Wojna z wolnym światem

Częstym błędem jest szukanie usprawiedliwienia dla terroryzmu islamskiego. Należy się starać zrozumieć to zjawisko, bo jest ono groźne. Ale nie wolno wysnuwać wniosku, że takie zamachy są wynikiem zaangażowania w Iraku albo konfliktu w Izraelu lub zgoła europejskiego kolonializmu.

ANDRZEJ BRZEZIECKI: - Gdy dokonano zamachów terrorystycznych w Londynie, wiadomości o nich zdominowały serwisy światowe. Tymczasem w Iraku w podobnych okolicznościach co chwila giną ludzie, a przyjmujemy to dość obojętnie.

LEOPOLD UNGER: - Wszędzie giną ludzie. W Iraku trwa wojna, walczą uzbrojone strony. W wyniku tych walk giną cywile, owszem, ale w Londynie nie ma wojny, a nastąpił bandycki atak na bezbronnych. To naturalne, że światowe media są bardziej wyczulone na tragedię takiej metropolii jak Londyn.

- To już drugi, po Madrycie, akt terroru w Europie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Tymczasem głównym przeciwnikiem terroryzmu ogłaszają się Stany Zjednoczone. Czy atakowanie Europy nie świadczy o tym, że USA stały się nieosiągalne dla zamachowców, Europa zaś jest celem zastępczym, łatwiejszym także dlatego, że zamieszkuje ją wielu muzułmanów?

- Z pewnością w USA zwiększono środki zapobiegawcze. Londyn zaś jest miejscem specyficznym - to etniczna mieszanka. Miasto to było tolerancyjne aż do lekkomyślności. Nie kontrolowano grup narodowych czy religijnych unikających, a wręcz odmawiających integracji. Nastąpiło więc zderzenie brytyjskiej tolerancji i idei wielokulturowości z fanatyzmem grup odrzucających demokrację i łamiących reguły, które zapewniają pokój społeczny.

Europa powinna zrozumieć, że Madryt z 11 marca czy teraz Londyn to dopiero początek walki z terroryzmem, i potrzebna jest reorganizacja pracy policji w zakresie zwalczania tego zagrożenia. Europa ma komórkę do walki z terroryzmem, ale czy ktoś słyszał o niej w ciągu ostatnich dni? W europejskiej prasie nie widziałem ani jednego wywiadu z przedstawicielem tej instytucji. Policjanci zaś skarżą się, że nie mogą uzgodnić list dossier rozmaitych terrorystów przenoszących się z kraju do kraju. Pojęcie tajemnicy państwowej jest płynne i każdy kraj interpretuje je, jak chce. W efekcie groźny terrorysta poszukiwany we Francji może spokojnie żyć, np. w Szwecji.

Dopóki będą ludzie gotowi ginąć, dopóty takie zamachy będą miały miejsce. Więc główny nacisk powinien zostać położony na usprawnienie prac instytucji powołanych do tego, aby ludziom podróżującym metrem nie działa się krzywda. Można sobie z tym poradzić, ale jest też kwestia ceny. To dylemat, z którym borykają się Amerykanie: jak pogodzić bezpieczeństwo - czyli np. rewizje przy wejściu do metra - ze swobodą obywatelską. To wielkie wyzwanie, bo zmuszenie nas do życia w strachu jest celem terrorystów.

- Hiszpania po zamachach wycofała się z Iraku. Anglia, odmiennie, usztywnia stanowisko wobec terroryzmu.

- Obie reakcje są typowe dla obu społeczeństw i dla obu premierów. Hiszpanie dali się jednym - straszliwym oczywiście - zamachem “zmanipulować". José Zapatero wygrał wybory poniekąd dzięki interwencji z zewnątrz i jest konsekwentny w swojej polityce kapitulacji. Natomiast Anglicy wykazali wyjątkowy hart ducha, a Tony Blair okazał się prawdziwym mężem stanu. Jego pierwsze wystąpienie w kilka chwil po tragedii, zdaniem wielu, miało ton słynnej mowy Churchilla w parlamencie, kiedy to obiecywał pot i łzy.

- Gdyby więc do podobnych zamachów doszło przed niedawnymi wyborami w Anglii, wynik wyborczy byłby identyczny?

- Wręcz poprawiłyby notowania Blaira. Jeśliby oczywiście po takich hipotetycznych zamachach zachował się tak jak teraz, a nie ma powodów sądzić, że byłoby inaczej.

- Zarówno Anglia, jak Hiszpania w chwili zamachów w Madrycie były sojusznikami USA w wojnie w Iraku. Francja i Niemcy, przeciwne tej wojnie, nie padają ofiarą ataków terrorystycznych.

- Wydarzenia w Londynie tylko po części wpisują się w kontekst wojny w Iraku. A ta wojna, z kolei, to tylko fragment - wcale nie najważniejszy - zagadnienia, które opisujemy mianem terroryzmu.

