WSPÓLNOTA EUROPEJSKA. WIZJA CZY RZECZYWISTOŚĆ?

30.03.1958

Czyta się kilka minut

OBAWY, OPORY i NADZIEJE

Jeszcze stosunkowo nie tak dawno snucie planów na temat „Stanów Zjednoczonych Europy” uważane było za niepoprawne marzycielstwo. Dziś Europa zachodnia ma już poza sobą fazę wielkich teoretycznych dyskusji na temat zjednoczenia. Wkroczono w okres realizacji konkretnych projektów nie tylko w płaszczyźnie sojuszów militarnych, ale – co ważniejsze – w dziedzinie ekonomicznej. Niewątpliwie konsekwencje społeczne układu o wspólnym rynku w ramach wspólnoty ekonomicznej sześciu państw europejskich (Francja, Włochy, NRF i Benelux), który wszedł w życie z dniem 1 stycznia br., będą daleko donioślejsze niż fakt istnienia Paktu Atlantyckiego nie naruszającego w zasadzie tradycyjnej struktury ustrojowej państw członkowskich. Wspólnota Ekonomiczna bowiem pociąga za sobą siłą rzeczy zmiany we wszystkich właściwie dziedzinach życia, zmienia warunki egzystencji nie tylko całych grup społecznych, ale także poszczególnych jednostek. Prócz ogólnej troski o przyszłość Europy istnieje również w obecnych warunkach zupełnie konkretna aczkolwiek prozaiczna troska przemysłowca francuskiego stawiającego sobie pytanie czy w najbliższych latach, wobec zniesienia barier celnych, będzie w stanie sprostać konkurencji firm niemieckich. Wzniosłe hasła jedności europejskiej przełożone na język codzienny robotnika oznaczają obawę o przyszłość dotychczasowych zdobyczy socjalnych w krajach bardziej pod tym względem zaawansowanych. Trudno się zatem dziwić, że formy wprowadzonej w życie Wspólnoty Ekonomicznej budzą obok głosów entuzjazmu tak gwałtowne dyskusje i zastrzeżenia. Stąd pełno w prasie zachodniej artykułów, komentarzy i wydawnictw specjalnych reprezentujących całą gamę postaw i opinii. Nawet w tradycyjnym układzie sił politycznych Francji wspólny rynek stał się dodatkowym, obok sprawy Algeru i szkolnictwa, kryterium podziału wśród ugrupowań parlamentarnych. Na ogół przeważa jednak pogląd, iż podejmowane kroki mimo piętrzących się trudności należy uznać za konieczność. Jest w tej postawie trochę rezygnacji, jeszcze więcej obaw i sporo nadziei na lepszą przyszłość. Dochodzimy do zasadniczego pytania, skąd w opinii zachodnio-europejskiej, tak często jeszcze tkwiącej w tradycjach czternastowiecznych, rodzi się świadomość konieczności radykalnych zmian na skalę dotychczas nie spotykaną. Co łączy – pyta nieco retorycznie Denis de Rougemont – robotnika francuskiego ateistę i komunistę, wielkiego właściciela ziemskiego na Sycylii o poglądach monarchistycznych i liberalnego bankiera z NRF, katolika? Jak można mówić o przyszłej jedności całej Europy rozbitej społecznie i gospodarczo, złożonej z 25 państw, posługującej się 20 językami, mającej 5 różnych wyznań i ogromny wachlarz ustrojów, od dyktatury do demokracji, od socjalizmu do liberalizmu. Odpowiedź, rzecz jasna, nie leży w szumnym powoływaniu się na antyczno-łacińsko-średniowieczną przeszłość, lecz w obawach, jakie dominują w mentalności przeciętnego obywatela państw złączonych obecnie wielorakimi zresztą układami. Oficjalna opinia zachodnio-europejska wskazuje na decydującą rolę dwu potęg, Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. Najbardziej jednak alarmujące są cyfry ukazujące niezaprzeczalną słabość ekonomiczną Europy. I tak w r. 1953, wartość produkcji przypadającej na głowę mieszkańca wynosiła w USA około 1 800 dol., podczas gdy analogiczna cyfra dla Europy zachodniej wahała się przeciętnie około 600 dol. (dla przykładu: Belgia 958 dol., Francja 715 dol., Włochy 400 dol. – Polska według ostatnich danych oficjalnych 290 dol.).

