Wnikliwy rekonesans po budynkach czyli błogi sen alkoholika Skrzypka

01.02.2021

Czyta się kilka minut

PRL trwał chwilę, a zda się, że wiek… Może dlatego, że w owej epoczce nagromadziło się nad miarę stanów i wydarzeń nadzwyczajnych. Np. zim stulecia było w ciągu 45 lat istnienia PRL-u coś koło siedmiu. Obśmiewaniu ich nadliczbowości obowiązkowo wtóruje obśmiewanie wojskowej i wojennej terminologii, używanej podczas opisów zimowych batalii na atmosferycznych frontach. Mojej wrażliwości językowej bardziej jeszcze dogadza, kiedy towarzyszy temu prawdziwie poetycka metaforyka. Jak w kronice filmowej z 1979 r., w komentarzu autorstwa Bogdana Jachacza: „Tramwaje zbijają się w stada (...). Rwą się taśmociągi, stają spychacze. (...) Pękają rury i kaloryfery, nie puszczają zwrotnice. (...) Za każdym spychaczem ustawia się stadko jak za panią matką”.

Co zaś do scen batalistycznych, to najpiękniejsze zostały zapisane w historii polskiego narodu, kiedy w bój z zimą posyłał on osobników zaprawionych nie tylko w bojach. Tyrmand nakreślił taką scenkę w 1954 r., opisując imieniny dyrektora warszawskiego wesołego miasteczka Skrzypka, który, dobrze się zaprawiwszy, postanowił w środku nocy udostępnić swym gościom wszystkie karuzele: „Amatorzy zawrotu głowy i upojeń pędu w kółko oblepili uwieszone na łańcuchach gondole, wierzchowce i łódki, dyrektor Skrzypek udał się do środka mechanizmu, włączył go, po czym zmorzony wysiłkiem i napojami zasnął. Po dwóch godzinach pogotowie zdejmowało nieprzytomnych z przerażenia zwolenników kiermaszów i udzieliło pierwszej pomocy tym, którzy dostali ataku woreczka żółciowego i morskiej choroby. Wszyscy natomiast mieli odmrożone nogi, bowiem w pierwszej fazie alarmu, usiłując zwrócić na siebie uwagę śpiącego błogim snem alkoholika Skrzypka, zdejmowali buty i miotali nimi w kabinę motorniczego. A mróz ostatnio w Warszawie tęgi”.

Zasadniczo jednak alkohol zaliczał się w zmaganiach z zimą do naszych aliantów. Kiedy stygły kaloryfery, mleko zamarzało w wymionach krów, a olej napędowy stawał się ciałem stałym, tylko spirytus zachowywał swą pitność i mógł rozpalić na nowo ogień w polskich sercach. W bieszczadzkiej książce Krzysztofa Potaczały znaleźć można poruszające wspomnienie o próbie powrotu do cywilizacji setki uwięzionych w Smolniku polarników mimo woli z Zarządu Budownictwa Leśnego. W grudniu 1963 r. pozbawieni żywności i odcięci od świata desperaci brnęli przez śniegi 30 km do Ustrzyk Dolnych, a drogę torowały im spychacz typu staliniec oraz cudownie znaleziona w skrzynce narzędziowej tegoż stalińca butelka spirytusu. „Czysty, pity prosto z gwinta, spaliłby nam kiszki – wspomina Potaczała – dlatego, nie mogąc go rozmaić, musieliśmy go wchłonąć inaczej. Nasączaliśmy spirytem ugniecione kulki śniegu i tak sobie je cmokaliśmy...”. Kronika filmowa relacjonująca walkę o węgiel w elektrociepłowni Żerań w 1963 r., kiedy do rozładowywania wagonów ze zmarzniętym miałem używano nawet trotylu, prezentuje też dodawanie przez zmarzniętą załogę spirytusu do herbaty, „w rozsądnych proporcjach oczywiście”. A w 1979 r. pielęgniarki w warszawskich szpitalach oficjalnie i legalnie raczyły miarką spirytusu na rozgrzewkę przemarzniętych pacjentów z nagłych przypadków. Było to po ataku zimy pamiętnym tym, że nastąpił dokładnie w noc sylwestrową, zamykając naród w kotle przymusowego świętowania co najmniej do kolejnej nocy.

Niestety, alkohol powodował też zachowania przypominające noc sylwestrową Wandalów z 406 r. W Starachowicach „administracje osiedlowe przystąpiły bezzwłocznie do kolejnego wnikliwego rekonesansu po budynkach. Chodzi o wybite szyby, nie zamykające się drzwi”. Kierowniczka Rejonu Eksploatacji Domów w Radomiu skarżyła się: „W domu przy ul. Żeromskiego 95/97 szklimy szyby na klatkach już po raz czwarty. (...) Brakuje również klamek i zamków, a wczoraj np. wyrwał ktoś dobry zamek w drzwiach wejściowych domu przy ul. Traugutta 46/48”.

Kieleckie „Słowo Ludu” jednocześnie uspokajało i alarmowało, czasem w obrębie jednego zdania: „Niskie temperatury nie zaskoczyły budowlanych, jednakże trudna sytuacja energetyki i ciepłownictwa nie pozostała bez wpływu na efekty ich pracy”. Zaszyfrowany sens tego komunikatu odsłania się np. podczas lektury „Zimy stulecia” Himilsbacha. Budowlańcy naprawdę nie byli zaskoczeni, mimo to trudna sytuacja naprawdę wpłynęła na ich pracę: „W robocie graliśmy w karty. Od rana do samego fajrantu, a po fajrancie wygrany przegranym stawiał gorzałkę (...). Mimo ciężkich mrozów na budowie obowiązywała wszystkich dyscyplina. To nic, żeśmy nic nie robili i rżnęli w karty, ale codziennie rano każdy z nas musiał przyjść na budowę i przychodziliśmy. Musieliśmy podpisywać listę obecności”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2021