Wyścig po kobalt dopiero się zaczyna

Był niczym najważniejszy pierścień ze słynnej sagi Tolkiena – na swoje odkrycie, schowany pod ziemią, czekał wiele stuleci.

26.02.2018

Czyta się kilka minut

Tesla Roadster – najszybsze auto świata / TESLA.COM
Tesla Roadster – najszybsze auto świata / TESLA.COM

W średniowiecznej Europie górnicy ochrzcili go imieniem kobolda, złośliwego gnoma, który w miejsce cennych rud żelaza podrzucał im bezwartościowe – jak wtedy sądzili – bryły lśniącego, srebrzystego metalu. Bezużyteczny przestał być dopiero niedawno, kiedy okazało się, że bez niego trudno wyprodukować baterie znajdujące się dziś w każdym smartfonie.

W minionym tygodniu pojawiły się informacje, że firma Apple – jeden z najważniejszych użytkowników kobaltu – zamierza pozyskiwać surowiec bezpośrednio od wydobywców. Chce w ten sposób zdążyć przed gwałtownie rozwijającym się rynkiem samochodów elektrycznych – do wyprodukowania jednego potrzeba tysiąc razy więcej kobaltu niż znajduje się w telefonie. O tym, jak duże jest zapotrzebowanie na minerał, niech świadczy fakt, iż jeden z węgierskich zakładów produkcji baterii ma już zamówienia na następne 13 lat. Popyt na kobalt rośnie więc gwałtownie; w ciągu ostatnich 18 miesięcy jego cena wzrosła trzykrotnie – a to dopiero początek.

Kłopot w tym, że dwie trzecie światowych zasobów kobaltu pochodzi z jednego tylko kraju – Demokratycznej Republiki Konga – gdzie na nowo rozgorzała właśnie wojna. Władze w Kinszasie, mimo wizyt składanych tu regularnie przez szefów międzynarodowych koncernów wydobywczych, podwyższyły już opłaty za wydobycie miedzi, złota i kobaltu. Są jeszcze inne wątpliwości: w DRK wydobywaniem kobaltu, często w improwizowanych kopalniach odkrywkowych, zajmują się także dzieci. Firma Apple opublikowała już listę swoich dostawców i zapewnia, że nie będzie pozyskiwać kobaltu z małych kopalń (gdzie ryzyko wykorzystywania do pracy dzieci jest największe), ale w kolejnych latach nie wszyscy będą w stanie oprzeć się pokusie jak najtańszego surowca. Kobalt, jak kiedyś kauczuk, może stać się kolejnym przekleństwem Kongijczyków. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2018