Wszystko na "N"

Nie, nie zadaję sobie pytania, dlaczego to właśnie Gnój Wojciecha Kuczoka dostał w tym roku najbardziej prestiżową nagrodę literacką w Polsce, ani też, dlaczego szwedzki komitet Nagrody Nobla postanowił tym razem uhonorować autorkę Pianistki. Wolność wyboru musi być zachowana, a ja nie utożsamiam się z żadnym ze środowisk, które w ten sposób kształtują kryteria literackiego gustu w Polsce i na świecie: nie jestem specjalistą, fachowcem, znawcą, nikomu nic do moich prywatnych upodobań, więc i mnie nic do tych werdyktów, jak najbardziej oficjalnych.

17.10.2004

Czyta się kilka minut

Jeżeli coś sprawia mi dotkliwą trudność, to z jednej strony zrozumienie tekstów pisanych zaraz po Noblu przez znawców właśnie (przykładem choćby artykuł Anny Kiejny w ostatnim “Plusie-minusie"), z drugiej zaś uporczywa ciekawość, co też dostarczyło takiej satysfakcji czytelnikom Kuczoka, że w plebiscycie także oddali przeważającą cześć głosów na jego książkę właśnie. Nie przekonuje mnie entuzjazm nastoletniej laureatki najlepszej recenzji, wybijający walory prozy Kuczoka. One przecie są zawsze “po coś", więc jeśli zachwyt dziełem, to i chęć wracania do niego, żeby - no właśnie, żeby jeszcze raz wejść w świat pisarza, bo jeśli zachwyt, to i chęć pozostania, zadomowienia się, odkrywania poprzez język coraz nowych rejonów tego świata, przynoszących niespodzianki warte naszej uwagi, naszego skupienia, rezonansu wreszcie. Chciałoby się wiedzieć, jaki świat z tych odkrywanych kolejno przez Kuczoka był czytelnikom tak szczególnie bliski? I w którym nie tylko mogą wytrzymać, ale do którego chcieliby powracać, a nawet zostawać tam na dłużej?

Odkładając przeczytany właśnie “Gnój" wiem - dla siebie oczywiście - to jedno tylko: że nie będę chciała nigdy więcej wrócić do tych kartek. Nie mam po co. Ten finał: dom rodzinny zalewany szambem, i trup koszmarnego ojca z martwymi ustami pełnymi błota, przekracza moje poczucie sprawiedliwości w stopniu tak dotkliwym , że - nie tracąc z pamięci ani jednej kartki, ani jednej sceny z całej powieści - nie potrafię przyjąć do wiadomości takiego osądu narratora, ale i pisarza także. Nie odnajduję w sobie współbrzmienia z jego potrzebą wysadzania w powietrze, w ten właśnie sposób, całego własnego świata, po to, by ogłosić w ostatnim zdaniu własny także niebyt, zawiniony przez najbliższego człowieka.

O tegorocznej laureatce Nobla można było - po pierwszym szoku, trwającym zaledwie godziny - czytać kolejno coraz bardziej efektowne komplementy, doszukujące się w jej podobno obscenicznych tekstach coraz większej i coraz bardziej imponującej mądrości. “Za obnażanie prawdy i szydzenie ze stereotypów nie lubią Elfriede Jelinek jej rodacy" - napisała Anna Kiejna. Potem to jeszcze uściśla: “Nic dziwnego, nikt nie lubi , gdy prosto w twarz, pozbawionym pruderii językiem unaoczniać i wypominać mu jego małostkowość, zakłamanie, antysemityzm, pogardliwy stosunek do emigrantów, powierzchowną wiarę, uporczywe tkwienie w przestarzałych hierarchiach, niemyślenie, powstałe z własnej winy ślepe poddaństwo wobec zastałych idei, porządku i tzw. autorytetów". Brzmi to wręcz oszałamiająco i pewnie ma na celu skłonić tych, którzy np. w Polsce parę lat temu odrzucili “Pianistkę" jako nieporozumienie literackie i kulturowe, do skruchy i uderzenia się w piersi. Może ktoś to zrobi faktycznie, potęga Nagrody Nobla jest wielka.

Mogę jednak pozostać przy swoim, w całkowitym zresztą poczuciu mijania się z dniem dzisiejszym i pogłębiającej się własnej anachroniczności. Moją prywatną “Nike" dostał w tym roku Ryszard Przybylski za “Krzemieniec:", książkę piękną i smutną, która boli, bo opowiada o “zwyciężonych" i ich dramatycznym sprzeciwie, ale także przegranych - a wszystko w imię czegoś, z czego ani samemu, ani w imieniu własnego narodu nie zechce się zrezygnować za żadną cenę. Kiedy zaś przeglądam kalendarium Nagród Nobla dla kobiecej twórczości, natrafiam m.in. na Sigrid Undset i jej “Krystynę" - wielką opowieść o grzechu, miłości i odkupieniu. Nie chce się wierzyć, że kiedyś to takie światy były tworzone i nagradzane, wprawdzie w ubiegłym stuleciu, ale przecież jeszcze niespełna sto lat temu; są tacy którzy do tamtej epoki jeszcze sięgają pamięcią...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2004