Globalna produkcja sześciu państw tworzących obecnie wspólny rynek stanowi zaledwie jedną trzecią produkcji USA, podczas gdy ta ostatnia wynosi połowę produkcji światowej. W stosunku do 1938 r. produkcja krajów Europy zachodniej wzrosła o 55 proc., z chwilą gdy w USA o 260 proc., a w ZSRR o 250 proc. Stany Zjednoczone produkowały w 1956 r. 617 kg stali na głowę mieszkańca, natomiast produkcja Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali wynosiła w tym czasie nie więcej jak 347 kg. Cyfry te można by mnożyć. Jest rzeczą charakterystyczną, że równocześnie Amerykanie pracują przeciętnie 2 050 godz. na rok, Francuzi 2 200 godz., a Niemcy aż 2 470 godz. Nic dziwnego, że w tej sytuacji spada raptownie udział Europy zachodniej w handlu światowym, nic dziwnego, że ogólnie biorąc przyszłość gospodarki europejskiej wobec jej stałego relatywnego słabnięcia budzi niepokój. Trzeba przy tym pamiętać o charakterystycznej tendencji dla współczesnego kapitalizmu, szczególnie francuskiego, każącej szukać, odmiennie niż w USA, nie siły lecz pewności i zabezpieczenia. Tymczasem nieuchronnie rysuje się stan wzmagającego się zagrożenia, perspektywa niedotrzymania kroku w rywalizacji. Za wszelką cenę Europa zachodnia pragnie się zdobyć na nowe inwestycje, dalszą modernizacje przemysłu, wzrost produkcji i zwiększenie obrotów handlowych. Jedynym wyjściem staje się połączenie wysiłków drogą utworzenia wspólnego rynku oraz naczelnych instytucji koordynacyjnych, a równocześnie normujących konkurencję pomiędzy poszczególnymi państwami. W rezultacie ta sama Francja, która ze względów prestiżowo-antyniemieckich obaliła w 1954 r. projekt armii europejskiej, podpisuje w 1957 r. – m.in. właśnie z NRF – traktat o Wspólnocie Ekonomicznej.

  1. TROCHĘ HISTORII

A oto w największym skrócie dzieje prac nad zjednoczeniem Europy zachodniej na przestrzeni ostatnich lat (nie licząc szeregu instytucji międzynarodowych o charakterze naukowym, kulturalnym, społecznym przy propagandowym):

16 kwietnia 1948 r. stworzono Europejską Organizację Współpracy Ekonomicznej (OECE) złożoną z 17 państw zajmujących się podziałem pomocy amerykańskiej w ramach planu Marshalla, usprawnieniem wymiany naukowej i wymiany doświadczeń, harmonizacją polityki ekonomicznej poszczególnych państw, a także badaniem możliwości rozwoju gospodarczego. W założeniu swoim jednak OECE jest tylko ciałem doradczym, prowadzącym niezmiernie ciekawe studia nad bieżącą sytuacją ekonomiczną.

W 1948 r. powstaje Benelux, początkowo jako unia celna pomiędzy Belgią, Holandią i Luxemburgiem, która w roku później przekształca się w zupełną wolność handlową odnośnie produktów „narodowych” wspomnianych państw. W 1954 r. ogłoszono wolność obrotu kapitałów. Z czasem Benelux staje się prototypem ekonomicznego zjednoczenia Europy.

