Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Często wraca do mnie fraza z tomu poetyckiego Magdaleny Bielskiej „Czarna wyspa”. Przypomina mi się w prozaicznych sytuacjach: gdy stoję w kolejce, spaceruję z psem, jadę samochodem. Czasami wypowiadam ją na głos. Brzmi ona tak: „w promieniu czterdziestu tysięcy kilometrów żywej duszy”.
Poezja Magdaleny Bielskiej wydaje się bliska rzeczywistości: bohaterka wierszy chłonie zapachy i kolory, siedzi w barach, podsłuchuje albo wygrzewa się na plaży, sącząc drinki z parasolką. Oślepiają tu stroboskopy, a neony drażnią przygaszonym światłem. Ale od czasu do czasu zaglądamy też do pustych mieszkań i domów, w których kiedyś toczyło się życie. Pokoje są najczęściej zimne, choć wpada do nich światło letniego popołudnia.
W tej poezji odgłosy życia zawsze i wszędzie podszyte są smutkiem. Znienacka autorka mówi: a teraz zajrzymy pod podszewkę rzeczywistości. I co się pod nią kryje? Groza życia i umierania. Pustka.
W publikowanym poniżej po raz pierwszy wierszu „Poradnia dźwięku albo Mira” mamy do czynienia z bohaterką, która w poezji Bielskiej mogłaby przeskakiwać z wiersza do wiersza. Poznajemy ją, gdy wszystko się skończyło: nie ma sensu dalej wycinać kuponów z gazet, bo przecież, podobnie jak w życiu, niczego się nie wygrało. To już się zdarzało Bielskiej – podpatrywać ludzi, którzy w wyniku różnych okoliczności mogliby powiedzieć: „w promieniu czterdziestu tysięcy kilometrów żywej duszy”.
Bielską interesuje moment, w którym doszło do nagłego zamarcia i wygaszenia. Nie ma po co rozpamiętywać przeszłości. Wszystko, co uznawało się za ważne, straciło znaczenie. Codzienne czynności, jak malowanie pokoju na energetyczny żółty kolor, są tyleż ironiczną, co rozpaczliwą próbą zawrócenia w stronę życia. Realny wydaje się wyłącznie strach, a może raczej pierwsze dziecięce przeczucie, że w życiu na wszystko spogląda się z wysokości. Z rozpędzonej windy, która prędzej czy później się zatrzyma. ©
MAGDALENA BIELSKA
Poradnia dźwięku albo Mira
W sierpniu skończyła 50 lat i w końcu zaczęła wierzyć w owal.
Pieczołowicie wycinała kupony z gazet i opakowań po serkach.
Nigdy niczego nie wygrała,
zawsze pamiętała o imieninach i rocznicach ślubów.
W dniu jej własnego ślubu narzeczony dostał gorączki,
zaczął wypowiadać słowa w dziwnym języku,
zamknął się w żółtym pokoju.
I to było wszystko, nie niepokoiła się,
bo w tym świecie, w tym kraju,
nie posiadała takiej przenikliwej natury.
Wiele lat później, kiedy mąż się wyprowadził,
zięć przemalował tamten pokój na ciemnożółto.
I teraz wszystko jedno, czy żyje, czy nie,
czy on wtedy dostał gorączki,
wycinać kupony czy nie wycinać. Żółte pokoje są energetyczne jak jabłka.
Na wycieczce wjechała z koleżanką na najwyższe piętro zabytkowego budynku.
W dzieciństwie mieszkała na ostatnim piętrze w bloku
i nigdy nie była pewna, czy winda się zatrzyma.
I teraz, stojąc na dachu, otoczona turystami,
zrozumiała –
tamten strach w pędzącej do góry windzie nie był wymyślony,
bo może nic nie jest wymyślone,
możliwe, że ludzki umysł nie jest zdolny do wymyślania, niczego!
Wahania łączeń między tkankami, błonami;
niemożliwe drgania – to tamten dziecięcy strach.
Istniał, bo winda pędziła bez emocji do góry,
z obojętnością przekraczała prędkość dźwięku.
MAGDALENA BIELSKA (ur. 1980 r.) – poetka, ostatnio wydała tom wierszy „Poradnik dla niedawno zmarłych” (Wydawnictwo a5, 2023). Mieszka w Krakowie.