Wyznanie ostrożnej wiary

Kiedy wydaje się, że śmieszniej, straszniej lub głupiej być nie może, że doszliśmy już do granicy, zawsze znajdzie się ktoś, kto pokaże, że jednak nie, że można, że o, proszę bardzo, on potrafi…

19.03.2018

Czyta się kilka minut

Przykre, kiedy jest to głowa państwa, ale trudno, chyba trzeba się do tego przyzwyczaić, że obecny prezydent musi co jakiś czas rozpędzić się i z całych sił walnąć głową w kubeł. Będą kolejne wybory, może w końcu uda się wybrać kogoś, kto nie będzie się ośmieszał. Siebie, a więc i nas.

Nie pisałbym tak ostro, bo to nie w moim stylu, ale – wstyd, wstyd, wstyd. Niestety, ogłaszając kres polityki wstydu, wepchnięto nas wszystkich we wstyd permanentny. Przyjaciółka z Francji pisze: „Co się stało z Polakami, których miałam za najrozsądniejszych ludzi w Europie?”. Co mam jej odpowiedzieć? Przyszły takie czasy, że u nas kompromitację nagradza się kwiatami, oklaskami i cmokaniem. Przegrasz 27:1? Kwiaty. Ba, żeby tam kwiaty – premia, no bo przegrana była naprawdę w wielkim stylu. Proponuję w podobny sposób motywować naszych zawodników: jeśliby, nie daj Boże, przegrali jakiś mecz na mundialu, zapłacić podwójnie. A jak wynik dwucyfrowy, to potrójnie. No co, nie stać nas?

W domu rodzinnym i w szkole powtarzano: ucz się od innych. Nasłuchuj, co mówią, podpatruj, co robią, nie powtarzaj ich błędów, czerp natchnienie z ich sukcesów. Doświadczenie Solidarności niosło ze sobą inną jeszcze naukę: współpracuj. Nie jesteś na tym świecie sam – ani jako jednostka, ani jako naród czy społeczeństwo. Szukaj tego, co cię z innymi łączy, słabszym pomagaj, silniejszych namów, żeby pomogli tobie. Jeśli mamy przetrwać, to tylko zjednoczeni. Po przełomie 1989 r. garnęliśmy się do świata: jedni z ciekawości, inni – żeby szybko zarobić, jeszcze inni i, żeby zobaczyć, jak tam jest i jak może być u nas. Kiedy staliśmy się częścią Unii Europejskiej, nawet najwięksi malkontenci musieli przyznać, że zyski przeważają nad stratami. Teraz głowie państwa nasza obecność w Unii kojarzy się z zaborami. Powtórzę, co już kiedyś tu napisałem: są czasy postmodernizmu i każdemu wolno kojarzyć wszystko ze wszystkim. Tylko po co?

Dziś karierę robi polityka oparta na założeniu, że najlepiej całemu światu pokazać wała. Wyjść i wykrzyczeć innym w twarz, że ma się gdzieś, co o nas myślą. Ważne przecież, co my sami o sobie myślimy. Niech myślą o nas po naszej myśli, a jak nie, to trudno, ich sprawa.

W tym wszystkim mamy szczęście, że taka polityka nie jest tylko naszą specjalnością. Kiedy dopada mnie wstyd z powodu tego, co słyszę w swojej ojczyźnie, natychmiast odzywa się głosik przypominający: „A Amerykanie? Tym dopiero musi być niewyraźnie”. Kraj, który co roku wydaje przynajmniej jednego noblistę, światowa potęga w dziedzinie nauk i technologii, ojczyzna wybitnych pisarzy, malarzy i filmowców, z klasą polityczną wykształconą na najlepszych uniwersytetach… I co? Internet ma nieustającą bekę. Ameryka na pierwszym miejscu. Nami na szczęście nikt się aż tak nie interesuje.

„Ważne jest świadectwo hańby, które człowiek sobie sam wystawia”, pisał Lec. Święte słowa, tyle że od jakiegoś czasu nie lubię rzeczownika „hańba” ani przymiotnika „haniebny”. Nadużywane, straciły swoją moc. Są tacy, którym wciąż sprawiają wyraźną przyjemność, ale nie mnie. Wolę pozostać przy „śmieszności” i „głupocie”, wolę myśl, że kompromitacja nie jest na zawsze, że można się jeszcze podnieść, otrzepać, poprawić marynarkę i krawat. Wierzę – no tak, robię się coraz starszy – w głos sumienia, który w końcu każe się zatrzymać i zawrócić, ugryźć w język, zasięgnąć opinii mądrzejszych. Moja wiara jest, jak w znanym wierszu, ślepa i właściwie bez podstaw. Ale innej nie mam, więc trzymam się takiej.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2018