Od 8 sierpnia do 8 września 1949 r. obraduje w Strasburgu pierwsza sesja Rady Europy, złożonej z Komitetu Ministrów Spraw Zagranicznych 15 państw i Zgromadzenia Doradczego, reprezentującego parlamenty poszczególnych krajów. Na skutek szeregu zasadniczych zastrzeżeń statutowych i zawiłej procedury podejmowania uchwał Rada ta okazała się w praktyce instytucją niezdolną do efektywnego działania.

9 maja 1950 r. Robert Schuman zgłasza projekt Europejskiej Wspólnoty dla Węgla i Stali (CECA). Układ podpisały: Francja, Włochy, NRF i kraje Beneluxu. W konsekwencji w 1953 r. otwarty został pomiędzy tymi krajami wolny rynek początkowo dla węgla, a następnie dla stali.

W 1950 r. utworzono Europejską Unię Płatniczą (UEP).

W maju 1952 podpisany został w Paryżu przez sześciu ministrów projekt Europejskiej Wspólnoty Obronnej (CED), ratyfikowany następnie przez parlamenty z wyjątkiem francuskiego, co zdecydowało o upadku projektu.

Wreszcie w 1955 r. zaproponowano, a 23 maja 1957 r. podpisano w Rzymie traktat Europejskiej Wspólnoty Ekonomicznej (CEE) i Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej (Euratom). Traktat ten zaakceptowany przez parlamenty sześciu państw wszedł w życie 1 stycznia 1956 r.

  1. BILANS CECA

Z uwagi na to, że obecna Wspólnota Ekonomiczna wyrosła bezpośrednio z doświadczeń Wspólnoty dla Węgla i Stali (CECA) warto podsumować najważniejsze osiągnięte dotychczas w tej dziedzinie wyniki. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z odmiennego charakteru CECA w porównaniu z wszystkimi dotychczasowymi organizacjami międzynarodowymi. Mianowicie decyzje Haute Authorité stojącej na czele CECA wiążą wszystkie państwa członkowskie – czyli innymi słowy osoby wchodzące w skład organu kierowniczego nie reprezentują poszczególnych państw, lecz wyłącznie interesy instytucji. Znaczenie CECA polega nie tylko na zniesieniu wszelkich ograniczeń i barier celnych w odniesieniu do węgla i stali, lecz również na wypracowaniu wspólnego programu w zakresie produkcji, wymiany, koordynacji inwestycji i rozwoju poszukiwań technicznych.

W roku 1956, a więc po czterech latach istnienia CECA, sytuacja ekonomiczna Wspólnoty w porównaniu z innymi potęgami gospodarczymi przedstawiała się następująco:

 

                        ludność        powierzch.        prod. stali      prod. węgla

                        (w mln.)         (tys. km2)        (mln ton)        (mln ton)

kraje CECA             163,5               1166                 56,8              249,1   

USA                         169,4               7823               104,5              480,0

ZSRR                       200,2             22271                 48,6              295,0

Anglia                        51,4                 244                 21,0              225,6

 

Jednym z większych osiągnięć CECA jest wzrost produkcji stali o 40 proc. w stosunku do roku 1952, dzięki czemu kraje Wspólnoty wytwarzają obecnie 20 proc. światowej produkcji stali. Równocześnie udział USA w światowej produkcji tego podstawowego surowca obniżył się w tym czasie z 45 proc. na 27 proc. Pomimo to uważa się, że jeśli Europa zachodnia nie zdobędzie się na jeszcze większy wysiłek, zostanie zdystansowana w ciągu paru lat w tym zakresie przez ZSRR.

Dzięki wspólnemu zwiększeniu inwestycji i finansowaniu usprawnień technicznych zmodernizowano i wyspecjalizowano w znacznym stopniu dziedzinę przemysłu ciężkiego.

Uzyskano większą niż dotychczas a także większą niż gdzie indzie stałość cen, jakkolwiek nie udało się mimo szeregu zarządzeń uchronić się od zwyżki cen węgla, sięgającej w niektórych zakładach 20 proc.