Częstym błędem w Ameryce i w Europie jest szukanie jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla terroryzmu islamskiego. Należy się starać zrozumieć to zjawisko, bo jest ono groźne. Ale nie wolno wysnuwać wniosku - a czynią tak rozmaite grupy lewackie - że takie zamachy są wynikiem zaangażowania w Iraku albo konfliktu w Izraelu lub zgoła europejskiego kolonializmu. To wszystko w jakimś stopniu na to zjawisko się składa, ale trzeba powiedzieć, że jest ono przede wszystkim wojną wydaną wolnemu światu przez fundamentalizm muzułmański, zmierzający do czegoś w rodzaju kalifatu. Gdy Bin Laden rozpoczynał swoją wojnę, miał w nosie los Palestyńczyków. Gdy uderzył 11 września w Nowy Jork, o wojnie w Iraku nikt jeszcze nie mówił. Gdy morderca holenderskiego reżysera zabijał go z islamem na ustach, też nie przypominał o wojnie w Iraku czy o losie Palestyńczyków.

Wycofanie się teraz z Iraku byłoby porażką demokracji. Wywołałoby tam chaos. Kraj przejęliby szyici. Wystraszeni tym Kurdowie wznieciliby bunt, co być może sprowokowałoby Turcję do interwencji. Nie mówiąc o tym, że zagrożona byłaby Arabia Saudyjska, kraj niewątpliwie mało sympatyczny, ale kluczowy dla światowego rynku paliw. To wszystko wpadłoby w ręce tych, którzy zaatakowali Londyn.

Czy fakt nieuczestniczenia w wojnie w Iraku daje jakąś gwarancję bezpieczeństwa Francji i Niemcom? Być może. Ale tylko przy założeniu, że istnieje jakiś centralny sztab kierujący operacjami Al-Kaidy na świecie. Przypuszczam, że tak nie jest, bo Al-Kaida jako organizacja pionowa, z szefem obmyślającym strategię, została rozbita w Afganistanie. Obecnie istnieją rozmaite jej filie przenoszące się z kraju do kraju. Zresztą jesteśmy dopiero u progu walki z terroryzmem, a Francja ma swoje porachunki z Maghrebem. Na jej terenie, jak oświadczyli sami Francuzi, znajdują się uśpione komórki terrorystów algierskich. Nie przypadkiem w ostatnim czasie zdecydowanie zaostrzono we Francji środki prewencyjne. To że Francja zostanie uderzona, jest tylko kwestią czasu. Nad Sekwaną nikt nie wątpi, że aby wysadzić metro nie trzeba wojny w Iraku, ale wystarczy grupka młodych sfrustrowanych, bezrobotnych i przekonanych o własnej krzywdzie muzułmanów.

- Zatem nie ma lekarstwa przeciw terroryzmowi?

- I z tym trzeba się pogodzić. Ale trzeba powiedzieć też, że - nie negując potrzeby wszystkich policyjnych działań - te bandyckie imprezy to sprawa samych muzułmanów. Ich społeczeństwa muszą pogodzić się z regułami cywilizowanego świata. Inaczej alternatywą będzie nie tylko pogorszenie stosunków krajów demokratycznych z niemal feudalnymi państwami na Bliskim Wschodzie, ale także pogorszenie sytuacji tych społeczności arabskich, które żyją w Europie. Nastąpi zaostrzenie przepisów imigracyjnych, zamknięcie granic. Na tym ucierpią ci muzułmanie, którzy chcą żyć normalnie i nie chcą, by ktoś występował w ich imieniu atakując metro.

- Każdy kolejny zamach przeprowadzany jest coraz bardziej prymitywnymi środkami i przynosi coraz mniej ofiar.

- Rzeczywiście. Także fakt, że od zamachu w Madrycie do ostatnich wydarzeń w Londynie nie było żadnego innego ataku świadczy o tym, że zapobiegawcze działania skutkują. W Anglii, gdzie policja tym razem się nie popisała, udało się wcześniej zapobiec wielu zamachom. Jestem przekonany, że przeprowadzane teraz śledztwo, nawet jeśli nie doprowadzi do ujęcia samych zamachowców, ujawni wiele elementów działania tej siatki i posłuży zapobieżeniu całej serii następnych zamachów. Aż do momentu, kiedy powstrzymać kolejnego ataku znów się nie uda.

LEOPOLD UNGER (ur. 1922) jest komentatorem politycznym w belgijskim dzienniku “Le Soir", a od 1990 r. w “Gazecie Wyborczej". Od 1970 r. publikował w paryskiej “Kulturze" (pod pseudonimem “Brukselczyk"). Współpracował z Radiem Wolna Europa oraz z dziennikiem “International Herald Tribune". Publikuje także w “TP". Rozmowę przeprowadzono telefonicznie, tekst nieautoryzowany.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2005