Wokół Wołynia

01.06.2003

Czyta się kilka minut

JUkraińcy, i Polacy mają własny pogląd na wspólną historię, naznaczony gorzkim doświadczeniem krzywd, pacyfikacji i przymusowych przesiedleń” - przypomina kard. Lubomyr Huzar, zwierzchnik ukraińskiego kościoła greckokatolickiego, w liście ,,do polskich i ukraińskich sąsiadów, braci w Chrystusie”. ,,A tej historii nie można zmienić, napisać od nowa ani jej negować. Pamięć historyczna, tak obciążona negatywnymi emocjami, ciąży nad nami i dziś”.

Warto dodać: ciąży szczególnie w przeddzień 60. rocznicy tragedii na Wołyniu. Ale ciąży tylko nad tymi, którzy chcą pamiętać. Jak wynika z badań, o zbrodni na Wołyniu wie zaledwie 48 proc. Ukraińców. Młodzi przeważnie nic nie wiedzą. Wśród tych, którzy wiedzą, blisko połowa twierdzi, że winę za tragedię ponoszą zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. 40 proc. nie chce, by Ukraińcy przepraszali Polaków za Wołyń...

O Wołyniu pisze się dziś w ukraińskich mediach często, ale niektóre artykuły budzą konsternację. W lwowskiej gazecie ,,Arka” publicysta Jurij Pidlinskij stwierdza: „Polscy historycy twierdzą, że liczba ofiar tragedii wołyńskiej, jak nazywają wydarzenia sprzed 60 lat, wynosi 15-30 tys. zamordowanych”.

Po pierwsze: liczbę ofiar nasi historycy szacują na 50-60 tys., po drugie - dobrze by się stało, gdyby ukraińscy historycy i publicyści w ślad za polskimi kolegami też uznali wydarzenia sprzed 60 lat za tragedię. Pidlin-ski pisze dalej: „Niektóre polskie ugrupowania mówią o 300 tys. zamordowanych” (sic!). Nieporozumienia okazują się głębsze niż spory wokół liczby ofiar i podważają sens wysiłków zmierzających ku pojednaniu. Choć autor stwierdza: „przeprosiny to moralny imperatyw, nie podlegający dyskusji”, lecz niepokoi go forma i sens, w jakiej ich się wymaga”. Niepokoi go, iż władze RP „zażądały od prezydenta Ukrainy oficjalnych przeprosin”, bo to szantaż ,,w kontekście rozszerzenia UE i przekształcenia granicy polsko-ukraińskiej we wschodnią granicę Unii. Polska nieraz oświadczała, że europejska integracja Ukrainy uzależniona jest od przeprosin za Wołyń”. Że Polska Ukrainy nie szantażuje i że Pidlinskij błędnie interpretuje nasze oczekiwania - czytelnikom „TP” tłumaczyć nie trzeba.Pidlinskij pisze dalej, że Polacy stawiają znak równości pomiędzy Ukraińcami a członkami OUN-UPA (skąd ta pewność?) i rzeczywistość wojenną redukują do stereotypu: dobrzy Polacy i źli Ukraińcy. Uznanie organizacji nacjonalistycznych winnymi zbrodni ludobójstwa, twierdzi, oznacza, że o niepodległość Ukrainy walczyły ugrupowania bandyckie. Ergo: ,,Idea walki niepodległościowej wydaje się przestępstwem, a państwo polskie - obrońcą status quo”. Pidlinskij twierdzi, że ideę tę lansuje polski MSZ...

Podkreślmy: autor uważa, że przeprosiny to moralny imperatyw, dodając, że i Polska powinna przeprosić - za międzywojenne winy wobec Ukraińców. Ale czy w istocie chodzi mu o prawdę historyczną czy o coś więcej? Jeśli o prawdę, co znaczą słowa: ,,Czy warto przypominać, kto zaczął pierwszy” bratobójczą walkę? Chyba warto - w imię przyszłych stosunków, bo prawda nie pogłębi konfliktu między Polakami i Ukraińcami - jak twierdzi Pidlinskij - lecz pomoże przezwyciężyć wzajemne urazy. Czy bez prawdy możliwe jest wzajemne przebaczenie?

Nikt w Polsce nie kwestionuje ukraińskiej niepodległości i jej sensu nie podważy wcale prawda o OUN-UPA.

Pidlinskij jednak pisze: ci, którzy twierdzą, że działania nacjonalistów walczących o ukraiński Wołyń były nielegalne, chcą tym samym powiedzieć, że dzisiejsza niepodległość Ukrainy „jest chimerycznym zbiegiem historycznych uwarunkowań”.

Kto jak kto, ale Polska i jej racja stanu nie uznają Ukrainy ani za chimerę, ani za prowizorium. Pidlinskij dalej pisze: Polska, jako członek NATO, a wkrótce UE, czuje swoją przewagę nad Ukrainą, zwraca się do niej z pozycji silniejszego; obecność Ukrainy w europejskich strukturach zależy od przychylności Polski A to mit, szkodliwy mit -uważa publicysta „Arki”.

Dlaczego warto zauważać poglądy takie, jak autora „Arki”? Nie po to, by się nad nim pastwić, lecz by zrozumieć, dlaczego ukraińscy pobratymcy niechętnie pamiętają o tragedii sprzed 60 lat. A przy okazji: ,,Arka” jest pismem greckokatolickim. Do jej czytelników zwracał się m.in. kard. Huzar. Czy grekokatolicy wsłuchali się uważnie w głos swego zwierzchnika? Czy pamiętają, co przed dwoma laty mówił na Ukrainie Jan Paweł II: „Niech pamięć o przeszłości nie stanowi dziś przeszkody na drodze wzajemnego poznania”?

Jan Strzałka
 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2003