Blisko dwukrotnie wzrosła wymiana w zakresie węgla i stali pomiędzy krajami Wspólnoty choć i tu wciąż jeszcze czeka na rozwiązanie problem transportu i związanych z nim opłat.

W zakresie zagadnień socjalnych, po raz pierwszy uwzględnionych na tak dużą skalę, udało zapewnić wzrost zarobków w hutnictwie od 16 proc. do 32 proc., a w kopalniach węgla od 17 proc. do 55 proc., w zależności od kraju. Tym niemniej nie załatwiono dotychczas problemu emigracji zarobkowej, stanowiącej np. w Belgii ponad połowę sił roboczych w górnictwie. Pomimo licznych popartych sankcjami wystąpień władz CECA w stosunku do szeregu karteli zarzuca się Wspólnocie, iż w sposób niedostateczny reprezentowane są w Komitecie Doradczym, zrzeszającym przedstawicieli producentów i konsumentów, związki zawodowe (brak np. przedstawicieli CGT).

Jednakże najpoważniejszym i najcięższym obecnie problemem CECA jest wciąż niewystarczająca produkcja węgla (wzrost w tej dziedzinie wynosi zaledwie 4,2 proc.). Wiąże się to z szerszym dużo zagadnieniem zwanym europejskim deficytem energii.

  1. DEFICYT ENERGII I EURATOM

 Możliwość dalszego wzrostu produkcji w Europie zachodniej uzależniona jest od posiadanych źródeł energii. Tymczasem sytuacja staje się z każdym rokiem groźniejsza, gdyż coraz ostrzej zarysowuje się dysproporcja pomiędzy rozwojem przemysłu a istniejącymi źródłami energii klasycznej (węgiel, drzewo, elektrownie wodne, nafta, gaz). Już dziś konsumpcja energii na głowę mieszkańca w przeliczeniu na tony węgla jest trzy i pół razy mniejsza we Francji, a dwukrotnie niższa w NRF niż w USA. O ile w 1938 r. deficyt energii sześciu krajów należących obecnie do CECA wynosił 3 proc. w stosunku do potrzeb, to dziś wzrósł on do 25 proc., a w roku 1975 będzie sięgał według przewidywań 40 proc. Innymi słowy: krajom Wspólnoty brakuje rocznie 100 milionów ton węgla (przeliczywszy globalny deficyt energii na tony węgla). Stąd import samego węgla z USA wynosi aktualnie ponad 20 milionów ton. Jeszcze gorzej wygląda bilans wszystkich siedemnastu (bez Hiszpanii) „kapitalistycznych” państw europejskich: w roku 1960 deficyt energii tych krajów w przeliczeniu na tony węgla wyniesie 240 mil. ton.

Groźba nieuchronnego kryzysu w tej dziedzinie, jak również chęć uniezależnienia się od stałego importu węgla amerykańskiego, zmusza do gwałtownych poszukiwań środków zaradczych. I oto wśród innych pomysłów rodzi się projekt lansowany np. przez niektórych deputowanych francuskich, przyjęcia Polski do Wspólnoty Węgla i Stali. 93.5 miliona ton węgla, które wydobędziemy w bieżącym roku, stanowi dużą siłę atrakcyjną dla CECA. Z drugiej strony w obecnej sytuacji eksport polskiego węgla, stanowiącego podstawę zrównoważenia naszego bilansu handlowego, napotyka na trudności. Skończyła się wyjątkowa koniunktura z okresu kryzysu sueskiego i dziś, by nie zostać wypartym z europejskich rynków zbytu, trzeba konkurować z tanim węglem amerykańskim (w 1955 r. tona węgla w USA kosztowała 8,95 dol., w NRF 12,15 dol., w Anglii 14,60 dol.) Na to jednak, by wygrać ten pojedynek, muszą nastąpić bardzo poważne inwestycje w naszym przemyśle i daleko idąca modernizacja kopalń. Można tak lub inaczej oceniać sugestie włączenia Polski do CECA i związane z tym korzyści, niesposób jednak nie ustosunkować się do zachodzących obiektywnie zjawisk ekonomicznych.

