obaj naukowcy pod fałszywymi nazwiskami schronili się w GG. Kostrzewski wrócił na uczelnię po wojnie, ale w latach 50. został odsunięty od kontaktu ze studentami; znów stanowił zagrożenie dla systemu, teraz komunistycznego.

O czym była książka, która tak irytowała hitlerowców? Niemcy nie lubili, gdy Polacy uważniej przyglądali się ich terenom przygranicznym. Melchiora Wańkowicza ścigali za opis Prus Wschodnich w "Na tropach Smętka", a Kisielewskiego za pokazanie "ich" Pomorza jako miejsca, gdzie nie tylko ziemia chowa ślady Słowian, ale i oni sami nadal tam mieszkają.

"Ziemia gromadzi prochy" ukazała się w 1939 r. nakładem poznańskiej Księgarni św. Wojciecha. Kisielewski uniknął aresztowania, bo przez Rumunię przedostał się na Zachód. Inaczej potoczyły się losy redaktora książki Kiryła Sosnowskiego, zaangażowanego w czasie wojny w działalność organizacji "Ojczyzna", Związku Walki Zbrojnej i Delegatury Rządu na Kraj. W ręce gestapo wpadł w 1944 r., przeszedł m.in. przez obóz Stutt­hof. Po wojnie uwięziony przez władze komunistyczne, spędził w więzieniach 4 lata.

Przeznaczeni do eksterminacji

Wróćmy do Fortu VII, który sami Niemcy nazywali "obozem krwawej zemsty": zemsty za Powstanie Wielkopolskie i Powstania Śląskie, za podtrzymywanie tu polskości.

Dla kolejnego z listy zagrożonych z powodu udziału w projekcie Kisielewskiego, wybitnego rzeźbiarza Marcina Rożka, był to przystanek w drodze do Auschwitz, gdzie zginął. Rożek - powstaniec, współtwórca Szkoły Sztuk Zdobniczych, Pomnika Wdzięczności za odzyskanie niepodległości w Poznaniu i Pomnika Wdzięczności Powstańcom Wielkopolskim w Szamotułach - był poszukiwany od września 1939 r. Aresztowano go dwa lata później; wcześniej Niemcy zniszczyli wymienione pomniki (poznański w listopadzie 1939 r.).

Germanizowanie Wielkopolski rozpoczęto bowiem od razu po wejściu Wehrmachtu: przez zniemczanie nazw miejscowości i ulic, likwidowanie polskich pomników czy nawet przydrożnych kapliczek. Kraj Warty (przez Polaków zwany "Obozem Karnym Kraj Warty") miał być wzorcowym okręgiem Rzeszy - tak deklarował jego namiestnik Arthur Greiser. Już 25 września zapowiadał aresztowanie polskich nauczycieli i księży, co stopniowo realizował.

Wkraczające do Wielkopolski wojska niemieckie miały listy proskrypcyjne, na których honorowe miejsca zajmowali dawni powstańcy wielkopolscy. Listy przeznaczonych do wyeliminowania członków polskich warstw kierowniczych przygotowano z niemiecką precyzją przed wybuchem wojny. Wykorzystano do tego nie tylko placówki dyplomatyczne, ale też liczną w Wielkopolsce mniejszość. "Polityczne oczyszczanie gruntu", jak nazwał tę operację Hitler już 12 września, oznaczało eksterminację inteligencji - czyli księży, lekarzy, nauczycieli szkolnych i uniwersyteckich, oficerów, kupców, ziemian i w ogóle wszystkich, którzy "otrzymali wyższe lub średnie wykształcenie".

Pierwsze dni wojny to w Wielkopolsce liczne mordy. Najpierw ich ofiarami padli ci, którzy bronili swych miasteczek i wsi przed Wehrmachtem, jak w Kłecku czy Mogilnie. Potem zakładnicy, brani po wkroczeniu Niemców. Równolegle miały miejsce samosądy, dokonywane przez niemieckich sąsiadów, oraz publiczne egzekucje. To jedna z form eksterminacji - bezpośrednia.

Wielkopolscy wypędzeni

Pośrednią były wysiedlenia (może należałoby zacząć używać słowa "wypędzenia"?) z Kraju Warty, czym stała się Wielkopolska po wcieleniu do Rzeszy. Od listopada 1939 r. z domów wypędzano głównie przedstawicieli elit, a na wsi także np. zamożniejszych gospodarzy, dając im 20 minut na zabranie 12,5 kg, a w najlepszym razie 30 kg bagażu ręcznego. Wypędzanym zakazywano zamykać szafy i drzwi na klucz, i zabierać klucze. Trafiali w przypadkowe miejsca w GG i tu musieli szukać źródeł utrzymania.

Naukowcy, pozbawieni bibliotek, reaktywowali w Warszawie na przekór okupantowi działalność Uniwersytetu Poznańskiego: działał jako Tajny Uniwersytet Ziem Zachodnich od listopada 1940 r., z wszystkimi przedwojennymi wydziałami. Wygnańcy angażowali się też w konspirację, podobnie jak ich nowi sąsiedzi. Pierwszym Delegatem Rządu RP na Kraj został Wielkopolanin Cyryl Ratajski, wieloletni prezydent Poznania, który w 1939 r. na prośbę mieszkańców przejął ponownie władzę w mieście, później był zakładnikiem Niemców, po czym wysiedlono go do GG. Jeden z jego synów zginął w Powstaniu Warszawskim.

Ratajski nie przeszedł przez Fort VII. Tu natomiast ginie ślad po pierwszym Delegacie Rządu RP na Ziemie Wcielone, hr. Adolfie Bnińskim: przedwojennym wojewodzie poznańskim i prezesie Akcji Katolickiej, którego Niemcy prawdopodobnie zastrzelili nocą 7/8 lipca 1942 r. Wiadomo, co stało się z pierwszym szefem Związku Odwetu ZWZ dr. Franciszkiem Witaszkiem (przed wojną był właścicielem jedynej w Polsce fabryki nici chirurgicznych) i jego współpracownikami, którzy zostali powieszeni w Forcie. Ich odcięte głowy przechowywano w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Rzeszy, powołanego w Poznaniu.

Dzieci Witaszka poddano ocenie rasowej i dwoje z nich - podobnie jak dzieci dwóch innych skazanych w tej sprawie konspiratorów - wywieziono do Rzeszy na zniemczenie. Była to jedna z metod postępowania wobec rodzin zaangażowanych w Wielkopolsce w konspirację: dzieci "przydatne rasowo" kradziono rodzicom. A tych zsyłano do kacetów.

ANNA GRUSZECKA (ur. 1968) jest absolwentką historii na UAM w Poznaniu, dziennikarką Radia Merkury, które jest rozgłośnią regionalną radia publicznego w Wielkopolsce. Prawnuczka i wnuczka Wielkopolan wysiedlonych do GG.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]