Zasadniczym środkiem zaradczym dla Europy zachodniej, budzącym wielkie nadzieje na przyszłość, jest wykorzystanie energii atomowej. Teoretycznie biorąc 1 kg uranu zastępuje 2,85 milionów kg węgla, przy nieporównanie tańszym równocześnie transporcie. Cóż z tego, jeśli uruchomienie na wielką skalę tej gałęzi przemysłu pociąga ogromne koszty, przekraczające możliwość poszczególnych państw europejskich. Dlatego też zawarty pomiędzy sześciu państwami traktat o wspólnocie energii atomowej (Euratom), którym wszedł w życie 1 stycznia br., przewiduje utworzenie specjalnego wspólnego budżetu w celu finansowania istniejących ośrodków, a także inwestycji i poszukiwań w dziedzinie energii atomowej. Prócz koordynacji wysiłków, wymiany doświadczeń i wspólnego programu powstaną wspólne przedsiębiorstwa wykorzystujące surowce, stanowiące własność całej Wspólnoty. Zasadą Euratomu jest brak uprzywilejowania w zaopatrywaniu krajów członkowskich w energię atomową. Tym bardziej plan ten pozwoli w latach 1961-67 zredukować najwyżej o jedną czwartą ogólny deficyt energii.

  1. BLASKI I CIENIE WSPÓLNEGO RYNKU

Równocześnie z Euratomem wszedł w życie 1 stycznia br. traktat Europejskiej Wspólnoty Ekonomicznej (CEE) tworzący wspólny rynek pomiędzy Francją, Włochami, NRF i Beneluxem. O ile CECA ograniczona jest wyłącznie do dwu podstawowych surowców, o tyle nowy układ zapewnia swobodną wymianę towarów i usług, swobodę cyrkulacji kapitałów oraz wolność przenoszenia się osób. Tym samym zniesione zostaną stopniowo wszelkie cła i inne ograniczenia wymiany pomiędzy wymienionymi krajami, natomiast władze Wspólnoty ustalą w przyszłości wspólną taryfę celną w stosunku do państw trzecich. Okres przejściowy trwający co najmniej 12 a najwyżej 15 lat, podzielony jest na trzy kolejne etapy. Tak więc w ciągu pierwszych czterech (ewentualnie pięciu) lat wszelkie taryfy celne obniżone zostaną o 30 proc. Analogiczne obniżenie taryf nastąpi na przestrzeni dalszych czterech lat. Czas trwania etapu ostatniego ustalają władze Wspólnoty. Prócz tego w ramach traktatu stworzony zostaje Europejski Bank Inwestycyjny oraz Europejski Fundusz Społeczny.

Władzą wykonawczą Wspólnoty jest Wysoka Komisja stanowiąca permanentny dziewięcioosobowy zarząd. Przewodniczącym wybrany został w styczniu przedstawiciel NRF Halstein. Uzgodnieniem polityki poszczególnych państw zajmuje się Rada Ministrów, złożona z sześciu przedstawicieli rządów posiadających proporcjonalną do większości państw ilość głosów. Organem kontrolującym egzekutywę Wspólnoty jest Zgromadzenie Ogólne, w skład którego wchodzi 142 delegatów poszczególnych parlamentów. Siedzibą Zgromadzenia, wspólnego zresztą dla CECA i Euratomu, jest Strasburg. Poza licznymi komisjami istnieje również Trybunał Sprawiedliwości i 101-osobowy Komitet Ekonomiczno-Socjalny reprezentujący producentów i pracowników.

Dwieście czterdzieści osiem artykułów traktatu, opracowywanego przez dwadzieścia dwa miesiące, stanowi ustawę ramową, domagającą się uchwał bardziej szczegółowych i rozporządzeń wykonawczych. Już dziś wyłania się wyraźnie duża grupa problemów, których unormowanie dokonać się może jedynie na drodze wieloletnich, wszechstronnych badań uwzględniających specyfikę poszczególnych regionów i środowisk. I tak na przykład: istnieje zagadnienie rolnictwa chronionego dotychczas przez wszystkie prawie państwa przed konkurencją zagraniczną. Nie chcąc dopuścić do powiększenia się dysproporcji między rozwojem przemysłu i rolnictwa postanowiono ustanowić w okresie przejściowym ceny minimalne dla niektórych produktów rolniczych, zabezpieczając w ten sposób interesy tej warstwy ludności.

Istnieje również zjawisko ujemnego bilansu handlowego Francji, skutkiem gwałtownie wzrastającego importu, mimo subwencjonowania przez państwo eksportu. Sytuacja gospodarki francuskiej, szczególnie w obliczu ekspansji ekonomicznej NRF, jest o tyle jeszcze trudniejsza, iż właśnie Francja zapewnia w tej chwili najwyższe świadczenia socjalne w praktyce płace kobiet i najkrótszy tydzień pracy, co w wysokim stopniu, rzecz jasna, utrudnia konkurencję z pozostałymi państwami Wspólnoty. Nie łatwo więc stworzyć równe warunki dla wolnej konkurencji międzynarodowej, tym bardziej jeśli się weźmie dodatkowo pod uwagę nierównomierną wysokość podatków, opłat transportowych itp. Zachodzi także obawa „zalewu” taniej siły roboczej w postaci emigracji zarobkowej z Włoch.

Wreszcie nie trzeba zapominać o roli europejskich terytoriów zamorskich nie wchodzących na razie do Wspólnoty, a przecież tak bardzo związanych z gospodarką państw kolonialnych. W związku z tym traktat przewiduje wspólny fundusz inwestycyjny w celu proporcjonalnego pokrycia wydatków dotyczących tych obszarów.

Piętrzące się przed wspólnym rynkiem aktualne i przyszłe trudności o charakterze ekonomiczno-technicznym nie są jednak jedynymi troskami ludzi obserwujących proces jednoczenia się Europy. Niemniejszy niepokój budzi prymat ekonomii, przejawiający się w traktacie, a ściślej mówiąc, duch technokracji i neoliberalizmu. Szczególnie ze strony katolickiej podkreśla się brak równoczesnego unormowania stosunków politycznych, a także za małe zwrócenie uwagi na społeczny aspekt Wspólnoty. Nie wystarczy stworzyć stosunkowo sprawnie funkcjonujący aparat gospodarczy, jeśli oparty on będzie mimo wszystko głownie na przesłankach technicznych i wolnej grze sił. Nie wolno bowiem dopuścić do powstania sytuacji, choćby tylko w przybliżeniu podobnej do tej, jaka na skutek konkurencji miała miejsce w XIX w. Równocześnie jednak konsekwentni liberałowie załamują ręce na wprowadzeniem centralnych instytucji koordynujących i pewnych elementów gospodarki planowej. Bez wątpienia traktat jest próbą wypośrodkowania pomiędzy rozbieżnymi tendencjami kompromisem w imię zaspokojenia naglących potrzeb. Tym niemniej należy sobie zdawać sprawę, iż nie ma aktualnie jednej jedynej koncepcji federalistycznej, że inaczej zarysowuje się przyszła Europa w oczach socjalistów, chrześcijańskich – demokratów czy liberałów. Na razie osiągnięto wspólnotę ekonomiczną ograniczoną przestrzennie i borykającą się z wielu skomplikowanymi problemami. Trudno przewidzieć, jak szybko nastąpi dalszy jej rozwój nie tylko terytorialny, lecz przede wszystkim w kierunku humanizacji wszystkich podstawowych dziedzin działalności ludzkiej.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI

Tygodnik Powszechny nr 13/1958

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]